Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Fic: Stanąć na nogi (House M.D., odc. 0x01 ;) ) [u]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Inne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ofwca
Internista
Internista


Dołączył: 15 Lut 2008
Posty: 667
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: a stąd

PostWysłany: Nie 17:37, 30 Mar 2008    Temat postu:

biedne "cytrynki" mieli nadzieję, że uda im się szybciej zaliczyć praktyki a tu taka niespodzianka

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martuusia
Dermatolog
Dermatolog


Dołączył: 14 Mar 2008
Posty: 1581
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 17:42, 30 Mar 2008    Temat postu:

wessało mnie uwielbiam dręczenia studentów przez House'a

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
joasui
Dentysta- Sadysta
Dentysta- Sadysta


Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Okolice 3miasta
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:14, 30 Mar 2008    Temat postu:

Em. napisał:
joasui, jak to ten kawałek nic nie wnosi? Greg gdzieś wyszedł :mrgeen:.

Taa, po chrupki.

Do zobaczenia w bliżej nieokreślonej przyszłości


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
W.
Gastroenterolog
Gastroenterolog


Dołączył: 10 Cze 2008
Posty: 1780
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 11:03, 31 Mar 2008    Temat postu:

Szanowana pani `joasui`, mam prośbę.
W twoim ficu brakuje mi rozmów z Wilsonem, mogłabyś coś dodać?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
joasui
Dentysta- Sadysta
Dentysta- Sadysta


Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Okolice 3miasta
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 15:19, 31 Mar 2008    Temat postu:

Rozmowy z Wilsonem na pewna beda, moze nie takie, jak w serialu, ale ja nie chce wciskac wszystkiego, co mozliwe, do krotkich kawalkow tekstu. Spokojnie, naprawde. Calosciowo moze ten fik wypadlby lepiej. I Wilson sie zmiesci, i tylek Cuddy, i zal Grega do losu, ze mu odebral noge, dodatkowe dreczenie Willa, nagle zwroty akcji (tego akurat nie gwarantuje, ale bede sie starac ), drgawki, ataki serca - spokojnie, na wszystko przyjdzie czas. Wilson w normalnych odcinkach tez nie jest obecny bez przerwy.

A Greg naprawde poszedl po chrupki.

Bede w weekend.

Pisze bez polskich literek, bo z niedorobionego kompa na uczelni.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Em.
The Dead Terrorist
The Dead Terrorist


Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Pon 18:01, 31 Mar 2008    Temat postu:

joasui, po chrupki? Szkoda . Miałam nadzieję, że wróci z pistoletem na wodę, albo czymś takim .

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
joasui
Dentysta- Sadysta
Dentysta- Sadysta


Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Okolice 3miasta
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 9:08, 05 Kwi 2008    Temat postu:

Część kolejna części piątej.

--------

Kiedy studenci na wózku dowieźli pacjentkę do gabinetu diagnostycznego, Greg siedział na stole pod ścianą i wcinał chipsy. Wyglądał, jakby miał ochotę przy tym wymachiwać nogami, ale przeszkadzała mu szyna na prawej kończynie. Poza tym był śmiertelnie znudzony. Patrzył obojętnie na scenkę ze studentami kierującymi pacjentkę na leżankę. Kelly jednak się nie położyła, tylko stanęła przed lekarzem z wojowniczym wyrazem twarzy.

- Czemu to oni się mną zajmują? Przecież dałam do zrozumienia, że mi się to nie podoba – rzekła.
Na Gregu nie zrobiło to wrażenia.
- Szybciej biegają i zawsze mnie prześcigną do pokoju – odparł obojętnie, wskazując na szynę.
- Może ja zaczekam, aż zacznie pan wygrywać?
Greg wsadził sobie do ust kolejnego chipsa, przeżuł go bez emocji, wbił w Kelly świdrujące spojrzenie.
- Może pani zaczekać, chociaż jest olbrzymie ryzyko, że pani nie dożyje. Jazda na leżankę – machnął ręką w odpowiednim kierunku.

Trzem świadkom tej wypowiedzi opadła szczęka.*
- Jak to, nie dożyję? – spytała mocno zaniepokojona Kelly, czyniąc słaby ruch w stronę leżanki.
- Normalnie – wzruszył ramionami. – Poza tym, straciła pani prawo veta, kiedy w pani mieszkaniu znaleźliśmy trawkę.
- Jaką trawkę? – Kelly usiadła na leżance, chyba dlatego, że jej się słabo zrobiło od ostro podanych rewelacji.

- Zieloną. Do palenia – mówił Greg wciąż tak samo obojętnie. Zszedł ze stołu, wyszarpnął z pojemnika dwie rękawiczki i zamaszyście założył je na dłonie. Usiadł na stołku na kółkach i podjechał do leżanki. – Nie byłoby problemu, gdyby nam pani o niej powiedziała. Położyć się, podciągnąć koszulkę.
Kelly już chyba z bezsilności zrobiła to, o co ją proszono. Chociaż aparat do USG stał tuż obok, gotowy do pracy, Greg najpierw zaczął uciskać brzuch pacjentki, obserwując jej reakcję.
- Z drugiej strony może i by był problem, tyle, że nie dla nas. Szybciej byśmy ten fakt wykorzystali przeciwko pani. To boli? – spytał, widząc bolesny grymas na twarzy pacjentki.

- Trochę – odparła cicho, już posłuszna.
- Tylko przy ucisku, czy bolało już wcześniej? – spytał, przerywając badanie.
- Pobolewało, nic wielkiego.
- Kolejna rzecz, o której nam pani nie powiedziała przy pierwszej rozmowie – pokiwał głową Greg, chwytając głowicę USG. – Praca na niepełnych informacjach jest z góry utrudniona, a skoro pani nam nie ułatwia naszego zadania, kwestia studentów pozostaje nadal moją decyzją – uniósł brwi z lekko triumfalnym wyrazem twarzy.

***

Drzwi do gabinetu diagnostycznego otworzyły się godzinę później. Najpierw wyszedł Greg, za nim Steve wywoził pacjentkę na wózku, a Will zamykał pochód. Lekarz stanął z boku, pozwalając, by Steve go minął w drodze do windy.
- Lekkie upośledzenie kurczliwości serca – rzekł Greg do stojącego obok niego Willa. – Śledziona nie jest powiększona, ale i tak zróbcie badania też na EBV**.
- Jak zły jest stan pacjentki? – spytał Will, przyglądając mu się uważnie. Greg spojrzał na niego oczami bez wyrazu.

- Na razie jest dobry, ale jeśli się nie dowiemy na pewno, co jej jest, może się pogorszyć.
- Więc o co chodziło z tym, że nie dożyje pańskiego powrotu do formy?
- Nie masz nic lepszego do roboty? – spytał Greg, patrząc nieco ostrzej.
- O co chodziło z tym, że może nie dożyć? – powtórzył pytanie Will. Pamiętał tekst o dwóch twardych przedmiotach i możliwym ich użyciu na swojej głowie, ale postanowił, że tym razem nie odpuści.

- Ja mogę nie dożyć, a oprócz nogi nic mi nie jest. Pacjentka natomiast nie ma w karcie jednoznacznej diagnozy, więc zrób to, co do ciebie należy – Greg próbował zrobić zwrot w tył i odejść, ale siłą rzeczy był skazany na ponowne zobaczenie studenta przed sobą.
- To miał być tylko wypadek na nartach – rzekł zdecydowanie Will. – Z takiej kontuzji się wychodzi.
- Co? Nigdy nie mówiłem, że to był wypadek na nartach. Zjeżdżaj do laboratorium – Greg ostatnie zdanie wycedził przez zęby, wyprostował się, by spojrzeć na studenta z góry.
Zadziałało. Will niemal podkulił uszy i ruszył w swoją stronę.

***

Greg za plecami podopiecznych nakazał podanie pacjentce dożylnych antybiotyków o szerokim spektrum***, choć wynik posiewu mieli otrzymać dopiero rano. Nie lubił jednak czekać na wyniki badań czy na samoistną zmianę stanu pacjenta – zawsze twierdził, że działanie da odpowiedź szybciej, niż jego brak.

To był jego pierwszy przypadek od operacji. Czuł na sobie dziwną presję, coś, co go zmuszało do szybkiego, zdecydowanego działania. Jeszcze przed operacją zdarzało mu się zaatakować „podejrzanego” nieco zbyt agresywnie, co parę osób niemal kosztowało nerki, a jego raz nawet pracę, ale tym razem to nie była zwykła ochota na jak najszybsze poznanie prawdy – to był lęk. Lęk przed popełnieniem tego samego błędu, jaki lekarze popełnili w jego wypadku. W wypadku jego nogi.

Greg wcisnął na tablicy kolejny objaw („BÓL BRZUCHA”), po czym stwierdził, że nie wymyśli nic więcej do zrobienia w tej chwili i w gruncie rzeczy można zjeść jakiś lunch. Na co pozwalała mu jego presja.

***

- Czy dobrze słyszałem, że dwóch studenciaków biega po szpitalu w twoim imieniu? Nie mogłem uwierzyć, że byś się zgodził na coś takiego – rzekł Wilson, dosiadając się do bufetowego stolika, przy którym Greg wcinał poważną porcję frytek.
- Nie tyle się zgodziłem, co sam o nich poprosiłem – spojrzał na danie Wilsona i rzucił mu pogardliwe spojrzenie. Sałatka. Znowu nic, co można by mu wyjeść. – Coś się słabo ostatnio czuję, niech ktoś młodszy zalicza moje kilometry.
Wsadził sobie frytkę do ust i przeżuł ją w zamyśleniu.

Wilson przyglądał się mu w milczeniu przez chwilę.
- Zaczynasz się godzić z tym, że...
- Nie – przerwał mu ostro Greg. – Z tym się nigdy nie pogodzę. Pogodzenie się oznacza zostanie w miejscu. A ja nie chcę stać w miejscu, chcę szukać sposobu na to, by znów normalnie chodzić, normalnie funkcjonować.
Wbił spojrzenie w swoje frytki. Wzruszył ramionami.
- Po prostu uczę się z tym żyć. Korzystam z prawa do pomocy.

Wilson spojrzał na niego spokojnie i uśmiechnął się ciepło.
- Zawsze coś – rzekł.
- Niespecjalnie mam wybór, prawda? – mruknął Greg, wciąż unikając jego spojrzenia. Umarła kolejna frytka.
- Jesteś człowiekiem czynu. Już to, że wróciłeś do pracy, dużo znaczy – mówił spokojnie Wilson. – Zawsze mógłbyś zamknąć się w mieszkaniu i rozpaczać, jak ci życie dokopało. A miałbyś powód. Cztery razy zmieniałeś pracę, teraz wskutek błędu lekarzy zostałeś kaleką...

- Dodać do tego gówniane dzieciństwo i nie pozostaje nic innego, jak się urżnąć w trupa w jakiejś zapadłej dziurze. Rzeczywiście, jestem cholernie silny.
Wilson spojrzał na niego z zaintrygowaniem, ale domyślił się, że Greg nie będzie chciał ciągnąć tematu dalej. Obaj po prostu siedzieli przy tym samym stoliku w bufecie i jedli w ciszy to, co sobie wybrali.

Wilson jednak miał powód do przemyśleń. Znali się z Housem od pięciu lat, a po raz pierwszy usłyszał sugestie, że jego dzieciństwo nie było zbyt szczęśliwe. Fakt, nie byli bliskimi przyjaciółmi, poznali się przez Stacy, ale parę wypadów na piwo do baru też zaliczyli i znali się całkiem nieźle.
W sumie teraz nie był tego pewny. Znał jego charakter. Wyczuwał zmiany w zachowaniu (wykrycie frustracji House’a po operacji nie było wielką filozofią), umiał do niego dotrzeć. Ale czy znał powody, dla których House był taki, a nie inny?
W końcu przestał mu się przyglądać i jeszcze intensywniej wgryzł się w swoją pogardzaną sałatkę.

***

Kiedy Greg wrócił do swojego biura, znalazł na stole w pokoju lekarskim wyniki badania moczu panny Matters. Szybko przestudiował podstawowe parametry.
- Białkomocz, wzrost kreatyniny... – mruknął, pomyślał przez sekundę i zmarszczył brwi. – Jasna cholera, dziewczynie zaczynają wysiadać nerki.

Wypisał kolejne zlecenie i sam je zaniósł do stanowiska pielęgniarek – co dwie godziny należało sprawdzać ilość wydalanego przez pacjentkę moczu i oddawać próbkę do kolejnych badań pod kątem czynności nerek.
Można było mieć tylko nadzieję, że antybiotyki były dobrym wyborem. Na pewno nie przyczyniły się do spadku funkcji nerek, bo badana próbka była „stara”. Greg zaczął mieć bardzo nieprzyjemne wrażenie, że coś zaczyna mu powoli płatać figle.

--------
Przypisy:
* opadła szczęka – prawidłowo medycznie to żuchwa. Człowiek ma dwie szczęki. Prawą i lewą. Obie są górne.
** EBV – wirus Eppstein-Barr, sprawca mononukleozy.
*** antybiotyki - działanie wedle ogólnych reguł nieodpowiednie, ale w serialu też już widzieliśmy takie rzeczy

PS.: Scena z Wilsonem została napisana przed sugestią o zwiększeniu ilości Wilsona. Co udowadnia, że niektórym przyda trochę cierpliwości w czekaniu na ulubione elementy (przy czym seksistowskich tekstów House'a wobec Cuddy nie macie się raczej co spodziewać )
PS.2: Jeżeli piszę coś medycznie, czego nie wyjaśniłam, a Wy nie rozumiecie, możecie zapytać. Staram się skrobać tu rzeczy, które już w miarę rozumiem. Postaram się w miarę moich możliwości wyjaśnić.
PS.3: Jak pisałam wczoraj w CBoxie - gdyby nie moje ogólnomedyczne zajęcia w tym roku, w ogóle bym się za to nie zabrała.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martuusia
Dermatolog
Dermatolog


Dołączył: 14 Mar 2008
Posty: 1581
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 9:19, 05 Kwi 2008    Temat postu:

jak zawsze świetnie. rozbawił mnie Will podkulający uszy, przypomniała mi się moja matematyczka, która ma w zwyczaju drzeć się na nas "Bądźcie cicho, bo mi zaraz uszy klapną!". joasui: Twoja dokładność i używanie medycznych zwrotów tworzy super klimat, jakby się słuchało jakiegoś odcinka. brawa

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Narenika
Forumowy Vicodin
Forumowy Vicodin


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6167
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 105 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Sob 9:52, 05 Kwi 2008    Temat postu:

Rozmowa z pacjentką w pełni mnie usatysfakcjonowała Zielona trawka również hehe
Utrzymujesz nadal wysoki poziom i mam nadzieję, że dziś jeszcze dopiszesz kolejny fragment


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
W.
Gastroenterolog
Gastroenterolog


Dołączył: 10 Cze 2008
Posty: 1780
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 10:19, 05 Kwi 2008    Temat postu:

joasui napisał:
Część kolejna części piątej.

....

PS.: Scena z Wilsonem została napisana przed sugestią o zwiększeniu ilości Wilsona. Co udowadnia, że niektórym przyda trochę cierpliwości w czekaniu na ulubione elementy (przy czym seksistowskich tekstów House'a wobec Cuddy nie macie się raczej co spodziewać )

....


Dziękuje bardzo, świetny fik.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
joasui
Dentysta- Sadysta
Dentysta- Sadysta


Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Okolice 3miasta
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 10:23, 05 Kwi 2008    Temat postu:

Narenika napisał:
Rozmowa z pacjentką w pełni mnie usatysfakcjonowała Zielona trawka również hehe

Też jestem z niej zadowolona. House mi chyba całkiem house'owaty wyszedł z tym tekstem, że pacjentka nie dożyje

Cytat:
Utrzymujesz nadal wysoki poziom i mam nadzieję, że dziś jeszcze dopiszesz kolejny fragment

Dopisać może i dopiszę, ale nie wiem, czy wkleję tutaj


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gatha
Scenarzysta
Scenarzysta


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 755
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 11:41, 05 Kwi 2008    Temat postu:

cudowny fik xD naprawdę

a czemu seksistowskich tekstów mamy się nie spodziewac?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
joasui
Dentysta- Sadysta
Dentysta- Sadysta


Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Okolice 3miasta
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 12:02, 05 Kwi 2008    Temat postu:

Bo na tym etapie wątpię, czy zażyłość (czy raczej jej brak) między Housem a Cuddy by na to pozwalała. Dla mnie coś, co upoważniło House'a do wygłaszania tego typu tekstów, wydarzyło się nieco później.

Poza tym, House pracuje u Cuddy dopiero od kilku godzin, więc jest nadzieja, że by się nie odważył narazić robotę tak od razu


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość






PostWysłany: Sob 17:55, 05 Kwi 2008    Temat postu:

Baardzo fajne Świetnie się czyta, a klimacik jaki
Powrót do góry
joasui
Dentysta- Sadysta
Dentysta- Sadysta


Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Okolice 3miasta
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 8:02, 06 Kwi 2008    Temat postu:

Dwa dialogi na zakończenie tej części (fuj, nie lubię pisać scenek, kiedy jest samo gadanie - siłą rzeczy z tego, co Wam wkleję, zadowolona nie jestem, ale Wy pewnie zaraz będziecie próbowali wyprowadzić mnie z błędu ). Dla fanów dużo Wilsona. Fragmenty znowu nic nie wnoszące.

---------

Wilson w towarzystwie pielęgniarki szedł do laboratorium ze świeżo pobraną od pacjenta próbką. Ze zdziwieniem zauważył studenta piątego roku, stojącego na warcie pod drzwiami i pożerającego kanapkę.
- Dzień dobry, doktorze Wilson – rzucił wesoło student między jednym kęsem a drugim. Wilson rozpoznał chłopaka i po swojemu uśmiechnął się uprzejmie.
- Dzień dobry, panie Malckie. Znajdzie się dla mnie jakiś wolny mikroskop?
- Jak najbardziej – pokiwał głową Steve. – Z kolegą zajmujemy tylko dwa.

Wilson nie wiedział, czemu obecność dwóch studentów w laboratorium nieco go zaintrygowała. Minął „wartownika” i wszedł do środka. Kolega „pana Malckie” badał próbki i nie wyglądał już tak radośnie. Wilson rozpoznał Willa Hirsta – obaj kilka dni temu w ramach praktyk kręcili się po onkologii, ale lekarz nie wiedział, jaki obecnie mieli przydział. Zajął stanowisko i zaczął przygotowywać próbkę do badania.

Steve wrócił pół godziny później, najwyraźniej zamienił resztę kanapki na książkę z biblioteki.
- Jeśli nie losowo, to alfabetycznie – rzekł do Willa, naśladując dziwnie znajomy dla Wilsona głos.
Will spojrzał na przyniesioną książkę i westchnął.
- Zaczynam myśleć, że to jakiś żart.
- Chciałbyś. Przestań, z tym będzie łatwiej. Rano będzie wynik posiewu, więc my zajmiemy się pozostałymi sprawcami.

- Masz tu tylko wirusologię, co z pasożytami, grzybami...?
- Nie wszystko naraz. Z samymi wirusami mamy sto lat roboty przed sobą. Poza tym, grzyby też się wyhoduje – stwierdził Steve i usiadł przy swoim mikroskopie. Otworzył przyniesioną książkę i zaczął ją wertować.
Wilson dyskretnie przysłuchiwał się całej rozmowie podczas przygotowywania próbki. Nie wtrącał się jednak, przeprowadził swoje badanie.

- Wynik pozytywny – rzekł do pielęgniarki, która zapisała coś w karcie, skinęła mu głową i wyszła. Wilson pozbierał ślady swojej działalności, co chwilę zerkając na pracujących studentów.
- Numer szesnaście: negatywny – rzekł Steve, Will coś zapisał, wrócili do pracy.
Wilson w końcu nie mógł się już powstrzymać, podszedł do studentów i zagadał:
- Może potrzebujecie pomocy?
- Nie, dziękujemy – odparł Steve, nie odrywając spojrzenia od książki. – Nam nic nie zdoła pomóc.

- Co tak właściwie robicie?
- Mamy objawy pacjentki, szukamy infekcji wirusowej, która mogła je wywołać – wyjaśnił Will, również nie przerywając pracy.
- Kto wam to zlecił? Wasz opiekun?
- EBV: negatywne – podyktował Steve. – Tak – odpowiedział Wilsonowi.
- Doktor Hamar? Od kiedy wyznacza wam takie rzeczy? – dopytywał onkolog, choć właściwie znał już odpowiedź. Hamar umiał dręczyć studentów, ale tylko jedna znana mu osoba robiła to bardziej perfidnie, a jednocześnie inteligentnie.

- EBV powinniśmy byli zbadać na początku – skrzywił się Will w stronę Steve’a, po czym postanowił odpowiedzieć Wilsonowi. – Doktor Cuddy kazała nam pomóc nowemu ordynatorowi diagnostyki. Doktorowi House.
- Mhm – mruknął Wilson. – To nic, powodzenia – rzucił i wyszedł, z trudem powstrzymując się przed poradzeniem chłopakom, żeby rzucili robotę w kąt, bo jeśli nie będą mieli szczęścia, przed śmiercią (własną lub pacjentki) nie zdołają niczego dowieść.

***

Nie znalazł Grega ani w jego gabinecie, ani w zabiegowym (przez ostatnie dwa miesiące, jak się już pojawiał w szpitalu, to kierował się od razu tam - na oględziny rany przez chirurga), ani w bufecie. Pozostał główny hol szpitala, czyli przejście do przychodni i biura Cuddy.
- Co robisz? – spytał Wilson, widząc Grega siedzącego na kanapie z widokiem na biuro Lisy.
- Pracuję, nie widać? – odparł Greg, nawet na niego nie patrząc.
- Raczej rozpracowujesz – stwierdził Wilson, opierając się o oparcie kanapy za Gregiem. – Cuddy to przyjazna osoba, nie musisz szukać sposobu, by ją zmanipulować.

- Muszę – odparł Greg. – Niewątpliwie znajomość klucza do świętego spokoju prędzej czy później mi się przyda.
- Poznałeś go już? – spytał Wilson obojętnie. Nie obchodziło go to: pracował z Lisą od roku i nie miał najmniejszych powodów do narzekań. Ale on nie był Housem. Greg z całą pewnością w końcu wpakuje się w kłopoty, a wtedy manipulacja szefową mogła być jedynym sposobem na załagodzenie konfliktu. A że z Grega manipulator był wzorcowy...

- Nie, ale dowiedziałem się dwóch ważnych rzeczy – odparł House, nawet nie patrząc na kolegę. – Dyrektor Cuddy wobec mnie wykazuje dwie postawy: współczucie, co jest strasznie wkurzające, i poczucie winy, moim zdaniem nieuzasadnione, też wkurzające, ale mniej. I to drugie prędzej czy później może się okazać przydatne.
- Za co miałaby się czuć winna? – spytał Wilson ze zdziwieniem.
- Właśnie nie wiem. Może za to, że nie wyperswadowała Stacy robienia operacji, kiedy ja sobie spokojnie spałem?

Greg w czasie procesu ratowania swojej nogi poprosił o wprowadzenie w śpiączkę, żeby mógł przespać największe nasilenie bólu. Wtedy jeszcze wierzył, że sam przejdzie. Stacy wykorzystała ten moment na podpisanie w jego imieniu zgody na usunięcie martwego mięśnia. Zatem przebudzenie ze śpiączki kilka dni później przyniosło Gregowi bardzo przykrą niespodziankę...
- Cuddy uważa, że operacja uratowała ci życie – zdziwił się Wilson.
- Więc czemu czuje się winna?
Dobre pytanie.

- Przy okazji. Wiesz, że jesteś świnią? – rzucił swobodnie Wilson.
- Wiem – odparł swobodnie Greg, nadal przyglądając się pracującej szefowej. – Skąd to odkrywcze stwierdzenie po pięciu latach znajomości?
- Spotkałem twoich studentów w laboratorium. Wiesz, że to, co robią, nie ma najmniejszego sensu?

- Wiem – skinął Greg. – Z drugiej strony co mają innego do roboty? Pacjentka jest na antybiotykach, pod ścisłą obserwacją. Mogą albo siedzieć w laboratorium i marnować odczynniki, albo siedzieć w pokoju lekarskim i marnować czas. W tym pierwszym przypadku przynajmniej czują się potrzebni.
Po takim argumencie Wilsonowi pozostało tylko wrócić do swoich zadań.


Post został pochwalony 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
cwankiara
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 02 Lut 2008
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 9:37, 06 Kwi 2008    Temat postu:

Swietny tekscik na miejmy nadzieje swietny poczatek dnia Pozdrawiam i czekan na wiecej

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Em.
The Dead Terrorist
The Dead Terrorist


Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Nie 11:02, 06 Kwi 2008    Temat postu:

Hamar umiał dręczyć studentów, ale tylko jedna znana mu osoba robiła to bardziej perfidnie, a jednocześnie inteligentnie.

No po prostu żadne zdanie nie jest w stanie uchwycić esencji House'a tak jak to . joasui, idzie ci coraz lepiej [jeśli to możliwe] .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
joasui
Dentysta- Sadysta
Dentysta- Sadysta


Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Okolice 3miasta
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 11:07, 06 Kwi 2008    Temat postu:

Em., dziękuję

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gatha
Scenarzysta
Scenarzysta


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 755
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 11:19, 06 Kwi 2008    Temat postu:

Hamar umiał dręczyć studentów, ale tylko jedna znana mu osoba robiła to bardziej perfidnie, a jednocześnie inteligentnie.

mi też się ten fragment strasznie podoba xD
joasui, super :!:


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
joasui
Dentysta- Sadysta
Dentysta- Sadysta


Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Okolice 3miasta
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:00, 10 Kwi 2008    Temat postu:

Część szósta – Noc wolności

Na zewnątrz zapadła już ciemność. Greg siedział przy swoim biurku w bardzo poważnej roli lekarza prowadzącego, przeglądał dostarczone sobie kolejne wyniki badania moczu i powtórzonej po południu morfologii pacjentki. Pielęgniarka stała obok i czekała na polecenia. Nie skomentowała faktu, że Greg nie siedział na krześle, tylko w wózku inwalidzkim – po całym dniu chodzenia o kulach jego podwójnie obciążona lewa noga w końcu stwierdziła, że ma dość.

- Czynność nerek minimalnie obniżona, ale stabilna – osądził Greg, zerkając co rusz na inny wynik. – Z morfologii najbardziej martwi mnie układ krzepnięcia. Nie było objawów krwawienia wewnętrznego, prawda? – spytał pielęgniarkę.
- Nie, poza tym pacjentka nic nie zgłaszała.
- Nad ranem powtórzcie morfologię ze wskazaniem na czynność wątroby i nadal prowadźcie badania moczu, z zapisem wszystkich wyników w karcie i kopią na moim biurku – polecił, składając plik kartek z wynikami i dołączając je do karty. – Gdyby coś się działo, zgłoście to lekarzowi dyżurnemu na internie.

- Został powiadomiony?
- Tak – odrzekł, wyjeżdżając na wózku zza biurka. Podał kartę pielęgniarce, która skinęła mu i wyszła.
- Greg? – przez szklane drzwi biura zajrzała Stacy, przygotowana do wyjścia. – Zbierasz się?
- Za kilka minut – kiwnął jej ręką, pojechał do pokoju lekarskiego i szybko przejrzał leżące na stole papiery. Zerknął też na tablicę, zmazał znak zapytania przy arytmii na liście objawów. Obrócił tablicę i spojrzał na „możliwych podejrzanych”. Infekcja nadal miała sens, więc nie zmieniał treści tej strony.

- Doktorze House? – rozległ się głos Steve’a, który z Willem za plecami wchodził właśnie do pokoju lekarskiego z dwiema gęsto zapisanymi kartkami formatu A4. – To nie mononukleoza.
- Domyślam się, skoro wymięci wracacie dopiero teraz, a nie z szerokimi uśmiechami kilka godzin temu – odparł Greg, biorąc kartki od Steve’a. Była to lista infekcji, które przebadali – było na niej kilkadziesiąt, jeśli nie ponad sto pozycji.
- Co teraz? – spytał Will. Greg spojrzał na niego przenikliwie.
- Ja kończę zmianę – Steve uniósł palce jak do odpowiedzi. – Nie zobowiązywałem się do pełnienia całodobowego dyżuru, więc się zmywam.

Greg kiwnął głową. Łatwo zauważył, że chłopaki byli wyraźnie zmęczeni – wyznaczone im zadanie należało do możliwie najnudniejszych. Will jednocześnie był zrezygnowany, podczas gdy Steve wykazywał oznaki usatysfakcjonowania tym, co dzisiaj robił. Włamał się do domu pacjentki, potem pomagał w diagnozowaniu, to nie on był tu cytrynką i za kilka minut kończył dyżur.
Steve nie wiedział, że Greg domyślił się, że to on był autorem listy podejrzanych infekcji. Wyniki były zapisane ręcznie – „podejrzani” jednym stylem pisma, wyniki zaś dwoma, na zmianę, w zależności od osoby, która dany wynik uzyskała. Lekarz w ciągu dnia dopadł notatki z zajęć swoich „podopiecznych”, więc wiedział, kto jak pisze.

Greg wziął głęboki wdech i rzekł:
- Skoro stan pacjentki na razie jest stabilny, osoby, które nie mają tutaj nic do zrobienia, mogą iść do domu.
Steve uśmiechnął się, a Will spytał nieśmiało:
- Ja mam coś do zrobienia?
Greg wwiercił się w niego spojrzeniem.
- Nie wiem. Masz? – spytał.
- Pewnie mam... – mruknął Will, wbił spojrzenie w podłogę, bąknął coś w rodzaju „Dobranoc” i wyszedł jak zbity pies, a jego myśli krążyły wokół „Kompendium chorób wewnętrznych”.

- Malckie – zawołał Greg za również zbierającym się do wyjścia drugim studentem. – Jesteś pewny, że to nie ty miałeś mi się podlizać i pomagać cały czas? – spytał. Steve zatrzymał się przy drzwiach i spojrzał na lekarza, który przyglądał mu się badawczo, ale nie wrogo. – Bardziej mi się przydasz – dodał.
Steve uśmiechnął się. Facet może i był despotyczny, ale ogólnie nie było tak źle.
- Zostanie z panem bardziej się przyda jemu. Po tych praktykach będzie najlepiej na roku obryty z chorób wewnętrznych – odparł lekko. Jak przy włamaniu do pacjentki, Greg nagle stracił część swojej grozy. – Chętnie wrócę jutro rano, ale na razie chcę skorzystać z jednej z ostatnich okazji, by mieć absolutnie nieodwołalne plany w życiu osobistym.
Greg uśmiechnął się lekko i skinął głową.
- Jasne. Szczęściarzu.

- Do widzenia – rzekł Steve i wyszedł, żegnając skinięciem również Stacy. Greg wrócił do biura, chwycił swoje kule i stanął na nogach.
- Możemy iść.
- Czemu tak gonisz tego biednego chłopaka? – spytała Stacy w drodze do windy.
- Nie gonię – odparł ze zdziwieniem Greg. – Powiedziałem przecież, że jak nie ma nic do zrobienia, może iść do domu.
- Gdyby powiedział, że nie ma, pewnie byś mu coś znalazł – mruknęła Stacy, wchodząc pierwsza do windy i wciskając przycisk parteru.

- Niekoniecznie – zaprotestował Greg, patrząc na wskaźnik mijanych pięter nad drzwiami. – Malckie radośnie leci teraz na randkę. Powiedział, że skończył, wyszedł, bo uważa, że zasłużył. A obaj z Hirstem popisali się dziś mniej więcej tak samo.
- Zatem, jaka jest różnica między nimi?
- Poza posiadaniem znikomego stężenia pewności siebie, Hirst popełnił na wstępie poważny błąd. Podlizał się – Greg uniósł brwi, wyszedł pierwszy z windy i pokuśtykał do wyjścia ze szpitala.
- Uuu – skrzywiła się Stacy, jakby oglądała nieprzyjemną scenę. – Grzech śmiertelny.

- Żebyś wiedziała – mówił Greg w drodze przez parking. Stacy z racji robienia za szofera kaleki dostała przydział na miejsce dla niepełnosprawnych, więc nie mieli dużo do przejścia. – Chłopak jest moim fanem. Ze wszystkich postaw fanów, jakie miał do wyboru, wybrał gapienie się jak cielę w malowane wrota – przewrócił oczami, wsiadając do samochodu. – Na co mi taki lizus? Niech oprzytomnieje i ruszy mózgownicą. Praktyki nie są do psucia wakacji, tylko do nauczenia się czegoś.

- Greg, nie wszyscy są tacy pilni, jak ty – mówiła Stacy, wyjeżdżając z parkingu.
- Bycie mną nie jest takie trudne – odparł, patrząc przez okno. – Chłopaki na pewno mają dużą wiedzę, bo za darmo się na piątym roku nie ląduje. Najważniejsze to dobrze naoliwić tryby i nie zmuszać innych, by ściągali cię na ziemię.
- Nie mnie to powinieneś mówić, tylko im – stwierdziła Stacy. – Ale jak cię znam, wychodzisz z założenia, że sami powinni dojść do tej świętej prawdy.

Greg nie odpowiedział. Stacy i tak wiedziała, że miała rację.

-----------

Druga połowa tej części będzie jutro.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Narenika
Forumowy Vicodin
Forumowy Vicodin


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6167
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 105 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Czw 16:33, 10 Kwi 2008    Temat postu:

Czytam "Steve" - widzę Foremana

Cały House, lizusostwa nie znosi, myślenie docenia. A jaki miły dla pielęgniarki Generalnie widać, że się stara. Ciekawa jestem, kiedy wyjdzie z niego prawdziwa natura


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
joasui
Dentysta- Sadysta
Dentysta- Sadysta


Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Okolice 3miasta
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:49, 10 Kwi 2008    Temat postu:

Rozmowa z pielęgniarką i tak jest mniej miła, niż była pierwotnie. W ostatniej chwili się opanowałam i wywaliłam wszystkie "proszę"

A kiedy z House'a wyjdzie jego natura? Chyba nie w tym fiku, bo ja aż taka wredna nie jestem


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ofwca
Internista
Internista


Dołączył: 15 Lut 2008
Posty: 667
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: a stąd

PostWysłany: Czw 17:41, 10 Kwi 2008    Temat postu:

joasui przeczytałam trzy części na raz i jestem pod głębokim wrażeniem fik świetnie dopracowany w najmniejszmym szczególe, dialogi też są żywe i fajnie napisane mogę Ci nawet wybaczyć brak Huddystycznych momentów

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
joasui
Dentysta- Sadysta
Dentysta- Sadysta


Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Okolice 3miasta
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 7:13, 11 Kwi 2008    Temat postu:

Ktoś pochwalił klimacik, to ja go teraz zmienię. Ale tylko na chwilę.

-----------

Wieczory były najtrudniejsze.

Po operacji Grega chciała odejść z pracy, ale się nie zgodził – z góry zaznaczył, że mają żyć po staremu – przynajmniej na tyle, na ile było to możliwe. Przez pierwsze dwa tygodnie leżał w szpitalu, w którym ona pracowała, więc mogła do niego zajrzeć w każdej chwili. Potem wrócił do domu, większość czasu spędzał w łóżku, ruszając się z mieszkania tylko po to, by jego ranę obejrzał chirurg. Stacy poprosiła wtedy Lisę o ograniczenie swojego etatu – dzięki temu szybciej wracała do domu, by Greg krócej siedział sam. Po kolejnych dwóch tygodniach zaczął się poruszać na wózku – potrzebował pomocy, ale korzystał z niej tylko wtedy, kiedy naprawdę musiał. Na początku podstawowym ograniczeniem były trzy schodki, które prowadziły z ulicy na ich klatkę schodową (mieszkanie Grega szczęśliwie było na parterze), ale temu szybko zaradził dozorca kamienicy, ustawiając prowizoryczną rampę.

W tym czasie zaczął przygotowywać się do rehabilitacji, głównie wzmacniając lewą nogę, która teraz musiała utrzymać cały ciężar mężczyzny mierzącego prawie 190 cm wzrostu. Stacy wróciła na pełen etat. Wychodziła rano, wracała wieczorem.
Czasami wychodziła wcześniej, niż musiała, jeszcze przed przebudzeniem Grega, który był śpiochem.
Ale wieczorów nie udawało się uniknąć.

Przed operacją, kiedy oboje już wracali do mieszkania po pracy, wieczory polegały na siedzeniu przy piwie przed telewizorem, cichych rozmowach z delikatnym gładzeniem drugiej osoby po ramieniu lub udzie. Czasem jakaś dobra kolacja, przygotowana przez któreś z nich (przy czym kolacje Grega wbrew pozorom nie były typowo starokawalerskie – lekarz umiał gotować, i to całkiem znośnie, najczęściej jednak brakowało mu do tego zapału). Potem rozrywki w łóżku i dobrze przespana noc.

Po operacji motyw z telewizorem pozostał, ale w ciszy. Siedzieli oparci o siebie, ale nie było głaskania. Nie było rozmów. Romantyczne kolacje się skończyły. Rozrywki w łóżku również. Były kłótnie i wyraźna frustracja. Był ból – psychiczny, bo fizyczny pozostawał stłumiony z biegiem czasu coraz silniejszymi tabletkami. Była bezsenność. Stacy nienawidziła tych wieczorów.
A teraz nadchodził kolejny.

***

Greg jakieś dwa tygodnie przed problemem z nogą kupił fortepian. Stacy nie wiedziała jeszcze, dlaczego, denerwowała się tylko, że olbrzymi instrument zajął sporą powierzchnię salonu wcale nie takiego dużego mieszkania. Przez te dwa tygodnie Greg zdołał tylko trochę pobrzdąkać i załatwić strojenie. Od tamtego czasu fortepian stał osamotniony, nieużywany, jako dodatkowa półka na książki. Stacy nawet nie wiedziała, że Greg umie grać.

Więc wielkie było jej zdziwienie, kiedy tego dnia, po cichej kolacji zjedzonej w kuchni, Greg zamiast przed telewizorem, usiadł przy fortepianie.
Stacy wyszła z kuchni po pomywaniu, powoli skierowała się w stronę korytarza do łazienki. Szła powoli, patrzyła, jak Greg niemal z czułością zgarnia dłonią kurz nagromadzony na pokrywie klawiszy, unosi ją, wciska jeden, dwa klawisze... Stacy doszła do łazienki, zaczęła zmywać makijaż.
I wtedy to usłyszała – spokojną, cichą melodię, powolną, prostą – Greg wyraźnie nie był pewny swoich umiejętności, skoro najprawdopodobniej to było jego pierwsze granie co najmniej pięciu lat. Grał z pamięci lub improwizował, bo Stacy nie natknęła się w mieszkaniu na nuty. Najpierw jedną ręką, potem dołączyła druga.

Stacy patrzyła na swoje odbicie w lustrze, ale widziała tego smutnego, okaleczonego przez los mężczyznę, spokojnego, wysokiego, szczupłego, o pięknych, niebieskich, głębokich jak ocean oczach, siedzącego teraz przy fortepianie i przelewającego swoje uczucia tam, gdzie umiał. Przez dwa miesiące dusił je w sobie, w końcu zobaczył ścieżkę do wolności i teraz nią szedł. Stacy wiedziała, że to dzięki powrotowi do pracy, bo znów mógł być sobą, znów mógł myśleć o czymś innym poza swoją nogą.

I nie wiedziała, co ma o tym myśleć, co teraz zrobić. Greg był beznadziejny w wyrażaniu uczuć, jeśli miał to robić słowami. Wszystko, co można było nazwać sympatią, miłością – ukrywał pod cwaniackimi odzywkami albo w ogóle uciekał od tematu. To fortepian był kluczem, tu nie dało się niczego ukryć. Nie trzeba było.
Melodia była piękna, a jednocześnie tak smutna, że wyciskała łzy.
Stacy cicho, na palcach gołych stóp wróciła do salonu, w którym wciąż rozbrzmiewała muzyka. Spojrzała na Grega, który nie zareagował na jej pojawienie się, grał dalej, coraz sprawniej. Wiedziała, że powinna teraz coś zrobić.

W końcu podeszła, usiadła obok niego, patrzyła jak zaczarowana na jego palce, dotychczas znane jej jako niezwykle sprawne w obracaniu długopisów, a teraz nie dopuszczające do melodii ani jednej fałszywej nuty. Uniosła dłoń, objęła ramieniem jego plecy i pogładziła go po głowie, on jakby nie zwrócił na to uwagi. Oparła głowę o jego ramię, nie przeszkadzało jej, że jego bark ciągle zmieniał pozycję przy grze. Muskała palcami jego ucho, jego włosy, w końcu szepnęła przez uwolnione z oczu łzy:
- Przepraszam za to, co ci zrobiłam.

Grał dalej, ale pochylił swoją głowę w stronę jej. Siedzieli tak, przytuleni do siebie ciepło – po raz pierwszy od dwóch miesięcy.
- Już przepraszałaś – szepnął.
- Wiem – mruknęła, nie odrywając spojrzenia od jego palców na klawiaturze. – Ale czuję, że tych przeprosin nigdy nie starczy na wyrażenie tego, jak bardzo mi przykro.
- Zrobiłaś to, co uważałaś za słuszne.
- To nie oznacza, że mnie nie nienawidzisz.

- Nie nienawidzę cię – odrzekł. Grał dalej, aż odpłynął myślami gdzieś daleko.

***

Ten nocy nie spał z nią w łóżku. Kiedy koło drugiej poszła do salonu, zastała go głęboko uśpionego na kanapie, ze spokojem wypisanym na twarzy. Zdążyła zapomnieć, jak to jest – widzieć go takim, niemal szczęśliwym, uspokojonym. Wolnym. Choć na chwilę.


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martuusia
Dermatolog
Dermatolog


Dołączył: 14 Mar 2008
Posty: 1581
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 13:56, 11 Kwi 2008    Temat postu:

jak na razie najlepsza moim zdaniem część. Tak ładnie opisane ich uczucia. I ta gra House'a na fortepianie mmm pięknie

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Inne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Strona 4 z 7

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin