Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Kartki z kalendarza [Z]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hameron
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Jen
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 854
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 17:22, 30 Lis 2008    Temat postu:

po prostu ślicznie ;*
Cam spławiła Chase'a i plus dla niej !
a House, który zżył się z kotkiem... mru mru mru xD
czekam na następną część


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eithne
Szalony Filmowiec


Dołączył: 23 Maj 2008
Posty: 4040
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z planu filmowego :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:30, 02 Gru 2008    Temat postu:

Dzięki ospie pożarłam Fik w jednym kawałku rozkoszując się każdym rozdzialikiem. DA, świetnie wszystko napisałaś. Szalenie podoba mi się fabuła fika... I jak miło, że dodałaś jeszcze do tego wszystkiego Koteczkę
Fik - Cudo, Oby więcej!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dark Angel
Nocny Marek
Nocny Marek


Dołączył: 10 Paź 2008
Posty: 5291
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 69 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 0:51, 05 Gru 2008    Temat postu:

Dziękuję i zapraszam do przeczytania kolejnego odcinka. Powoli, powolutku, zbliżamy się do końca...

Niedziela, część II

Dopadł Wilsona na korytarzu, akurat gdy ten szedł na stołówkę.
- Dobrze cię widzieć - zagaił.
- Niech zgadnę... Pora obiadowa to jednocześnie pora przypomnienia sobie, że istnieję? - James spojrzał wymownie w stronę idącego koło niego przyjaciela.
- Szczerze mówiąc to się zdziwiłem, że tu jesteś w niedzielę.
- Za tydzień mamy kontrolę dokumentów na onkologii.
- Dziwisz się? Pochłaniacie mnóstwo pieniędzy, a i tak macie najwyższy wskaźnik umieralności.
- Ale przynajmniej wszyscy wiedzą, za co bierzemy pieniądze - odciął się Wilson.
Dotarli do stołówki. Nie było takiego gwaru jak zwykle. Na tacy Wilsona wylądował stek z cebulką i surówka, dwie mandarynki i sok wieloowocowy. House wziął kanapkę z łososiem i jajkiem, sok pomarańczowy oraz chipsy.
- Nawet na stołówce musisz brać kanapkę?
- W domu nie mam łososia.
- To zrób sobie w domu kanapkę z jajkiem i majonezem. Sałaty nie wymagam.
- Jajek też nie mam. A majonez... nieważne - nie chciał przyznać, że słoik z majonezem od dawna żył własnym życiem, a jemu się nie chciało zrobić porządku w lodówce.
- Ja za to nie zapłacę. Jak już masz jeść na mój koszt, weź coś ciepłego.
- A proszę uprzejmie. Proszę pani! - House zwrócił się do kobiety za ladą. - Pani podgrzeje mi nieco ten sok, dobrze? Mam chore gardło - wycharczał, patrząc wymownie na Wilsona. Ten z dezaprobatą pokręcił głową, ale zapłacił za całość.
- Kiedy Cameron ma operację?
- W środę - skłamał dzielnie onkolog między jednym a drugim kawałkiem steka.
House w międzyczasie wyjął Vicodin i połknął dwie tabletki, popijając ciepłym sokiem. Skrzywił się, jakby mu ktoś kazał wypić ciepłe piwo.
- Zapisujesz, ile tabletek bierzesz dziennie i jak często?
- Jasne, mamo.
- House! Wiesz, że obydwoje z Cuddy chcemy dla ciebie dobrze.
- Monitorując poziom zużycia Vicodinu? Kupcie mi lepiej nowy pad do playstation, bo stary zaczyna już nawalać.
- Albo mi się wydaje, albo chciałeś rozmawiać o Cameron.
- Wydaje ci się. Zapytałem tylko, kiedy ma operację.
- Musisz się zdecydować. To nie jest dobry czas na gierki.
House dokończył kanapkę i wytarł usta z majonezu. Otworzył paczkę chipsów.
- Bardzo zdrowa żywność - James zmienił temat, odsuwając pusty talerz. Zauważył poirytowanie przyjaciela, gdy wspomniał Allison. Prawie pożałował, że nie powiedział mu prawdy.
- Gorzej nie będzie.
- Ale mogłoby być lepiej. Jesteś zbyt uparty.
- Trudno. Nie będę się zmieniać tylko po to, by ludzie mieli o mnie dobre zdanie.
- Nie wątpię. Idę dokończyć przegląd dokumentacji z ostatnich sześciu miesięcy. Jeśli będziesz chciał porozmawiać, to wiesz, gdzie mnie znaleźć.

Oglądała zdjęcia. Wszystkie od początku. Mała dziewczynka na bujanym koniku. Pluskająca się z bratem w basenie koło domu. Zdjęcia szkolne. Kto by zgadł, że miała taką okrągłą buzię! Na kolejnych zdjęciach była coraz wyższa i szczuplejsza. Wakacyjne podróże. Studia. Ślub... Gdzieś spomiędzy zdjęć wypadło zdjęcie, na którym może sześcioletnia Allison siedziała zapłakana w samochodziku na karuzeli. Potwornie się bała i nigdy potem nie poszła do wesołego miasteczka. Wzdrygnęła się na samą myśl. Po chwili przypomniała sobie, że w parku nieopodal właśnie zagościł jeden z tych wędrownych lunaparków, co wyrastają znienacka nie wiadomo kiedy i nie wiadomo kiedy znikają. Przez głowę przemknęła jej szalona myśl. Zanim zdążyła się powstrzymać, już zmieniła bluzkę i włożyła buty. Nie, nie wycofam się teraz! - zapewniła samą siebie. Poprawiła w lusterku włosy, przejechała usta ulubionym truskawkowym błyszczykiem, chwyciła portmonetkę i wyszła.

- Coś nowego, Foreman? - House ziewał z nudów. Zwykle do tego czasu pacjentom coś się działo, a tu nic. Dwa razy zwymiotował z niewiadomych przyczyn.
- Przyszli jego rodzice. Pewnie będą chcieli porozmawiać.
- Zapytaj, czy niczego nie przynieśli mu do zjedzenia ostatnim razem.
- I uwierzysz jak powiedzą, że nie?
- Nie.
Foreman wyszedł. Kotka spała w kartonie, zwinięta w kłębuszek. Blada jak ściana Trzynastka drzemała. Jej głowa leżała na skrzyżowanych na stole przedramionach. Była w szpitalu już od 36 godzin. House spojrzał na nią i Kutner, który oderwał się od analizowania wyników, założyłby się, że przez jego twarz przeleciało coś na kształt co najmniej zainteresowania, jeśli nie troski. Do gabinetu wpadł Taub z resztą wyników. Trzynastka ocknęła się i potoczyła wkoło nieprzytomnym spojrzeniem.
- Jedź do domu. Jutro masz wolne - powiedział House władczym tonem.
- Dzięki - doktor Hadley podniosła się ciężko ze swojego miejsca.
- Nie dziękuj. Po prostu nie chcę mieć w ekipie lekarza, który jest tak zamroczony, że nie odróżni żyły od tętnicy. Instynkt podpowiada mi, że to mogłoby się skończyć kiepsko dla pacjenta.
Trzynastka bez słowa opuściła gabinet. W szatni zostawiła fartuch, wzięła kurtkę, torebkę i poszła na autobus. Niemal w nim zasnęła. Gdy już była w mieszkaniu, rzuciła torebkę na półkę, zdjęła buty i niedbale pchnęła je pod wieszak, na którym powiesiła kurtkę. Wzięła szybki prysznic i po chwili spała jak suseł.

Tyle atrakcji! Nie wiadomo, od czego zacząć... Cameron wahała się przez chwilę między diabelskim młynem a labiryntem. Wybrała to pierwsze. Jak zaczynać, to z pompą. Zamknęła oczy, gdy kolejka ruszyła. Otworzyła je dopiero na samej górze i zapomniała o strachu. Miała całą okolicę jak na dłoni... I w dół... I w górę... I w dół... Gdy wysiadała, lekko kręciło jej się w głowie, ale nie zniechęciło jej to ani trochę. Kupiła sobie watę cukrową i weszła do labiryntu. Gdy kluczyła w korytarzach, przypomniała sobie, że ostatnio jadła watę na Monster Truckach. Z Housem. Czy tego chciała, czy nie chciała, jej życie było wypełnione jego osobą. W ten czy inny sposób. Po prostu było i już. Tym razem przynajmniej nie zeżre mi waty - pocieszyła się. Po kilkunastu minutach opuściła labirynt i spojrzała na mapkę wesołego miasteczka, którą dostała wraz z biletem. Co dalej?

Foreman wrócił od pacjenta.
- Powiedzieli, że nic mu nie dali.
- Kłamią.
- Albo mówią prawdę.
- A co, jeśli to rak żołądka? Albo płuc, uciskający żołądek? - wtrącił się Taub.
- Tak, zbadajmy go na wszystkie nowotwory, jakie mogą powstać w okolicy żołądka. To z pewnością nie zajmie dużo czasu - neurolog szybko zgasił inicjatywę kolegi z zespołu. - Sugerujesz, że trują syna?
- Mówiłem ci już, że zachowujesz się jak on? - lekko poirytowany Taub szukał zaczepki.
- Wypraszam sobie - burknął House. - Jak nie masz co robić, w schowku sprzątaczy są moje papiery z dwóch miesięcy. Jesteś chirurgiem, a co za tym idzie, musisz być bardzo dokładny i sumienny. Wykorzystaj te ważne umiejętności przy wypełnianiu dokumentów.
Kutner siedział cicho, nie chcąc się narażać, i wpatrywał się w rozłożone na stole zadrukowane kartki. Nakarmiony kotek nabrał ochoty na figle. Trącał palce Grega to lewą, to prawą łapką, albo próbował rozszarpać mu dłoń, komicznie wierzgając kończynami.
- Foreman, jesteś wolny. Jak coś się będzie działo, na pewno cię ściągniemy. Jeśli pacjentowi do jutro nic się nie stanie, a badania okażą się być w porządku, to go wypiszemy. Nie ma co sobie zaprzątać głowy.
Siadł z kotką w fotelu. Co się na mnie patrzysz? Chcesz się jeszcze pobawić? - ona jakby na potwierdzenie jego słów zachęcająco trąciła nosem jego palec. A potem zaczęła go lizać małym, szorstkim języczkiem. House zachichotał. Nie wyobrażał sobie, że to małe zwierzątko może dać mu tyle... radości?

Edit: po tak długim czasie znalazłam niepotrzebne "i" w tekście...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dark Angel dnia Śro 23:51, 10 Gru 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nefrytowakotka
Lara Croft


Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 9:40, 05 Gru 2008    Temat postu:

MNiam. To jest to co lubię. Wilson sztorcujący House'a, Cameron nie chcą się poddać a jednak robiąca rzeczy których nie zrobiła wcześniej, House bez serca ale jednak z sercem I koteczka kradnąca uczucia nieczułego lekarza... Miodzio.
Pomijam, że aż mnie nosi żeby przeczytać następnę część. I czy Cam będzie sama do końca w wesołym miasteczku


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eithne
Szalony Filmowiec


Dołączył: 23 Maj 2008
Posty: 4040
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z planu filmowego :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 9:49, 05 Gru 2008    Temat postu:

Mniam, mniam
Świetna akcja z sokiem pomarańczowym. Chociaż żeby tak pić go na ciepło? Przecież to beszczeszczenie soku! No, ale...
No i kotek... Czytanie o takim maleństwie to dla mnie radość, po tym jak mój własny leży pod brzózką... Mam nadzieję, że ten koteczek nie skończy tak jak mój, bo House uschnie wtedy z tęsknoty.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:20, 05 Gru 2008    Temat postu:


DA
ja wiem, że sesja i te sprawy.... ale można prosić o zwiększenie częstotliwości????

Pleaseeeeeeeeeeee


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
motylek
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Capri
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:23, 05 Gru 2008    Temat postu:

piękne

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
annniczka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 14 Lip 2008
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: krakow
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:40, 05 Gru 2008    Temat postu:

świetna część a najlepsza akcja w stołówce czekam na cd

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jen
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 854
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 17:38, 05 Gru 2008    Temat postu:

ech to jest takie piękne i słodziutkie...
Cam pokonywująca swoje dawne słabości...
czekam n następną część


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BuTtErfly...?.!
Gastroenterolog
Gastroenterolog


Dołączył: 29 Wrz 2008
Posty: 1718
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:51, 05 Gru 2008    Temat postu:

Aaa kotek!!!!
Wyobrażam sobie Hous'a który chichocze po polizaniu przez małego kotka.
*leży na podłodze*
Skoro już wstała to muszę napisać że ślicznie, tylko częściej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ana12
Pulmonolog
Pulmonolog


Dołączył: 15 Sie 2008
Posty: 1168
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ***
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:09, 05 Gru 2008    Temat postu:

cudnie, tylko czy oni się wreszcie spotkają?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dark Angel
Nocny Marek
Nocny Marek


Dołączył: 10 Paź 2008
Posty: 5291
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 69 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:40, 05 Gru 2008    Temat postu:

ana12 napisał:
cudnie, tylko czy oni się wreszcie spotkają?


Obiecuję, że tak Ale nie powiem, kiedy i w jakich okolicznościach. Dodam tylko, że zakończenie (i to w detalach!) mam w głowie mniej więcej od trzeciego dnia po tym, jak powstał pierwszy kawałek...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wika
Anestezjolog
Anestezjolog


Dołączył: 02 Lis 2008
Posty: 1384
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:06, 10 Gru 2008    Temat postu:

CUDO

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dark Angel
Nocny Marek
Nocny Marek


Dołączył: 10 Paź 2008
Posty: 5291
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 69 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 3:26, 18 Gru 2008    Temat postu:

Niedziela, część III

Po chwili namysłu poszła na strzelnicę. Nigdy wcześniej nie miała wiatrówki w ręku i namęczyła się, zanim zestrzeliła sobie pluszowego misia. Ale przynajmniej zrobiła to sama, bez niczyjej pomocy. Dumna jak paw, z misiem pod pachą przyglądała się mapce. Najbliżej były samochodziki. Nie przejmując się ich miniaturowym rozmiarem kupiła bilet i gdy tylko pojazdy się zatrzymały, zajęła miejsce w jednym z nich. Samochodziki ruszyły. Cameron z rozmysłem taranowała wszystkie, które były niebieskie.

House zwinął się po chwili do domu. Najchętniej kazałby wypisać dzieciaka, ale te wymioty nie dawały mu spokoju. Po cichu szepnął na odchodnym Foremanowi, żeby zbadał obie hipotezy Tauba, na wszelki wypadek. Ze śpiącym kotem w pudełku wsiadł do samochodu i pojechał do siebie, zatrzymując się po drodze przy sklepie, by kupić mleko i parę innych rzeczy. Zbrzydło mu masło orzechowe. Wyszedł z wielką papierową torbą, w której miał trzy duże porcje gotowej lazanii, butelkę czerwonego wina, kawałek wędzonego łososia, cytrynę, majonez, jajka, sałatę, koperek i dwie pachnące, chrupiące bagietki. Wrzucił torbę na tylne siedzenie i usiadł ciężko na miejscu kierowcy. Pierwszy raz odkąd pamiętał zrobiło mu się przykro, że miejsce pasażera zajmuje kot. Ha! Dobrze, że w ogóle kot je zajmuje... Przecież z reguły wszystkie miejsca w jego samochodzie są puste. Sięgnął po telefon. Przez chwilę patrzył na numer Cameron na liście, ale tylko przygryzł dolną wargę i zaczął klikać przycisk ze strzałką w dół.

Wilson wahał się, czy do niej zadzwonić. W końcu była niedziela, każdy zasługuje na odpoczynek. W końcu przemógł się i wystukał jej numer. Długo nie odbierała, więc ponowił manewr kilkakrotnie, a potem odłożył komórkę. Po chwili zabrał torbę i wyszedł. Mozolna praca nie poszła na marne - wszystkie kartki leżały we wzorowym porządku. Teraz może tam przyjść nawet i dziesięciu kontrolerów. Ledwo wsiadł do samochodu, zadzwonił telefon.
- Wilson, czy coś się stało? - usłyszał głos Cameron, zagłuszany dziwnymi dźwiękami.
- Cześć! Chciałem ci tylko przypomnieć, że jutro o 14:00 masz być na oddziale.
- Pamiętam - jej głos był niesłychanie beztroski i Wilson przysiągłby, że słyszał zgłuszone odgłosy karuzeli. Jego telefon zabrzęczał cicho.
- Jesteś w wesołym miasteczku?
- A ty jesteś w pracy, nawet w niedzielę.
- Masz rację - w tym momencie jego telefon zasygnalizował po raz drugi przychodzące połączenie. - Każdy ma jakieś dziwne hobby. Przepraszam, ale ktoś do mnie dzwoni. Do zobaczenia jutro.
- Do zobaczenia.
Rozłączył się i sprawdził, kto do niego dzwonił. Nie był zaskoczony.

Cameron w pełni usatysfakcjonowana zabijaniem niebieskich samochodzików poszła do domu krzywych luster. Śmiała się do rozpuku, strojąc głupie miny i patrząc na zdeformowane w odbiciach ciało. Wyszła, z zamiarem zmierzenia się ze swoim największym dziecięcym strachem. Karuzela była w samym centrum wesołego miasteczka. Pozytywka wygrywała niemal identyczną melodię jak w tamtej. Allison przyglądała się jej uważnie. Przed jej oczami przesuwały się karoce, łabędzie i konie. I czerwone samochodziki - takie jak tamte... Karuzela zatrzymała się, ale mimo że ściskała bilet w ręku, nie zdecydowała się wsiąść. Pozwoliła karuzeli ruszyć i znów patrzyła jak zaczarowana na przesuwające się pojazdy i zwierzęta i na siedzące na nich dzieci, którym dumni rodzice robili zdjęcia. Żadne dziecko jakoś nie płakało. Ja chyba byłam inna - stwierdziła Cameron z niesmakiem.

- House?
- No wreszcie! Umawiałeś się na randkę czy co?
- Nie twój interes, Wiesz, że jestem zmęczony po całym dniu pracy, więc lepiej się streszczaj.
- Wpadłbyś na kolację?
- Że co?!
- Masz rację, to głupi pomysł.
- Nie, ja... Ja tylko jestem zaskoczony.
- Chcesz czy nie?
- Czy będą to kanapki z masłem orzechowym?
- Nie.
- O... W takim razie z chęcią. Przywieźć coś? Na przykład dania od Chińczyka, żeby było co jeść?
- Nie trzeba.
- O... - Wilson zapomniał języka w gębie. - Ok, za jakieś dwadzieścia minut powinienem być.
Wciąż w ciężkim szoku odłożył telefon. House zaprosił go na kolację, której on, Wilson, nie musi kupować! Czyżby zbliżał się koniec świata?

Cameron walczyła ze sobą. Już trzeci raz karuzela zatrzymywała się, a ona wciąż stała obok. Zacisnęła pięści. O nie, nie tym razem... Obiecałam sobie! Ruszyła powoli naprzód i stanęła w kolejce. Bilet został skasowany. Już nie ma odwrotu. Weszła na podest. Niemal bezwiednie podeszła do czerwonego samochodzika i usiadła w nim, uśmiechając się na siłę i nie starając się nie zwracać uwagi na zdumione spojrzenia kilkulatków. Karuzela ruszyła. Nie, nie zamykaj oczu! Otwórz je! - nakazała sobie. Patrzyła na migające światełka i roześmiane buzie dzieci, usiłując przełknąć ślinę, by serce przesunęło się z gardła na swoje miejsce.

Foreman wysłał Tauba do domu i zrobił badania. Dwukrotnie. Za każdym razem coś mu nie pasowało, ale nie był w stanie powiedzieć, co. Jutro rano koniecznie trzeba będzie zrobić biopsję żołądka.

W mieszkaniu House'a Wilsona zaskoczyły przyjemne zapachy. Aromat herbaty mieszał się z zapachem typowym dla włoskiej kuchni.
- Zaraz będzie kolacja, tymczasem... częstuj się. - House wskazał na wielki talerz pełen kanapeczek z łososiem i dodatkami, przybranych majonezem, koperkiem i cząsteczką cytryny. Wino stało na komodzie, obok tradycyjnej whisky.
- House! Ty na pewno miałeś dzwonić po mnie? - Wilson ze zdziwieniem patrzył na kanapki i na butelkę. - Tylko świec brakuje i przysiągłbym, że byłaby to idealna randka... gdybyś tu tylko nieco posprzątał.
Na podłodze pierwsze stabilne kroki stawiała kotka.
- Na serio chcesz ją zatrzymać?
- Jasne!
- Gdybym nie znał cię tak dobrze powiedziałbym, że słyszę entuzjazm w twoim głosie.
- Dziwne, nie? Przecież to tylko kot... - Greg chwycił kotkę i podniósł ją na dłoni na wysokość twarzy. Zwierzę natychmiast podeszło i trąciło swoim zimnym noskiem nos opiekuna.
Jimmy patrzył jak zaczarowany, ale uległ urokowi kociaka i wziął go na ręce. Gdy mieli zacząć jeść, poszedł do łazienki umyć ręce. W rogu stała wypełniona kocim żwirkiem kuweta. House nie żartował! Naprawdę chce zatrzymać kota! Wilson z niedowierzaniem pokręcił głową. Po chwili obaj pałaszowali lazanię. Była świetna i choć onkolog przysiągłby, że to nie House ją zrobił, nie odezwał się na ten temat ani słowem. Podziękował za wino, bo chciał wrócić do domu samochodem. Miło im się rozmawiało, ale dochodziła już dziewiąta, a Wilson był bardzo zmęczony minionym tygodniem. Gdy się żegnali, niemal miał ochotę powiedzieć przyjacielowi o przesuniętym terminie operacji Cameron, ale brzęczała mu w uszach prośba o dyskrecję. Ufała mu. Przemógł się i tym razem. Nie kuś mnie więcej, House... - pomyślał oddychając z ulgą, gdy drzwi się za nim zamknęły. Dojechał bezpiecznie do domu i zasnął, rozmyślając o nadchodzących dniach. Lekko nie będzie, to pewne.

Cameron leżała w wannie pełnej gorącej wody i piany. W oczach wciąż migały jej światełka karuzeli i brzęczała pozytywka. Zrobiła to. Dwukrotnie! Małe zwycięstwo, a jak cieszyło! Za to jutro nie będzie mogła być tak beztroska. Rano czeka ją spotkanie z prawnikiem, a o 14:00 ma być w szpitalu. Zacznie się walka. Do tej pory była pasywna wobec tego, co siedziało w jej głowie. Teraz mój ruch.


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eigle
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 13421
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 9:35, 18 Gru 2008    Temat postu:

Dobre, jak poprzednie. Konsekwentna narracja.
Bardzo powoli przybliżasz czytelnika do finału. Czytelnika, który doczekać się finału nie może!

Teraz Twój ruch! Byle jak najszybciej!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aqua_100
Okulista
Okulista


Dołączył: 16 Gru 2008
Posty: 2283
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tychy xD
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 10:05, 18 Gru 2008    Temat postu:

bardzo fajny fick
miło go sie czyta
oby tak dalejj
czekam na ciąg dalszy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
annniczka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 14 Lip 2008
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: krakow
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 13:45, 18 Gru 2008    Temat postu:

House zrobil kolecje - wow cześć jak zwykle świetna czekam na cd ;D

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BuTtErfly...?.!
Gastroenterolog
Gastroenterolog


Dołączył: 29 Wrz 2008
Posty: 1718
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 14:43, 18 Gru 2008    Temat postu:

Da włoska kolacje przygotowana przez Housa ?!! Nie dziwie sie że Wilson był w szoku. czekam na tą walkę Cam. Wygra prawda....?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:47, 18 Gru 2008    Temat postu:

DA

W dobie nauki i zaliczania egzaminów piszesz kolejną część!
Tym bardziej dziękujemy.

Oczywiście włoskie jedzenie i mnie kręci.

*tuptuptup*
niech rychło nadciąga kolejna część



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eithne
Szalony Filmowiec


Dołączył: 23 Maj 2008
Posty: 4040
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z planu filmowego :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:25, 18 Gru 2008    Temat postu:

Cytat:
Sięgnął po telefon. Przez chwilę patrzył na numer Cameron na liście, ale tylko przygryzł dolną wargę i zaczął klikać przycisk ze strzałką w dół.


Słitaśne... Uwielbiam ten fragment...
I koteczkę uwielbiam, która znalazła sobie dom u House'a

Tak, tak czekamy z nierpliwością na kolejną część!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ana12
Pulmonolog
Pulmonolog


Dołączył: 15 Sie 2008
Posty: 1168
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ***
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 11:50, 19 Gru 2008    Temat postu:

czekamy, czekamy
i niech się wreszcie spotkają
bardzo fajna część, a kolacja housa


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jen
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 854
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 17:32, 19 Gru 2008    Temat postu:

w końcu Alli przezwyciężyła lęk ! i chwała jej za to !

część superaśna, czekam na następną część


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dark Angel
Nocny Marek
Nocny Marek


Dołączył: 10 Paź 2008
Posty: 5291
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 69 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 0:58, 22 Gru 2008    Temat postu:

Poniedziałek, część I

Budzik zadzwonił o ósmej. Promienie słoneczne przedzierały się przez szpary w pionowych, granatowych żaluzjach z zaciemniającej tkaniny. Niechętnie rozkleiła oczy i potoczyła po niewielkiej sypialni nieprzytomnym spojrzeniem. Pora wstać... Przeciągnęła się leniwie na łóżku. Z bardzo wielu powodów nie miała ochoty wstawać. chciała zatrzymać wskazówki zegara. Odwlec w czasie to, co nieuniknione. Przewróciła się na drugi bok.

Niestety, nie zawsze możesz dostać to, czego chcesz. Po chwili podniosła się, pościeliła łóżko i poszła do łazienki, a stamtąd do kuchni. Włączyła radio i zaczęła robić śniadanie, słuchając wiadomości. Z lodówki wyjęła pomarańcze, jajka, cebulę, masło i pomidory. Wkrótce wokół rozszedł się smakowity zapach świeżego soku pomarańczowego, pszennych tostów i jajecznicy z cebulką. Zjadła i zbiegła na dół do kiosku, zaopatrując się w spory plik różnych gazet i czasopism. Potem wypiła kawę, pozwalając sobie na miły dodatek w postaci czekoladowej muffinki i umyła naczynia, nucąc pod nosem. Wyszorowała zęby i sięgnęła po grzebień. Jej usta wykrzywiły się w podkówkę, gdy wyobraziła sobie siebie bez włosów. Odrosną, będzie dobrze. Tylko spokojnie, bez paniki... - uspokoiła sama siebie. Uczesała się i choć nieco trzęsły się jej ręce, zrobiła delikatny makijaż. Włożyła buty, chwyciła sweter oraz torebkę i poszła do samochodu.

Nawet korek nie był w stanie jej zirytować. Zastanawiała się mimowolnie, kiedy będzie miała następną okazję na przejażdżkę samochodem. Zaparkowała na jednym z podziemnych parkingów w centrum miasta i ruszyła do kancelarii Matta Stevensona, jednego z prawników, który pracował dla szpitala Princeton-Plainsboro. To nasz człowiek - przekonywała ją Cuddy. - I wcale nie musicie spotkać się tutaj. Tu masz numer, zadzwoń i powiedz mu, że jesteś ode mnie. Na pewno umówi się z Tobą gdzieś na mieście albo u siebie w biurze. No i rzeczywiście. Cameron wcisnęła przycisk oznaczony numerem 15 i po chwili brzęczyk zasygnalizował, że drzwi zostały otwarte. Wszystko miała przygotowane, spisanie testamentu zajęło im niecałe dwadzieścia minut. Tak na wszelki wypadek - wyjaśniła adwokatowi, sympatycznemu człowiekowi koło sześćdziesiątki ze starannie wypielęgnowaną brodą i o wielkodusznych, zielonych oczach. Zapłaciła. Oryginał testamentu zostawiła u niego w sejfie, kopię włożyła do torebki i pożegnała się, dziękując za życzenia pomyślnej operacji i szybkiego powrotu do zdrowia. Po wyjściu jej wzrok padł na szyld jednej z najlepszych cukierni w mieście.

W szpitalu Chase ze swoim zespołem zrobił biopsję żołądka. Podejrzenia Foremana potwierdziły się, dzieciak miał guza. Niezłośliwego, ale uciskał żołądek, powodując wymioty. Nie obejdzie się bez częściowej resekcji. Taub i Kutner rozmawiali z rodzicami chłopca, przedstawiając im przebieg operacji i wszystkie możliwe powikłania. Bez wahania podpisali zgodę.

Pac... Pac... Piłka odbijała się od ściany, by za każdym razem wylądować bezbłędnie w ręku House'a. Myślał intensywnie, czemu wcześniej nie pomyśleli o guzie u tego... no, jak-mu-tam-na-imię...? Nieważne. Nawet anemia pasowała. Mógł często wymiotować i po prostu jego organizm nie otrzymywał wystarczającej ilości żelaza, które wchłania się w dwunastnicy i jelicie cienkim. Tylko... rodzice nic nie mówili, żeby chłopak wymiotował bardzo często. Czyżby dzieciak skłamał? Dlaczego? Przecież dzieci zwykle mówią prawdę, bo chcą uniknąć bólu. Poza tym nie są wyrachowane. O nie, coś tu stanowczo nie pasuje!
Drzwi do jego gabinetu otworzyły się.
- House!
- Słucham, doktor Cuddy?
- Czy nie powinieneś siedzieć teraz z rodzicami pacjenta?
- Czterech lekarzy dla mnie pracuje, muszę ich czymś zająć.
- Jutro widzę Cię w klinice o jedenastej. Osobiście sprawdzę, czy się kimś nie wyręczasz.
- Och, daj spokój! Swoje zrobiłem. Wskazał na leżące na stole papiery.
Cuddy podeszła do biurka. Otworzyła pierwszą teczkę.
- Akurat. Poznaję pismo Foremana.
- W ten sposób jeden z moich lekarzy miał zajęcie.
- Foreman mógłby wykorzystać swoją wiedzę i umiejętności w lepszym celu niż wypełnianie Twoich kart.
- Póki pracuje dla mnie, będzie robił to, co ja mu każę.
- Nie marnuj cudzych talentów tak, jak marnujesz własne - spojrzała z dezaprobatą na piłkę, obróciła się i już miała sobie pójść, ale tylko wydała okrzyk zaskoczenia. Szara bezimienna kotka siedziała na fotelu House'a, przemywając niezdarnie zaspane oczka.
- Skąd TO się tu wzięło?
- Jest moja.
- Twoja? - zaskoczenie szybko ustąpiło służbistości. - Wiesz doskonale, że nie wolno tu przynosić zwierząt.
- Pilnuję jej. Nie dostanie się do żadnego z pacjentów, obiecuję.
- Lepiej, żeby się nie dostała. Jeśli stąd wyjdzie, nigdy nie uwolnię się od kontroli, a Ty od kliniki.
Cuddy wyszła. House z dezaprobatą spojrzał na kotkę, po czym pokuśtykał do niej i wziął ją na ręce. Usiadł w fotelu i trzymając zwierzę na lewej ręce udzielił mu reprymendy:
- Widzisz, co narobiłaś? Trzeba było grzecznie leżeć i udawać łatę na fotelu.
Kot w odpowiedzi tylko trącił nosem kciuk House'a, a potem zaczął go lizać.
- Poddaję się - wymamrotał lekarz.

Cameron wyszła z cukierni ze sporą paczuszką. Dotarła do swojego samochodu, położyła zawiniątko na tylnym siedzeniu i wróciła do siebie. Dochodziła dwunasta. Pora się zbierać do szpitala - pomyślała z westchnieniem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dark Angel dnia Pią 16:06, 26 Gru 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
motylek
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Capri
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 10:33, 22 Gru 2008    Temat postu:

Cameron jak zwykle spokojna przed burzą

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ana12
Pulmonolog
Pulmonolog


Dołączył: 15 Sie 2008
Posty: 1168
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ***
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 11:00, 22 Gru 2008    Temat postu:

kotek słodki, część jak zawsze super, ale.....
kiedy oni się wreszcie spotkają??? (robię się monotematyczna )


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hameron Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
Strona 6 z 9

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin