Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Na pastwę losu /z/
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 16:01, 05 Paź 2008    Temat postu:

Kat napisał:
Choć... To byłoby interesujące. XD

Nie, nie będzie plagiatu ^^
marengo napisał:
House to wyjątek, bo on jedzie równo po wszystkich i nawet gdyby spotkał chodzący ideał, to i tak znalazłby coś, z czego może się trochę powyśmiewać

Powyśmiewałby się właśnie z tego, że ktoś jest idealny.
Kat napisał:
Moje przeczucia wahają się takoż od fluffu po apocaliptic!fica. XD

To niech się ulokują tak mniej więcej pośrodku.
marengo napisał:
Ooo, znając House'a, apocaliptic!fic będzie na pewno...

Eee tam...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 6:23, 06 Paź 2008    Temat postu:

No i jest kolejny part.
Miłego czytania życzę.

część 3

- Jeść! – krzyknął od drzwi.
Wilson podniósł głowę znad książki.
- W kuchni jest obiad. Chyba trafisz.
Zniecierpliwienie w głosie i zmęczenie w oczach onkologa spowodowało, że House już bez słowa poczłapał do kuchni i nie skomentował tego, co ujrzał na stole – stosu posiekanych i ułożonych na talerzu warzyw. Bezceremonialnie wywalił wszystko do kosza i wyjął z lodówki paczkę mrożonych hamburgerów. Odgrzewając trzy z nich w kuchence mikrofalowej zastanawiał się, dlaczego Wilson był taki… inny. Uznał, że spowodowała to sytuacja z biurkiem. Postanowił, że tego wieczoru będzie już grzeczny.

Tymczasem James wpatrywał się w dywan. Zupełnie nie wiedział, co się z nim dzieje. Gdyby dotyczyło to kogokolwiek innego, uznałby to za kryzys wieku średniego. Ale on i męska, psychiczna menopauza? Bzdura.
Więc o co chodzi?
Od przynajmniej czterech tygodniu absolutnie wszystko go irytowało.
Nie. Irytowało to za małe słowo. Wszystko tylko trochę odbiegające od normy doprowadzało go do szewskiej pasji. A na pierwszym miejscu wśród rzeczy odbiegających od normy znajdował się House.
Ale… przecież go kochał, prawda? Był z nim szczęśliwy.
Zdecydowanie się zmienił – pomyślał z rozdrażnieniem. I faktycznie, miał podstawy, by tak sądzić. Diagnosta stawał się dokładnie taki, za jakiego uważał go cały świat – zamknięty w sobie, niepokazujący innym niczego poza maską sarkastycznego idioty. Co najgorsze, był taki także w stosunku do Jamesa. Wcześniej było inaczej. Wiele razy, gdy byli sami House stawał się zupełnie innym człowiekiem – szczerym, niebojącym się mówić o tym, co czuje; przychodziło mu to z pewnym trudem, ale przychodziło. Wilson doceniał to i czuł się wtedy dobrze – patrzył na tę poważną, kochaną twarz i błękitnych, przenikliwych oczach i czuł, że kocha Grega tak bardzo, jak to tylko możliwe.
A teraz… owszem, były momenty, gdy House udowadniał mu swoje uczucie, chociażby tak jak dziś – przez małe papierowe serduszko. Ale zdarzało się to coraz rzadziej. Wilson już nie pamiętał, kiedy ostatnio rozmawiali o czymś innym, niż pacjenci, sport czy seks. Prawie już zapomniał, jak brzmi głos diagnosty, gdy znika z niego ton kpiny. Coraz częściej zastanawiał się, czy nie potrzebuje przypadkiem odpoczynku – od szpitala, od House’a… Czasu, który przeznaczy na sprecyzowanie swoich uczuć i ustalenie, co dalej.

Do pokoju wszedł Greg. Zerknął na Wilsona.
- Jeśli czytasz coś ważnego, to może przenieś się do sypialni, muszę obejrzeć mecz. Jak skończysz, to przyjdź.
Wilson spojrzał w tekst i zorientował się, że zupełnie nie pamięta, o czym był ostatni rozdział, który właśnie kończył czytać. Przetarł oczy.
- Oglądaj… ja już pójdę się położyć.
Na twarzy House’a odmalowało się lekkie rozczarowanie.
- Nie dotrzymasz mi towarzystwa?
- Jestem zmęczony.
- W porządku – odpowiedział szybko.
Wilsona tknęło poczucie winy. Nachylił się i pocałował przyjaciela w policzek.
- Dobranoc, House – mruknął.
- Dobranoc, Wilson – brzmiała odpowiedź.

Wziął szybki prysznic i położył się na łóżku, nie mógł jednak zasnąć.
Bał się.
Bał się tego, że Greg się zmienia, a on nic nie może na to poradzić. Bał się, że nie będzie umiał tych zmian zaakceptować. Bo przecież nie da się kochać maski. House ukazujący czasem prawdziwą twarz był dla niego prawdziwym skarbem, uwielbiał to jego spokojne, szczere spojrzenie, sposób, w który zaplatał dłonie, zawsze lekko drżące, gdy ich właściciel mówił o czymś ważnym – swoich uczuciach, pragnieniach, gdy coś wspominał…
Wilson zawsze traktował żarty, kpiny partnera z przymrużeniem oka, bo wiedział, jaki jest on naprawdę. Ale teraz to „prawdziwe” oblicze zdawało się zanikać. Pozostawał tylko chłodny, drwiący ze wszystkich wokół, genialny lekarz. A to było trochę za mało, by móc bezwarunkowo go kochać. James potrzebował do tego choć krótkich przebłysków człowieczeństwa. A ostatnio było ich coraz mniej.
O swoich zmartwieniach opowiedział kilkanaście dni temu Cuddy, podświadomie czuł, że nie zostanie przez nią wyśmiany. Faktycznie, kobieta uważnie wysłuchała tego, co miał do powiedzenia, a nawet po krótkim namyśle przyznała mu rację.
- Rzeczywiście, jeśli mu się uważnie przyjrzeć, to można zauważyć zmiany. Jest nieco inny. Ale może to tylko chwilowe – zasugerowała. – Może noga mu bardziej dokucza.
- Ale zrozum, ja czasem nie mam już siły! – wybuchnął żalem Wilson. – On zachowuje się jak trzylatek! Jest dla mnie najważniejszy na świecie, ale jeśli ma zamiar przez całe życie bez przerwy się zgrywać, to nie wiem, jak to wszystko się dalej potoczy!
Cuddy nie umiała znaleźć odpowiednich słów. Położyła tylko dłoń na ramieniu mężczyzny współczującym gestem.
- Nie wiem, co ci powiedzieć – westchnęła. – Ale wiesz, że możesz na mnie liczyć…
- Wiem, dziękuję – odpowiedział lekko zduszonym głosem. – Może obaj potrzebujemy jeszcze trochę czasu…

Przewrócił się na drugi bok. Sen nie chciał przyjść.
Tęsknił za Housem, za tym prawdziwym Housem.
Zawahał się przez chwilę, po czym wstał i wrócił do salonu. Przyjaciel spojrzał na niego zaskoczony.
- Myślałem, że już śpisz, dlatego ograniczyłem wszystkie efekty dźwiękowe przy zdobytych punktach. A zauważ, że prowadzimy sześćdziesiąt dziewięć do pięćdziesięciu trzech.
- Nie lubię kocha, nigdy nie lubiłem.
- Pamiętam – odrzekł House z lekkim uśmiechem. – Zawsze się wymigiwałeś od gry.
- Oglądaj – powiedział Wilson. – Nie zwracaj na mnie uwagi.
- To trudne, gdy masz tak uroczo potargane włosy – usłyszał.
- Patrz – wskazał na ekran. – Ktoś zdobył kolejne punkty.
Po chwili House znów zapomniał o całym świecie. Jak urzeczony wpatrywał się w telewizor.
Wilson usiadł obok niego i położył głowę na ramieniu przyjaciela. Ten prawie automatycznie zaczął bawić się jego włosami. Nie odrywając wzroku od ekranu, wymruczał:
- Oszałamiająco pachniesz.
Wilson pomyślał, że gdyby chociaż tak wyglądał każdy ich wieczór, byłby najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jarii007
Kardiochirurg
Kardiochirurg


Dołączył: 30 Wrz 2008
Posty: 2951
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 15:21, 06 Paź 2008    Temat postu:

OMG !!! :
*zbiera szczęnę z podłogi , która spadała gdy czytałam fika *
OMG - powtórzę

Ale jak zawsze BOSKIE !!!

Cytat:
- Jeść! – krzyknął od drzwi.
Wilson podniósł głowę znad książki.
- W kuchni jest obiad. Chyba trafisz.
Zniecierpliwienie w głosie i zmęczenie w oczach onkologa spowodowało, że House już bez słowa poczłapał do kuchni i nie skomentował tego, co ujrzał na stole.


Haha xD Jak małe dzieckooo

Cytat:
Ale… przecież go kochał, prawda? Był z nim szczęśliwy.


W tym momencie moja szczena zaliczyła glebę

Cytat:
Dobranoc, House – mruknął.
- Dobranoc, Wilson – brzmiała odpowiedź.


Urocze

Hehe A Ty niedobra anyway
Ale fik świetny !!! Be dwóch zdań !!!
Czekam na jeszcze !!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
motylek
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Capri
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 15:51, 06 Paź 2008    Temat postu:

on i męska, psychiczna menopauza
Tęsknił za Housem, za tym prawdziwym Housem.
Wilson usiadł obok niego i położył głowę na ramieniu przyjaciela. Ten prawie automatycznie zaczął bawić się jego włosami.

Wilson taki smutny .Jedząc świeże owoce i warzywa Wilson znów będzie zadowolony i znów poczuje się szczęśliwy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 6:07, 07 Paź 2008    Temat postu:

Jarii007 napisał:
zbiera szczęnę z podłogi , która spadała gdy czytałam fika

Nie potłukła się?
Jarii007 napisał:
Ale jak zawsze BOSKIE !!!

Jak zawsze dziękuję
Jarii007 napisał:
Haha xD Jak małe dzieckooo

Prawda?
Jarii007 napisał:

W tym momencie moja szczena zaliczyła glebę

W tym momencie? Czemu?
Jarii007 napisał:
A Ty niedobra anyway

Jaka tam niedobra!
Jarii007 napisał:
Ale fik świetny !!! Be dwóch zdań !!

Dziękuję raz jeszcze

motylek napisał:
Jedząc świeże owoce i warzywa Wilson znów będzie zadowolony i znów poczuje się szczęśliwy

To mnie rozwaliło, motylku..


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ceone
Tygrysek Bengalski
Tygrysek Bengalski


Dołączył: 12 Cze 2008
Posty: 1766
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 13:49, 07 Paź 2008    Temat postu:

Cytat:
Wilson usiadł obok niego i położył głowę na ramieniu przyjaciela. Ten prawie automatycznie zaczął bawić się jego włosami. Nie odrywając wzroku od ekranu, wymruczał:
- Oszałamiająco pachniesz.
Wilson pomyślał, że gdyby chociaż tak wyglądał każdy ich wieczór, byłby najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.


mrahhh
świetny fragment


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jarii007
Kardiochirurg
Kardiochirurg


Dołączył: 30 Wrz 2008
Posty: 2951
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 15:12, 07 Paź 2008    Temat postu:



anyway napisał:
Nie potłukła się?


Ano trochę ale od czego jest klej ?

anyway napisał:
W tym momencie? Czemu?


Nie wiem ... Chyba przez to kocham

Hihi
Czekam na więcej


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 14:39, 08 Paź 2008    Temat postu:

ceone, cieszę się, że się podobało

Jarii007 napisał:
Ano trochę ale od czego jest klej ?

Bo co kropelka kleju sklei, żadna siła nie rozklei!

Jarii007 napisał:
Chyba przez to kocham

Aha, rozumiem
pozdrawiam,
any.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:46, 08 Paź 2008    Temat postu:

Next part.
Enjoy!

część 4


- Rezonans?
- Zrobiliśmy.
- Domyślam się. Pytam, co pokazał.
- Nic rozstrzygającego. To wciąż może być ropień.
- A co z jej przeszłością?
- Pytasz, czy były jakieś nowotwory w rodzinie?
- Nie, o to, ile razy przeleciał ją tatuś.
- Jej starsza siostra zmarła na raka trzustki.
- Zróbcie badanie histopatologiczne. Cameron, idziesz po zgodę. A ja pójdę poszukać naszego najlepszego onkologa w szpitalu.
- House, zaczekaj. Potrzebujemy też zgody Foremana…
- No to na co czekasz?
- Mnie nie posłucha…
- Ech.. – westchnął diagnosta. – Zapomniałem, że jeszcze daleko wam do doskonałości. Załatwię to. A ty… ty… a idź sobie gdzieś, żeby potem nie było, że się lenisz.

- Chcemy wyciąć pacjentce fragment mózgu i wrzucić go pod mikroskop. Wiedziałem, że nie będziesz miał nic przeciwko – wyrzucił z siebie na jednym wydechu.
Foreman podniósł głowę znad stosu papierzysk.
- A tomografia, rezonans?
- Wow, mówisz zupełnie tak, jakbyś kiedyś studiował medycynę… więc przyjmij do wiadomości, że ja też to skończyłem.
- Jeśli wyniki nie były jednoznacznie zróbcie to, umówię wam salę. I oczywiście, na biurku wylądować ma podpisany przez pacjentkę formularz zgody.
- Czemu mam przeczucie, że godzisz się tylko dlatego, że za tydzień znów będę twoim szefem?
- Robię to dlatego, że nie mamy innego wyjścia.
- Nigdy nie byłeś dobry w oszustwach. Ciągle się zastanawiam, jakim cudem włamywałeś się do samochodów.
- Ludzie się zmieniają, House.
- Ludzie – nigdy. Tylko motywy, jakimi się kierują.
Z tymi słowami opuścił tymczasowo nie swoje biuro i ruszył w stronę automatu z kawą. Jednak zanim tam dotarł, wpadł na Cameron.
- Przygotujcie ją do zabiegu.
Spojrzała na niego z lękiem.
- Chyba będziemy mieć problem…
- Pacjentka zwiała?
- Nie.
- Tylko mi nie mów, że nie masz zgody!
- Kiedy usłyszała o możliwości wdania się infekcji albo powstania krwiaka, spanikowała.
- Ciekawe, od kogo o tym usłyszała…
- Chyba miała prawo wiedzieć, co podpisuje, nie?
- Nie. A powiedziałaś, że to jedyna szansa, żeby się dowiedzieć, co z nią nie tak?
- Nie zdążyłam, kazała mi wyjść z sali.
House przewrócił oczami.
- Zdajesz sobie z tego sprawę, że gdyby nie twój tyłek, już dawno byś tu nie pracowała?
Zanim dziewczyna zdążyła odpowiedzieć, wyrwał jej formularz zgody na badanie i pokuśtykał w stronę sali pacjentki.
Wszedł do środka i spojrzał na szczupłą kobietę leżącą w białej, szpitalnej pościeli.
- Doktor House. Jak umierała twoja siostra?
- Dlaczego pan pyta? – popatrzyła na niego ze zdumieniem.
- Bo muszę się dowiedzieć, dlaczego nie chcesz wyrazić zgody na proste, rutynowe badanie.
- Doktor Cameron tak tego nie nazwała.
- Doktor Cameron jest jeszcze zbyt młoda, by samodzielnie formułować takie wnioski. Masz dwie opcje – albo zdecydować się na zabieg, który wykonujemy tu trzy razy w tygodniu albo wypisać się ze szpitala i wstając każdego dnia z łóżka zastanawiać się, czy doczekasz wieczora.
- Lepiej jest nie wiedzieć… Normalnie żyć. Moja siostra wiedziała o swojej chorobie – mówiła krótkimi, urywanymi zdaniami. – Godziła się na wszystkie możliwe terapie. Straciła włosy, wyglądała jak cień. Zmarła po dwóch miesiącach od postawienia diagnozy, nie zdarzył się żaden cud.
- Myślisz, że gdyby nie wiedziała o tym, że ma raka, żyłaby dłużej? – spytał drwiąco House, ale oczy miał poważne.
- Nie dłużej, ale inaczej. Nie spędziłaby tego czasu w łóżku, wyniszczona kolejnymi przełomowymi kuracjami.
- Wiesz, że po badaniu i po postawieniu diagnozy nadal masz prawo odmówić dalszej hospitalizacji.
- Ale będę wiedziała. Będę żyła z wyrokiem. Z bombą tykającą mi w mózgu.
- Ty się już pogodziłaś z tym, że masz raka? – na pół spytał, na pół stwierdził.
Odpowiedziało mu milczenie.
- W najgorszym wypadku będziesz wiedziała, ile zostało ci czasu, będziesz mogła jak najlepiej go wykorzystać – ciągnął. – Żeby potem nie powiedzieć, że żałujesz, iż czegoś nie spróbowałaś.
Spojrzała na niego badawczo.
- A ty? Czego ty żałujesz? – nie zwróciła uwagi na to, że zaczęła mówić do niego per „ty”.
House zamyślił się na chwilę, ale nawet jeśli w duszy odpowiedział na to pytanie, nie dał tego po sobie poznać.
- Żałuję, że siedzę z tobą i usiłuję cię nakłonić do podpisania się na jednej głupiej kartce zamiast oglądać świerszczyki.
- Wymigiwanie się od odpowiedzi to też odpowiedź – zauważyła. – Ale dopóki żyjesz, wszystko da się naprawić.
- Nie, nie wszystko – odpowiedział twardo. Wstał z krzesła. – Załatwię ci wypis.
- Zaczekaj. Wyciągnęła rękę po formularz. – Może jednak wolę wiedzieć. Żeby potem nie żałować.

Chase spojrzał na niego z niedowierzaniem.
- Jak ty to robisz?
- Wystarczy zakręcić kilka razy tyłkiem, one wszystkie na to lecą. Chcę mieć jak najszybciej wyniki.

Wilson przed chwilę w milczeniu patrzył przez mikroskop, później wyprostował się.
- Niewątpliwie nowotwór. Nieoperacyjny, ze względu na umiejscowienie. Przykro mi.
- Ile jej zostało?
- Nie więcej niż dwa miesiące.
- Mam nadzieję, że wykorzysta je lepiej niż jej siostra – mruknął House w zamyśleniu.

Po usłyszeniu diagnozy pacjentka zrezygnowała z możliwości jakiegokolwiek leczenia.
- Chcę przez te kilka tygodni prawdziwie żyć. Żyć w ten sposób, jak nigdy nie żyłam – powiedziała House’owi.
Ten skinął głową.
- Powodzenia.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Any dnia Śro 19:31, 08 Paź 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
motylek
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Capri
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:15, 08 Paź 2008    Temat postu:

drastyczny przypadek ale za to świetne rozmowy między nimi i pacjętka

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:30, 08 Paź 2008    Temat postu:

uwielbiam drastyczne przypadki

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jarii007
Kardiochirurg
Kardiochirurg


Dołączył: 30 Wrz 2008
Posty: 2951
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:12, 08 Paź 2008    Temat postu:

Sweet
Hmmm a jaki ciekawy przypadek

Foreman się cieszy że może panować nad całym światem[czytaj Hous'em ]

Cytat:
- Wow, mówisz zupełnie tak, jakbyś kiedyś studiował medycynę… więc przyjmij do wiadomości, że ja też to skończyłem.


Bystre stwierdzenie

Cytat:
- Pacjentka zwiała?


Hah Ciekawe . Podoba mi się

Pozdroo
Czekam na cd


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:53, 08 Paź 2008    Temat postu:

c.d. chyba dopiero po weekendzie. Nie mam kiedy go przepisać
dzięki


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:17, 08 Paź 2008    Temat postu:

Mało opisów, buu. Lubię opisy, a tu ich tak jakoś... Brakło. Akcja strasznie się rozpędziła, ale mam podejrzenia czemu. XDD

Cytat:
Eh.. – westchnął

Brakuje jednej kropeczki, a "ech" pisze się przez "ch".

Cytat:
ile zostało ci czasy

"Czasu".

Cytat:
usiłuję cię nakłonić do pod[pisania

Ten kwadratowy nawiasik się zaplątał. XD

Dooobra. Moje podejrzenia nadal nie zostały obalone, a po tym fragmencie zrobiły się nawet bardziej podejrzliwe. I obieeecaj, że następnym razem będzie więcej opisów! *opisomania mode on*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:29, 08 Paź 2008    Temat postu:

Kat, thx za wszystkie poprawki - a co do tego eh - niedawno mieliśmy gorącą dysputę na ten temat na polskim. Pani psor stwierdziła, że pisane jest różnie i ona nie jest w stanie powiedzieć, jak jest poprawnie
Co do opisów - szczerze Ci powiem, że nie pamiętam, co będzie w części 5...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Any dnia Śro 19:30, 08 Paź 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:45, 08 Paź 2008    Temat postu:

Moi profesorowie zawsze powtarzali - zwroty typu "och", "ach", "ech" przez "ch", ale już "oho", "aha" czy "ehe" przez "h". Ale skoro to kwestia sporna, zostawmy to w spokoju.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 5:58, 09 Paź 2008    Temat postu:

Widocznie ilu ludzi, tyle zdań na ten temat.

I właśnie, Kat, sprawdziłam wczoraj, jak będzie wyglądać 5 cześć - będzie więcej opisów.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 10:57, 09 Paź 2008    Temat postu:

Yay! *kocha opisy* Hurra, bo suche dialogi mało pociągające są. XD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 14:31, 09 Paź 2008    Temat postu:

Ale za to jak szybko się je pisze ^^

A opisy to moja miłość, chociaż do ich tworzenia muszę mieć odpowiedni nastrój - więc im więcej opisów, tym lepszy miałam humor w momencie pisania.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
marengo
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 28 Lip 2008
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 17:07, 11 Paź 2008    Temat postu:

nie skomentował tego, co ujrzał na stole – stosu posiekanych i ułożonych na talerzu warzyw. Bezceremonialnie wywalił wszystko do kosza i wyjął z lodówki paczkę mrożonych hamburgerów.
Gdybym ja przygotowała cokolwiek dla kogoś, a ten ktoś by tego nawet nie spróbował, chyba poważnie bym go czymś walnęła xD.
(W końcu umycie, obranie i posiekanie warzyw też zajmuje trochę czasu ).

uwielbiał to jego spokojne, szczere spojrzenie,
Ja też uwielbiam, kocham to spojrzenie .

- Jej starsza siostra zmarła na raka trzustki.
To jest dobijające. Dlaczego mam wrażenie, że zawsze, gdy mowa jest o tym, że ktoś miał raka, to ten ktoś już nie żyje, a gdy ktoś ma raka, to niebawem umrze?

- Ludzie się zmieniają, House.
- Ludzie – nigdy. Tylko motywy, jakimi się kierują.

O, właśnie, ludzie się nie zmieniają, a jeśli nam się wydaje, że tak, to oni po prostu ukazują inne aspekty swojej natury, które do tej pory były ukryte. O. xD

- Wystarczy zakręcić kilka razy tyłkiem, one wszystkie na to lecą.
No jeśli to tyłek House'a, to nic dziwnego... xD

Kat napisał:
Moi profesorowie zawsze powtarzali - zwroty typu "och", "ach", "ech" przez "ch", ale już "oho", "aha" czy "ehe" przez "h".
Trochę na ten temat jest [link widoczny dla zalogowanych]. Och, ach i ech pisane przez "h" mnie akurat bardzo się nie podoba, nawiasem mówiąc .

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 8:21, 12 Paź 2008    Temat postu:

marengo napisał:
Gdybym ja przygotowała cokolwiek dla kogoś, a ten ktoś by tego nawet nie spróbował, chyba poważnie bym go czymś walnęła xD

Wilson chyba tego nie widział, bo siedział w pokoju Ale z drugiej strony - może te warzywa były próbą jakiejś dygresji na Housie? Przecież Jimmy musiał wiedzieć, że House+warzywa=nierealna sytuacja.
marengo napisał:
Dlaczego mam wrażenie, że zawsze, gdy mowa jest o tym, że ktoś miał raka, to ten ktoś już nie żyje, a gdy ktoś ma raka, to niebawem umrze?

Bo tak zazwyczaj jest.. Do tej pory nadal dla większości rak jest wyrokiem śmierci...
marengo napisał:
O, właśnie, ludzie się nie zmieniają, a jeśli nam się wydaje, że tak, to oni po prostu ukazują inne aspekty swojej natury, które do tej pory były ukryte. O

O. Zgadzamy się.
Bo tak faktycznie jest. Nie ma czegoś takiego jak zmiana siebie. Jest po prostu ujawnienie pewnej cząstki siebie, którą do tej pory się ukrywało, albo nawet nie wiedziało się, że ona istnieje.
marengo napisał:
No jeśli to tyłek House'a, to nic dziwnego... xD


marengo napisał:
Trochę na ten temat jest tu. Och, ach i ech pisane przez "h" mnie akurat bardzo się nie podoba, nawiasem mówiąc

Ja pamiętam, jak nauczycielka w klasach 4-6 w podstawówce kazała nam to pisać przez "h". Komedia po prostu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:54, 12 Paź 2008    Temat postu:

Kolejna część wypocin dopiero teraz, za co serdecznie przepraszam, ale konieczność edukacji robi swoje.
Miłego czytania.

część 5

- James… a nie pomyślałeś, że problem może leżeć w tobie, a nie w nim? – spytała poważnie. – Bo z tego, co mówisz, wnioskuję, że zachowanie House’a wraca do normy. To znaczy, do jego normy.
- No chyba wraca… wczoraj wieczorem rozmawialiśmy tak jak kiedyś. O sensie życia z wyrokiem takim, jakim jest na przykład choroba Gehriga …
- Widzisz. I jak się wtedy czułeś?
- Lisa, bawisz się w psychologa? – zaśmiał się blado. – Czułem się raczej dobrze. Ale dziś ta sytuacja z panią Warm kompletnie wytrąciła mnie z równowagi.
Opowiedział, jak to House złamał ich umowę dotyczącą porannych wizyt chorych u Wilsona. Diagnosta miał wtedy surowy zakaz wchodzenia do gabinetu, jednak tego ranka wymówił się sporządzeniem jakiegoś pisma na komputerze. Przez pierwszy kwadrans wizyty zachowywał się całkiem poprawnie, jeśli nie liczyć nagłego ataku kaszlu jako reakcji na uwagę pani Warm, iż doktor Jimmy ma takie przepiękne włosy. Jednak gdy pacjentka przeszła do opisywania swojego bólu spowodowanego pierwszą chemioterapią, House nie wytrzymał. Rozpoczął długi wykład na temat cierpienia umierających na gruźlicę dzieci w Afryce, czy też chociaż ludzi cierpiących na chroniczne bóle mięśni. Na koniec zaś dorzucił coś o przesadzie i marudzeniu. Dopiero wtedy Wilson otrząsnął się z szoku i wyrzucił go z gabinetu, po czym gorąco przeprosił wstrząśnięta starszą panią: nie mam pojęcia, co w niego wstąpiło. Proszę pamiętać, że zawsze może pani do mnie przyjść, taka sytuacja na pewno się nie powtórzy.
Do tej pory czuł wściekłość.
Cuddy tylko westchnęła.
- Dziwiłam się, że przez te dwa dni niczego nie wysadził w powietrze… Wiedziałam, że ten spokój nie potrwa długo. Szkoda tylko, że ucierpiała pacjentka.
- W tym momencie naprawdę chciałem mu przywalić – wyznał głosem, w którym roztrzęsienie mieszało się z goryczą.
- Gdybyś wiedział, ile razy ja mam taką ochotę…
- Ale ty nie jesteś z nim z własnego wyboru, nic do niego nie czujesz, to różnica.
- A ty czujesz? – spytała badawczo.
- Oczywiście – żachnął się. – Jest dla mnie bardzo ważny, mówię to z pełną świadomością. Nie wiem tylko, co się ze mną dzieje. Kiedyś reagowałem na niego zupełnie inaczej.
- Myślę, że jesteś zmęczony, bardzo zmęczony. Może wziąłbyś wolne i przyjechał do mnie? W hotelu jestem praktycznie tylko wieczorami, wtedy moglibyśmy pogadać, a w ciągu dnia miałbyś mnóstwo czasu na odpoczynek i przemyślenie wszystkiego.
Wilson zastanowił się.
- Nie wiem, dam ci znać wieczorem. Może to wcale nie jest zły pomysł – zawahał się. – Ale co powiem House’owi?
- Mogę do niego zadzwonić i powiedzieć, że potrzebuję cię w Bostonie, w końcu jesteś członkiem szpitalnej rady.
- Pomyślę nad tym…
- To najlepsze wyjście – powiedziała zdecydowanym głosem. – Telefon zostawisz w domu, będziesz miał pięć dni tylko dla siebie.
- Zadzwonię do ciebie po pracy.
- A ja tymczasem spytam, czy mają tu jakiś wolny pokój.
- Dzięki. Co ja bym bez ciebie zrobił?
- Zginąłbyś marnie – instynktownie wyczuł, że Cuddy się uśmiecha. – To cześć.
- Do wieczora – odłożył słuchawkę.

Z Wilsonem coś się działo. Chodził jakiś podenerwowany. Co się stało z jego spokojnym Jimmy’m, którego tak trudno było kiedyś wytrącić z równowagi?
House krążył wolnym tempem po szpitalnej piwnicy. Ostatnio był tu częstym gościem – udało mu się wreszcie znaleźć magazyn z jedzeniem, którym były napełniane automaty z szybkimi przekąskami. Był to dla niego raj na ziemi.
Pierwszym pomysłem diagnosty tłumaczącym dziwne zachowanie Wilsona były jakieś powikłania chorobowe. Jednak wykonane potajemnie testy krwi i innych płynów ustrojowych, a także baczne obserwacje nie dały żadnych rezultatów, co było jednocześnie i złą i dobrą wiadomością. Dobrą – bo James był fizycznie zdrowy, a złą – ponieważ większą cześć chorób powodujących rozdrażnienie dało się z dobrym skutkiem leczyć, a w ten sposób nadal nie wiedział, co się dzieje. Chrupiąc batonika z orzechami zastanawiał się, co mogło tak rozstroić onkologa.
Przebywanie ze mną w jednym gabinecie odpada, to zaczęło się o wiele wcześniej. Trwająca kampania prezydencka? Przecież on nie znosi polityki. Śmierć jakiegoś pacjenta? Skąd, gdyby na każdego trupa miał reagować w ten sposób, już dawno gryzłby marchewki w psychiatryku. Nie pokłócił się z żadnym z lekarzy, on nie należy do ludzi konfliktowych.
Przystanął na chwilę.
Rozważył wszystkie możliwe przyczyny.
Zostałem tylko ja.
Mimo że House potrafił zauważyć praktycznie wszystko – brakujący do pełnego obrazu choroby symptom, czyjeś nietypowe zachowanie, nie zauważył jednego. Nie zauważył, że zaczął traktować partnera jak przedmiot. Przedmiot, z którego można było się ponabijać, z którym wieczorem można było pójść do łóżka. A przecież kochał Wilsona! Kochał go tak mocno, jak nigdy nikogo, może poza własną mamą, za którą oddałby wszystko, ale to był inny rodzaj miłości.
Teraz nie myślał już o tym, jak wcześniej wyglądało jego życie – zanim dowiedział się, że jego marzenie się spełniło, że najlepszy przyjaciel jest w nim zakochany. Obecność Wilsona tuż obok była już czymś oczywistym. Nie zastanawiał się, jak mógłby wyglądać jego świat, gdyby nagle został sam. Dlatego jego stosunek do Jamesa nieco się zmienił. Nie zdawał sobie jednak jeszcze z tego sprawy, miał się zorientować dopiero za kilka dni. Jak na razie – zupełnie nie wiedział, o co może Wilsonowi chodzić.

I nie był nawet bardzo zdziwiony, gdy późnym popołudniem, w drodze do laboratorium, natknął się na onkologa wrzeszczącego na zdumioną pielęgniarkę.
- Jeśli jeszcze raz coś takiego się powtórzy, zadbam o zwolnienie cię w trybie natychmiastowym!
Przeszedł obok jakby nigdy nic, rozmyślając nad znalezieniem jakiegoś dobrego psychologa.

Tymczasem Wilson z przerażeniem na twarzy wszedł do swojego gabinetu. Zdecydowanie potrzebował przerwy. Odpoczynku w ciszy i spokoju, zanim całkiem straci nad sobą panowanie. Trzęsącą się ręką podniósł słuchawkę od telefonu.
- Lisa… i będą mieli ten wolny pokój? Jeśli tak, to go rezerwuj. Będę jutro koło południa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karola
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 17 Lip 2008
Posty: 215
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:41, 12 Paź 2008    Temat postu:

Realistycznie przedstawione uczucie gniewu. Na razie nie widze zadnych bledow. Pozdrawiam

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
motylek
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Capri
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:54, 12 Paź 2008    Temat postu:

- Dziwiłam się, że przez te dwa dni niczego nie wysadził w powietrze… Wiedziałam, że ten spokój nie potrwa długo. Szkoda tylko, że ucierpiała pacjentka.
- W tym momencie naprawdę chciałem mu przywalić – wyznał głosem, w którym roztrzęsienie mieszało się z goryczą.
- Gdybyś wiedział, ile razy ja mam taką ochotę…
- Ale ty nie jesteś z nim z własnego wyboru, nic do niego nie czujesz, to różnica


Wilson potrzebuje spokoju i przestrzeni aby troche otpocząć.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
marengo
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 28 Lip 2008
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 20:10, 12 Paź 2008    Temat postu:

po czym gorąco przeprosił wstrząśnięta starszą panią: nie mam pojęcia, co w niego wstąpiło.
Zły duch wstąpił! Sugerowałabym natychmiastową interwencję egzorcysty.

- To najlepsze wyjście – powiedziała zdecydowanym głosem. – Telefon zostawisz w domu, będziesz miał pięć dni tylko dla siebie.
Najpierw wywala House'a z jego własnego gabinetu i uznaje za stosowne ulokować go u Wilsona, a potem uznaje za stosowne uratować Wilsona od towarzystwa House'a? Ale ta Cuddy plącze xD.

Pierwszym pomysłem diagnosty tłumaczącym dziwne zachowanie Wilsona były jakieś powikłania chorobowe. Jednak wykonane potajemnie testy krwi
Te powikłania i badania jakoś skojarzyły mi się z Wilsonem w ciąży . (Ale uff, jeden wystarczy ).

Nie zdawał sobie jednak jeszcze z tego sprawy, miał się zorientować dopiero za kilka dni.
Jak ja nie lubię, gdy narrator wie więcej ode mnie xD.

I nie był nawet bardzo zdziwiony, gdy późnym popołudniem, w drodze do laboratorium, natknął się na onkologa wrzeszczącego na zdumioną pielęgniarkę.
Aż dziwne, że ta pielęgniarka nie dostała ataku serca xD. W końcu wrzeszczący Wilson... cóż...

***
anyway napisał:
Bo tak zazwyczaj jest.. Do tej pory nadal dla większości rak jest wyrokiem śmierci...
Ale wiesz, że jest dużo ludzi, którzy mieli raka, wyleczyli się i sobie szczęśliwie żyją, prawda?

Podobał mi się ten rozdział
Pozdrawiam,
mari


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następny
Strona 3 z 10

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin