Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Jak przetrwać. Rady wujka House'a. [45/?]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:17, 20 Lip 2013    Temat postu:

Boskie
Ja chcę taką rodzinkę
Wymiatasz Oluś! Nie masz pojęcia, jak szybko poprawiłaś mi humor i naładowałaś energią
I nie wierzę, że Cuddy wygrała, chyba pierwszy raz u Ciebie Uwielbiam, gdy jest górą. Przez to mogę podziwiać ją jeszcze bardziej, a dla odmiany House'a cóż... mam ochotę przytulić Ciebie również, wciąż to robisz, nie przestajesz mnie zaskakiwać i zachwycać. Więc powtórzę: BOSKO!
Ja mocniej i bardziej


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
OLA336
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 23:31, 31 Lip 2013    Temat postu:

Sarape
Miło Cię widzieć Serio? wolę matkę House'a U mnie raczej zawsze jest wesoło


Endymion
Wiadomo W końcu to córeczka tatusia To fakt Czasami Cuddy uda się coś wymyślić


Lisku
Też chcę Zwłaszcza ojca No... kiedyś musiał być ten pierwszy raz oby nie ostatni I to ja mocniej i bardziej



Ok, kilka słów wstępu. Część krótka, SŁODKA i taka... nietypowa ale mój wen się uparł więc nic nie mogłam na to poradzić Mam jednak nadzieję, że mimo swojej odmienności, to i tak się spodoba




Pamiętacie historię ze zdjęciami i moim koszmarnym snem? Tym razem ja postanowiłem sobie nieco powspominać. Może trochę inaczej niż Lisa, ale zawsze. Dlatego dzisiaj bez żadnej konkretnej rady. Tylko wspomnienia. I nie, nie jestem uroczy, sentymentalny, ani nic z tych rzeczy! Po prostu… chyba jestem szczęśliwy.
- O czym tak myślisz? – Lisa usiadła obok mnie na łóżku.
- Skąd wiesz, że myślę? – Zapytałem nieco zdezorientowany.
- Musiałam się przebrać i chodziłam po sypialni prawie naga, a ty nie skomentowałeś tego w żaden sposób. Mało tego, nawet nie spojrzałeś. – Wyjaśniła. – Poza tym, znam cię nie od dzisiaj.
- Serio? Możesz to powtórzyć?
- Może wieczorem. – Uśmiechnęła się. – No, to o czym tak myślisz?
- Wspominam.
- Co? – Położyła się na boku i podparła głowę ręką.
- Czasy, w których te potwory były małe. – Położyłem się tak samo jak ona i spojrzałem jej prosto w oczy.
- Właściwie, to jeden wciąż jest jeszcze mały. – Nie przestawała się uśmiechać.
- Pamiętasz, jak Kyle zaczął późno mówić? – Kontynuowałem wypowiedź odnośnie moich wspomnień. – Bałem się, że do końca życia będzie mi pokazywał co chce palcem.
- Tak, piszczał strasznie jak dostał nie to, co pokazywał jego mały palec.
- A teraz? Teraz ostatnie zdanie zawsze musi należeć do niego.
- Ciekaw po kim to ma, co?
- A Edan? – Zignorowałem jej zaczepkę. – Wszędzie chodził z kluczami od domu. To była jego ulubiona zabawka. No i wszystkie inne rzeczy, którymi tak na dobrą sprawę nie powinien się bawić. – Na to wspomnienia i ja się uśmiechnąłem.
- Kyle urodził się strasznie duży, pamiętasz?
- Oczywiście, że pamiętam. Duży i pulchny. Wyglądał jak mały Budda. – Zaczęliśmy się śmiać. – Później miał takie pulchne policzki. Wyglądały jak policzki chomika, który chowa do nich jedzenie.
- Teraz jest już tylko wysoki. – Oboje nie przestawaliśmy na siebie patrzeć.
- A Mała strasznie się bała różnych dźwięków i rzeczy. Odkurzacza, gwizdu czajnika, odgłosu wiertarki. Za to teraz wszędzie pcha się pierwsza i niczego się nie boi.
- Mała bohaterka. – Lisa przysunęła się bliżej mnie.
- Wykastruję każdego jej chłopaka.
- Chyba nie będę miała nic przeciwko temu. A pamiętasz, jaki miałeś problem, żeby położyć Edan’a spać jak miał czternaście miesięcy?
- Opracowałem na niego sposób. – Odpowiedziałem z dumą w głosie.
- Tak. Włączałeś mu koncert na DVD, który z początku strasznie mu się podobał, a później nauczył się na nim usypiać.
- Teraz też czasami zdarza mu się zasypiać ze słuchawkami w uszach i z piosenkami z tego koncertu.
- Bałeś się, prawda?
- Czego? Że ogłuchnie? – Zażartowałem, bo wiedziałem o co pyta.
- Przyznaj się. I tak wiem, że byłeś przerażony.
- Po prostu nie chciałem żeby wyrósł, a później, to już nawet wyrosły na ćpunów, pijaków i tym podobnych ludzi. – Spojrzała na mnie z miną pod tytułem: ”Gadaj zdrów i tak wiem, że byłeś przerażony.”
- Chyba udaje nam się jak na razie temu zapobiec. Oby tak dalej.
- Nie licząc tego oszołoma, który zrobił sobie tatuaż i którego pomysły nawet mnie czasami przerażają.
- Zawsze mogło być gorzej. – Miała w tym trochę racji, ale nie zamierzałem jej tego mówić.
- Kyle zawsze robił nam na przekór i nie docierało do niego słowo nie.
- Jak do jego ojca.
- Bardzo zabawne. Przestań się śmiać! Ja mówię serio. Był małym buntownikiem krzykaczem. Na słowo nie reagował piskiem i wrzaskami.
- Kochany był z niego malec.
- Wspominasz to tak, bo był do ciebie strasznie przywiązany. Jak byłaś w pobliżu, to chciał się bawić tylko z tobą i nie spuszczał cię na krok. Nawet do łazienki musiałaś z nim chodzić, bo jak zostawał ze mną, to był płacz i pisk.
- Przesadzasz. Z tobą też się bawił.
- Jasne… Jak zdejmowałem gitarę ze ściany, to wtedy chwilę ze mną posiedział. Ewentualnie przybiegał do mnie, bo chciał mój zegarek.
- Jesteś zazdrosny? Miałeś tak z Amayą. Wszędzie za tobą chodziła jak za mną Kyle.
- W końcu jestem najważniejszym mężczyzną w jej życiu. – Odpowiedziałem bardzo dumny z tego powodu.
- Wrócimy do tej rozmowy jak się zakocha i będzie miała chłopaka.
- Już mówiłem, że go wykastruje. – Zacząłem bawić się niesfornymi kosmkami jej włosów.
- Edan za to nie miał ulubionego rodzica.
- Nie. – Przyznałem zgodnie z prawdą. – Ale miał za to ulubionego wujka. Zawsze jak Wilson zostawał z nim i Kyle’m i trzeba było go przebrać, to go obsikiwał.
- Tak, biedaczek miał z tym niesamowitego pecha. Udały nam się dzieci.
- Które strasznie szybko rosną i z którymi jest coraz więcej problemów. – Zbliżyłem się jeszcze bardziej i pocałowałem ją.
- House, ty… nie… zamierzasz… - Mówiła między kolejnymi pocałunkami.
- Nie. – Na chwilę oderwałem się od jej ust. – Ale skoro dzieciaki poszli z Wilsonem do kina, to może by tak… - Wróciłem do przerwanej czynności.
- Ile trwa ten film?
- Mamy jeszcze sporo czasu…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Endymion
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 04 Lip 2013
Posty: 191
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdzieś z Księżyca..
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:20, 04 Sie 2013    Temat postu:

SŁODKA rzeczywiściee
ale co tam podobała mi się chociaż wolę te z przygodami


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
OLA336
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 23:32, 16 Wrz 2013    Temat postu:

Endymion

Cieszę się, że mimo wszystko się podobało Ta część krótka, ale z przygodami



Cześć wszystkim! Zaczął się wrzesień i dzieciaki wyfrunęły do szkoły. W tym roku, wyfrunęły wszystkie. Łącznie z Małą, która trafiła do przedszkola. I dzisiaj właśnie o tym. O jej pierwszych dniach w przedszkolu. A zaczęło się to tak:
- Co się dzieje? Nie martw się. Będzie dobrze. – Lisa podeszła do Małej i pocałowała ją w policzek. Tylko ona krzątała się po kuchni szykując dzieciom drugie śniadanie do szkoły. Kyle szedł do liceum, Edan do podstawówki, a Amaya do przedszkola. Siedzieliśmy razem przy stole i jedliśmy śniadanie.
- Rzeczywiście ma minę jakby co najmniej jadła ostatni posiłek i szła na…
- Kyle, przestań! – Lisa starała się przywołać go do porządku. – Ciekawe jak ty sobie poradzisz w nowej szkole.
- Tak jak zawsze czyli świetnie. – Uśmiechnął się i wziął kolejny kęs kanapki. Jego uwaga została zignorowana.
- Będzie dobrze, zobaczysz. Zjemy śniadanie i tatuś cię zawiezie. – Oczywiście, że ja musiałem to zrobić. Gdyby Mała zaczęła by płakać, to wiedźma pewnie razem z nią.
- Jakby zaczepiał cię jakiś chłopak, to kop go…
- Ty, karateka. – Musiałem się odezwać bo oberwałoby mi się, że jej nie pomagam. Na szczęście już znacznie wcześniej nasi synowie przekazali swojej siostrze najistotniejsze i najważniejsze lekcje dotyczące radzenia sobie w różnych sytuacjach. – Ty lepiej pilnuj interesu na treningach. – Kyle parsknął śmiechem ale Małej to nie rozbawiło. No nic. Jakoś musieliśmy sobie z tym poradzić. Po skończonym śniadaniu wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy do przedszkola. W połowie drogi musieliśmy zawrócić, bo zapomniałem jej torby z butami na zmianę i picia za co oczywiście dostałem opiernicz. Przez całą drogę nie odezwała się nawet słowem. Chociaż starałem się ze wszystkich sił nawiązać z nią rozmowę albo ją rozśmieszyć. Niestety. Jej wygięte w podkówkę usta i smutne, lśniące oczy nie wróżyły niczego dobrego ale była twarda. Nie płakała. Przynajmniej w samochodzie. Kiedy pomagałem zmieniać jej już na miejscu buty i oddawałem pod opiekę obcej, ale przyjaźnie wyglądającej pani również nie płakała. Dopiero później. Kiedy zamknęły się za mną drzwi. Odebrać też ją musiałem, co akurat było znacznie przyjemniejszą częścią dnia. Kiedy mnie zobaczyła, przybiegła do mnie i rzuciła mi się w ramiona. Jakbym co najmniej wrócił z wieloletniej wojny. Nie powiem, fajne uczucie. Kiedy ją ubierałem, dostawałem szczegółowy raport. „Trochę płakała i marudziła. Zjadła ładnie cały obiadek” i takie tam różne. Na koniec usłyszeliśmy:
- Do jutra Amaya.
Na co moja córka odpowiedziała:
- Jutro już tutaj nie przyjdę. – I bardzo pewna swego oraz bardzo z siebie zadowolona złapała za moją rękę i pokierowała nas w kierunku drzwi. Wróciliśmy do domu i humor oraz cała energia znowu do niej powróciły. Kyle i Edan wzięli ją do siebie i… no właśnie nie wiem co jej mówi ale dzięki temu śpi mi się w nocy lepiej. Chociaż na drugi dzień Mała uchyliła nieco rąbka tajemnicy kiedy to drugi raz znaleźliśmy się w przedszkolu. Sytuacja się powtórzyła. Naburmuszona i bliska płaczu mina i zły humor. Ale tym razem nie byliśmy na miejscu pierwsi. Kiedy weszliśmy do budynku, siedział już na ławce mały chłopiec, któremu mama pomagała przebrać bity. Chłopiec płakał i błagał mamę, żeby go nie zostawiała. Wziąłem z niej przykład i zacząłem zmieniać Małej buty.
- No, skończone. Możesz iść do kolegi i zacząć się z nim bawić.
- Nie będę siedzieć i bawić się z mazgajem. Nie zadaję się z lal… lalusiami. – No, to już przynajmniej wiedziałem, o czym moje dzieci wczoraj tak bardzo dyskutowały. Matka chłopca obdarzyła mnie niezbyt przyjaznym spojrzeniem, a sam chłopiec przestał płakać.
- Przynajmniej podziałało. – Uśmiechnąłem się i wzruszyłem ramionami. W ramach odpowiedzi usłyszałem dziwny dźwięk, który brzmiał trochę jak fuknięcie wkurzonej lwicy. Wiedziałem, że lepiej byłoby, gdyby to Cuddy odprowadzała Małą ale przecież kobiecie nie przetłumaczysz. Myślałem, że tego dnia już nic gorszego spotkać mnie nie może ale myliłem się. Na szczęście tym razem przyjechaliśmy odebrać naszą księżniczkę razem. Ja i wiedźma. I wiecie co? Bardzo się z tego powodu ucieszyłem.
- Państwa córka kopnęła dzisiaj kolegę w „jajka.” – Usłyszeliśmy na zaraz po przywitaniu się z Małą.
- Którego? – Może moje reakcja nie była najlepsza ale naprawdę byłem ciekaw.
- Mazgaja. Dokuczał mi.
- Mam nadzieję, że jak będziesz nastolatką to również będzie traktować chłopaków w ten sposób.
- House! – Oberwałem od wiedźmy w ramię. – Bardzo przepraszam za jej zachowanie. – Zaczęła się tłumaczyć. Obiecuję, że to już się więcej nie powtórzy.
- Widzę, że przemoc jest u państwa na porządku dziennym. – Usłyszeliśmy od przedszkolanki.
- Widzisz, coraz więcej osób uważa, że się nade mną znęcasz.
- To by wyjaśniało skąd u państwa córki takie zachowanie.
- Co? Nie, to nie tak. House, przestań bo ta pani jeszcze uwierzy w twoją historię i zawiadomi opiekę społeczną. – Cuddy była zła coraz bardziej.
- Żartowałem. Ostro zabawiamy się tylko w sy… - Przerwałem, bo zauważyłem jak jej ręka podnosi się do kolejnego uderzenia. Jednak ku mojemu zdziwieniu, powstrzymała się.
- My już lepiej pójdziemy. – Opuściła rękę, uśmiechnęła się najbardziej przyjaźnie jak tylko potrafiła i udała się z Amayą w kierunku wyjścia. Chyba nie muszę mówić, że już więcej nie odbieraliśmy Małej razem?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Endymion
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 04 Lip 2013
Posty: 191
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdzieś z Księżyca..
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 6:51, 17 Wrz 2013    Temat postu:

Tak powrót do szkołyyyy

Nawet nie wiesz jak się uśmiałam to czytając Dobrze, że w szkole było pusto, to migłam się pobrechtać "__" .. .. A CO do Housa ja już dawno stwierdziłam, że Wiedźma go maltreluje i bije. Możemy złożyć grupowy pozew sądowy przeciwko Cuddles.. <art> ~~¤ Co do części to nie mogłam się już doczekać.. Jest bosskoooo właśnie takiee coś uwielbiamm -- czyli znęcanie się nad Housemmm.
Powodzenia w pisaniuu .


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Endymion dnia Wto 6:57, 17 Wrz 2013, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
OLA336
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 23:07, 20 Paź 2013    Temat postu:

Endymion

Powrót na wykłady też nie Zwłaszcza powrót na ćwiczenia o nazwie: "Medyczne czynności ratunkowe"
Super, że ta część Cię rozśmieszyła Mam nadzieję, że ta część również Ci się spodoba Bardzo ale to bardzo dialogowa chyba bardziej niż zwykle




Mówili, że jak pójdzie do liceum, to wydorośleje, zmądrzeje, ogarnie się… Musicie wiedzieć, że albo kłamali, albo nie mieli pojęcia o tym co mówili. Tak, dzisiaj po raz kolejny o „przygodach” naszego najstarszego syna. Jak tak dalej pójdzie, to wpędzi nas, a przynajmniej mnie, do grobu zanim pójdzie na studia i się usamodzielni! Rada? Jeżeli macie jakąś naprawdę dobrą, to chętnie jej wysłucham, bo mi już ręce opadają. A zapowiadał się naprawdę dobry dzień…
- House, ja dalej uważam, że to może być toczeń.
- To nigdy nie jest toczeń! Ile razy mam to powtarzać? – Stałem przed białą tablicą i wymachiwałem markerem.
- House, twój telefon dzwoni. – Trzynastka spojrzała na wyświetlacz pozostawionej na stole komórki. – To Kyle. – Podała mi telefon.
- Nie powinieneś być teraz na lekcji czy czymś takim? – Odebrałem i pięknie się przywitałem.
- Tato, możesz odzwonić? Zostało mi mało na koncie.
- Gdybyś nie gadał tyle z Izzie, to… - Chciałem go opierniczyć, ale już się rozłączył. Odstawiłem telefon od ucha i wybrałem jego numer.
- Dzięki. – Odebrał prawie natychmiast.
- Nie powinieneś być na lekcji? – Powtórzyłem swoje pytanie z nadzieją, że tym razem uzyskam na nie odpowiedź.
- Wyszedłem z niej. – Dobrze, że chociaż on nie widział w tym problemu.
- Jak to wyszedłeś? Stało się coś?
- Chciałem do ciebie zadzwonić, zanim zrobiłaby to moja wychowawczyni.
- Coś ty znowu zrobił?!
- Aha! No to mamy przerwę. Oby tylko pacjent przeżył…
- Poczekaj chwilę. – Odstawiłem telefon od ucha i przytknąłem go do ramienia. – Czy ja ci bronię myśleć? Nie. Śmiało. Masz szansę się wykazać i udowodnić, że Australijczycy też są w czymś dobrzy. – Wróciłem do przerwanej rozmowy telefonicznej. – No wiec?!
- Alfabetycznie czy chronologicznie?
- Konkrety! Ja tu pracuję! Nie możesz z takimi rzeczami dzwonić do mamy?
- Nie. – Szybka odpowiedź. – Zaczęło się od tego, że żadne z was nie przyszło na pierwsze organizacyjne zebranie z rodzicami czyli… to w sumie wasza wina. Później pan od wychowania fizycznego powiedział ten starej babie…
- Mówisz o swojej wychowawczyni? – Wolałem się upewnić.
- Tak. Powiedział jej, że mam tatuaż. No i się w sumie zaczęło. Ta kobieta nie może uwierzyć, że wiecie o moim tatuażu ponieważ nie było was na zebraniu. Czyli to znowu wasza wina. – No jak zwykle… Wszystkiemu winni są źli rodzice. – A dzisiaj, na godzinie wychowawczej, ta baba nam mówi, że mamy mówić do nauczycieli „profesor”. Nie będę tak mówił. Żadne z nich nie ma tytułu profesora. To tak jakbym ja kazał mówić do siebie panie doktorze.
- Jak tak dalej pójdzie, to skończą nam się szkoły, do których będą chcieli cię przyjąć i nawet nie zdobędziesz wykształcenia średniego! Nie możesz się chociaż raz dostosować? To taki zwyczaj jest.
- Zawsze nam powtarzasz, że mamy nie iść za tłumem i że mamy być wyjątkowi i jedyni w swoim rodzaju.
- Wasza wyjątkowość mnie kiedyś wykończy… - Naprawdę. Nie kłamię. – Poza tym, od kiedy ty się mnie tak słuchasz, co?! Wczoraj kazałem ci posprzątać pokój, bo już wejść do niego nie można i jakoś tego nie byłeś wstanie zapamiętać! I czy ty chociaż raz w życiu, mógłbyś nie zrazić do siebie wszystkich nowo poznanych ludzi?! Byłbym wdzięczny.
- Mam kolegów i koleżanki.
- Mówiłem o wykładowcach. – Przewróciłem oczami. – Czy my tak wiele wymagamy?
- Pani od francuskiego mnie lubi.
- No i problem sam się rozwiązał! – Odparłem szczerze uradowany. – Z klasy o profilu biologiczno – chemicznym, przeniesiemy cię do klasy językowej i wszyscy będą zadowoleni.
- Nie chce zmieniać klasy!
- To się dostosuj do tej! To nie jest trudne, wiesz? A tej swojej wychowawczyni powiedz, że twoi rodzice ratują ludziom życie. No… przynajmniej ja. W związku z tym, nie mają czasu na pierdoły. Za mało nas jest. Zebranie Małej, zebranie Edan’a i twoje. Chyba zaangażujemy Wilsona. I powiedz jej, że oczywiście wiemy o twoim durnym pomyśle z tatuażem.
- Tatoooo…
- I przeproś, że bez jej zgody i wiedzy opuściłeś klasę i zajęcia. Tak, to chyba wszystko. – Ciekawe, ile zapamiętał z tego co do niego mówiłem.
- Wiesz co? Starzejesz się. A gdzie: „Tak trzymaj synu! Jestem z ciebie dumny!” ?
- Gwarantuję ci „synu”, że moja cierpliwość zaraz się skończy i dostaniesz taki szlaban, że się nie pozbierasz.
- O tym właśnie mówię. Nawet na żartach się nie znasz...
- Czy to koniec?
- Tato? Kochasz mnie?
- Co chcesz? – No co? Nie wierzę, że jego miłość jest bezwarunkowo. Nie w tym wieku.
- Możemy zawrzeć układ?
- Nie układam się z terrorystami!
- Ale tatoo! Proszę! Ja się dostosuję, a ty pozwolisz mi dzisiaj pojechać na trening motocyklem. Tylko raz, błagam!
- Mowy nie ma! Nie będę cię nagradzał za złe zachowanie. I nie szantażuj mnie. Za słaby jeszcze na to jesteś.
- Obiecuję ci, że jak mi pozwolisz, to nie będzie na mnie skargi przez… miesiąc. – Ha! I ja miałbym się na to zgodzić? Niedoczekanie.
- Nie ma mowy.
- Dwa?
- Nie.
- No to… Nie będzie na mnie żadnej skargi przez całe półrocze.
- Zgoda. – To była naprawdę kusząca oferta. Nie mogłem jej nie przyjąć.
- Tak! Dzięki! Jesteś najlepszy! – I stałem się bohaterem.
- Tylko zostawisz motocykl u Wilsona i przyjdziesz pod dom pieszo. Jak się Cuddy dowie, to mnie zabije.
- Nie ma sprawy. To ja wracam na lekcje.
- Kyle, przeproś. I powiedz tej kobiecie, żeby dzwoniła do waszej matki. Ona jest od organizacyjnych zebrań i płacenia ubezpieczenia i tych innych rzeczy.
- Zgoda. Do wieczora.
- Do wieczora. – Rozłączyłem się i schowałem telefon do kieszeni. – Jakieś nowe pomysły? – Zwróciłem się do mojego zespołu.
- To jest toczeń.
- Zwariowaliście? To nigdy nie jest toczeń! – Może im też dam pojeździć na motocyklu? Może też się wtedy bardziej postarają?


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
HelpMe
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 27 Paź 2013
Posty: 224
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:43, 27 Paź 2013    Temat postu:



Jej, twój fick jest genialny! Gratuluję talentu i pomysłu :-)
Życzę weny i czekam na kolejne części!!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Endymion
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 04 Lip 2013
Posty: 191
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdzieś z Księżyca..
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:09, 28 Paź 2013    Temat postu:

To nigdy nie jest toczeń! Wiadomo!! Supeerr jak zwykle zresztą. Co ja tam będę.

Może im też dam pojeździć na motocyklu? Może też się wtedy bardziej postarają? Na motocykluu, na motocyklu to mi zapadło w głowiie :0


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
OLA336
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:43, 31 Paź 2013    Temat postu:

HelpMe

Dziękuję Talentu nie mam, a pomysłów coraz mniej, ale coś się tam jeszcze znajdzie


Endymion
Jazda na motocyklu zawsze fajna I fakt, to nigdy nie jest toczeń




Zamartwianie się o własne dzieci, to chleb powszedni każdego rodzica. Ale my chyba robimy to znacznie częściej niż ustaw przewiduje. Przynajmniej Wiedźma. Czy Mała poradzi sobie w nowym miejscu, w nowej sytuacji? Czy Edan przestanie bić się w szkole za biednych i uciśnionych? No i jeszcze wszystkie możliwe wybryki Kyle’a. A jakby tego było mało, to zawsze wszystkiemu winny jestem ja… Nie, nie wiem dlaczego akurat ja ale chyba nie chcę wiedzieć. Po prostu Lisa uważa, że to moja wina. W tej konkretnej sprawie, to akurat nie była moja wina! No… przynajmniej do pewnego momentu.
- A jak się spóźni, to dostanie szlaban?
- Nawet tak nie żartuj. – Siedzieliśmy prawie całą gromadą w salonie i oglądaliśmy telewizję. No, przynajmniej do tego momentu.
- Ale mamoooo… to ważna informacja. Dostanie? – Edan nie dawał za wygraną.
- Na pewno nie wróci do domu. – A Amaya dolewała oliwy do ognia. Wszystko zaczęło się trzy dni temu, kiedy Kyle przyszedł i zapytał, czy może iść na imprezę. Gdyby przyszedł od razu do mnie, to pewnie bym się nie zgodził, ale on oczywiście najpierw musiał pójść do Cuddy. Usłyszał: „Zapytaj taty. Jak się tata zgodzi…” No więc się zgodziłem. Dlaczego? Może odrobinę chciałem zrobić Wiedźmie na złość? Poza tym, on nie jest już małym chłopcem… Tak wiem, że nie przemyślałem tego do końca. Nie musicie mi tego przypominać! – I będzie pił piwo. – Urocza jest, prawda?
- Zabroniłem mu. – Uśmiechnąłem się do Cuddy chcąc ją uspokoić. – Palić trawkę i zażywać twardych narkotyków też.
- Bardzo mnie tym uspokoiłeś… - Myślicie, że to był sarkazm? Ja myślę, że tak.
- To co z tym szlabanem?
- Ma jeszcze sporo czasu. A wy po tym filmie idziecie spać. – Lisa wzięła sprawy w swoje ręce.
- To niesprawiedliwe! On jest na imprezie! – Mała zbuntowana księżniczka. I tak, to pewnie też moja wina.
- Bez gadania.
- A jak zapytam taty, czy…
- Lepiej nie drażnij lwicy. – Szepnąłem Małej do ucha, nim zdążyła dokończyć swoją wypowiedź i rozwścieczyć Cuddy.
- Jak będę mieć tyle lat co Kyle, to będę codziennie chodzić na imprezy! – No i się obraziła.
- Dobra imprezowicze, czas spać. Zmykać na górę. – A Lisa nie dawała za wygraną. – Film się skończył.
- A wy co będziecie robić?
- Ty, Młody! Nie musisz wszystkiego wiedzieć. Na górę. – Tym razem postanowiłem ją wspomóc swoim autorytetem.
- Pewnie będę się kochać. – Amaya w dalszym ciągu obrażone zeskoczyła z kanapy.
- W przedszkolu uczą takich rzeczy? – Krzyknąłem za nią ale mi nie odpowiedziała. Z nią gorzej niż z Wiedźmą jak się obrazi. – Dobranoc potwory!
- Jakbyście nas kochali, to moglibyśmy jeszcze dłużej posiedzieć. – Edan postanowił trzymać sztamę z siostrą i również obrażony zszedł z kanapy.
- Oczywiście, że was kochamy. A mamy inne wyjście? Za dużo pieniędzy włożyliśmy w wasze wychowanie i edukację żeby was nie kochać!
- Dobranoc. – Usłyszałem w odpowiedzi od syna. Przynajmniej on się odzywał. Szkoda, że nie przejął się moim monologiem na temat miłości.
- To co robimy? – Usiadłem bliżej swojej żony.
- Ja idę się myć, a ty…
- Idę z tobą. – Dokończyłem za nią.
- Nie. Ty siedzisz i czekasz na Kyle’a. – A podobno to ja jestem wredny w tym domu…
- Co?! Dlaczego?! – Nie mogłem uwierzyć w to co usłyszałem.
- Trzeba było się nie zgadzać. – Ona również wstała z miejsca, zostawiając mnie samego.
- Trzeba było nie zrzucać odpowiedzialności za tą decyzję na mnie! – Odciąłem się bardzo z siebie zadowolony ale mnie zignorowano. No cóż, nie pozostało mi nic innego jak czekać. Wykąpała się, wróciła, ja zrobiłem to samo i czekaliśmy razem. Obejrzeliśmy jeszcze jakiś film, później następny, a jego dalej nie było.
- Greg, zaczynam się martwić. Już od ponad godziny powinien być w domu. Jakby tego było mało, to na dodatek nie odbiera telefonu. A jak coś się stało? – Kobiety… Jak zwykle niepotrzebnie panikują.
- Może lepiej, żeby jednak coś mu się stało bo jak nie, to jak ja go dorwę, to…
- To nie jest zabawne. – Przerwała mi. Naprawdę się martwiła.
- Nic mu się nie stało. – Przewróciłem oczami i przytuliłem ją, żeby nieco się uspokoiła. – Zabalował i tyle. Idź spać. Poczekam na niego.
- A obiecujesz, że jak w końcu wróci, to go nie udusisz?
- Za dużo wymagasz. – Uśmiechnąłem się.
- Nie, i tak nie zasnę. Zostanę.
- Idź. Nie uduszę go, nie zamorduję, nie poćwiartuję i nie okrzyczę. Przez wzgląd na ciszę nocną i sąsiadów poczekam z tym do jutra. – Próbowałem znowu zażartować.
- Jak nie zasnę, to do ciebie wrócę. – Pocałowała mnie w policzek i poszła spać. Czekałem na niego jeszcze około trzech godzin. Cuddy oczywiście zasnęła ale może to i lepiej. Przynajmniej dla niego. W końcu się doczekałem i usłyszałem jak kluczem próbuje otworzyć drzwi. Nie szło mu to najlepiej ale humor miał świetny. Śpiewał sobie pod nosem.
- „Przyjaźnię się z potworem spod mojego łóżka. Radzę sobie z głosami w mojej głowie. Próbujesz mnie ratować, przestań wstrzymywać oddech. I sądzisz, że zwariowałem, tak, sądzisz, że zwariowałem.”*
- Czytasz mi synu w myślach. – Zapaliłem lampę, która stała obok kanapy i spojrzałem prosto na swojego pierworodnego syna, który porażony światłem mrużył oczy i zasłaniał się ręką. – Czyś ty zwariował?! – Krzyknąłem, ale starałem się nie obudzić przy tym całego domu. – Wiesz która jest godzina? – Wstałem z miejsca i podszedłem bliżej niego. – Piłeś!? – Bardziej stwierdziłem niż zapytałem.
- Oj tatuś… - Próbował mówić składnie i na temat. Jak śpiewał, to szło mu znacznie lepiej. – Troszkę. Tylko dwa… no dobra, cztery piwa. Albo pięć? Izzie wie lepiej bo liczyła i mi wypominała. Chociaż ty na mnie nie krzycz. Ale wiesz co? Mam świetnych nowych kolegów. Fajni są.
- Krzyczeć, to ja będę na ciebie dopiero jutro.
- Jutro? Myślałem, że już po dwunastej.
- Pogrążasz się… Ciesz się, że twoja matka poszła spać.
- Upss… - Zachichotał. – To ja już milczę i idę myju i do łóżka.
- Żebyś się utopił? Mowy nie ma. Idziesz od razu do łóżka. – Byłem naprawdę wściekły, ale teraz to nie miało większego znaczenia. I tak nic do niego nie docierało.
- Taki brudny? Ale posłucham. Wiesz co tatuś? Kocham cię. – Szkoda, że tylko po alkoholu włącza mu się wyznawanie uczuć. – Wszystkich kocham. – Znowu zaczął się śmiać.
- Chodź Romeo do łóżka. – Złapałem go pod ramię i poprowadziłem w kierunku jego pokoju. – I cicho bądź przez chwilę. Chyba, że chcesz obudzić własną matkę.
- Ciiii. – Przyłożył palec do buzi. – Cichutko. - Zaprowadziłem go do pokoju i poczekałem aż położy się do łóżka. Zasnął prawie natychmiast.
- Dostanie szlaban? – Usłyszałem za plecami zaspany głos Edan’a i prawie umarłem na zawał.
- Jak zaraz nie wrócisz do łóżka, to ty dostaniesz szlaban.
- Mocno się upił?
- Idź potworze spać. – Popchnąłem go w kierunku wyjścia i zamknąłem za nami pokój.
- Czyli, mam nic nie mówić mamie? – A on zadawał kolejne pytania. – Milczenie jest drogie.
- Dostaniesz na nową grę, a teraz idź gadzino spać.
- Dobranoc tato.
- Dobranoc potworze… - Zmęczony udałem się prosto do naszej sypialni i położyłem się do łóżka.
- Greg? Wrócił? Cały i zdrowy? Jest trzeźwy? – Miałem nadzieję, że się nie obudzi.
- Trzeźwiutki. Cały i zdrowy również, ale to zmieni się już jutro, dobranoc.
- Dobranoc. I najpierw ja na niego krzyczę.
Nigdy więcej nie puszczę go na żadną imprezę. Wam też radzę tak zrobić.



* Fragment piosenki Eminema i Rihanny The Monster


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
HelpMe
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 27 Paź 2013
Posty: 224
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:00, 31 Paź 2013    Temat postu:

Cytat:
Milczenie jest drogie.


OMG... I to? W ustach dziewięciolatka? Rozwaliło mnie po prostu...Wiadomo, czyj to syn.
Biedny Kyle... Oberwie mu się... Dobrze, że Cuddy poszła spać i go nie widziała...
Piknie, jak zawsze... Co się będę rozpisywać... Uśmiałam się... Wymyślasz takie zabawne sytuacje i dialogi... I te małe potworki...
Ciekawe, co będzie dalej...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Endymion
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 04 Lip 2013
Posty: 191
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdzieś z Księżyca..
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:44, 31 Paź 2013    Temat postu:

Suuuuppppperrr i posenkaaaa ....

Ja mam pytanie w jakim przedszkolu takich rzeczy uczą??
Jak zwykle super i humor mi tym od razu poprawiłaś Boszzz jak ja to uwielbiammm..
Musze sobie kupić nową płytę Eminemaa..
Czekammy na dalszy ciąg ii wogule:)) A talent to ty masz ogromy !!!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
OLA336
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:04, 31 Paź 2013    Temat postu:

HelpMe

Niedaleko pada jabłko od jabłoni Wiadomo, wiadomo
Cieszę się, że się podobało i że było zabawnie Staram się jak mogę Też jestem tego ciekawa
Dziękuję za komentarz


Endymion

W przedszkolu ciekawych rzeczy się można dowiedzieć, serio
Cieszę się, że humor poprawiony
Oooo tak Płyta Eminema koniecznie Też muszę Mam nadzieję, że już we wtorek ją kupię
Nie mam
Dziękuję za komentarz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Endymion
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 04 Lip 2013
Posty: 191
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdzieś z Księżyca..
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:14, 31 Paź 2013    Temat postu:

Takk, ciekawee czego jeszcze bo jestem ciekawa? Takie małe dzieci..Czyżby doświadczenia jakieś ?:_:

Też mam to na oku
Powodzenia ;P


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
HelpMe
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 27 Paź 2013
Posty: 224
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:33, 31 Paź 2013    Temat postu:

Już sobie wyobrażam następną część... Rozmowa Kyle'a z rodzicami... House, stanowczy, ale jak zawsze ironiczny, Cuddy, na maksa wkurzona i skacowany Kyle... Oj, będzie się działo...
Życzę, żeby wen był posłuszny i nie uciekał :-)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
OLA336
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 1:21, 06 Lis 2013    Temat postu:

Endymion

Może doświadczenia nie, ale wiedzą więcej niż powinny


HelpMe

No... Mam nadzieję, że Cię nie rozczaruję jak napiszę, że tak nie będzie Przynajmniej w tej części Ale starałam się, żeby było zabawnie


Spać się nie chce, nowej płyty Eminema w dalszym ciągu się słucha Nie, nie uzależniłam się i wen jest Mam nadzieję, że i tym razem się spodoba




Dzieci potrafią mieć różne pomysły. Czasami lepsze, czasami gorsze. Zdarzają się dzieciaki, które potrafią wymyśleć naprawdę coś niesamowitego. Niestety. Moje do takich nie należą. Moja, a właściwie, to nasze dzieci, zawsze wymyślą coś, co z pewnością mi się nie spodoba. Myślicie, że robią mi na złość, czy to po prostu ja jestem za bardzo wymagający? Nie ważne. Przejdźmy do historii. Siedziałem w salonie na moim fotelu i grałem na konsoli. Kyle miał szlaban, Mała poszła z Wilsonem do kina, a Edan poszedł odrabiać lekcje, więc chociaż przez chwilę miałem spokój. Lisa natomiast, siedziała na kanapie i przeglądała jakieś papiery ze szpitala. To był miły i spokojny wieczór. Był.
- Mamo, tato, możemy porozmawiać? Tato, czy ty grasz… grasz na mojej zapisanej grze! – Kyle ruszył w moim kierunku żeby wyrwać mi pada od konsoli.
- Nawet nie próbuj! – Jedną rękę wyciągnąłem przed siebie, chcąc go w ten sposób zatrzymać, a drugą , tą z padem, tak na wszelki wypadek podniosłem do góry. Zatrzymał się i spojrzał na mnie zdenerwowany. – Czekaj, jak to szło? Aaa! Już wiem. Masz szlaban. – Uśmiechnąłem się triumfalnie. – Poza tym, nie chciało mi się tego wszystkiego od nowa przechodzić.
- Jak tylko mi się skończy, to założę blokadę rodzicielską na gry w które gram. Uważaj! Przerwij grę, bo zginiesz!
- Tato, daj, przejdę ci to. – Edan zaoferował mi swoją pomoc ale myślę, że po prostu chciał sobie pograć.
- A odrobiłeś lekcje?
- No, zostało mi jeszcze…
- Tak myślałem. – Było dwa do zera dla mnie.
- Gorzej niż z malutkimi dziećmi. – Wiedźma podniosła wzrok znad papierów i spojrzała na nas z politowaniem. – Co chcieliście?
- Czy tata mógłby najpierw przerwać grę, proszę? Wolę nie patrzeć jak rujnuje godziny mojej ciężkiej pracy…
- Radzę sobie całkiem…
- Greg, przerwij na chwilę. – Weszła mi w słowo.
- Ale…
- House! – A jeszcze kilka sekund wcześniej była taka miła… Kobiety. No i musiałem przerwać grę. – Słuchamy. – Odstawiła papiery na bok.
- Możemy mieć psa, albo jakiegoś zwierzaka?
- Mowy nie ma! – Wolałem od razu pozbawić ich wszelkich złudzeń.
- Ale tatooo… - Kyle jęknął niezadowolony.
- Mowy nie ma. – Powtórzyłem. – Po co wam zwierzak? Macie młodszą siostrę. To wam nie wystarcza?
- Ciesz się, że ona tego nie słyszała… - Lisa spojrzała na mnie wrogo.
- Zamawiam! – Młody krzyknął i podniósł do góry rękę. – Tak! Byłem pierwszy!
- Edan, prosiłam was, żebyście tego więcej nie robili, prawa? Nie żartowałam. – Siedziałem nieco zdezorientowany.
- Dowiem się, o co w tym wszystkim chodzi? – Zapytałem zaciekawiony.
- Jakiś czas temu, zupełnie przez przypadek, zorientowałam się, że uważnie cię obserwują, a później cię „zamawiają.” – Lisa starała mi się to wszystko wytłumaczyć.
- Zamawiają? – Dopytywałem, dalej nic z tego nie rozumiejąc.
- Czekają na twoje przewinienie, a później, kto pierwszy powie: „zamawiam”, zdobywa prawo do szantażowania cię. – Nie rozumiem, dlaczego mówiąc to, uśmiechała się. – Zabroniłam im tego.
- Wychowałem potwory… - Powiedziałem przerażony.
- To co z tym zwierzakiem? – Mój pierworodny potwór wrócił do sedna sprawy.
- Czyj to był pomysł?
- Mój.
- Następnym razem dostaniesz też szlaban na myślenie i mówienie. – Czy ja już wspominałem, że to BYŁ miły wieczór?
- Od razu zamknijcie mnie w piwnicy i dostarczajcie tylko wodę i pożywienie. – Odpowiedział nieco urażony. Ok., przyznaję, że ten pomył akurat mi się spodobał.
- Nie podpusz…
- Przestańcie. Dlaczego chcecie mieć zwierzaka? – A Wiedźma dalej drążyła temat.
- No, nauczylibyśmy się odpowiedzialności… - W tym momencie parsknąłem śmiechem. Edan mówi o odpowiedzialności. Dobry żart.
- Dlaczego cię to tak rozbawiło? – Cuddy zaczynała się denerwować.
- Oni i odpowiedzialność?
- Masz rację. Ty do tej pory nie jesteś odpowiedzialny.
- Czyli to znowu moja wina?
- Przestańcie się kłócić i pozwólcie nam jak wszyscy normalni rodzice na zwierzaka! Jejciu, czy to takie trudne? – Nasz młodszy syn nie wytrzymał.
- Widzisz, co narobiłaś? Przez ciebie mają nas za nienormalnych. Rybka, to maks na co mogę się zgodzić. – Odpowiedziałem dumny z siebie, że wspólnymi siłami doszliśmy do kompromisu.
- Rybka? Myśleliśmy o prawdziwym zwierzaku. – Kyle’owi nie spodobał się mój pomysł.
- A ja mówiąc „rybka”, nie miałem na myśli takiej wypatroszonej i wiszącej nad kominkiem, tylko prawdziwą, ŻYWĄ – Wolałem to podkreślić. – rybkę.
- Mówiłem ci, że się nie zgodzą. – Zrezygnowany Edan zwrócił się do brata. – Nie możesz po prostu przynieść do domu psa, tak jak po prostu przyszedłeś z tatuażem? Byłoby prościej.
- Czy kogoś w tym domu, interesuje jeszcze moje zdanie? – Nie skomentowałem tego, bo uznałem, że to pytanie retoryczne.
- Tak mamo, ale przez tatę już nam się odechciało zwierzaka. Rybka… - Kyle ruszył w kierunku schodów.
- To co? Przyniesiesz psa? – A Młody nie dawał za wygraną.
- Jak kiedyś skończy mi się szlaban na wychodzenia i nie zamkną mnie w piwnicy, to może kiedyś…
Mówiłem, że ich pomysły nie są najlepsze. Moja rada jest prosta. Jak wasze dziecko przyjdzie podzielić się z wami swoim nowym pomysłem, to od razu mówcie: NIE!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez OLA336 dnia Śro 12:42, 06 Lis 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
HelpMe
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 27 Paź 2013
Posty: 224
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:46, 06 Lis 2013    Temat postu:

Znowu zwijałam się ze śmiechu przed monitorem... Kocham te dialogi... Ślicznie... A mój poprzedni komentarz to tylko taka luźna sugestia była... Po prostu byłam ciekawa, jak Cuddy by to przeżyła...
Bardzo podoba mi się pisanie ficka z punktu widzenia House'a (czemu piszę to dopiero teraz???). Te komentarze w jego stylu... Świetnie ci to wychodzi...
Co się tyczy dzisiejszej części... Mistrzowskie...
Cytat:
- Czekaj, jak to szło? Aaa! Już wiem. Masz szlaban.

Bardzo House'owe...
Cytat:
- Po co wam zwierzak? Macie młodszą siostrę.

I właśnie wtedy spadłam z krzesła...
Ja nie wiem, skąd ty bierzesz takie teksty...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
OLA336
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:29, 06 Lis 2013    Temat postu:

HelpMe

Dobrze, że było zabawnie Obiecuję, że jeszcze kiedyś wykorzystam Twoją sugestie Na pewno się doczekasz takiej sceny Tylko... może z innego powodu Dziękuję


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sarape
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 18 Maj 2013
Posty: 229
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:48, 06 Lis 2013    Temat postu:

Dzisiaj jest chyba święto, bo drugi raz skomentuję ten fick, mimo, że go śledzę cały czas, zazwyczaj bez komentowania Znów kompletny bełkot mi wyszedł, ale to się wytnie
Rozdział świetny jak zawsze Jak wspominała nie umiem pisać komentarzy, więc nic więcej z takiego ogólnego napisać nie umiem poza tym, że jest boskie Może przejdę lepiej do cytatów
OLA336 napisał:
Czekaj, jak to szło? Aaa! Już wiem. Masz szlaban.

Czytając ten fragment stanął mi obraz dźwiękowy w wyobraźni z jednego filmu gdzie powiedzieli słowo w słowo to zdanie Chociaż tam to pytanie: "Jak to szło" było bardziej szczere I mimo to że kocham ten film, to jednak użyte przez ciebie jest lepsze Takie house'owe
OLA336 napisał:
– Po co wam zwierzak? Macie młodszą siostrę. To wam nie wystarcza?

Całkowicie popieram House'a - kiedy ma się o 14 lat młodsze rodzeństwo, zwierzak to ostatnia rzecz którą chcesz mieć (zwierzak też tak sądzi szczególnie gdy jest męczone przez to wcielenie zła cały dzień, a reszta domowników nie ma dla niego czasu )
OLA336 napisał:
- No, nauczylibyśmy się odpowiedzialności… - W tym momencie parsknąłem śmiechem. Edan mówi o odpowiedzialności. Dobry żart.

Znów popieram House'a... House na prezydenta!
Nauczą się odpowiedzialności się góra na miesiąc.. potem przyjdzie nauka na unikanie, wymówki itp. Pisze tego żywy przykład
OLA336 napisał:
A ja mówiąc „rybka”, nie miałem na myśli takiej wypatroszonej i wiszącej nad kominkiem, tylko prawdziwą, ŻYWĄ
To tyle co do tego cytatu
OLA336 napisał:
– Nie możesz po prostu przynieść do domu psa, tak jak po prostu przyszedłeś z tatuażem? Byłoby prościej.
Polecam tę metodę jak chcecie na siłę zwierzaka - siostra znajomej tak zrobiła, że w końcu mieli w domu psa, chyba 5 kotów, papugę, 3 szczury i chomika A ponoć to ja byłam wariatką mając TYLKO jednego szczura i psa w domu

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
OLA336
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 23:02, 06 Lis 2013    Temat postu:

Sarape

A ja uważam, że potrafisz komentować i czytając Twoje ostatnie komentarze, coraz bardziej utwierdzam się w tym, że mam rację

sarape napisał:

Całkowicie popieram House'a - kiedy ma się o 14 lat młodsze rodzeństwo, zwierzak to ostatnia rzecz którą chcesz mieć (zwierzak też tak sądzi szczególnie gdy jest męczone przez to wcielenie zła cały dzień, a reszta domowników nie ma dla niego czasu )


Amaya na pewno świetnie by się zwierzakiem opiekowała Wierzę w to Jak będzie... pożyjemy, zobaczymy

Co do odpowiedzialności... Coś w tym jest Ja na początku mogłam cały dzień siedzieć z psem na dworze Później mi przeszło Ale starałam się wychodzić z nim regularnie... tak żeby na mnie mama nie krzyczała Oni mieszkają w domu Otwiera się drzwi i pies lata po ogrodzie A jak nie to... od czego jest mieszkający w pobliżu Wilson?

Oooo szczury fajne Myślę, czy by sobie nie sprawić
Dziękuję za komentarz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
OLA336
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 3:24, 09 Lis 2013    Temat postu:

Hej wszystkim! Jak już zapewne zdążyliście zauważyć, jestem mężem Wiedźmy i ojcem gromady Potworów. Mieszkamy sobie wspólnie pod jednym dachem w cichej i spokojnej okolicy i musicie wiedzieć, że żyje nam się całkiem dobrze. Zastanawiacie się pewnie, do czego zmierzam, prawda? Już wyjaśniam. Zarówno ja, jak i Cuddy, pełnimy w tym domu odpowiednie funkcje. I dzisiaj właśnie o tym. O funkcjach, które przyszło mi pełnić w tym domu wariatów. Przede wszystkim jestem sędzią. Wydaję kary, uniewinniam, łagodzę wyroki. Dlaczego tak? Nie wiem. Ale przyjęło się, że to ja jestem od wydawania kar. Lisa tylko wrzeszczy, a ja wrzeszczę i karzę. Jestem również bankiem… To akurat wcale mi się nie podoba. Oprócz tego, jestem też gościem od trudnych i poważnych rozmów z chłopakami. Czasami wyjdzie taka rozmowa przypadkiem, czasami zostanie przeistoczona w żart, a jeszcze częściej jestem po prostu do odbycia takich rozmów zmuszany. Nie muszę chyba mówić przez kogo, prawda? Tak było i w tym przypadku. Chociaż zaczęło się całkiem niewinnie, to i tak zostałem zmuszony do odbycia poważnej rozmowy z synem na „te” tematy.
- Tato?! – Kyle zbiegł ze schodów i wbiegł do salonu, gdzie siedziałem z Małą i razem oglądaliśmy telewizję.
- Oho! Będzie chciał, żebyś mu skrócił karę. Nie zgadzaj się. – Amaya nawet nie oderwała wzroku od telewizora.
- Na moje następne urodziny nie chce prezentów, tylko prawdę. – Spojrzał wrogo na siostrę. – Powiecie mi, czy zostałem adoptowany, bo nie wierzę, że to jest moje biologiczne rodzeństwo. Jeżeli mnie adoptowaliście, to przysięgam, że dalej będę was kochał mimo, że tak długo ukrywaliście prawdę.
- Nie jesteś adoptowany. – Starał się nie śmiać z tego, co usłyszałem.
- Tato, mogę wyjść na chwilę do…
- Nie. – Mała brutalnie mu przerwała.
- A ty co? Tata nie potrzebuje adwokata. – Odparł coraz bardziej zdenerwowany.
- Nie jestem adwokatem. Jestem ławą przysięgłych. – Powiedziała to z taka dumą w głosie, że nie mogłem się nie uśmiechnąć.
- Gdzie chcesz wyjść?
- Do Izzie. Chyba się na mnie obraziła. – Skrzywił się. – I właściwie, to nie wiem za co. Powiedziałem, że nie ma racji i się wściekła.
- Powiedziałeś kobiecie, że nie ma racji? – Wolałem się upewnić, że dobrze usłyszałem.
- Nooo… tak. Tak jej powiedziałem.
- Masochista z ciebie. – Teraz, to ja się skrzywiłem. – Wiesz, co należy robić, kiedy kobieta nie ma racji? –Zadałem kolejne pytanie.
- Powiedzieć jej to, uświadomić? Wytknąć? – Nie był do końca pewny swojej odpowiedzi.
- Jesteś masochistą! Wiesz, że to się leczy? – Spojrzałem na niego z autentyczną troską w oczach. – Zapamiętaj raz na zawsze, że jak kobieta nie ma racji, to należy przeprosić.
- Przeprosić? Żartujesz tato, prawda?
- Nie. Tak to działa. Jak kobieta nie ma racji, to po prostu przepraszasz. Unikasz w ten sposób całej niepotrzebnej dyskusji, kłótni i spania na kanapie. – Mrugnąłem do niego porozumiewawczo.
- Ale to głupie. Przecież nie miała racji więc…
- Głupia jest niepotrzebna awantura i cała reszta. W końcu i tak musisz przeprosić i tak. Uwierz, że to działa. Nauczyły mnie tego lata praktyki, własnych obserwacji i badań.
- Sprytnie. – Nie wiem ile moja czteroletnia córka zrozumiała z mojego wywodu, ale i tak przyznała mi rację. Chociaż w niej miałem całkowite poparcie.
- Dobrze, zapamiętam. Mogę już iść? Proszę.
- Ale nie siedź za długo. – Czasami mam za dobre serce.
- Dzięki tato! Załatwię sprawę i wracam. – Ubrał w pośpiechu buty i kurtkę i już go nie było.
- Zdąży wrócić przed mamą?
- Mam nadzieję, że tak.
Oczywiście, że nie zdążył. Jakby tego było mało, to Cuddy wróciła do domu w nienajlepszym humorze i z nienajlepszymi pomysłami.
- Jest ktoś w tym domu? House, dzieciaki?
- Jestem. – Wyszedłem z kuchni ze szklanką napoju w ręku. – Amaya jest u koleżanki, Młody na treningu, a pierworodny u dziewczyny.
- Nie miał przypadkiem szlabanu? – Zaczęła zdejmować z siebie płaszcz i buty.
- Dałem mu przepustkę. Zaraz powinien wrócić.
- Poszedł do Izzie… - Swoje kroki skierowała do łazienki, żeby umyć ręce i przeprać się w coś wygodniejszego. – Nie uważasz, że coraz więcej spędzają u niej czasu? – Próbowała przekrzyczeć lecącą wodę.
- Nie. – Wziąłem łyk napoju. Nie przypuszczałem, że odpowiedziałem źle.
- A ja uważam, że siedzą u niej stanowczo za długo. Jej rodzice są pewnie w pracy i mają cały dom dla siebie. Nie martwi cię to?
- Masz na myśli, że uprawiają seks? – Odpowiedziałem pytaniem na pytanie. – Na pewno nie. Tak go wychowałaś, że… - Nie dane było mi dokończyć swojej myśli.
- Ja go wychowałam? A ty gdzie byłeś? Na wojnie? – Prawie wyskoczyła z łazienki.
- Wszystko w porządku? – Zacząłem jej się uważnie przyglądać.
- Jak zostaniemy dziadkami, to ja cię wtedy dokładnie o to samo zapytam. Wiesz, że niedaleko pada jabłko od jabłoni?
- My byliśmy już na studiach. On jest w liceum i…
- Rozmawiałeś z nim o tym? – Znowu nie dała mi dokończyć. Zaczynałem się denerwować.
- Ja? A sama nie możesz? Tylko by mnie wyśmiał. Na pewno rozmawiają o tym w szkole.
- Świetnie. To mnie teraz uspokoiłeś. Rozmawia o tym z kolegami zamiast ojcem lekarzem.
- Nie ma blokady rodzicielskiej na Internet więc… - Wzruszyłem ramionami. – Na pewno już wszystko wie.
- Jeszcze lepiej! Jak Mała będzie dojrzewać i będą jej buzować hormony i będzie wkraczać w okres buntu, to też ją odeślę do Internetu.
- Akurat w tym przypadku nie będziesz miała za dużo pracy.
- Dlaczego? – Zapytała autentycznie zdziwiona.
- Oddam ją do zakonu. Przynajmniej żadnej pajac nie będzie się w pobliżu kręcił. – Tak, jestem bardzo dumny ze swojego pomysłu.
- Na pewno się ucieszy… - Przewróciła oczami.
- Wróciłem! – Trochę za późno ale i tak jestem z niego dumny. Chłopak robi postępy. Ostatnim razem wrócił nad ranem.
- Słyszałeś? Wrócił. Masz okazję z nim porozmawiać. – Powiedziała to i chciała się ulotnić na górę. Nie zdążyła.
- Uprawiacie z Izzie seks? – No co? W końcu miałem z nim porozmawiać, prawda?
- Grge! – Uderzyła mnie w ramię. I weź tu zrozum kobiety.
- No co? Miałem z nim porozmawiać, tak? To rozmawiam.
- Yyyy… Nie wiem o co tu chodzi ale odpowiedź brzmi nie. – Spojrzał na nas jakoś dziwnie. Jakby co najmniej patrzył na kosmitów. – Chociaż powinienem raczej odpowiedzieć, że to moja sprawa, prawda?
- Mama się martwi, że zostanie babcią.
- House! – Znowu mnie uderzyła. – Przestań. – Poczerwieniała na twarzy. Do teraz nie jestem pewny, czy ze złości, czy wstydu.
- Wiem co to prezerwatywa, a Izzie wie co to ginekolog i tabletki. Zadowoleni? Mogę już iść do siebie? – Nie doczekawszy się żadnej odpowiedzi, ruszył do swojego pokoju.
- Pewnie. Dzięki synu. Byłeś bardzo pomocny. – Krzyknąłem za nim i uśmiechnąłem się.
- Bawi cię to? – Zapytała wkurzona.
- Odrobinę.
- Głupek. Miałeś to zrobić beze mnie. Wyszło niezręcznie…
- Ale przynajmniej zaspokoiłem twoją ciekawość. – Nie przestawałem się uśmiechać.
- Przypomnisz mi, dlaczego z tobą jestem?
Nie odpowiedziałem jej, ale w głowie pomyślałem: „Bo nauczyłem się przepraszać mimo, że to czasami ty nie masz racji.” To naprawdę świetna rada.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Endymion
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 04 Lip 2013
Posty: 191
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdzieś z Księżyca..
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 12:07, 09 Lis 2013    Temat postu:

A tam zwierzak ja jakoś żyję, mój zwierzak też jest bardzo wrażliwy, ale to prawda, że jak się mam młodsze rodzeństwo no nie trzeba mieć zwierzaka ( potwierdzone na podstawie wieloletnich badań na młodszym bracie)

- Słyszałeś? Wrócił. Masz okazję z nim porozmawiać. – Powiedziała to i chciała się ulotnić na górę. Nie zdążyła.
- Uprawiacie z Izzie seks? – No co? W końcu miałem z nim porozmawiać, prawda?
- Grge! – Uderzyła mnie w ramię. I weź tu zrozum kobiety.
tO Grge to tak specjalnie. Cuddy się tak zawstydziła to normalne. Takie zaskoczenie, że House tak prosto z mostu, ALE CZEGO INNEGO BY SIĘ SPODZIEWAĆ Cuddy powinna o już o tym wiedzieć . Po co takie pytania ukrywać? Nie wiem, ale sama bym się o to nie zapytała swoją córkę czy syna zrobiłabym jak Cuddles.

- Pewnie. Dzięki synu. Byłeś bardzo pomocny. – Krzyknąłem za nim i uśmiechnąłem się.
- Bawi cię to? – Zapytała wkurzona.
- Odrobinę.
- Głupek. Miałeś to zrobić beze mnie. Wyszło niezręcznie… Mnie to bawi w skali od 1 -10 to 11;) Dobrze, że jeszcze Amaya jest mała i jest córeczką tatusia:* jak niby ja


Całość jak zwykle mnie śmieszy i poza tym


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Endymion dnia Sob 12:26, 09 Lis 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
HelpMe
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 27 Paź 2013
Posty: 224
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:04, 09 Lis 2013    Temat postu:

Amaya jest taka słodka...
Cytat:
- Oho! Będzie chciał, żebyś mu skrócił karę. Nie zgadzaj się.

Cytat:
- A ty co? Tata nie potrzebuje adwokata. – Odparł coraz bardziej zdenerwowany. - Nie jestem adwokatem. Jestem ławą przysięgłych.

Takie bystre dziecko to chyba tylko House może mieć...
Cytat:
- Powiedziałeś kobiecie, że nie ma racji? – Wolałem się upewnić, że dobrze usłyszałem.
- Nooo… tak. Tak jej powiedziałem.
- Masochista z ciebie.


Cytat:
- Mama się martwi, że zostanie babcią.
- House! – Znowu mnie uderzyła. – Przestań. – Poczerwieniała na twarzy. Do teraz nie jestem pewny, czy ze złości, czy wstydu.

Co za wredny koleś z tego House'a...
Chciałabym napisać więcej o tym, jak mi się podobało, ale i tak słowa tego nie wyrażą...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
OLA336
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 0:05, 14 Lis 2013    Temat postu:

Wybaczcie proszę, że nie odpiszę dzisiaj każdemu z osoba, ale jestem strasznie zmęczona... Po prostu nie mam siły... Wybaczcie. Dziękuję za komentarze i obiecuję, że następnym razem już najpiękniej jak potrafię na nie odpiszę






Dzisiaj chciałbym wam opowiedzieć o tym, jak do naszego domu trafił nowy współlokator. Chyba nie muszę pokazywać palcem, kto go sprowadził pod nasz dach, prawda? W każdym bądź razie, musicie wiedzieć, że nie byłem i nie jestem tym zachwycony i że kiedy wróciłem do domu, to wszystko w tej sprawie zostało już ustalone. W takich chwilach jak ta, zaczynam tęsknić za czasami, kiedy to do faceta należało ostatnie słowo i kiedy to facet podejmował wszystkie decyzje. Większą część historii znam z opowieści Cuddy. Dopiero później i już po fakcie, do akcji wkraczam ja… Wszystko zaczęło się od tego, że Lisa musiała wrócić do domu, bo zapomniała tej sterty papierów związanych ze szpitalem. Kiedyś, to ona głowy zapomni, ale teraz nie o tym. Kiedy wróciła do domu…
- Kyle? Nie powinieneś być teraz w szkole? Chodzisz na wagary? – Zasypała naszego syna gradem pytań.
- Nie, to nie tak. – Próbował się szybko wytłumaczyć. – Wróciłem do domu ponieważ zapomniałem…
- Smyczy?
- Właśnie! Co? Znaczy… Nie, skąd taki pomysł?
- Jesteś w wielu rzeczach podobnych do swojego ojca, ale kłamać jak on to ty na szczęście nie potrafisz. – Muszę się z tym zgodzić. – Poza tym, trzymasz wspomniany przedmiot w dłoni. – W tym momencie z kuchni wybiegł mały pies i podbiegł prosto pod jej nogi.
- Mamo, tylko się nie denerwuj. Zaraz ci wszystko wytłumaczę. To nie był mój pomysł. Zostałem namówiony i…
- Czy ja już wspomniałam, że nie potrafisz kłamać? – Przerwała mu i kucnęła, żeby pogłaskać szczeniaka, który nie przestawał jej zaczepiać.
- No dobra, to był również mój pomysł. Chcieliśmy mieć zwierzaka więc… Tata wypalił z tą rybką… - Zaczął się plątać w zeznaniach. Poza tym, ja dalej uważam, że pomysł z rybką był świetny. – Złożyliśmy się na psa i na rzeczy potrzebne dla niego. Właściwie, to dla niej i jest. Proszę cię, nie każ nam jej oddawać. Amaya będzie smutna, bo już ją polubiła.
- Widzę, że zacząłeś od najważniejszego argumentu… - Nie przestawała głaskać psa. – Skąd ona…
- Zaszantażowała mnie, że jak nie przyjdę chociaż na chwilę pokazać jej psa, to ucieknie z przedszkola. Nie miałem wyjścia. – Tym razem, to on jej przerwał.
- Mała terrorysta po tatusiu. – Mogę się założyć, że w tym momencie moja żona przewróciła oczami. No a mnie oczywiście rozpiera duma. – Kto ci w ogóle sprzedał psa?
- Rodzice kolegi mają hodowle więc nie było z tym problemów. To Siberian Husky i nazywa się Diana. Mała wybrała imię.
- Pozwoliłeś wybrać jej imię?
- Tak. Zabroniłem też dołożyć się do psa. Chociaż nie powiem, że oszczędności ma imponujące. – Muszę wam powiedzieć, że tego z całą pewnością nie odziedziczyła po mnie.
- Naprawdę? Gdzie jest mój syn i co z nim zrobiłeś? – Uśmiechnęła się do niego. – Jestem z ciebie dumna. Dojrzewasz. – Wstała i podeszła żeby go przytulić.
- To co? Może zostać? Edan też się już nakręcił? – Zapytał, kiedy odsunęła się od niego.
- No nie wiem… - Spojrzała na psiaka, który ruszył na małą wycieczkę po domu. – Tata nie będzie zachwycony. – W tym się nie pomyliła.
- Ale mamooo… - Zrobił maślane oczka. – Wy kobiety, potraficie zrobić tak, że facet od razu przestaje się denerwować. Macie swoje sposoby. – Dzień bez wazeliny dniem straconym… Na mnie by to nie podziałało.
- Wy faceci też potraficie tak robić. Wystarczy nie przynosić do domu bez pytania psa i kobieta się nie denerwuje. – Mężczyźni też nie. To trzeba było dodać.
- Ale spójrz na nią. Jak się denerwuje, to robi podobną minę do taty.
- Przestań tak… - W tym momencie Lisa spojrzała na psa, który za wszelką cenę starał się ukraść mojego adidasa, a że nie szło mu to najlepiej, to zaczynał się denerwować. – Rzeczywiście!
- I mają podobne, niebieskie oczy. – Chciałbym tu zaznaczyć, że ten pies mnie nie przypomina! I tak, jestem w tym twierdzeniu osamotniony… - Proszę, niech zostanie. Jak będziemy wychodzić, to będzie biegać po ogrodzie żeby nic nie zniszczyła. Zbiję jej budę jak wrócę ze szkoły. Jak jeździmy na wakacje, to i tak wynajmujemy dla siebie domek więc nie będzie problemu. A jak nie, to wujek obiecał, że zajmie się nią na czas naszej nieobecności.
- Wciągnęliście w to nawet biednego Wilsona? – Tylko mnie to nie dziwi? To w końcu małe Potwory.
- No… trochę. – Tym razem przyznał zgodnie z prawdą.
- I co ja mam z wami zrobić, co?
- Jak to co? Zgodzić się. Będę pilnował, żeby nie zjadła nic, co należy do taty.
- Tylko do taty?
- No… i do ciebie też, zgoda.
- W takim razie, niech zostanie.
- Super! – Pocałował ją w policzek. – Jesteś najlepsza! To ja idę do szkoły.
- Kyle, a pies? Nie miał być w ogrodzie?
- Racja.
No i takim sposobem dorobiliśmy się futrzaka. Kiedy wróciłem do domu, bardzo szybko zostaliśmy sobie przedstawieni.
- Tatuś, tatuś! – Mała przebiegła pół domu, żeby mi to oznajmić zanim zdążyłem dobrze wejść do środka i zamknąć za sobą drzwi. – Mamy psa! Nazywa się Diana i… - Trzymała futrzaka na rękach a ja postanowiłem jej przerwać.
- Co to dziwne coś robi w moim domu? Kyle!?
- Mama się zgodziła! – Usłyszałem w odpowiedzi, co w wolnym tłumaczeniu oznaczało: „To nie moja wina. Nie możesz mnie ukarać.”
- Lisa!!!
- Nie denerwuj się. – Weszła do przedpokoju zaraz za Małą i pocałowała mnie ale… co to był za pocałunek!
- Fuuuuj! Oni się całują! – Amaya wyraziła swoje niezadowolenie z tego faktu.
- Czyli pies zostaje. Dobra nasza! – Edan był tym natomiast zachwycony. Nie mogłem wyprowadzić go z błędu bo wiecie… Miałem inne rzeczy w tym momencie do roboty. W każdym bądź razie, pies został i jak na razie na ich i jego szczęście, jeszcze niczego mi nie pogryzł. Ale zaczynam być zazdrosny… Jest częściej głaskany przez Wiedźmę niż ja, a przecież też jestem słodki!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sarape
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 18 Maj 2013
Posty: 229
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 14:42, 14 Lis 2013    Temat postu:

jeeej nowy rozdział
jeeej zwierzak w domu - rodzino House - przygotujcie się na wysłuchiwanie wycia Diany w pierwsze noce, Kyle, Eden i Amaya - przygotujcie się na to, że po góra półtora tygodnia, wasz pupil będzie łaził i kochał najbardziej tylko Lisę

OLA336 napisał:
- Nie, to nie tak. – Próbował się szybko wytłumaczyć. – Wróciłem do domu ponieważ zapomniałem…
- Smyczy?
- Właśnie! Co? Znaczy… Nie, skąd taki pomysł?
- Jesteś w wielu rzeczach podobnych do swojego ojca, ale kłamać jak on to ty na szczęście nie potrafisz. – Muszę się z tym zgodzić. – Poza tym, trzymasz wspomniany przedmiot w dłoni.

Przepraszam za niekumatość, ale to przez dzisiejszą czarną rozpacz, spowodowaną tym, że po konkursie z jedynego przedmiotu co mogłabym przejść dalej dowiedziałam się, że przegapiłam jedną, dosyć ważną kartkę Ale głupi masz szczęście, ulitowali się i dali mi dokończyć to
Tak czy siak, chciałam się zapytać po co mu była wtedy ta smycz? Jeszcze raz się usprawieliwię - dzisiaj niestety nie kontaktuję tak jak zawsze

OLA336 napisał:
Poza tym, ja dalej uważam, że pomysł z rybką był świetny.

Gdybym to ja była ich dzieckiem, to przygarnięcie rybki odbyło by się na zasadzie :" Łatwo przyszło, ale szybko poszło" po miesiące zapomniałabym o jej obecności, więc.. no cóż - po rybce Dobrze, że mój pies sam się upomina
Więc jeśli mamy podobne charaktery w tej kwestii House ma rację - długo ta rybka nie zagościłaby u nich

OLA336 napisał:
– Wy kobiety, potraficie zrobić tak, że facet od razu przestaje się denerwować.

Szkoda tylko, że w drugą stronę działa zazwyczaj na odwrót

OLA336 napisał:
Jest częściej głaskany przez Wiedźmę niż ja, a przecież też jestem słodki!

Ja, ciebie House ze najszczerszą radością (mimo, iż Everybody lies ) przygarnę i zagłaszczę na śmierć I promise!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
HelpMe
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 27 Paź 2013
Posty: 224
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:10, 14 Lis 2013    Temat postu:

To zrozumiałe. Nie możesz tyle siedzieć po nocach

Hahaha, uśmiałam się, mi z ust nie schodzi
Cytat:
Dzisiaj chciałbym wam opowiedzieć o tym, jak do naszego domu trafił nowy współlokator.

A jednak!!! Wiedziałam...
Cytat:
- Kyle? Nie powinieneś być teraz w szkole? Chodzisz na wagary? – Zasypała naszego syna gradem pytań.
- Nie, to nie tak. – Próbował się szybko wytłumaczyć. – Wróciłem do domu ponieważ zapomniałem…
- Smyczy?
- Właśnie! Co?



Cytat:
- Ale spójrz na nią. Jak się denerwuje, to robi podobną minę do taty.
- Przestań tak… - W tym momencie Lisa spojrzała na psa, który za wszelką cenę starał się ukraść mojego adidasa, a że nie szło mu to najlepiej, to zaczynał się denerwować. – Rzeczywiście!
- I mają podobne, niebieskie oczy. – Chciałbym tu zaznaczyć, że ten pies mnie nie przypomina! I tak, jestem w tym twierdzeniu osamotniony…


Chyba jednak spadanie z krzesła ze śmiechu podczas czytania twojego ficka jest mi pisane...

Cytat:
W każdym bądź razie, pies został i jak na razie na ich i jego szczęście, jeszcze niczego mi nie pogryzł. Ale zaczynam być zazdrosny… Jest częściej głaskany przez Wiedźmę niż ja, a przecież też jestem słodki!


Biedny House... Oj, biedny...

Świetna część. Poprawiła mi humor... A rodzinka się na mnie dziwnie patrzy, jak się tak śmieję do monitora...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
Strona 5 z 8

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin