Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Ten jedyny [Z]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
OLA336
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:49, 19 Sie 2009    Temat postu:

OMG ja muszę wiedzieć co będzie dalej Zawsze w takiej niepewności nas zostawiasz

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zraniona
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 352
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ze Swojego Szczęśliwego Miejsca
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:59, 19 Sie 2009    Temat postu:

Ja przeżyje bo oglądam "Modę na sukces"

Osobiście uwielbiam długie odcinki bo zaspakajają do następnej części opowiadania. Świetna część pozatym jeszcze nie było fika w którym Cuddy była mężatką WEEEEEEEEENAAAAAAA


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martusia14
Internista
Internista


Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:06, 19 Sie 2009    Temat postu:

O mój boże teraz to dopiero się zacznie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Prozak
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 28 Kwi 2009
Posty: 106
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:35, 20 Sie 2009    Temat postu:

Witam, witam!

Jeeeej po pierwsze musze powiedzieć że cudowny jest ten fik, nie mogę napisać nic sensownego!

Z niecierpliwością czekam na następną część,
pozdrawiam i życzę weny


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kika
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 246
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Żywiec
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:16, 21 Sie 2009    Temat postu:

Uprzedzałam, że to będzie harlequin kiepskiego wydania? Uprzedzałam


Część 3

Stała przed nim dokładnie taka sama, jak wtedy, gdy odchodził. Tylko kilka dodatkowych, delikatnych zmarszczek wokół jej oczu i ust uświadamiało, jak wiele czasu minęło od ich ostatniego spotkania. Uśmiechnął się ironicznie, gdy uciekła wzrokiem od jego natarczywego spojrzenia. Czuła się zagubiona, niepewna i dziwnie osaczona. Nie pytała Mary ani Wilsona, kto jest świadkiem pana młodego, bo w głębi duszy wiedziała, jakie nazwisko usłyszy, a tego pragnęła uniknąć. Może miała nadzieję, że jednak się nie pojawi? Niby nie miała powodu, by nie chcieć go widzieć, ale jednak osoba House’a przywoływała wspomnienia, które przez długi czas wymazywała z pamięci. W chwili, w której go ujrzała, wszystko wróciło i równie mocno zapragnęła teraz uciec stąd jak najdalej, jak i po prostu wtulić się w jego ramiona i powiedzieć, jak bardzo się cieszy z jego widoku. Lecz jedyne, co mogła teraz zrobić to unieść wysoko głowę i odwzajemnić silne spojrzenie. Nie da mu satysfakcji, nie pozwoli, aby pomyślał, że jest słaba.
- Co ty tu robisz? – Pięknie. Teraz pomyśli, że jest idiotką. Westchnęła, przewracając oczami.
- Mi też miło cię widzieć – rzucił ironicznie, siadając z powrotem na kanapie, tyłem do Lisy.
Ledwo wrócił, a już wyprowadzał ją z równowagi. Zdusiła w sobie przemożną chęć wypięcia mu języka i z gracją i pewnością siebie podeszła i usiadła na jednym z foteli.
- Co tam w Chicago? – rzuciła, zabierając ze stolika jedną z gazet i przewracając z zawrotną prędkością jej stronnice.
- Dziękuję, w porządku, nikt namolny za mną nie lata. Nareszcie święty spokój… - mruknął, stukając laską w podłogę.
- Świetnie – wzruszyła ramionami, nie odrywając oczu od czasopisma.
- A co tam w małżeństwie? – rzucił po chwili.
- Dziękuję, w porządku, dojrzały związek dwóch dorosłych osób – rzuciła mu krótkie spojrzenie, po chwili znów wracając do lektury.
- Dwóch? – Zmarszczył brwi. – Nie doczekaliście się jeszcze potomków? – skrzywił się z niesmakiem.
- Nie, ale to nie twoja sprawa… - warknęła, wciąż na niego nie patrząc.
- Uuu… kiepsko pływają? – uśmiechnął się delikatnie, obserwując, jak dłonie Lisy zaczęły niebezpiecznie drżeć a żyłka na szyi pulsowała coraz szybciej. Albo zaraz wybuchnie i House oberwie tą gazetą, albo się popłacze i przywita się w sposób, na który miała ochotę.
Posłała mu mordercze spojrzenie i mocniej zacisnęła dłonie na papierze.
Całej tej scenie i wymianie zdań przyglądało się przyszłe państwo Wilson. James stał blisko w pogotowiu, pilnując, aby nie polała się krew, na co zresztą w tym momencie miał ogromną ochotę. Może wtedy zaczęliby się zachowywać normalnie. Ta przesłodzona i przesadzona uprzejmość sprawiała, że jego żołądek wyginał się i skręcał powodując nieprzyjemne mdłości. Mary natomiast patrzyła na to wszystko ze spokojem wymalowanym na twarzy, od czasu do czasu uśmiechając się delikatnie. Przyglądając się tej dwójce nie mogła oprzeć się wrażeniu, że znów jest w pracy i że właśnie obserwuje kłótnię swoich podopiecznych o zabawkę, którą chcieli oboje, a którą nie potrafili się podzielić. Westchnęła głęboko i unosząc oczy ku górze, wyszła na środek salonu pomiędzy Lisę i Grega, przerywając nawiązującą się między nimi walkę spojrzeń.
- Może ja zrobię coś do picia? Jedzenia? – zaproponowała patrząc na gości.
- Nie! – Niemalże wykrzyknęła Lisa, z niepokojem rozglądając się po zgromadzonych. – To znaczy, ja dziękuję. Muszę już wracać do szpitala – wyjaśniła, wstając z fotela i podchodząc do drzwi. Trzy pary oczu ze skupieniem obserwowały każdy jej najmniejszy ruch. – Do zobaczenia – mruknęła i wyszła z mieszkania.
- Co się jej stało? – Mary spojrzała pytająco na narzeczonego.
- Nic – Wilson uśmiechnął się szeroko. – Wszystko wraca do normy, nareszcie!
House posłał mu oburzone spojrzenie, po czym odwzajemnił uśmiech przyjaciela.


Wychodząc z domu Wilsona oparła się o drzwi i odetchnęła głęboko. Nie miała pojęcia, dlaczego nagle w obecności House’a zaczęła tracić panowanie nad sobą. Przecież tak wiele razy ją denerwował głupimi uwagami lub różnymi wybrykami, ale nigdy nie reagowała tak ostro. Czyżby przez te trzy lata błogiego spokoju odzwyczaiła się od jego aroganckiego i wkurzającego charakteru? Czy może jej odczucia były aż tak silne, dlatego że mimo wszystko brakowało jej jego osoby i cała kumulowana przez trzy lata tęsknota osiągnęła szczyt przy dzisiejszym spotkaniu?
- Głupia! – jęknęła. – On cię tylko wkurza, wszystkich wkurza! Zawsze wkurzał, tylko ty tego nie zauważałaś, bo byłaś za bardzo zadurzona! Teraz ci przeszło i po prostu działa ci niesamowicie na nerwy! – Wmawiała sobie, jak mantrę zatrzymując taksówkę i udając się do domu. Szpital tym razem wyjątkowo sobie odpuściła.


Siedziała na tarasie ściskając w dłoniach gorący kubek herbaty. Wpatrzona w zachodzące słońce, uśmiechnęła się delikatnie. Ciekawe jakby teraz wyglądało jej życie, gdyby nie rozstała się z Housem. Czy nadal byliby razem, czy tworzyliby rodzinę? Doskonale pamiętała ostatnie dni, w których wszystko między nimi układało się niczym w bajce. Gdy nie potrafili nacieszyć się swoim towarzystwem, kiedy wszystko było takie nowe i pasjonujące. Przesycone namiętnością i uczuciem jakby odmłodzili się nagle o dwadzieścia lat i znów znaleźli się na studniach, gdzie wszystko się zaczęło. Mimo, że minęły ponad cztery lata ona nadal pamiętała wyraz jego oczu, gdy patrzył na nią z uwielbieniem i miłością. Jednak najbardziej w jej pamięci zapisał się ostatni dzień pełen szczęścia. Potem nagle wszystko zaczęło się sypać i w końcu doprowadziło do największej porażki ich wspólnego życia…

- Naprawdę muszę tam iść? – jęknął wychodząc za nią do przedpokoju.
- Musisz – westchnęła, powtarzając to już któryś raz tego dnia. – Pokaż! – Podeszła do niego, wyrywając mu z rąk wymięty do granic możliwości krawat. Wzruszył delikatnie ramionami pod wpływem jej karcącego wzroku. Uśmiechnęła się delikatnie i kilkoma ruchami idealnie zawiązała bordowy krawat. – Wreszcie wyglądasz jak człowiek – poklepała go po ramieniu i całując delikatnie w usta, odwróciła się, by nałożyć buty.
- A wcześniej wyglądałem jak małpa? – rzucił obserwując swoje odbicie w lustrze. Ciemny garnitur, czarna koszula, bordowy krawat i czarne dokładnie wypastowane buty. – Czuję się jak jakiś kretyn na pokazie magicznym – mruknął, próbując poluzować krawat. – Brakuje mi tylko cylindra i białego królika.
- Przykro mi. Dziś muszę wystarczyć ci ja… Zapnij! – Podała mu srebrny naszyjnik i odwróciła się tyłem, unosząc włosy do góry. Odebrał od niej wisiorek, dokładnie lustrując odkryte przez głęboki dekolt plecy. Marszcząc brwi, zapiął pośpiesznie biżuterię i zmierzył ją krytycznym wzrokiem. Długa bordowa suknia podkreślała nienaganne kształty Lisy, wysokie srebrne szpilki wydłużały niesamowicie nogi, sprawiając wrażenie jakby nie miały końca, a zakręcone w delikatne fale włosy i ciemny, przydymiony makijaż kończył dzieło.
- Wow! – sapnął. Spojrzała na niego pytająco. Podszedł do niej i obejmując w tali, nachylił się, by złożyć delikatny pocałunek na jej szyi. – Pięknie wyglądasz – szepnął wprost do jej ucha.
- Nie powiesz, że wyglądam dzisiaj jak dziwka? – rzuciła z rozbawieniem. Posłał jej karcące spojrzenie. – Dziękuję – uśmiechnęła się delikatnie i zmarszczyła brwi patrząc jak na jego usta wypłynął zadziorny uśmieszek. Ponownie się nachylił znacząc jej szyję i obojczyk pocałunkami. Zadrżała delikatnie, czując jego ciepły oddech.
- Może zostaniemy jednak w domu? – wymruczał, odgarniając palcami jej włosy i drażniąc pocałunkami płatek ucha.
Ostatkiem sił, odepchnęła go delikatnie od siebie i oddychając głęboko, spojrzała mu w oczy. Patrzył na nią z miną zbitego psa.
- Idziemy na ślub Cameron i Chase’a! A później zobaczymy, co się da zrobić z tą sukienką – mrugnęła i chwytając go za rękę niemal siłą wyciągnęła z domu.

Wtulona w jego ramiona z rozmarzeniem wpatrywała się w młodą parę, która z miłością patrzyła sobie głęboko w oczy, zaczynając swój pierwszy taniec. Uśmiechnęła się delikatnie patrząc na skupioną i pełną przerażenia twarz Chase’a.
- Też byś tak chciała, prawda? – wyszeptał do jej ucha, wyrywając z zamyślenia.
- Nie – pokręciła głową, uśmiechając się.
- Nie kłam – rzucił z przekąsem, poluźniając uścisk ramion.
Zmarszczyła brwi i odwracając się przodem, spojrzała na niego uważnie.
- Nie kłamię – wyszeptała, gładząc dłonią jego policzek. – Mam wszystko, czego potrzebuję i czego pragnę i zamierzam się tego trzymać do końca życia... – Uniosła się na palcach, by złożyć na jego ustach delikatny pocałunek.


- Lisa?
Przeniosła zamyślony wzrok na stojącego w drzwiach blondyna. Dopiero teraz zauważyła, że słońce już dawno schowało się za horyzontem, ustępując miejsca srebrnej tarczy i miliardom gwiazd, przynosząc tym samym chłód wieczoru.
- Już jesteś? – uśmiechnęła się delikatnie. Robert odwzajemnił uśmiech żony i nachylając się, pocałował ją delikatnie w czoło.
- Wszystko w porządku? – zapytał z troską w głosie.
- Tak – pokiwała głową i uśmiechając się smutno, spojrzała na horyzont, tęskniąc za ciepłem zachodzącego słońca.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ley
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 24 Cze 2009
Posty: 4088
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Huddyland.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:54, 21 Sie 2009    Temat postu:

Cytat:
Przeniosła zamyślony wzrok na stojącego w drzwiach blondyna. Dopiero teraz zauważyła, że słońce już dawno schowało się za horyzontem, ustępując miejsca srebrnej tarczy i miliardom gwiazd, przynosząc tym samym chłód wieczoru.

Ten fragment jakoś mnie urzekł!

Podobało mi się bardzo
Oby Lisa i Greg się nie pozabijali
Czekam na next


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jessica
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 27 Cze 2009
Posty: 359
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:00, 21 Sie 2009    Temat postu:

OMG! to jest naprawdę cudowne
znowu się spotkali po takim długim czasie rozłąki ciekawe co z tego wyniknie... hmmm...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martusia14
Internista
Internista


Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:29, 21 Sie 2009    Temat postu:

Aż mnie zamurowało.
Cytat:
Też byś tak chciała, prawda? – wyszeptał do jej ucha, wyrywając z zamyślenia.
- Nie – pokręciła głową, uśmiechając się.
- Nie kłam – rzucił z przekąsem, poluźniając uścisk ramion.
Zmarszczyła brwi i odwracając się przodem, spojrzała na niego uważnie.
- Nie kłamię – wyszeptała, gładząc dłonią jego policzek. – Mam wszystko, czego potrzebuję i czego pragnę i zamierzam się tego trzymać do końca życia... – Uniosła się na palcach, by złożyć na jego ustach delikatny pocałunek.

Piękny fragment.
Byli tacy szczęśliwi i bliscy sobie a teraz są osobno ze wspomnieniami.
Już nie mogę się doczekać czym zaskoczysz nas w kolejnej części


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kika
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 246
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Żywiec
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:40, 23 Sie 2009    Temat postu:

Starałam się nie "wyhałsowić" całkowicie House'a, mam nadzieję, że pozostawiłam mu choć odrobinę jego "hałsowatości"
Zapraszam na część 4, która pewnie nie przypadnie Wam do gustu Dla wszystkich czytających, a zwłaszcza dla komentujących. Szkoda, że jest Was tak mało, ale jak to mówią, nie liczy się ilość, tylko jakość Dzięki!


Część 4

Poranne światło sączące się przez cienkie zasłony drażniło w oczy. Robert Philips niechętnie podniósł powieki, kątem oka spoglądając na stojący na szafce nocnej radiobudzik. Fluorescencyjne cyferki wskazywały zaledwie szóstą nad ranem, gdy prawnik usłyszał głuchy trzask dochodzący z parteru jego domu. Zwlókł się z łóżka i darując sobie ubieranie spodni, czy koszulki zszedł na dół w samych bokserkach.
- Co ty robisz? – wymamrotał, mnąc palcami zaspane oczy.
- Obudziłam cię? Przepraszam – Nienagannie ubrana, uczesana i umalowana Lisa siedziała na kuchennym krześle nad kubkiem kawy i dzisiejszą gazetą. Zmarszczyła brwi lustrując swojego męża rozbawionym wzrokiem. – Podpuszczasz mnie – zaśmiała się.
Robert posłał jej pytające spojrzenie, nie kojarząc faktów. Dopiero, gdy podążył za jej wzrokiem, uświadomił sobie, w jakim stroju paraduje po kuchni.
- Zabawne – uśmiechnął się i podchodząc bliżej, nachylił się by złożyć na ustach Cuddy soczysty pocałunek.
- Mmm… - wymruczała z przymkniętymi oczami. – Dzień dobry – uśmiechnęła się promiennie. Prawnik odwzajemniając uśmiech, oparł się plecami o blat kredensu i zakładając ręce na piersi uważnie przyglądał się swojej żonie.
- A teraz mów, co się dzieje?
- Już ci mówiłam, wszystko w porządku – odwróciła wzrok, kartkując prasę.
- A ja ci już mówiłem, że nie potrafisz kłamać. Co jest?
- Nic – westchnęła. – Po prostu nie chce cię denerwować, bo doskonale wiem, jakbyś na to zareagował – uśmiechnęła się smutno.
- I tak się denerwuję widząc cię w takim stanie – wzruszył ramionami. – Jesteś podenerwowana, niespokojna i spięta. Nie możesz spać, wyłączasz się na długie godziny, jakbyś przenosiła się do innego świata, do którego ja nie mam wstępu – ostatnie słowa wypowiedział, z wyraźnym wyrzutem w głosie.
Lisa westchnęła ciężko przymykając oczy.
- Greg House jest w mieście – wyszeptała.
„Greg House” w umyśle Roberta figurował jako senna mara i upierdliwy wrzód na tyłku. Mógłby przysiąc, że na świecie nie ma równie wkurzającej osoby. Całą nienawiść, jaką Philips żywił do diagnostyka potęgował fakt, że był on byłym facetem jego żony, a prawnik był pewien, że taki szkopuł jak małżeństwo dla House’a nie byłoby żadną przeszkodą gdyby, nie daj boże, chciał odzyskać Lisę.
- Czy to coś zmienia? – zapytał po chwili, uważnie wpatrując się w Cuddy.
- Nie! – zaprzeczyła i podchodząc do niego, wtuliła się w jego ramiona. – Tylko sam wiesz… - westchnęła, zamykając oczy. – Kiedyś bardzo go kochałam, a gdy wrócił wszystkie bolesne wspomnienia odżyły. Muszę się z tym uporać – wyszeptała, spoglądając w oczy męża. – Teraz jesteś ty i to ciebie kocham… - uśmiechnęła się, widząc jak twarz prawnika wyraźnie się rozpogodziła.


Planował wejście w wielkim stylu, coś w rodzaju uroczystych fanfar byłoby w sam raz. Jednakże musiał zadowolić się jedynie skromnym i cichym przekroczeniem progu gabinetu ordynatora diagnostyki PPTH. Wypisane na drzwiach litery układające się w napis „Eric Foreman m.d” kłuły w oczy i sprawiały dziwne wrażenie tutaj niepasujących. Wzruszając ramionami wszedł do pomieszczenia ze zdegustowaniem stwierdzając, że oba gabinety były puste. Rozglądnął się dokładnie po swoim byłym miejscu pracy krzywiąc się z niesmakiem. Ściany pokrywała niezliczona ilość dyplomów i oprawionych w antyramy podziękowań od innych lekarzy za przeprowadzone konsultacje, czy też listy dziękczynne zadowolonych pacjentów. Ze zrezygnowaniem House przyjął do siebie fakt, że nie było wśród tych trofeów żadnego pozwu sądowego. Usadawiając się na niewygodnym fotelu Foremana, stwierdził, że widocznie nie dość dobrze wyszkolił swojego niegdysiejszego podopiecznego.
- Przepraszam, co pan tu…
Uśmiechnął się pod nosem, słysząc zza pleców znajomy głos. Odwrócił się powoli. Allison Cameron – Chase wyglądała w tym momencie jakby zobaczyła ducha. Widząc niesamowite zdziwienie na jej twarzy pożałował, że nie miał przy sobie aparatu.
- House? House! – wykrzyknęła, zarzucając mu ręce na szyi.
Diagnosta zachwiał się niebezpiecznie. Próbując utrzymać równowagę, rozplątał ramiona dziewczyny, odsuwając ją od siebie na bezpieczną odległość.
- Rzucasz się na każdego spotkanego faceta? – mruknął zgryźliwie, uśmiechając się przy tym delikatnie. – W takim razie Chase musi mieć niezłe poroże.
- Nawet nie wiesz, jak za tym tęskniłam – uśmiechnęła się promiennie. Po chwili za plecami pani immunolog pojawiła się reszta świty Foremana. House uśmiechnął się widząc, jak patrzą po sobie upewniając się, czy to nie jest tylko wytwór chorej wyobraźni, któregoś z nich.
- Czy w tym szpitalu panuje epidemia jakiejś choroby, objawiającej się zbiorowym wytrzeszczem oczu? Zniosłem ten widok, przedzierając się przez trzy piętra szpitala, ale co za dużo to nie zdrowo! Chase! Nie śliń się… - jęknął zdegustowany, patrząc na otwartą buzię Australijczyka.
- Nie spodziewałem się, że kiedyś to powiem, ale miło cię widzieć – Foreman podszedł do byłego przełożonego, wyciągając rękę. House kiwnął głową i przekładając laskę do drugiej dłoni, uścisnął dłoń neurologa.


- Cały szpital, aż huczy od plotek – rzucił z rozbawieniem Wilson, dołączając do przyjaciela. Stali na niegdyś wspólnym tarasie, wpatrując się przed siebie. – Wszyscy myślą, że wróciłeś, bo błagała cię o to Cuddy. Jutro się pewnie rozniesie, że wyrzuciła z domu Roberta – zaśmiał się cicho. Diagnosta uśmiechnął się niepewnie, nadal patrząc w dal. – Tęsknisz za tym miejscem, co?
- Nie… Za czym tu tęsknić? Nawet nie ma tu porządnego wieżowca – mruknął, przenosząc wzrok na swoje dłonie.
Onkolog pokiwał głową, uśmiechając się smutno.
- Wiesz, że zawsze możesz wrócić? Cuddy na pewno przyjmie cię z powrotem.
Diagnosta wzruszył ramionami.
- Problem tkwi w tym, że nie mam, do czego wracać Jimmi…
- A tam? Co trzyma cię w Chicago?
House uśmiechnął się pod nosem, mając na końcu języka odpowiedź w stylu tańszych dziwek, czy też dostępu do hurtowni nielegalnego alkoholu, ale powstrzymał się, przenosząc zamyślony wzrok na przyjaciela.
- Co mnie tam trzyma? – powtórzył, wzruszając ramionami. – Fakt, że nie muszę codziennie patrzeć na swoją porażkę, że odległość, jaka dzieli mnie od tego miejsca, choć trochę pomoże mi zatuszować nieznośny ból, że bycie daleko stąd jest lepsze niż bycie blisko i patrzenie, że nigdy nie będzie się z tym, z kim chciałbyś być… - westchnął, przenosząc wzrok na zachodzące słońce.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kika dnia Nie 21:48, 23 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pietruszka
Truskawkowa Blondynka


Dołączył: 17 Wrz 2008
Posty: 1832
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:04, 23 Sie 2009    Temat postu:

House coś za łatwo się poddał i wszystko wypaplał... Myślę, że w jego stylu byłoby bardziej unikanie rozmowy o tym, jak bardzo go boli... strata. Bo to jest strata.
A nie licząc tego bardzo mi się podoba, zwłaszcza stosunek prawnika do żony, widać, że bardzo mu zależy.
No i nie mogę się doczekać flashbacków, wiec pisz szyyybkoooo

Cytat:
- Greg House jest w mieście – wyszeptała.


CHOWAJCIE CÓRKI!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pietruszka dnia Nie 22:05, 23 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martusia14
Internista
Internista


Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:25, 23 Sie 2009    Temat postu:

Cytat:
- Zabawne – uśmiechnął się i podchodząc bliżej, nachylił się by złożyć na ustach Cuddy soczysty pocałunek.
- Mmm… - wymruczała z przymkniętymi oczami. – Dzień dobry – uśmiechnęła się promiennie

To powinien być Greg !
Cytat:
Muszę się z tym uporać – wyszeptała, spoglądając w oczy męża. – Teraz jesteś ty i to ciebie kocham… - uśmiechnęła się, widząc jak twarz prawnika wyraźnie się rozpogodziła.

Jak to przeczytałam to powiedziałam na głos "Może i go kochasz,ale i tak ciągnie cię do House'a" i w tym momencie wszyscy w pokoju zaczęli się na mnie gapić
Cytat:
Co mnie tam trzyma? – powtórzył, wzruszając ramionami. – Fakt, że nie muszę codziennie patrzeć na swoją porażkę, że odległość, jaka dzieli mnie od tego miejsca, choć trochę pomoże mi zatuszować nieznośny ból, że bycie daleko stąd jest lepsze niż bycie blisko i patrzenie, że nigdy nie będzie się z tym, z kim chciałbyś być… - westchnął, przenosząc wzrok na zachodzące słońce.

żal mi się go zrobiło,aż chce się go przytulić

Pozdrawiam i czekam na next part


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez martusia14 dnia Nie 22:28, 23 Sie 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
agaSek
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 58
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 9:28, 24 Sie 2009    Temat postu:

Przeczytałam całe opowiadanie na raz i po prostu jesteś genialna! Mam nadzieje, że zrobisz jakis happy end? <prosi> i Tak mamy już wystarczająco dramatów w serialu...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lisie
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 14:15, 24 Sie 2009    Temat postu:

Końcowe wyznanie Housa, piękne. Takie proste, szczere, smutne, a jednocześnie urocze. Fakt, że powiedział to tak od razu, do wyłącznie dowód, na to, że Cuddy była, jest i najprawdopodobniej dl niego kimś ważnym. Fik fantastyczny, czekam na więcej.
Pozdrawiam !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zraniona
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 352
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ze Swojego Szczęśliwego Miejsca
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:12, 24 Sie 2009    Temat postu:

Cytat:
Wszyscy myślą, że wróciłeś, bo błagała cię o to Cuddy. Jutro się pewnie rozniesie, że wyrzuciła z domu Roberta


Ja bym przeciwko temu nic nie miała

Cytat:
martusia14 napisała:
"Może i go kochasz,ale i tak ciągnie cię do House'a"


A kogo nie ciągnie ??

Świetna część z niecierpliwością czekam na więcej

Weeenaaa


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:39, 24 Sie 2009    Temat postu:

Ja widze tu tylko jedno rozwiązanie - ROZWÓD
Na początku myślałam o jakimś romansie H-C, ale w sumie jakoś nie wiem jak to się stało, ale polubiłam tego jej męża Roberta.
No dobra dość głupiego gadania do rzeczy
Cytat:
"Cały szpital, aż huczy od plotek – rzucił z rozbawieniem Wilson, dołączając do przyjaciela. Stali na niegdyś wspólnym tarasie, wpatrując się przed siebie. – Wszyscy myślą, że wróciłeś, bo błagała cię o to Cuddy. Jutro się pewnie rozniesie, że wyrzuciła z domu Roberta – zaśmiał się cicho. Diagnosta uśmiechnął się niepewnie, nadal patrząc w dal. – Tęsknisz za tym miejscem, co?"
Ha ja myśle, że nie tylko za miejscem.
Ładnie opisany poranek Cuddy i mój Wilson zawsze na posterunku, by podręczyć House'a.
Czekam niecierpliwie na kolejną cześć


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jessica
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 27 Cze 2009
Posty: 359
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:39, 24 Sie 2009    Temat postu:

hmmm.... nie wiem czy Cuddy jest tak bardzo szczęśliwa w tym małżeństwie raczej nie bardzo...
Powrót House oj będzie sie działo


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez jessica dnia Pon 19:39, 24 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kika
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 246
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Żywiec
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:44, 25 Sie 2009    Temat postu:

Mało Huddy w Huddy, ale obiecuję, że od następnej części będzie się działo coraz więcej I znowu chyba za dłuuugo
Zapraszam!

Część 5


- Wolisz wieczór kawalerski w klubie ze striptizem, czy w gorzelni?
James Wilson wszedł do swojego mieszkania, po czym wycofał się, zerkając ponownie na drzwi. Upewniając się, że nie pomylił pięter, wszedł z powrotem z przerażeniem rozglądając się po swoim salonie. Na komplecie wypoczynkowym i ławie zalegała sterta gazet, różnych papierów i powyrywanych kartek z książki telefonicznej. Podłogę pokrywała masa zdjęć, wymieszanych z ubraniami House’a. Pod telewizorem stała otwarta lodówka podróżna, z której wystawały najróżniejsze pojemniczki na lody.
- To, że pozwoliliśmy ci się tu zatrzymać, nie znaczy, że musisz przeradzać moje mieszkanie w namiastkę twojego – mruknął onkolog, wyciągając z lodóweczki jeden z pojemników. – Wódka?! – Skrzywił się czytając napis na wieczku. – Martini – pokiwał głową z uznaniem.
- Wyciągnij i wybierz trzy – cztery smaki – rozkazał, wybierając numer i przykładając słuchawkę telefonu do ucha. – Gregory House, ja w sprawie tej sali…
Wilson wzruszył ramionami i wyciągając pudełeczka, położył je na ławie, zrzucając z niej uprzednio stertę papierów. Uśmiechnął się do siebie, wygrzebując spod sterty gazet łyżeczkę. Oglądając ją ze wszystkich stron, wzruszył ramionami, stwierdzając, że nadaje się do użytku.
- Ile osób? – House kontynuował rozmowę. – Około stu – rzucił, wprawiając onkologa w stan osłupienia.
- House? – mruknął onkolog, krzywiąc się na smak lodów rumowych. – Wspominałem ci już, że nie będę miał wieczoru kawalerskiego?
Diagnosta zamarł z telefonem przy uchu, posyłając przyjacielowi zbulwersowane, a zarazem zdziwione spojrzenie.
- Przepraszam, oddzwonię – warknął do słuchawki i odrzucając ją na kanapę, spojrzał wrogo na onkologa. – Jak to?!
- Po prostu – wzruszył ramionami. – Po wieczorze kawalerskim Chase’a mam ich dość na kolejne dziesięć – piętnaście lat.
- Ale u Chase’a było wyśmienicie! Ba! Można powiedzieć, że wspiąłem się na szczyt swoich organizacyjnych możliwości – wypiął dumnie pierś do przodu.
- Taa… Nie powiem, wodospad z wódki był niczego sobie, ale to nie ty wybiłeś szybę, a potem wmawiałeś policjantowi, że ma ciężkiego raka mózgu, który wyżera mu szare komórki!
House uśmiechnął się, przypominając sobie przyjaciela, który bez spodni w samych bokserkach i skarpetkach, ledwo trzymając się na nogach, próbował diagnozować dzielnicowego.
- Dlatego niestety tym razem pozbawię cię tej przyjemności, ale nie martw się, jako świadek dostaniesz inne zadanie – Wilson uśmiechnął się pod nosem, widząc jak twarz House’a nabiera podejrzliwego wyrazu. – A teraz się zbieraj, jedziesz ze mną oglądnąć sale. Mary z Lisą już tam są…
Diagnosta skrzywił się na dźwięk imienia byłej szefowej i z westchnieniem podniósł się z kanapy, podążając za przyjacielem.

- Tutaj ustawimy stoły, a na podwyższeniu stanie orkiestra – Mary stała na środku ogromnej, bankietowej sali, rozglądając się w około i wymachując rękoma na wszystkie strony. Podekscytowanie aż biło z jej twarzy. Lisa stojąca z boku przyglądała się jej z ciepłym uśmiechem na twarzy. Na pierwszy rzut oka widać było, jak bardzo przedszkolanka była szczęśliwa z okazji zbliżającego się ślubu. Cuddy ze smutkiem przypomniała sobie, że jej przygotowaniom towarzyszyło uczucie, dalece odbiegające od wszechobecnego szczęścia. – Co o tym myślisz? – Mary stanęła przed Lisą, kładąc dłonie na biodrach i uśmiechając się szeroko. Jej zielono-brązowe oczy lśniły niesamowitym blaskiem, a kilka brązowych loków spadało zadziornie na czoło.
- Będzie pięknie – odwzajemniła uśmiech przyjaciółki, rozglądając się w koło. – Chociaż osobiście ułożyłabym stoły bardziej w półokrąg. Niby będzie mniej miejsca na parkiecie, ale za to każdy będzie miał dobry widok na tańczących gości.
- Słuchaj się pani administrator, w końcu ma w tym doświadczenie.
Lisa odwróciła się gwałtownie słysząc za sobą dobrze znany głos.
- Oczywiście – uśmiechnęła się zadziornie, zakładając ręce na piersi i posyłając diagnoście wyzywające spojrzenie. – U mnie na weselu wszystko było w jak najlepszym porządku. Żałuj, że cię nie było – wzruszyła ramionami, przywołując na twarz obojętność. – Ominęła cię wyśmienita zabawa.
- Nie gustuje w imprezach, których motywem przewodnim jest duchowe samobójstwo panny młodej – mruknął ironicznie, posyłając jej zwycięskie spojrzenie.
Już otwierała usta, żeby się odgryźć, gdy pomiędzy nimi z nikąd pojawił się Wilson.
- To świetnie, że tak bardzo się lubicie, ale jakbyście nie zauważyli nie chodzi w tym momencie tylko o was, więc z łaski swojej, zakopcie na chwilę topór wojenny. Później możecie go odkopać i okładać się nim ile wlezie.
- Niebezpiecznie zabawki to domena Cuddy – westchnął House, odwracając się do niej bokiem. – Gdy byliśmy razem, okładała mnie, czym popadnie – wzruszył ramionami, rozglądając się po pomieszczeniu.
- Mam ci przypomnieć, jak na kolanach błagałeś…
- Spokój! - Wzdrygnąwszy się lekko, przenieśli zdziwiony wzrok na Mary, która wpatrywała się w nich z mieszaniną zrezygnowania i poirytowania. – Zachowujecie się jak para sześciolatków! Albo się uspokoicie, albo odeśle was do kąta, a potem każe się przytulić i przeprosić.
- To by było ciekawe – mruknął House, posyłając Cuddy rozbawione spojrzenie. Administratorka uśmiechnęła się delikatnie.
- Ciebie też tak tresuje? – rzuciła do Wilsona, próbując opanować śmiech.
- Pantoflarz – westchnął House i uderzając lekko onkologa laską, podszedł do okna sali. – Niezły widok – gwizdnął pod nosem, rozglądając się po rozciągającym się za budynkiem parku.
- Tam gdzie stoisz, stanie twoje pianino!
Diagnosta zmarszczył brwi, posyłając Wilsonowi pytające spojrzenie.
- Moje pianino? – powtórzył powoli.
- Tak, jako świadka, chcielibyśmy cię poprosić, abyś zagrał dla nas, do pierwszego tańca – Mary chwyciła narzeczonego za rękę, patrząc na Grega z nadzieją.
- Chyba kpisz – prychnął.
- Nic za darmo, oczywiście – uśmiechnęła się zadziornie. – W zamian tego, będziesz mógł zrobić James’owi wieczór kawalerski – uniosła dumnie głowę do góry.
- Ale… - spojrzał niepewnie na Jamesa, który tylko wzruszył ramionami. - Mała manipulatorka! – jęknął. – Nauczyła się tego od ciebie! – mruknął z wyrzutem.
- A on od ciebie – prychnęła Cuddy, posyłając House’owi znudzone spojrzenie. – Uczeń przerósł mistrza – westchnęła, siadając na jednym z krzeseł.
- Akurat odezwała się osoba, która nie manipuluje ludźmi. – Diagnosta przechwycił spojrzenie administratorki i podchodząc bliżej, położył dłonie na oparciu krzesła, nachylając się nad nią. Cuddy, widząc jak blisko się znajdował, wciągnęła głęboko powietrze. Zapach jego perfum natychmiast uderzył jej do głowy, powodując lekkie odurzenie. Podtrzymała jego spojrzenie, mrużąc groźnie oczy. Doskonale wiedziała, że potrafił czytać z jej twarzy, jak z otwartej księgi, dlatego z całej siły pragnęła zatuszować fakt, jak bardzo jego bliskość na nią działała.
- Przepraszam, że przerywam tę pełną napięcia chwilę, ale przyjechałem po Lisę…
Cztery pary oczu natychmiast przeniosły się na stojącego w drzwiach sali Roberta. Cuddy widząc przypatrującego się jej z poirytowaniem męża, szybko wstała z krzesła odskakując od Grega na bezpieczną odległość.
- Cześć, kochanie – uśmiechnęła się blado i podchodząc do prawnika, pocałowała go w policzek. – Jak dobrze, że już jesteś…
- Z pewnością – mruknął, nie spuszczając wzroku z House’a. Diagnosta wyprostował się powoli, unosząc wysoko głowę. W kącikach jego ust błąkał się ironiczny uśmieszek. – House – prawnik skinął głową na powitanie.
- Philips! – Uśmiechnął się szerzej. – Jak miło cię widzieć – podszedł do mężczyzny, wyciągając ku niemu dłoń. Robert spojrzał na niego niepewnie, po chwili dopiero z zawahaniem uścisnął dłoń byłego przeciwnika.
- Co słychać w wielkim świecie? – zapytał, obejmując Cuddy władczo w pasie.
- Nic nowego. Wiesz… Procesy, nielegalny hazard, narkotyki i alkohol. Jednym słowem nudy – oparł się dwoma rękami na lasce, posyłając prawnikowi wyzywające spojrzenie. – A co u ciebie? – zapytał uprzejmym, a tym samym niepasującym do niego tonem.
- Wiesz, wspaniała żona, dom… Cóż chcieć więcej?
- Idylla – Diagnosta wzruszył ramionami, nie przerywając walki spojrzeń, jaka się miedzy nimi nawiązała.

Uśmiechając się delikatnie, odprowadziła wzrokiem odjeżdżający samochód. Szybko otwierając drzwi, weszła do pogrążonego w mroku domu. Cicho zdjęła płaszcz i szpilki, próbując bezszelestnie dostać się do sypialni. Podejrzewała, że Greg będzie już dawno spał, a obudzony House, to zły House, więc chciała tego jednak uniknąć. Przechodząc przez korytarz, wzdrygnęła się, gdy lampa w salonie nagle się rozświetliła. Na jednym z foteli siedział Gregory House, a jego mina nie wróżyła nic dobrego.
- Gdzie byłaś? – rzucił bez ogródek, patrząc z siłą na stojącą przed nim kobietę.
- Przepraszam, zasiedziałam się – uśmiechnęła się lekko, podchodząc i całując diagnostę w usta. – Piłeś! – skrzywiła się delikatnie, czując na wargach gorzki posmak burbonu.
- Gdzie byłaś? – powtórzył z naciskiem.
- O co ci chodzi?- jęknęła, zakładając ręce na piersi. – Miałam spotkanie z nowym prawnikiem – przewróciła oczami. – Poza tym nie muszę ci się tłumaczyć.
- Owszem nie musisz – pokiwał głową, wstając z fotela i wychodząc z salonu. – Nie musisz też informować mnie, kiedy będziesz, nie musisz wracać na noc, nic nie musisz – rzucił z wyrzutem zatrzymując się chwile w drzwiach, po czym zniknął w korytarzu. Lisa westchnęła ciężko i z zaciętą miną ruszyła za diagnostą. Weszła do sypialni w momencie, w którym kładł się do łóżka.
- Jesteś zazdrosny? – rzuciła, posyłając mu zirytowane spojrzenie.
- Co mnie to interesuje, gdzie i z kim szlajasz się po nocach? To twoje życie… – wzruszył ramionami i przykrywając się kołdrą, zgasił lampkę. Po chwili usłyszał jedynie głuche trzaśnięcie drzwiami.

- To my będziemy się już zbierać – Cuddy rozejrzała się po zgromadzonych, przerywając natrętną ciszę.
- Ah… Jeszcze tylko jedno – Greg uśmiechnął się szeroko, ale Lisa mogłaby przysiądź, że było w tym uśmiechu coś bardzo niepokojącego. – Philips, jako świadek zapraszam cię na wieczór kawalerski Wilsona. Będzie świetna zabawa, nie może cię zabraknąć.
Oszołomiony zaproszeniem prawnik, skinął delikatnie głową i odwracając się pociągnął za sobą ku wyjściu Lisę.
- Co ty? – Wilson posłał pytające spojrzenie przyjacielowi.
- Przyjaciół trzymaj blisko, ale wrogów jeszcze bliżej… - rzucił diagnosta, wciąż wpatrując się w drzwi. – To co mam zagrać? – jęknął zrezygnowany.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kika dnia Wto 21:45, 25 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pietruszka
Truskawkowa Blondynka


Dołączył: 17 Wrz 2008
Posty: 1832
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:09, 25 Sie 2009    Temat postu:

Manipulatorzy się zebrali
Wątpię, żeby House używał perfum. Jak już to prędzej bym wtawiała na wodę po goleniu, bo taki idealny zarost też trzeba jakoś utrzymać
Hmm... Kontakty Grega i Roberta... Coś czuję, że ten wieczór kawalerski będzie ciekawy

I podoba mi się to włączenie przygotowań do ficka. Nadaje nastrój.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martusia14
Internista
Internista


Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:38, 25 Sie 2009    Temat postu:

Cytat:
- Spokój! - Wzdrygnąwszy się lekko, przenieśli zdziwiony wzrok na Mary, która wpatrywała się w nich z mieszaniną zrezygnowania i poirytowania. – Zachowujecie się jak para sześciolatków! Albo się uspokoicie, albo odeśle was do kąta, a potem każe się przytulić i przeprosić.

Ale by był ubaw
A w tym gronie to jeden gorszy od drugiego i manipulacji to się od nikogo innego nauczyli jak od samego House'a
Cytat:
- Co ty? – Wilson posłał pytające spojrzenie przyjacielowi.
- Przyjaciół trzymaj blisko, ale wrogów jeszcze bliżej… - rzucił diagnosta, wciąż wpatrując się w drzwi. – To co mam zagrać? – jęknął zrezygnowany.

Jestem ciekawa co tym razem on wymyśli
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ley
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 24 Cze 2009
Posty: 4088
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Huddyland.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 9:31, 26 Sie 2009    Temat postu:

Rewelejszyn

To jeden z ciekawszych części tego fika.
Mi również się podobają opisy przygotowań do wesela.
Już nie mogę się doczekać tego wieczoru kawalerskiego. Czuję, że będzie niezły ubaw

A kłótnie Cuddy i House'a świetne! Rzeczywiście zachowują się tak jakby byli dziećmi

Puszystego Wena


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 9:34, 26 Sie 2009    Temat postu:

Super
Fik wciągający. Stworzyłaś świetną historię. Bardzo dobrze się czyta. Spotkanie manipulatorów genialne
A i świetnie oddajesz to napięcie między Gregiem i Lisą
No to nie mogę się już doczekać, co nam zafundujesz w następnej części.
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kika
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 246
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Żywiec
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:19, 26 Sie 2009    Temat postu:

Super, że wątek ze ślubem się podoba, bo szczerze mówiąc, martwiłam się, że skupienie w pierwszych częściach bardziej na Wilsonie nie przypadnie wam do gustu
Zapraszam, część 6


Część 6


Uśmiechnęła się delikatnie, podając prawnikowi akta.
- Widzę, że większość procesów spowodowana jest przez niejakiego Gregor’ego House’a? – mruknął przeglądając dokumenty. – Nie taniej byłoby go po prostu zwolnić? – przeniósł pytający wzrok na administratorkę. Cuddy skrzywiła się delikatnie i wzruszyła ramionami.
- Powiedzmy, że doktor House przynosi jednak więcej zysków niż strat – uśmiechnęła się niepewnie, spuszczając głowę. – Mógłby pan jeszcze przejrzeć tę umowę?- podała mu kolejną teczkę.
- Dobrze – pokiwał głową z uśmiechem. – Przeczytam to i dam pani znać jutro, dobrze? – wstał z fotela. Lisa uśmiechnęła się i również podnosząc się podała mu rękę. Prawnik nachylił się składając na dłoni Cuddy delikatny pocałunek.
- Pani dyrektor, ja przepraszam, ale… - w drzwiach pojawiła się sekretarka, za którą wyrastała głowa House’a, którego mina na widok mężczyzny nie wróżyła nic dobrego.
- Wszystko w porządku – jęknęła, wyrywając dłoń z uścisku prawnika. – Pan Philips już wychodzi.
- No ja myślę – prychnął wchodzący do gabinetu diagnosta. – Troje to już tłum w tym pomieszczeniu – mruknął, stając naprzeciwko mężczyzny.
- House! – warknęła, podchodząc do niego i chwytając za ramię odciągnęła go delikatnie do tyłu, robiąc przejście dla prawnika.
- Doktor House? – Philips uśmiechnął się złośliwie wyciągając przed siebie rękę. – Robert Philips, nowy doradca prawny doktor Cuddy.
- Gregory House – przedstawił się, ściskając rękę prawnika odrobinę zbyt mocno. – Stary facet doktor Cuddy! – uśmiechnął się ironicznie, widząc zdziwienie malujące się na twarzy mężczyzny.
- House! – warknęła ponownie, posyłając mu mordercze spojrzenie.
- Już rozumiem, dlaczego pani tak bardzo broniła doktora, nie zastanawiając się nawet nad propozycją zwolnienia – uśmiechnął się do Lisy z ironią błąkającą się w kącikach jego ust.
- Do widzenia, panie Philips! – rzucił z naciskiem House, podchodząc bliżej prawnika.
- Do widzenia – mruknął i posyłając Cuddy ostatnie spojrzenie wyszedł z gabinetu.
- Jesteś okropny! – mruknęła z wyrzutem, siadając za biurkiem.
- Wiem – wzruszył ramionami, patrząc na nią z uwagą. Z daleka widać było, że jest zła. Uśmiechnął się ironicznie.
- Przyszedłeś po coś konkretnego, czy tylko tak postanowiłeś zaznaczyć swoje terytorium? – zapytała, patrząc mu w oczy. – Może jeszcze obsikasz mój gabinet dla lepszego efektu?
- Jesteś zła, że przerwałem naradę, czy też, dlatego, że gdybym nie przyszedł mogłabyś się dalej z nim migdalić?
- Jesteś żałosny! – jęknęła, spuszczając głowę. – Co się z tobą dzieje?
- To, co z tobą się dzieje?! Wracasz po nocach z jakimiś ledwo poznanymi typami, migdalisz się z podwładnym w gabinecie, ciekawe ile razy dałaś mu już dupy, co? - powiedział spokojnie. Zamilkł dopiero w momencie, gdy zauważył, że w oczach administratorki gniew zaczął się mieszać ze łzami.
- Wynoś się! – wyszeptała nie patrząc na niego. – Wynocha! – powtórzyła głośniej, posyłając mu rozżalone spojrzenie.
Kiwnął głową i odwracając się na pięcie, opuścił gabinet.


- Cuddy!
Podniosła głowę, patrząc pytająco na wpadającego do jej gabinetu Wilsona.
- Musisz mi pomóc! – jęknął, siadając na fotelu przed jej biurkiem. – Mamy kryzys! Kapela się buntuje, musimy jechać do Nowego Jorku, a jestem umówiony z House’m i…
- Nie – przerwała mu łagodnie, przenosząc wzrok na piętrzące się przed nią dokumenty.
- Co, nie? – rzucił zdezorientowany. – Przecież nawet nie powiedziałem, o co chodzi?
- Chodzi o House’a? – spytała. Onkolog kiwnął głową z zagubieniem malującym się na twarzy. – Więc nie… Wszystko, co związane z tym idiotą dla mnie nie istnieje.
- Stało się coś? – przechylił głowę, uważnie przypatrując się Cuddy.
- Nie wiesz, co on kombinuje z tym wieczorem kawalerskim? – rzuciła po chwili, patrząc niepewnym wzrokiem na przyjaciela.
- Nie mam pojęcia – wzruszył ramionami. – Ale musisz iść za mnie…
- Przecież on nienawidzi Roberta – kontynuowała, puszczając słowa onkologa mimo uszu. – Albo chce go upić i…
- Cuddy! – krzyknął, sprowadzając szefową do świata realnego. – Skup się! Błagam, musisz się spotkać z House’m w centrum i zmusić go do kupienia porządnego garnituru!
- Chyba kpisz? – mruknęła, odchylając się na oparcie fotela i zakładając ręce na piersi. – Nie mam zamiaru iść z nim na zakupy – pokręciła zamaszyście głową.
- Proszę? – posłał jej błagalne spojrzenie. – Bo inaczej przyjdzie na ślub w dżinsach i jednej ze swoich dziwnych koszulek!
- Przecież się pozabijamy!
- Proszę… - uśmiechnął się widząc, jak Lisa powoli się łamała.
- No dobra, ale jak go zabije wieszakiem na ubrania, to ty będziesz za to odpowiadał! – westchnęła, przewracając oczami.
- O siedemnastej w domu towarowym Kohls’a. Dzięki! – rzucił i wybiegł z gabinetu. Jedyne, co przeleciało Cuddy przez myśl, to świadomość tego, że będzie to długi wieczór.

Przystanęła i odetchnęła głęboko dostrzegając go z daleka. Siedział na jednej z ławek, uderzając ze zniecierpliwieniem laską o podłogę. Przymykając oczy, policzyła do dziesięciu i podeszła do niego z wysoko uniesioną głową. Stając przed nim, odchrząknęła głośno, próbując zwrócić na siebie uwagę. Po chwili podniósł na nią znudzony wzrok i krzywiąc się lekko, znów spuścił głowę, kilkakrotne uderzając laską o podłoże.
- Może byś się ruszył? – rzuciła, zakładając ręce na piersi.
- Czekam, aż sobie pójdziesz – mruknął, nie patrząc na nią.
- To masz pecha! – westchnęła, siadając na ławce obok niego. – Jestem na ciebie skazana! Wilson kazał mi zmusić cię do kupienia garnituru!
- To masz pecha! – przedrzeźnił ją, rzucając jej ironiczne spojrzenie. – Bo ja się z tobą nigdzie nie wybieram – wzruszył ramionami i ponownie zadudnił laską.
- Przestań – warknęła, chwytając laskę i rzucając mu zirytowane spojrzenie. – Możesz na chwilę, choć udawać, że jesteś dorosłym facetem i iść kupić ten pieprzony garnitur?!
- Dobra – mruknął, podrywając się z ławki.
- Dobra? – powtórzyła powoli za nim, mierząc go podejrzliwym spojrzeniem.
- Dobra – kiwnął głową, uśmiechając się pod nosem. – Ale najpierw spacer!
- Spacer? – jęknęła, rozglądając się niepewnie w koło.
- Musisz wszystko za mną powtarzać? W taki sposób nigdy się nie dogadamy – westchnął, patrząc w niebo teatralnym gestem.
- Niech będzie spacer – mruknęła, wstając z ławki. – Gdzie?
- Tam! – uśmiechnął się szeroko, wskazując laską kierunek.
- A co „tam” jest? – spojrzała na niego niepewnie.
- Najlepszy klub ze striptizem… - uśmiechnął się i ruszył przed siebie.
- Co?! – jęknęła, podbiegając do niego i chwytając go za ramię. – Jaki klub?
- Normalny – westchnął, strzepując jej dłoń z ręki. – Mieliśmy z Wilsonem wybrać dziewczyny na wieczór kawalerski, ale że zamiast niego jesteś ty, to mi pomożesz – wyjaśnił, idąc w obranym kierunku.
- Zabije go – jęknęła, dotrzymując mu kroku.
- Zresztą dobrze się składa – rzucił po chwili, posyłając jej rozbawione spojrzenie. – Ja znam swój i Wilsona gust, ty znasz Roberta! Wybierzemy każdemu po panience! – zaśmiał się, zatrzymując się przed budynkiem z niebieskim, jarzącym się napisem „Błękitna Laguna”.
Posłała mu mordercze spojrzenie i przystanąwszy przed klubem przełknęła ślinę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ley
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 24 Cze 2009
Posty: 4088
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Huddyland.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:31, 26 Sie 2009    Temat postu:

Łaaał Jestem oczarowana

Cytat:
- To, co z tobą się dzieje?! Wracasz po nocach z jakimiś ledwo poznanymi typami, migdalisz się z podwładnym w gabinecie, ciekawe ile razy dałaś mu już dupy, co? - powiedział spokojnie.

To mnie wbiło w fotel. Jak on mógł coś takiego kiedyś powiedzieć? To przez to ich związek dobiegł końca?

Cytat:
Ja znam swój i Wilsona gust, ty znasz Roberta! Wybierzemy każdemu po panience! – zaśmiał się, zatrzymując się przed budynkiem z niebieskim, jarzącym się napisem „Błękitna Laguna”.
Posłała mu mordercze spojrzenie i przystanąwszy przed klubem przełknęła ślinę.

Nieźle, chciałabym zobaczyć jak Cuddy wybiera striptizerkę dla swojego męża

Ten fik jest jednym z najlepszych, które czytam w danym momencie.
Nikt jeszcze nie miał takiego pomysłu jak ty.
Czekam z niecierpliwością na następną część.
Pozdrawiam gorąco


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pietruszka
Truskawkowa Blondynka


Dołączył: 17 Wrz 2008
Posty: 1832
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:50, 26 Sie 2009    Temat postu:

Z jednej strony... Dziwi mnie, że Wilson nie stara się jakoś sprawić, żeby House wziął się w garść. Sądzę, że postawiłby to raczej jasno: albo ją bierz i z nią żyj (Cuddy) albo daj jej być szczęśliwą z mężem. pasuje mi to do niego. Raczej by ich nie wysyłał na zakupy.

Z drugiej strony... Zazdrosny House. Nie jestem pewnien, czy jest typem, który się obraża, a potem obraża Lisę z powodu prawnika. Gdybyś inaczej to rozegrała, może byłoby lepiej, nie wiem...

Z trzeciej strony... Bardzo mi się podobają rozmowy House'a i Cuddy. Są sobą, a zarazem umiesz uchwycić całą ich przeszłość. To świetna rzecz.

Z czwartej strony... Cuddy. W klubie za striptizem. Masz szansę spełnić moją największą fantazję z jej osobą!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pietruszka dnia Śro 20:50, 26 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martusia14
Internista
Internista


Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:37, 26 Sie 2009    Temat postu:

Kika geniusz z ciebie Ten fik jest jednym z moich ulubionych
Wybieranie z Cuddy panienek na wieczór No to Wilson ją nieźle wkopał
Uwielbiam tego fika


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następny
Strona 2 z 10

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin