Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Ten jedyny [Z]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
martusia14
Internista
Internista


Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:43, 05 Wrz 2009    Temat postu:

Cytat:
Mam nadzieję, że mi przejdzie i nie będę musiała zawieszać tego opowiadania, bo już nieźle się z nim związałam...

Będę trzymała kciuki aby ci szczęście dopisało w pisaniu kolejnej części,ponieważ bardzo ale to bardzo polubiłam tego fika
A co do tej części to nie jest zła,lecz jeśli mam być szczera to bardziej podobała mi się poprzednia część.
Cytat:
Stał przed nią w samym ręczniku, obwiązanym wokół bioder. Po jego klacie i brzuchu spływały krople wody, po czym niknęły wsiąkając w biel materiału. Westchnęła cicho i wstając z kanapy, odwróciła się do niego przodem. Uśmiechnęła się delikatnie.

Dziwię się,że się na niego nie rzuciła
Cytat:
I nic – rzucił, wyciągając jej kartę z dłoni. – Waham się pomiędzy „Baby Got back!” Sir mix a lot’a, a „Candy Shop” 50-cent’a – uśmiechnął się zadziornie widząc zniesmaczoną minę Cuddy.

Ale wszyscy by się zdziwili jak by na ślubie usłyszeli piosenkę 50-cent’a
Wyczekuje już kolejnej części


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Prozak
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 28 Kwi 2009
Posty: 106
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 9:01, 06 Wrz 2009    Temat postu:

Niee, nie zawieszaj!! Mi ta część się bardzo podobała

- Ładnie ci z tym sińcem pod okiem.
- Zabawne… - mruknął i kuśtykając do odtwarzacza, wyłączył muzykę. – Przez twojego kochanego, nadpobudliwego męża będę główną atrakcją ślubu Wilsona. Panda świadkiem? Tego jeszcze nie było

hahhaha


Waham się pomiędzy „Baby Got back!” Sir mix a lot’a, a „Candy Shop” 50-cent’a

To dopiero by była impreza ;D


– Zbieraj się!
- Gdzie? – Spojrzała na niego niepewnie. – Jeżeli znowu do klubu ze striptizem, to ja dziękuję.
- Coś mniej fajnego – rzucił żałośnie. – Umówiłem się na spotkanie w sprawie prezentu ślubnego, a samej cię tu nie zostawię, bo są tu rzeczy, które nie są przeznaczone dla dziewczynek.

Między innymi dla takich dialogów czytam tego fika

Pozdrawiam oczekując następnej części


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
wela89r
Chirurg - urolog
Chirurg - urolog


Dołączył: 20 Wrz 2008
Posty: 2464
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nowa Sól
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 9:13, 06 Wrz 2009    Temat postu:

Dobry kawałek, taki luźny
Mam nadzieję że nie zawiesisz tego fika bo jest naprawde świetny!

Ładnie opisany początek tej części, ah te Twoje retrospekcje...

Czekam na C.D. Oby pojawił się jak najszybciej! no WEEEEENA! WIEEEELGAŚNEGO!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maddy
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 9:09, 08 Wrz 2009    Temat postu:

Nie możesz zawiesić tej opowieści! To w tej chwili mój ulubiony fik!

Bardzo mi się podoba jak rozwijasz poszczególne wątki i nie mogę doczekać się dnia ślubu Wilsona


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kika
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 246
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Żywiec
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:03, 08 Wrz 2009    Temat postu:

A jednak udało się coś sklecić Dziękuję, że tak wiernie kibicujecie temu opowiadaniu! Jesteście wspaniałe!

Część 11


Siedziała wtulona w fotel pasażera, obserwując widoki zmieniające się za samochodowym oknem. Jechali już około dwóch godzin. Nie miała zielonego pojęcia, gdzie ją wywozi, ale nie czuła przez to żadnego strachu. Wręcz przeciwnie, jego bliskość zawsze dawała jej ogromne poczucie bezpieczeństwa. Wiedziała, że mimo wszystko nie pozwoliłby, aby stała się jej jakakolwiek krzywda.
Spojrzała przelotnie na House’a. Jego zrelaksowana twarz uśmiechała się delikatnie. Palcami jednej dłoni bębnił po kierownicy, wystukując rytm cicho grającej w radiu piosenki. Westchnęła cicho, przenosząc wzrok za szybę i zamykając oczy.

Dostrzegła go już z daleka przez szklane drzwi. Nabierając powietrza do płuc zebrała w sobie odwagę, aby stawić mu czoła. Z uniesioną wysoko głową weszła do swojego gabinetu nie zaszczycając Grega nawet spojrzeniem.
- Słyszałem radosną nowinę. – Usłyszała, gdy usiadła przy biurku i zaczęła przeglądać dokumenty. Jego głos był taki jak zwykle, spokojny i lekko ironiczny.
- Którą dokładnie? – zapytała, w dalszym ciągu nie patrząc na niego.
- Tę mniej ważną od zniżki na Vicodin i legalizacji marihuany – mruknął, wzruszając ramionami. Powoli podniósł się z kanapy i podszedł do biurka, kładąc dłonie na blacie i nachylając się delikatnie nad szefową. – Wychodzisz za mąż? – Bardziej stwierdził niż zapytał.
Westchnęła cicho. Dlaczego poczuła w tym momencie pomieszanie dzikiej satysfakcji i dziwnego rozczarowania, że powiedział to jednak z taką obojętnością i spokojem? Pokręciła delikatnie głową.
- Owszem, dostaniesz zaproszenie – uśmiechnęła się lekko, patrząc na niego po raz pierwszy. Wstrzymała oddech widząc, w jakim był stanie. Podkrążone, czerwone oczy, widoczne z daleka oznaki przemęczenia i kaca giganta. Spuściła ramiona przyjmując bardziej przyjazną pozycję ciała. – Wszystko w porządku? – zapytała po chwili.
- Jasne! – Wzruszył ramionami zabierając dłonie z biurka i prostując się. – Po prostu… - pokręcił głową. – Nie za szybko? Pół roku to trochę krótko, aby poznać faceta na tyle, aby za niego wychodzić? – zapytał, siląc się na obojętny ton.
- Ty miałeś na to ponad rok, nie licząc oczywiście ponad dwudziestu lat naszej znajomości i jakoś nigdy się nie zdecydowałeś – rzuciła, powracając do dokumentów.
- Acha… Więc to było tylko polowanie czarownicy na męża? Ze mną ta taktyka nie przeszła, więc przerzuciłaś się na biednego Philipsa. Już gościowi współczuję – mruknął, wznosząc oczu ku sufitowi.
- Właśnie tak! – rzuciła, spoglądając mu w oczy. – Masz szczęście, bo poprzednich niedoszłych kandydatów zamieniłam w ropuchy! Ciebie oszczędziłam tylko ze względu na szpital – uśmiechnęła się ironicznie.
- Jestem ci niezmiernie wdzięczny – syknął i odwracając się na pięcie ruszył ku drzwiom. – A, jeszcze jedno – rzucił, zamierając z ręką na klamce. – Jeżeli chcesz się odegrać, to nie tędy droga. – Odwrócił się, spoglądając jej w oczy. – Ja cię nie powstrzymam przed największą pomyłką twojego życia. Na mnie nie licz… - niemalże wyszeptał i posyłając jej smutny uśmiech, wyszedł z gabinetu.


- Jesteśmy już na miejscu – rzucił, gasząc silnik samochodu.
Marząc brwi, wysiadała z samochodu i spojrzała przed siebie. Westchnęła cicho widząc rozciągające się niedaleko ogromne jezioro, w którego tafli odbijał się blask chylącego się ku zachodowi słońca. Ze wszystkich stron otoczeni byli gęstym, iglastym lasem, z którego dochodziły do nich ciche pohukiwania sów.
Nie odwróciła się czując, jak House stanął za nią bardzo blisko.
- Pięknie tu – wyszeptała i odruchowo oparła się plecami o jego klatę. Diagnosta spoglądając na nią z mieszaniną zaskoczenia i dziwnego uwielbienia, uśmiechną się delikatnie.
- Uhm… Pięknie – potwierdził, przypatrując się nie widokowi, lecz jej spokojnej i rozmarzonej twarzy. Krzywiąc się lekko, zdusił w sobie przemożną chęć przygarnięcia jej bliżej siebie i objęcia.
Cuddy dopiero po chwili otrząsnęła się z zamyślenia i speszona odsunęła się od towarzysza. Nerwowym ruchem ręki, założyła niesforny kosmyk włosów za ucho.
- To, gdzie ten prezent? – zapytała, odchrząknąwszy lekko. House uśmiechnął się delikatnie i odwracając się na pięcie, zatoczył ręką w powietrzu półokrąg.
Zmarszczyła brwi i spojrzała za siebie. Na niewielkim wzgórzu stała drewniana chatka, wokół której pod oknami zasadzone były czerwone malwy, natomiast zza domu wyrastał ogromny, stary dąb. Ciemny kolor ścian chatki kontrastował z bielą okiennic.
Uśmiechając się lekko, bez trudu wyobraziła sobie, jak w takim miejscu mogłyby wyglądać rodzinne wakacje. Matka krzątająca się wokół roślin, ojciec uczący syna pływać i łowić ryby, oraz córeczka, która huśtałaby się na powieszonej na jednej z gałęzi dębu huśtawce. Obrazek idealny. Tylko szkoda, że brakowało jej tak idealnej rodziny. Westchnęła cicho i przeniosła wzrok na uśmiechniętego diagnostę.
- Kupiłeś Wilsonowi dom?! – rzuciła, patrząc na niego ze zdziwieniem.
- Ta… Całe osiedle od razu – skrzywił się lekko i wyciągając z kieszeni klucze podążył w stronę chatki. Cuddy wzruszając ramionami po chwili ruszyła jego śladem.
- Matka kupiła ten dom niedługo przed moją przeprowadzką do Chicago – wyjaśnił, wchodząc do salonu i czując, jak szła za nim. – Stwierdziła, że spędza za wiele czasu z daleka ode mnie, więc postanowiła kupić chatkę, do której mogłaby przyjeżdżać z ojcem na święta, czy wakacje – wzruszył ramionami, posyłając jej krzywy uśmiech. – No i do której miała nadzieję, że będzie zabierać wnuki – dodał po chwili, przenosząc wzrok na zakurzone prześcieradła, chroniące meble.
Cuddy zmarszczyła brwi spoglądając przelotnie na House’a. Przymknęła delikatnie oczy, pragnąc jak najszybciej pozbyć się z myśli widoku małej niebieskookiej dziewczynki na drewnianej huśtawce. Otwierając oczy, rozglądnęła się po niewielkim salonie, w rogu, którego stał czarny fortepian. Na środku, na dużym, owalnym dywanie stał komplet wypoczynkowy z brązowej skóry. Naprzeciwko niego wymurowany został niewielki kominek, nad którym wisiał duży ślubny portret państwa House. Wszędzie unosił się delikatny zapach żywicy i drewna.
- Magiczne miejsce – rzuciła, przeciągając dłonią po zakurzonej skórze kanapy.
- Po mojej wyprowadzce, matka stwierdziła, że nie ma już potrzeby tutaj przyjeżdżać. Chciała wtedy sprzedać posiadłość, ale ojciec jej nie pozwolił. Jeździli tu jeszcze przez rok na weekendy i wakacje – kontynuował, otwierając wieko fortepianu i przesuwając dłonią po śnieżnobiałych klawiszach. – Gdy zmarł ojciec zamiast sprzedawać dom, przepisała go na mnie. Miała nadzieję, że chyba jeszcze kiedyś tu wrócę… - Z zawahaniem nacisnął jeden z klawiszy. Cichy dźwięk rozniósł się echem po pomieszczeniu.
- Nie wiedziałam, że twój tata nie żyje – wyszeptała, stając obok niego.
Wzruszył delikatnie ramionami.
- Nie chciałeś, żebym wiedziała? – dodała po chwili, uśmiechając się smutno. – Wiedziałeś, że przyjechałabym na pogrzeb…
- To była skromna uroczystość – wyjaśnił, uśmiechając się lekko. – Tylko najbliższa rodzina i kilka jednostek wojskowych.
Zaśmiała się cicho.
- Wilson wiedział?
House pokiwał lekko głową.
- Był na pogrzebie – rzucił, zamykając z hukiem wieko fortepianu. – Skoro ja już nie wrócę na stałe do New Jersey, nie ma sensu, aby dom stał opuszczony – mruknął, posyłając jej przelotne spojrzenie. – Wczoraj przepisałem go na Wilsona.
- To miłe z twojej strony – rzuciła, uśmiechając się lekko.
- Wiem… Nawet nie wiesz, ile mnie to kosztowało. – Odwzajemnił uśmiech. – Zrobienie czegoś miłego to dla mnie tortura. – Mrugnął okiem. – Zresztą, nie robię nic bezinteresownie. – Wzruszył ramionami, nie przestając się uśmiechać. – Za kilkanaście lat będę starym, samotnym i niedołężnym kaleką. Wilson będzie zmuszony mnie karmić – uśmiechną się szerzej.
- Pan House?
Słysząc nieznany głos, oboje odwrócili się i wyszli do korytarza. W drzwiach stał starszy, krępy mężczyzna, z pękiem kluczy w dłoni.
- Witam, panie Brown! – Diagnosta, podszedł do mężczyzny wyciągając dłoń. – Matka mówiła, że wszystkiego z panem załatwiła.
- Tak – staruszek pokiwał zamaszyście głową. – Pani Blythe dzwoniła do mnie, że pan przyjedzie. Tutaj są wszystkie klucze od posesji – mówiąc to, wręczył Gregowi pęk trzymany w dłoni. – Naprawdę sprzedaje pan dom? – zapytał, z nutą smutku w głosie.
- Nie – pokręcił głową z delikatnym uśmiechem. – Oddaje go przyjacielowi w prezencie ślubnym. Matka może od czasu do czasu będzie tu jeszcze przyjeżdżać – dodał po chwili, patrząc jak w oczach mężczyzny pojawiły się nagle dziwne światełka.
- To dobrze, dobrze – mruknął. – To ja już nie będę przeszkadzał. – Spojrzał na Cuddy i uśmiechając się lekko, ukłonił się nisko. – Do widzenia, państwu.
- Do widzenia – rzucili wspólnie, uśmiechając się do siebie.
- Czyżby on i twoja matka? – zapytała Lisa, unosząc sugestywnie brwi. House wzruszył ramionami, spoglądając przez otwarte drzwi na wsiadającego do samochodu i oddalającego się mężczyznę.
- Wracamy? – Posłał administratorce krótkie spojrzenie.
Pokiwała lekko głową i ruszyła za Gregiem. Podchodząc do zaparkowanego samochodu, zmarszczyła brwi.
- House?! – krzyknęła, posyłając zamykającemu drzwi diagnoście, groźne spojrzenie. – Zabiję cię! – jęknęła, przykucając przy kole.
- Co? – zapytał, podchodząc bliżej.
- Przebiłeś oponę! – mruknęła z wyrzutem.
- No i?
- No i to, że ja kilka dni temu też złapałam gumę! Nie zdążyłam kupić nowej zapasówki!
House zmierzył ją zirytowanym spojrzeniem.
- A mówiłem, że kobiety i samochód to złe połączenie – syknął, wyciągając z kieszeni telefon. Skrzywił się lekko patrząc na pusty wyświetlacz telefonu. – Nie mam zasięgu – mruknął, przełykając ślinę.
Cuddy posłała mu spanikowane spojrzenie i podrywając się podbiegła do pozostawionej na masce samochodu torebki.
- Ja też nie… - wyszeptała, wpatrując się w telefon.
- No to jesteśmy udupieni… - rzucił, zakładając ręce na biodra i rozglądając się wokół.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maddy
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:14, 08 Wrz 2009    Temat postu:

Wiem, że tutaj nie powinno się dawać krótkich komentarzy, którego niczego nowego nie wnosza, ale jedyne co przychodzi mi na myśł to..




WENY!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:23, 08 Wrz 2009    Temat postu:

To jest super
Czytam z zapartym tchem. Kocham te twoje opisy. Wszystko tak szczegółowo nakreślasz, że po prostu czuję jakbym tam była razem z nimi i wszystkiemu przyglądała się z boku.
Kika napisał:
"Nie odwróciła się czując, jak House stanął za nią bardzo blisko.
- Pięknie tu – wyszeptała i odruchowo oparła się plecami o jego klatę. Diagnosta spoglądając na nią z mieszaniną zaskoczenia i dziwnego uwielbienia, uśmiechną się delikatnie.
- Uhm… Pięknie – potwierdził, przypatrując się nie widokowi, lecz jej spokojnej i rozmarzonej twarzy. Krzywiąc się lekko, zdusił w sobie przemożną chęć przygarnięcia jej bliżej siebie i objęcia."

i ty zostwiasz ich samych na tym pustkowiu

Philips nie będzie zachwycony, jak się dowie
A dowie się prawda musi się dowiedzieć


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kamylka
Córka Rozpusty


Dołączył: 25 Cze 2009
Posty: 1737
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z bocianiego gniazda
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:30, 08 Wrz 2009    Temat postu:

Uwielbiam czytać tego fika. Na każdą część czekam z niecierpliwością. A komentuje tak rzadko, bo brak mi pomysłów na trzymające się kupy wypowiedzi.

Bardzo podoba mi się to wplatanie przeszłych zdarzeń.

Cytat:
- Przebiłeś oponę! – mruknęła z wyrzutem.
- No i?
- No i to, że ja kilka dni temu też złapałam gumę! Nie zdążyłam kupić nowej zapasówki!
House zmierzył ją zirytowanym spojrzeniem.
- A mówiłem, że kobiety i samochód to złe połączenie – syknął, wyciągając z kieszeni telefon. Skrzywił się lekko patrząc na pusty wyświetlacz telefonu. – Nie mam zasięgu – mruknął, przełykając ślinę.
Cuddy posłała mu spanikowane spojrzenie i podrywając się podbiegła do pozostawionej na masce samochodu torebki.
- Ja też nie… - wyszeptała, wpatrując się w telefon.
- No to jesteśmy udupieni… - rzucił, zakładając ręce na biodra i rozglądając się wokół.

House i Cuddy sami na jakimś pustkowiu. Może być ciekawie

Wena


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kamylka dnia Wto 19:32, 08 Wrz 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jessica
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 27 Cze 2009
Posty: 359
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:32, 08 Wrz 2009    Temat postu:

OMG!! Cuddy i House sami zostaną wreszcie suuper:)
Czekam z niecierpliwością na cd:)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martusia14
Internista
Internista


Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:56, 08 Wrz 2009    Temat postu:

Cytat:
House?! – krzyknęła, posyłając zamykającemu drzwi diagnoście, groźne spojrzenie. – Zabiję cię! – jęknęła, przykucając przy kole.
- Co? – zapytał, podchodząc bliżej.
- Przebiłeś oponę! – mruknęła z wyrzutem.
- No i?
- No i to, że ja kilka dni temu też złapałam gumę! Nie zdążyłam kupić nowej zapasówki!
House zmierzył ją zirytowanym spojrzeniem.
- A mówiłem, że kobiety i samochód to złe połączenie – syknął, wyciągając z kieszeni telefon. Skrzywił się lekko patrząc na pusty wyświetlacz telefonu. – Nie mam zasięgu – mruknął, przełykając ślinę.
Cuddy posłała mu spanikowane spojrzenie i podrywając się podbiegła do pozostawionej na masce samochodu torebki.
- Ja też nie… - wyszeptała, wpatrując się w telefon.
- No to jesteśmy udupieni… - rzucił, zakładając ręce na biodra i rozglądając się wokół.

Teraz to dopiero się zacznie coś mi się wydaje
Nareszcie będą sam na sam i nikt kompletnie nikt im nie będzie przeszkadzać.
no nie już mam zÓe myśli
Teraz to musisz bardzo szybko wrzucić cd,bo padnę z ciekawości i kto mnie podniesie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Prozak
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 28 Kwi 2009
Posty: 106
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 14:40, 09 Wrz 2009    Temat postu:

AAAAAAAAAAle super!! Nie mogę się doczekać zwłaszcza że skończyłaś w takim momencie!

Jak już chyba kiedyś mówiłam bardzo lubię te wplątywanie wydarzeń z przeszłości!

Życzę weny mam nadzieję że przyjdzie jeszcze dziś


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
IloveNelo
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 31 Lip 2009
Posty: 986
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Caer a'Muirehen ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:46, 09 Wrz 2009    Temat postu:

House i Cuddy odcięci od świata, sam na sam w pustym domku na odludziu, wśród pięknych krajobrazów, a powietrze aż gęste od pożądania mwhaha! świetnie!
Wena!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kika
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 246
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Żywiec
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:19, 15 Wrz 2009    Temat postu:

martusia14 napisał:
no nie już mam zÓe myśli
Teraz to musisz bardzo szybko wrzucić cd,bo padnę z ciekawości i kto mnie podniesie


IloveNelo napisał:
House i Cuddy odcięci od świata, sam na sam w pustym domku na odludziu, wśród pięknych krajobrazów, a powietrze aż gęste od pożądania mwhaha! świetnie!


Mówił Wam ktoś, że bardzo zÓe z Was dziewczynki?
Przecież Cuddy jest mężatką, jakże ona mogłaby zdradzić Robercika?!
Spokojnie, jam też jest zÓa!!
Dziękuję za wszystkie komentarze Mimo, braku chęci Wena staram się coś z siebie wykrzesać, poganiając tę małą, włochatą i humorzastą paskudę małym bacikiem
Zapraszam na kolejną część

Część 12

Gregory House siedział na jednym z drewnianych schodków prowadzących na niewielką werandę. Z łokciem wspartym na kolanie, podtrzymywał dłonią twarz, na której widniał grymas znudzenia. W drugiej ręce dzierżył znów swoją laskę, którą przez ostatnie pół godziny zdołał wygrzebać niewielki dołek w trawniku. Westchnąwszy cicho, przeniósł wzrok na Lisę.
Dzierżąc w wysoko wyciągniętej ręce telefon przemierzała całą szerokość posesji próbując złapać zasięg. Frustracja malująca się na jej twarzy, na początku bawiła diagnostę, ale jej upór z czasem stał się nużący, a każdą propozycje House’a dotyczącą rozwiązania tej, jakże niecodziennej sytuacji, odrzucała groźnym warknięciem i morderczym spojrzeniem.
Kręcąc głową podniósł się ciężko ze schodka i z zaciętą miną podszedł do administratorki. Posyłając jej ironiczne spojrzenie, bez zawahania, delikatnie wyrwał jej z ręki telefon i wsunął go do kieszeni swoich spodni.
- Co robisz?! – warknęła, zakładając ręce na piersi. – Oddaj!
- Weź sobie… - mruknął, odwracając się do niej bokiem. – I tak dobrze wiesz, że nie złapiesz tutaj sygnału.
- Więc co zamierzasz zrobić? – jęknęła, rozglądając się wkoło. Częściowo ukryte już za horyzontem słońce, przyćmiewały czarne chmury, zapowiadające deszcz. Westchnęła ciężko, przenosząc wzrok na House’a.
- Nic – wzruszył ramionami. – Najbliższe domy oddalone są o jakieś dziesięć kilometrów. Poczekamy, aż Wilson z Philipsem zaczną panikować, a policja rozpocznie poszukiwania naszych zwłok – powiedział obojętnie, uśmiechając się przy tym delikatnie. Absurdalność tej sytuacji niesamowicie go bawiła, jednakże podobnie jak Lisa, zaczął powoli odczuwać dyskomfort, który potęgował pusty żołądek. – Potem nauczymy się polować, wytwarzać garnki z gliny i oswoimy kozice górskie…
Cuddy posłała mu mordercze spojrzenie i ukrywając twarz w dłoniach, oparła się o samochód.
- To wszystko przez ciebie – wyszeptała po chwili. – Odkąd się pojawiłeś wszystko się pieprzy! – rzuciła głośniej, posyłając mu rozżalone spojrzenie. - Wracasz udając, że nic się nie stało, a tak nie jest! Znów siejesz zamęt i przewracasz moje ułożone życie do góry nogami.
Spojrzał na nią zaskoczony, marszcząc brwi.
- Chyba nie sądzisz, że specjalnie przebiłem tę oponę?! – prychnął sarkastycznie.
- Nie wiem – pokręciła głową. – Wiem jedynie, że wszystko, co udało mi się zbudować przez ostatnie trzy lata, ty zdołałeś rozwalić przez zaledwie tydzień. Myślisz tylko o sobie i tym jak ty się czujesz. Nie interesuje cię to, że czeka na mnie mąż, który bóg wie, co sobie pomyśli, jak się dowie, że wylądowałam z tobą na jakimś pustkowiu! – mówiła niby spokojnie, jednak jej głos, co jakiś czas drżał i niebezpiecznie się załamywał.
- Czyżby ci nie ufał? – rzucił złośliwie. Wiedział, że taka uwaga ją zaboli.
- Nie masz prawa, mówić nic o zaufaniu – warknęła, wbijając mu palec w klatę. – Nie ty! – syknęła, unosząc brwi. – Nie masz prawa ingerować w moje życie, wywozić w nieznane miejsca… Znów wszystko psujesz… Gdziekolwiek się nie pojawisz, przynosisz ze sobą aurę nieszczęścia. Dlaczego po prostu nie znikniesz? – wyszeptała, spuszczając głowę.
Stał przed nią nie wiedząc, co powiedzieć. Przecież nie zmuszał jej, aby pojechała z nim. Skąd mógł wiedzieć, że ta pieprzona opona się przebije?!
- Zachowujesz się irracjonalnie – mruknął. – Nie wiń wszystkich o to, że twoje małżeństwo nie jest krainą szczęśliwości… I nie martw się, zniknę. Już niedługo… - rzucił i odwracając się na pięcie, ruszył w kierunku domku.
Westchnęła cicho, opuszczając głowę.
- House! – krzyknęła.
Odwrócił się powoli. Przechyliła głowę uważnie lustrując jego twarz. Choć nie tego nie okazywał, ona doskonale wiedziała, że czuł się zraniony. Przez wiele lat ich znajomości nauczyła się odczytywać to, co dla innych było niewidoczne.
- Przepraszam, nie chciałam… - wyszeptała niepewnie.
- Nie szkodzi… Przecież miałaś rację. - Kiwnął jedynie głową i odwracając się wszedł do domku, zamykając za sobą drzwi.
Westchnęła cicho i patrząc na jezioro, powoli ruszyła w jego kierunku. Siadając na kamienistym brzegu, ukryła twarz w dłoniach. Była na siebie wściekła, że tak łatwo straciła panowanie nad emocjami, ale ta cała sytuacja zaczynała ją powoli przerastać. Gdy była blisko House’a czuła się tak, jak dawniej – wolna, niezależna i wreszcie miała wrażenie, jakby po trzech latach ukrywania się, znów była sobą. Ale z drugiej strony będąc z diagnostą, miała dziwne uczucie, jakby zdradzała męża. I choć uczucie to było czysto irracjonalne, to jednak nie mogła odsunąć od siebie wyrzutów sumienia. Kochała Roberta, to nie ulegało wątpliwościom, choć musiała przyznać sama przed sobą, że ta miłość różniła się od uczucia, którym niegdyś darzyła House’a. Miłość do prawnika, była stateczna, rozważna i powściągliwa. Brakowało w niej tego, co dzieliła niegdyś z diagnostą – niesamowitej namiętności, ziarenka wrogości, która bardziej przyciągała, niż różniła i tego napięcia, które sprawiało, że krew zaczynała wrzeć, a serce biło jak oszalałe. Jednak nauczyła się bez tego żyć i musiała przyznać, że nawet nieźle jej to szło, ale niestety tylko do czasu… Bo gdy pojawiał się obok, znów zaczynała zapominać o całym świecie i mogłaby przysiąc, że gdyby tylko skinął palcem, bez zawahania zburzyłaby wszystko, co do tej pory zbudowała, poddając się jego dłoniom.
Dlatego też tego wieczoru nie chodziło o to, co pomyśli Robert. Chodziło tylko o jej strach. Strach przed tym, że jeżeli wejdzie do domku, jutro może obudzić się z myślą, że popełniła największy błąd swojego życia. Błąd, którego notabene tak bardzo pragnęła…
Uniosła głowę ku niebu, czując jak po jej włosach spływają coraz grubsze i zimniejsze krople deszczu. Nie przejmowała się przemoczonym ubraniem, ani faktem, że najpewniej za kilka dni, będzie okropnie przeziębiona. Podnosząc się z ziemi, powolnym krokiem ruszyła ku domku. Stając przed drzwiami odetchnęła głęboko i niepewnie weszła do środka.
Od razu uderzył ją zapach palonego drewna i ciche brzmienie pianina. Uśmiechając się delikatnie weszła głębiej. Pogrążony w półmroku salonik, oświetlały wesoło skaczące w kominku płomienie, dające przyjemne ciepło. Spojrzała niepewnie na siedzącego przy instrumencie mężczyznę. Z zamkniętymi oczyma, wodził palcami po śnieżnobiałej klawiaturze, nucąc również cicho słowa piosenki*.
- And when your fears subside, and shadows still remain. I know that you can love me, when there's no one left to blame. So never mind the darkness, we still can find a way. Nothin' lasts forever, even cold, november rain…**
Uśmiechnęła się szerzej i nie bacząc na mokre plamy, jakie zostawiała za sobą, podeszła do niego cicho i usiadła obok. Otworzył oczy, przyglądając się jej ze zdziwieniem.
- Topiłaś się? – mruknął, a w kącikach jego warg czaił się delikatny uśmieszek.
- Nie ratowałeś mnie – uśmiechnęła się delikatnie, wzruszając ramionami.
Uśmiechnął się szerzej i niepewnie wyciągnął dłoń, odsuwając z jej czoła mokry kosmyk włosów.
- Rozbieraj się – szepnął, wpatrując się jej w oczy.
- Co? – wychrypiała, patrząc na niego niepewnie.
Przewrócił oczami, wzdychając teatralnie.
- Jesteś przemoczona, przeziębisz się – wyjaśnił wstając od pianina. – Idź to ściągnij, a ja poszukam jakichś ręczników.
Odprowadziła go wzrokiem i z dziwnym uśmieszkiem na twarzy ruszyła w kierunku prowadzących na piętro schodów. Wychodząc na górę, bez zastanowienia weszła do jednego z pokoi, który okazał się niewielką, ale przytulną sypialnią. Na środku pomieszczenia stało duże, małżeńskie łoże, z obu jego stron postawione zostały małe stoliki nocne. W rogu znajdowała się niewielka, drewniana, rzeźbiona komoda, nad którą zawieszono duże, ozdobne lustro w pozłacanych ramach. Duże okno zasłaniały beżowe story, udrapowane na boki i zapięte niewielkimi klamerkami w kształcie kokardek. Uśmiechnęła się szeroko, przejeżdżając dłonią po drewnianym zagłówku łoża. Odwracając się plecami do drzwi, odrzuciła na bok buty i zsunęła przylegające ściśle do jej nóg, przemoczone spodnie, rozkładając je idealnie na kapie łóżka. Następnie ściągnęła bluzkę i stanik, zawieszając je na zagłówku i zostając tym samym w samych czarnych, koronkowych majteczkach. Rozglądnęła się wokół, próbując znaleźć coś, czym mogłaby się okryć.
- Nie znalazłem ręczników, ale…
Wzdrygnęła się delikatnie, słysząc dochodzący z korytarza głos diagnosty. Nie okryła się, ale również się nie odwróciła, gdy zamilkł, stając w drzwiach sypialni.
-… ale znalazłem koc – dokończył, zachrypniętym głosem. Odchrząknął cicho i podchodząc do niej powoli, okrył delikatnie jej plecy wełnianym pledem. Spuszczając głowę, owinęła się dokładniej i niepewnie odwróciła się do niego przodem, nie podnosząc wzroku.
- Dziękuję – wyszeptała nieśmiało.
Uśmiechając się delikatnie, wyciągnął dłoń i palcem wskazującym uniósł jej głowę tak, aby ich spojrzenia się spotkały. Westchnęła cicho, gdy przejechał kciukiem po jej policzku. Nachylając się odrobinę, zawahał się, nie odrywając jednak spojrzenia od jej oczu. Nie odsunęła się, co uznał za dobry znak. Uśmiechając się szerzej, zbliżył wargi do jej ust. Czując na twarzy ciepły oddech House’a przymknęła oczy, rozchylając delikatnie wargi…

___________
* Guns N' Roses - November rain (Klik!
** "I kiedy twoje obawy ustąpią, I cienie będą dalej przypominać
Wiem że możesz mnie kochać, Kiedy nie zostaje już nikt aby go obwinić
Więc nigdy nie zważaj na ciemność, Nic nie trwa wiecznie
Nawet zimny, listopadowy deszcz..."


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kika dnia Śro 8:50, 16 Wrz 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ley
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 24 Cze 2009
Posty: 4088
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Huddyland.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:36, 15 Wrz 2009    Temat postu:

Jej! Dla mnie to takie romantyczne było
Szczególnie od momentu gdy Lisa wróciła do domku.
Ach! Jak ja czuję te iskry!
Aż chce się czynić zÓo
I to ty do tego mnie nakręcasz.

Myślę, że Cuddy nie pozwoli się posunąć dalej House'owi, a jeśli tak to czeka ich gorąca noc
Podobało mi się i to bardzo.
Teraz będę miała kosmate myśli
Wena życzę i czekam na cd


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maddy
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:03, 15 Wrz 2009    Temat postu:

O matko ale to jest idealne! Bardzo się cieszę że udało Ci się napisać kolejną część i mam nadzieję, że będzie Ci nadal tak "opornie" szło

WENY!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Prozak
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 28 Kwi 2009
Posty: 106
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:21, 15 Wrz 2009    Temat postu:

No nareszcie myślałam że jajko zniosę przez ten tydzień ale muszę powiedzieć że warto było czekać Kuuuuurcze takie zakończenie, że aż brak mi słów. Rozumiem że teraz będzie ostro no to czekam, czekam.

Weny!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ala
Tooth Fairy


Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 350
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wonderland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 23:31, 15 Wrz 2009    Temat postu:

Nie wierzę! Po prostu nie wierzę, że jesteś w stanie coś takiego napisać!!!! Genialnie!! Przeczytałam sobie jeszcze raz wszystkie części od początku i jestem w szoku. Wstrzymałam się chwilę z komentarzem, bo mnie zamurowało Ciekawa jestem, czy z góry masz zaplanowaną całą fabułę, czy tworzysz ją na bieżąco...
JESTEM PEŁNA UWIELBIENIA DLA CIEBIE!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kika
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 246
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Żywiec
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:31, 16 Wrz 2009    Temat postu:

Ala napisał:
Nie wierzę! Po prostu nie wierzę, że jesteś w stanie coś takiego napisać!!!! Genialnie!! Przeczytałam sobie jeszcze raz wszystkie części od początku i jestem w szoku. Wstrzymałam się chwilę z komentarzem, bo mnie zamurowało Ciekawa jestem, czy z góry masz zaplanowaną całą fabułę, czy tworzysz ją na bieżąco...
JESTEM PEŁNA UWIELBIENIA DLA CIEBIE!


O matko! Dziękuję Ci bardzo! Aż mi łzy do oczu napłynęły! Dziękuję!!!
Co do fabuły, to tak... mam mniej więcej od początku zarys całości i poszczególne ważniejsze sytuacje, które mają się wydarzyć w opowiadaniu Co mniejsze i mniej ważne tworze na bieżąco


Bardzo, bardzo się cieszę, że Wam się podoba! Bo przecież piszę to przede wszystkim dla Was
Dziękuję...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jessica
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 27 Cze 2009
Posty: 359
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:41, 16 Wrz 2009    Temat postu:

O jeju,ale romatyczna scena od kiedy Cuddy weszła do domu woow jest świetna


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martusia14
Internista
Internista


Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:33, 16 Wrz 2009    Temat postu:

Kika przerosłaś samą siebie i już teraz mogę ci powiedzieć,że jesteś moim mistrzem,guru i wszystkim czym popadnie no po prostu uwielbiam cię i twojego fika
Cytat:
Mówił Wam ktoś, że bardzo zÓe z Was dziewczynki?

Tak ja już kiedyś gdzieś to słyszałam

Ta część powaliła wszystkie na łopatki Czytałam to z radością,fascynacją oraz wypiekami na twarzy

Mam nadzieję,że dopisze ci szczęście w pisaniu dla nas kolejnego cd cudeńka i szybciutko będziemy mogli się nim cieszyć


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:13, 16 Wrz 2009    Temat postu:

Po pierwsze, w Twoich fikach podobają mi się dokładne opisy, jak już kiedyś pisałam potrafisz przenieść czytelnika w miejsce, o którym opowiadasz.
Po drugie, świetnie wczuwasz się w naszych bohaterów są tacy autentyczni.
I po trzecie, jak mogłaś, no w takim momencie zÓa Kika
ZÓy lisek przesyła mnóstwo zÓa dla Kiki na następną część
Jak to napisałaś zÓe dziewczynki czekają


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
runiu
Internista
Internista


Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gorzów Wlkp.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:24, 16 Wrz 2009    Temat postu:

Całkiem dobre opowiadanie. Fakt, trochę jak harlequin, ale tylko trochę i tylko na początku. Jakby harlequiny miały taki poziom to miałabym ich w domu całą półkę (nie bez znaczenia jest, że bohaterowie to House i Cuddy).
Lubię fiki z pomysłem, różniące się od tych klasycznych – bohaterowie się kłócą, potem schodzą, najczęściej ma to związek z jakimś wydarzeniem w serialu. Twój pomysł jakoś przypadł mi do gustu. Podoba mi się, że w Twoim fiku jest miejsce dla Wilsona.
Moim ulubionym fragmentem jest jak na razie ten ze striptizem i ten z pijaną Cuddy, chociaż ten ostatni też jest cudowny. Zastanawia mnie jeszcze ten facet z chatki, czuję, że jeszcze coś o nim usłyszymy, ale mam nadzieję, że to nie tatuś Grega.
Z uwag tylko to, że niektóre wypowiedzi House’a jakoś za dojrzałe jak na niego.

Poza tym Cuddy przyprawiająca mężowi rogi też mi troszkę nie pasuje (wiem, nie ma innego wyjścia, Cuddy już chyba podjęła decyzje, dodatkowo ten deszcz niczym znak od losu, jeśli musisz, zrób to!).

Cytat:
Zawsze byłam łatwa, tylko z ciebie taka ciota była
To normalnie tekst roku

Na razie zamierzam regularnie odwiedzać forum, więc mam nadzieję, że będę mogła komentować części na bieżąco.

Życzę dużo weny.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
adept_vicodin
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 16 Wrz 2009
Posty: 82
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: In My And Joker World Without Our Rules.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:26, 16 Wrz 2009    Temat postu:

Przeczytałam ten fik do części 12 i mi się bardzo podoba. Dodaj następną część szybko, bo mnie ciekawość zżera od środka ;P ;P

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kika
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 246
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Żywiec
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:12, 18 Wrz 2009    Temat postu:

Dziękuję serdecznie za wszystkie komentarze i witam mile nowych czytelników
Ta część jest... dziwna i taka miała być Jest dla mnie bardzo ważna, bo od wyobrażenia właśnie takiej sceny rozpoczęło się tworzenie tego fika. Wiem, że postacie w niej - a zwłaszcza postać House'a - różnią się od tych, co pokazali nam scenarzyści, jednak było to działanie zamierzone. Zresztą wyjaśniłam w fiku dlaczego zachowuje się on tak, jak się zachowuje. Nie wiem, czy przypadnie Wam ona do gustu... Mi, po kilkudziesięciu poprawkach, nawet się podoba Zapraszam więc na część 13 - czyżby pechową?

Część 13

Kosztował jej ust powoli, czule i leniwie, niemalże muskając jedynie jej wargi. Napawał się ich smakiem, zapachem jej skóry i delikatnym dotykiem dłoni na jego policzku. Nie śpieszył się… Nie miał ku temu powodów. Wystarczyło, że była blisko, że delikatnie tuliła się do niego, odpowiadając na każdą pieszczotę warg. Jęknęła cicho, gdy delikatnie rozchylił jej usta językiem, całując ją coraz namiętniej i gorącej. Znów była cała jego… i tylko jego.
Nie przejmując się niczym, zapominając o całym świecie i czując tylko dłonie House’a na swoim ciele, uniosła ręce wplatając je w jego włosy i upuszczając tym samym okalający jej ciało koc. Pled opadł bezszelestnie u ich stóp.
Zachłysnął się jej nagością. Ciepłem i gładkością skóry. Czując delikatny chłód na ciele wtuliła się w niego mocniej, drżąc nieznacznie. Oderwał się od jej ust, patrząc na nią z czułością i blaskiem, który pojawił się w jego oczach, po raz pierwszy od niemalże czterech lat.
- Zimno ci? – wyszeptał, oplatając ją mocniej ramionami.
- Nie… - uśmiechnęła się nieśmiało. – Może troszkę… - wyjąkała i próbując ukryć delikatne zawstydzenie, uniosła dłoń odgarniając z czoła kosmyk włosów.
Złoto obrączki błysnęło w księżycowym świetle.
Nie była jego… Nigdy nie będzie.
- Okryj się – mruknął, a blask z jego oczu nagle się ulotnił. Schylił się po koc i szybko obwinął dokładnie jej ciało. Spojrzała na niego niepewnie, marszcząc brwi.
- Coś się stało? – zapytała, kładąc dłoń na jego policzku.
Uśmiechnął się żałośnie i ściągając jej rękę z twarzy splótł palce z jej palcami.
- Coś bardzo istotnego – rzucił, patrząc na ich splecione dłonie. – Jakieś trzy lata temu – wzruszył ramionami i przejeżdżając ostatni raz kciukiem po wierzchu jej dłoni, odwrócił się i powoli opuścił pokój zostawiając ją samą. Zaskoczoną, rozczarowaną i odrzuconą. Niepewnie spojrzała na dłoń, którą przed chwilą pieścił palcami. Obrączka znów zamigotała blaskiem, który rozdarł jej serce na pół.
Właśnie o mało co nie zdradziła męża i nie wiedziała, czy czuła się podle, dlatego że naprawdę tego chciała, czy może temu, że do niczego nie doszło, a House po prostu zostawił ją samą. Siadając na łóżku ukryła twarz w dłoniach.

- Przepraszam – wyszeptała, opierając się o framugę drzwi saloniku.
Stojąc przy oknie odwrócił się powoli, posyłając jej pytające spojrzenie. Była już w pełni ubrana, jednak wilgotna odzież wciąż delikatnie kleiła się do jej ciała.
- Za co? – zapytał, a ona znów mogła odnaleźć w jego głosie tę znienawidzoną obojętność.
Wzruszyła ramionami i podchodząc do niego, oparła się plecami o parapet okna. Odetchnęła głęboko, przymykając oczy.
- Nie tak miało być – mruknęła, spoglądając w mrok na zewnątrz. – Dlaczego to zrobiłeś?
Uśmiechnął się delikatnie, posyłając jej pytające spojrzenie.
- Dlaczego mnie zostawiłeś, odszedłeś? Dlaczego nie mogłeś po prostu być? – wyszeptała tonem, w którym żal mieszał się z ogromnym smutkiem i niepewnością.
- Nie zatrzymywałaś mnie. – Wzruszył ramionami, ale w jego głosie odnalazła nutę rozczarowania.
- Myślałeś, że cię zdradziłam – wyjaśniła, spoglądając na niego niepewnie. – Nie ufałeś mi… pomyślałam, że w takim razie nic już do mnie nie czułeś… Że nigdy nie czułeś – wyszeptała, przymykając oczy. – Chciałam… Nawet nie wiesz, jak bardzo pragnęłam, abyś został, żeby ten pieprzony koszmar się skończył!
- Więc dlaczego nie próbowałaś mnie powstrzymać?
- A zostałbyś? Uwierzyłbyś mi? – zapytała, patrząc na niego uważnie.
Spuścił głowę, milcząc. Przytaknęła cicho, uśmiechając się smutno.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo zabolało mnie to, że mi nie ufałeś. Naprawdę myślałeś, że mogłabym ci to zrobić? Przecież wiedziałeś, że cię kochałam.
- Czasami miłość nie wystarcza – westchnął, odwracając się od okna i opierając plecami o parapet. – Nawet, jeżeli wtedy bym ci uwierzył, to i tak nic by to nie zmieniło.
Zmarszczyła brwi patrząc na niego z niemym pytaniem.
- Bałem się – wyszeptał, mrużąc oczy. – Bałem się, że w końcu do tego dojdzie. Przecież mnie znasz – dodał po chwili uśmiechając się żałośnie. – Wolałem pierwszy zranić, niż zostać zranionym. Wiedziałem… - westchnął, patrząc na nią przelotnie. – Nadal wiem, że zasługiwałaś i zasługujesz na kogoś lepszego niż ja. Kogoś takiego jak Philips. Kogoś, kto da ci wszystko to, czego ja nie potrafiłem. Potrzebowałaś mężczyzny, z którym będziesz bezpieczna i szczęśliwa. Kto nie zrani cię niepotrzebnym słowem, który będzie potrafił powiedzieć ci, jak bardzo ważna dla niego jesteś. Dla którego słowa „kocham cię” nie są przerażające i niewykonalne, i które będzie szeptał ci co wieczór tak, jak na to zasługujesz.
- Nie potrzebowałam tego – wyszeptała. – Jedyne, czego potrzebowałam to ciebie. Tego, abyś był. Pokochałam cię takiego, jakim jesteś. Ze wszystkimi wadami i zaletami. Zwłaszcza z wadami – roześmiała się cicho.
Uśmiechnął się delikatnie.
- Poza tym… Nigdy nie podejrzewałam, że to się tak zakończy. Myślałam, że to, co powiedziałeś w gabinecie to tylko kolejny twój wybryk. Że tylko chciałeś mnie zranić. A ty naprawdę tak myślałeś, a to bolało jeszcze mocniej – pokręciła głową, zamykając oczy.
- Chciałem cię przeprosić – powiedział cicho, niemalże szeptem. – Dzień przed tym, jak się wyprowadziłem, czekałem na ciebie pod domem. Chciałem wszystko wyjaśnić, ale ty… - wzruszył ramionami, uśmiechając się smutno. – Był z tobą. Weszliście do środka. Dla mnie był to wyraźny sygnał, że beze mnie jest ci lepiej. Więc po prostu odjechałem.
- Ty idioto! – Wyjąkała, ukrywając twarz w dłoniach. – Ty pieprzony idioto! Dlaczego nie poczekałeś? Dlaczego nie wszedłeś do środka?! – Wyrzucała z siebie, krążąc po pokoju. – Robert mnie wtedy podwiózł, bo samochód nie chciał mi odpalić. Zresztą prosiłam cię niemal dwa tygodnie żebyś do niego zajrzał, bo źle pali! – Jęknęła, gestykulując zamaszyście rękoma. – A on wszedł, bo chciał pewne akta, które miał dostać na drugi dzień, ale że miałam je pod ręką to mu je dałam! Wyszedł po pięciu minutach – sapnęła, opuszczając ręce. – A ja czekałam na ciebie… Miałam nadzieję, że wrócisz tak, jak zawsze wracałeś – wyszeptała i podchodząc do niego, zaczęła bawić się guzikami jego koszuli. – Zepsuliśmy to House. Wszystko popsuliśmy – jęknęła, patrząc mu w oczy. Kiwnął delikatnie głową, a widząc, jak pod powiekami zaczęły gromadzić się jej łzy, przygarnął Lisę do siebie, przytulając mocno.
- Przepraszam – wyszeptał wprost do jej ucha. – Przepraszam za wszystko – jęknął i zamykając oczy, wtulił twarz w jej włosy.
- Zmieniłeś się – wyszeptała po chwili, odsuwając się od niego delikatnie i przecierając dłonią spływające łzy. – Kiedyś nie potrafiłeś tak rozmawiać – uśmiechnęła się delikatnie.
Odwzajemnił uśmiech, ścierając kciukiem pojedynczą łzę z jej policzka i wzruszając delikatnie ramionami.
- Kiedyś uważałem, że otwarcie się przed kimś jest objawem strachu. Dziś wiem, że nie mówiąc ci tego, co czułem byłem zwykłym tchórzem, przez co rozwaliłem coś, co mogło trwać…
Spuściła głowę, pieszcząc palcami jego dłoń. Westchnęła ciężko i patrząc na niego, pokręciła delikatnie głową.
- To już nie wróci – wyszeptała, przymykając oczy. – Choć jak bardzo byśmy tego chcieli, nie ma już powrotu – spojrzała uważnie na jego twarz.
- Wiem – mruknął, uśmiechając się smutno. – Ale… - zaczął po chwili z zawahaniem w głosie. – Ale miałem racje… - westchnął, ukrywając jej dłonie w swoich. – Pokochałaś go. Skąd wiesz, że gdybym nie odszedł, nie doszłoby do tego?
- Zwolniłabym go – wzruszyła ramionami. – I tak kiepski z niego prawnik.
Roześmiali się cicho.
- Pokochałam go – dodała po chwili, patrząc na ich splecione dłonie. – To nie jest taka miłość, jaką żywiłam do ciebie. Bez fajerwerków i motyli w brzuchu. Przyszła z czasem. Razem z przyzwyczajeniem, szacunkiem i przyjaźnią. Jest dobra… Ale nie wspaniała – szepnęła, patrząc na niego niepewnie. – Wiem, że nigdy nie będzie tak silna, jak ta, którą darzyłam ciebie. - Wzruszyła ramionami. – Robert daje mi poczucie bezpieczeństwa, stabilności. On po prostu jest… I był wtedy, gdy ty odszedłeś. Gdy potrzebowałam wsparcia, bliskości. Gdy moje serce potrzebowało kogoś, kto je poskłada.
- Wybacz, że mnie nie było.
Kiwnęła delikatnie głową i marząc brwi spojrzała za okno. W oddali dostrzegła niewyraźne światła reflektorów.
- Chyba mamy towarzystwo – szepnęła.
Spojrzał na nią pytająco i nie wypuszczając Lisy z ramion, odwrócił się w stronę okna.
- Czyżby świta ratunkowa? – Zaśmiał się gorzko.
Wzruszyła ramionami, uśmiechając się delikatnie. Jeszcze kilka godzin temu skakałaby z radości na widok zbliżających się ludzi, lecz teraz… Teraz pragnęła tylko zostać w jego ciepłych ramionach i zapomnieć o tym, co pozostawili za sobą.
- Chyba musimy iść się przywitać – mruknął, odsuwając ją delikatnie od siebie i ruszając ku drzwiom.
- Greg? – Wyszeptała nieśmiało.
Odwrócił się, posyłając jej pytające spojrzenie. Uśmiechnęła się lekko i podchodząc szybko do diagnosty, przyciągnęła rękoma jego twarz ku sobie i pocałowała. Najgoręcej i najczulej, jak tylko potrafiła.
- Miłe pożegnanie – szepnął, uśmiechając się szeroko.
- Nie żegnam się z tobą – wyjaśniła, pocierając jego policzek dłonią.
Kiwnął delikatnie głową i odwracając się, otworzył drzwi wychodząc na zewnątrz. Zimno wieczoru uderzyło go boleśnie w twarz tak, jak fakt, że znów utracił to, na czym najbardziej mu zależało. Uśmiechając się delikatnie, podszedł do wysiadającego z samochodu przyjaciela i towarzyszącego mu Philipsa.
- Lisa! – Prawnik podbiegł do żony, przytulając ją mocno do siebie. – Wszystko w porządku? – Zapytał, przypatrując się jej zapuchniętym od płaczu oczom.
Kiwnęła lekko głową i czując, jak chwyta ją za dłoń, podążyła za nim.
- Dzwoniliśmy wszędzie. Najpierw do Chicago, ale nic nie wiedzieli. Na końcu pomyślałem o twojej matce. Powiedziała, że być może jesteś tutaj. Dobrze, że was znaleźliśmy. – Wilson wyrzucał z siebie słowa, przypatrując się jednak uważnie twarzom dwojga przyjaciół. Obie były posępne i zasmucone. Czekała go, więc poważna rozmowa z House’em.
- Bardzo dobrze – szepnęła Lisa, bezwiednie opierając się o ramię diagnosty i patrząc, jak jej mąż pochylał się nad przebitą oponą.
- Wszystko w porządku? – Onkolog zmierzył ich po raz kolejny badawczym wzrokiem.
Oboje zgodnie kiwnęli głową. Wilson wzruszając jedynie ramionami rozglądnął się po okolicy.
Po kilku minutach kompletnej ciszy, usłyszeli dźwięk zamykanego bagażnika.
- Samochód naprawiony! – Oznajmił wesoło prawnik podchodząc do grupy przyjaciół. – Możemy już stąd jechać – zwrócił się do żony, uśmiechając się szeroko.
- Dobrze – mruknęła. – Dobranoc – odwróciła się do diagnosty, posyłając mu pełne smutku spojrzenie.
Kiwnął delikatnie głową, uśmiechając się niepewnie. Nim wsiadła do samochodu, spojrzała na niego po raz ostatni i jedyna myśl, jaka przetoczyła się przez jej głowę, to pytanie, czy można kochać dwóch mężczyzn jednocześnie?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kika dnia Sob 9:06, 19 Wrz 2009, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:42, 18 Wrz 2009    Temat postu:

I znów czytałam z zapartym tchem.
Piękne Huddy nam zafundowałaś
Może nie do końca takie jakbyśmy sobie życzyli, ale takie prawdziwe, serialowe. Pełne pasji, namiętności, ale również bólu i cierpienia. No i niespełnione
100% Huddy w Huddy Gratuluje
ps. tak jak czytam ostatnio fiki coś faktycznie to niespełnione Huddy za bardzo wszystkim wychodzi.
Wena na kolejne części


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następny
Strona 4 z 10

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin