Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Jak przetrwać. Rady wujka House'a. [45/?]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
OLA336
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:37, 06 Wrz 2012    Temat postu:

Tak, wiem, że nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Nic z wyjątkiem... tego Reszta piosenki łącznie z tłumaczeniem tutaj -> [link widoczny dla zalogowanych]

Moim zdaniem, piękna piosenka

Nie odpowiadam za te tańczące emotki -,- I nie potrafię ich zlikwidować. Wkradły się za słowo tańczyć...



To nastąpi dzisiaj. Mój osobisty dzień sądu ostatecznego. Nie wiem co te dzieciaki wykombinowały więc… spodziewam się najgorszego. Poza tym jednego diabła już dzisiaj widziałem. A dokładniej rzecz ujmując, to bardzo wkurzoną diablicę. Czy ona naprawdę myśli, że zapomniałem o tej rocznicy? Heh… kobiety. Jak mawiał król Julian: „Samice twojego pokroju… W ogóle samice. Czy ktoś je kiedyś zrozumie?” I nie, nie jest to postać historyczna. To postać z bajki, którą aktualnie zachwycają się moje potwory. Ale to nie ważne. Wróćmy do diablicy. Od rana traktuje mnie jak wroga publicznego numer jeden, a przecież Osama bin Laden został zlikwidowany. Rozmowa z nią kończy się na jej krótkich odpowiedziach: „Tak, nie, nie wiem, zwariowałeś?!” To ostatnie tyczyło się pacjenta w przychodni. Może i sobie zasłużyłem, ale… miałem tego dość. W końcu nie wytrzymałem i kiedy wracaliśmy samochodem do domu:
- Nie zapomniałem. – Postanowiłem ocieplić trochę atmosferę panującą w samochodzie, bo już nawet klimatyzacja nie dawała rady.
- Czego nie zapomniałeś? – Nawet na mnie nie spojrzała. Ale robiliśmy postępy. To była jej najdłuższa odpowiedź.
- Że parę lat temu obiecałaś mi miłość, wierność i coś tam jeszcze, a ja łaskawie przystałem na to i obiecałem, że będę cię tolerował.
- Jeszcze chwila, a ten dzień będziesz kojarzył z rozwodem. – No dobra. Może nie najlepiej to rozegrałem, ale to w końcu ja, prawda? Nie wymagajmy ode mnie zbyt dużo.
- Mam dla ciebie prezent. – Zignorowałem jej złośliwą uwagę.
- Naprawdę? – Jej oczy nagle jakoś dziwnie rozbłysły. – Co to jest? – A nie mówiłem, że to diablica? Jej ciekawość już dawno zaprowadziła ją po stopniach na samo dno piekła. O ile piekło ma dno.
- Nie wiem. – Przyznałem zgodnie z prawdą. – Na pewno coś romantycznego. – Dodałem, kiedy zobaczyłem, że poziom jej cierpliwości jest napięty do granic możliwości.
- Odbiło ci?!
- Dobra, nie ważne. Zaraz się przekonasz. – Zamknąłem się i zaparkowałem na podjeździe. Dom stał na swoim miejscu więc chyba nie było tak źle. Jedyne co mnie niepokoiło, to pospuszczane w każdym pomieszczeniu rolety. Przynajmniej na parterze. Cuddy była tak wściekła, że nie zwróciła na nic uwagi. Kiedy zbliżyliśmy się do drzwi usłyszałem zbyt głośne: „Idą”, a później już tylko ciszę. Otworzyłem drzwi i puściłem diablicę przodem. W środku panowała ciemność. Jedynie z salonu wydobywał się jakiś podejrzany i bliżej niezidentyfikowany blask.
- House, co się dzieje? – Lisa zaczęła panikować.
- Chyba nic złego. – Odrzuciłem kluczyki na szafkę i zaprowadziłem ją do salonu. To co tam zastałem, przeszło moje wszelkie oczekiwania. Myślę, że Cuddy również, bo tylko otworzyła buzię i stała jak pogrążona w jakimś transie. Muszę przyznać bez bicia, że dzieciaki się postarały. Na meblach były porozstawiane świece. Nie dwie, czy trzy, nie. Było ich znacznie, znacznie więcej. Stąd pewnie te rolety. Promyki świec robiły niesamowity nastrój. Sam nie wpadłbym na to lepiej. Podejrzewam, że to zasługa Izzie, ale nie miałem serca się czepiać. Na podłodze i nie tylko znajdowały się płatki czerwonych róż. Można było w nich pływać. Stolik i kanapa zostały przesunięte w kąt, żeby w pomieszczeniu mógł zmieścić się cały muzyczny ekwipunek. Kiedy otrząsnęliśmy się z pierwszego szoku Kyle ruszył do akcji. Podszedł do mikrofonu, uśmiechnął się bardzo zadowolony z siebie i powiedział: „Wszystkiego najlepszego z okazji rocznicy ślubu.” Później dał znać Edan’owi znak i cała paczka zaczęła grać, a mój pierworodny zaczął śpiewać piosenkę Johna Mayera „Slow In a burning room.” Nawet tytuł wkomponował się w całą dekorację bo przez ilość świec i światło, które dawały można było odnieść wrażenie, że pokój rzeczywiście się pali.

„It's not a silly little moment
It's not the storm before the calm
This is the deep and dyin breath of
This love we've been workin on”

Nie miałem wyjścia. Musiałem ale chyba też i chciałem widząc to wszystko poprosić Cuddy do tańca. Wprawiłem ją tym w jeszcze większe zdumienie ale nie protestowała. Chyba nawet zamknęła usta. Zaczęliśmy powoli tańczyć, a nasz syn śpiewał dalej:

„Can't seem to hold you like I want to
So I can feel you in my arms
Nobody's gonna come and save you
We pulled too many false alarms

We're goin down
And you can see it too
We're goin down
And you know that we're doomed
My dear
We're slow in a burnin room

I was the one you always dreamed of
You were the one I tried to draw
How dare you say it's nothing to me
Baby, you're the only light I ever Saw”

Po tych słowach wtuliła się mocno we mnie i szepnęła:
- Nie mogłeś od razu mi powiedzieć? Nie byłabym wtedy taka wredna. – Uśmiechnąłem się na te słowa. – Kocham cię. – Położyła mi głowę na ramieniu.

„I'll make the most of all the sadness
You'll be a bitch because you can
You try to hit me just hurt me
So you leave me feeling dirty
Because you can't under stand”

Ta zwrotka najmniej przypadła jej do gustu i gdyby nie to, że akurat znajdowała się plecami do Kyle’a, to pewnie spiorunowałaby go wzrokiem, który potrafi zabijać. Nie przejąłem się tym. Tańczyłem dalej z najcudowniejszą kobietą. Moją kobietą. A kiedy już skończyła się piosenka, nie zważając na grono gapiów pocałowałem ją, co spotkało się z gromkim aplauzem. Następnie, po wręczeniu prezentu, kazałem uciekać im do Wilsona i… no cóż, reszta wymaga cenzury.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez OLA336 dnia Pią 14:41, 07 Wrz 2012, w całości zmieniany 7 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Malinowa_Rozkosz
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 28 Sty 2011
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:50, 22 Lut 2013    Temat postu:

Hej. Dziś usiadłam i przeczytałam wszystko od deski do deski. Olu, już niejednokrotnie pisałam Ci, że wszystkie Twoje opowiadania to coś niesamowitego. W tym wypadku też tak jest. Przekomarzanie się i ciągłe kłótnie to chyba to, czego oczekujemy od Huddy, bo mimo tego i tak każdy wie, że pałają do siebie uczuciem! Muszę przyznać, że trochę zmartwiłam się, gdy zobaczyłam datę dodania posta... jednak mam nadzieję, że coś jeszcze dodasz. Całuję i pozdrawiam.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
OLA336
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 0:50, 26 Lut 2013    Temat postu:

Za sprawą Liska znowu ruszyło się w tym dziale więc... Napisałam, że podobno nie zapomina się pisania Życie zaraz to zweryfikuje Taki... mały cudak na rozgrzewkę I tak dla wyjaśnienia: Chicago wzięło się od Chicago Bulls drużyny Jordana no i od samego miasta jak nazwa wskazuje Teksas... tego nie należy tłumaczyć Młodsze pokolenie może nie oglądało ale... pan podobnie jak Jordan raczej wszystkim znajomy Miłego czytania
Malinowa rozkosz, mówisz i masz Proszę bardzo Też pozdrawiam

PS. Nie pytać skąd u mnie takie odmienne "zamiłowania"





Cześć wszystkim! Dzisiaj trochę o „życiowych planach”, marzeniach i pasjach moim pociech. Powiem wam, że bywa z tym bardzo różnie. Niektóre są zabawne, inne zaś bardzo kosztowne… Są też takie, które zasługują na kategoryczne „Nie!”, które i tak niestety nie zawsze pomaga. Przerobiłem już tego naprawdę bardzo dużo. Strażak, policjant, weterynarz, kierowca rajdowy, mistrz olimpijski w skoku o tyczce. Przez Kyle’a i jego życiowe plany zostałem nawet raz wezwany do szkoły. Tak, to było nawet dość zabawne. Chodził wtedy do szkoły podstawowej a dokładniej, do drugiej klasy. Zapytany przez wychowawczynię kim by chciał w życiu zostać, odpowiedział, że bezrobotnym. Utrzymywałoby go państwo a on w tym czasie oglądałby bajki. No cóż… zawsze jakiś plan. Niestety nie spotkał się z aprobatą wychowawczyni, która natychmiast mnie o tym powiadomiła. Na telefonie się nie skończyło. Musiałem przyjść do szkoły i zapewnić ją, że ani ja, ani wiedźma, nie siedzimy całymi dniami przed telewizorem i nie pijemy piwa. Powiem wam, że jak tak teraz się nad tym zastanawiam, to nie wiem co jest gorsze. Bycie bezrobotnym czy… Zresztą, sami zobaczcie.
- Dzień do… Dlaczego je pan kotleta pałeczkami, a Amaya zupę porcelanową łyżką? – Widzicie? O tym właśnie mówiłem!
- Bo Mała stwierdziła, że tak jest elegancko i że jako przyszła księżniczka musi zachowywać się elegancko. – Spojrzałem błagalnie na pierworodnego syna, który zrozumiał o co mi chodzi i pobiegł do kuchni.
- Trzymaj. – Wrócił i podał mi normalne sztućce. – A ty – Zwrócił się do siostry. – Przestań kazać jeść tacie pałeczkami!
- Ne lubie cie! – Krzyknęła obrażona.
- Ja ciebie też. Jesteśmy kwita. – Pokazał jej język. – Tato, musimy porozmawiać.
- Wiedziałem, że tych sztućców nie dostałem z dobroci serca. Izzie, co on tym razem zrobił? Zalał szkołę, podpalił, obraził nauczyciela, wdał się w bójkę?
- Myślę, że to coś gorszego. – Odpowiedziała i usiadła obok mnie przy stole.
- Dziękuje za wsparcie. Czy w związku nie chodzi o wsparcie, wyrozumiałość?
- Dlaczego patrzysz na mnie?! Czy kiedykolwiek widziałeś, żeby twoja matka mnie wspierała? – Powiedziałem najszczerszą prawdę.
- W dawaniu mi kar świetnie się dogadujecie. Zresztą, nie ważne. Chodzi o to, że już wiem, co chcę robić w życiu. No wiesz… kim chce być.
- Ja bede księżniczką! – Do rozmowy przyłączyła się zadowolona z siebie Amaya. Powiem wam, że to i tak lepsze od tego, co zaraz usłyszę.
- Mam nadzieję, że masz równie genialny plan co twoja siostra. Wiesz, taki, który zapewni rodzinie byt, pieniądze, władze.
- On moze być oglodnikiem albo błaznem na moim dwoze! – Mówiąc to wskazała na brata porcelanową łyżką. Trzeba jej przyznać, że ma dryg do wydawania rozkazów.
- Chce być jak Michael Jordan więc nie będę twoim popychadłem!
- No i zaczęło się. – Izzie ukryła twarz w dłoniach. – Słucham tego od rana.
- Kim? Wiesz, że to niemożliwe, prawda? Boże… masz prawie siedemnaście lat. Myślałem, że już wyrosłeś z takich rzeczy i że to kolej na Edan’a, który zakomunikował mi dzisiaj, że chce zostać strażnikiem z Teksasu i być jak Chuck Norris. – Odsunąłem od siebie talerz. Jakoś nagle jedzenie przestało mi smakować. – Skończyłaś? Jak tak, to możesz iść się pobawić. Ja muszę porozmawiać teraz poważnie z twoim bratem.
- I tak skoncy jak ogrodnik. – Zeskoczyła z krzesła i pobiegła do swojego pokoju.
- Kim chce zostać? – Zaciekawiła się Izzie. Jakby nagle wróciła jej wiara, że jej chłopak nie jest najgorszym z możliwych przypadków.
- Strażnikiem z Teksasu. – Odpowiedziałem zrezygnowany i chyba nawet załamany.
- I co pan na to?
- A co ja mogłem? Zapisałem go na karate.
- Zapisałeś tego szczyla na karate? Ja też chce!
- Miałem do wyboru albo karate, albo przeprowadzkę do Teksasu. Chociaż do przeprowadzi pewnie jeszcze wrócimy zakładając, że nie znudzi mu się ten pomysł do końca tygodnia. – Wstałem od stołu i zacząłem sprzątać talerze. – A Ty? Nie chciałeś zostać czasem Jordan’em? Karate przeszkadzałoby w dostaniu się do NBA.
- Wła… Tato! Nabijasz się! – Izzie parsknęła śmiechem.
- Ja? Nie prawda. Po prostu zastanawiam się jak to pogodzimy. On Teksas, ty Chicago. Twoja matka zawsze chciała zobaczyć Chicago więc ja pewnie wyląduje w Teksasie.
- To wszystko twoja wina. Mówiłem ci, że zanim pozwolisz mu coś oglądać masz najpierw zadzwonić do mnie. – Nasza rozmowa przeniosła się do kuchni.
- A ty czegoś żeś się naoglądał, że teraz chcesz być Michaelem Jordanem? – Sprytnie odbiłem piłeczkę, prawda?
- Ja? Ja po prostu… No wiesz… chodzę na treningi i…
- „Kosmiczny mecz.” – Wiedziałem, że kiedyś znajdę sojusznika w postaci kobiety! Wiedziałem! Szkoda tylko, że nie jest to moja własna żona ale… Lepszy wróbel w garści niż coś tam na dachu.
- Izzie! – Krzyknął obrażony.
- Mam nadzieję, że chociaż twój tata przemówi ci do rozumu. Mogę się napić?
- Śmiało. – Uśmiechnąłem się do niej najpiękniej jak potrafiłem. W końcu mnie popiera, prawda? – Nie możesz zostać Jordanem.
- Dlaczego?
- Hmmm może dlatego, że nie nazywasz się Michael Jordan. Poza tym, już jest jeden taki ale mogę być w błędzie.
- Wiedziałem, że to twoja wina!
- Moja?! Co ja znowu takiego zrobiłem?
- Noszę twoje nazwisko, które nie wiem czy zauważyłeś tato, ale nie brzmi jak nazwisko sławy.
- A więc to moja wina, tak? Pomyśl o plusach. Jakby firma „Nike” zaproponowała ci odzieżowy kontrakt to nie musisz długo myśleć nad logiem. Byłby nim dom. Wiesz, taki, jak Amaya rysuje. Kwadrat, trójkąt i…
- Bardzo śmieszne! Widzę, że nie dojdziemy do kompromisu.
- No ja ci nazwiska nie zmienię. Ale Izzie ma na nazwisko Jordan. Poproś ją o rękę i przy okazji o nazwisko.
- Mi się tam House lepiej podoba. – I jak tu jej nie kochać? Ta dziewczyna to balsam dla mojej duszy. Nie rozumiem o co wiedźmie chodzi…
- Zero wsparcie, zero! Poczekam na mamę. Ona na pewno mnie poprze!
- Tak, z pewnością… Ty się lepiej ciesz, że mama nie wie ile kosztują twoje buty. Notabene firmy Jordana. Bo by chyba na zawał zeszła. Ale teraz zaczynam już wszystko rozumieć. Wspierasz go finansowo. Listy też wysyłasz?
- Nabijaj się dalej! Kiedyś będziesz chciał przyjść na mój mecz w NBA! – Krzyknął i pomaszerował w kierunku swojego pokoju.
- Nie dam rady! Będę siedział na ranczu w Teksasie! – Odkrzyknąłem. A co! W końcu ostatnie zdanie w tym domu i tak należy do mnie!
- Proszę się nie przejmować, przejdzie mu. – Izzie odłożyła szklankę i ruszyła za nim. – Ja się tym zajmę. Bardziej martwiłabym się tym Teksasem.
- Wróciłam! – Cuddy to zawsze ma wyczucie czasu… A potem się dziwi, że wszystko ją omija. – Przegapiłam coś?
- Nie pytaj, idę oglądać domy w Teksasie.
- W teksasie? Greg, dlaczego w Teksasie?
- Zapytaj Chuck’a Norrisa.
- House!
Morał z tej bajki krótki i niektórym znany. Nie zawsze wszystkie plany i marzenia dzieci, trzeba traktować serio!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 11:45, 27 Lut 2013    Temat postu:

Właśnie tego potrzebowałam! Zabawne, lekkie, przyjemne, czyli made by OLA336 Po pierwsze mam nadzieję, że z kolanem wszystko ok Po drugie powtarzam to do znudzenia, ale nic nie poradzę, że zawsze, gdy to czytam widzę to bardzo wyraźnie. To, znaczy ten fik, jako scenariusz House'owego serialu komediowego. Jestem pewna, że byłby to nie mniejszy hit niż sam House. Pięknie Ci to wychodzi. Lubię czytać ten fik, bo sprawia mi wiele frajdy, gdy mogę sobie wyobrażać tą naszę Huddy rodzinkę. W naszym serialu za bardzo starano się z House'a zrobić mrocznego bohatera, był tajemniczy, nietuzinkowy, pokręcony, ale dla mnie nigdy nie musiał być tak nieszczęśliwy, jakim go kreowano, a poczucie humoru miał zawsze, dlatego tak wiele przyjemności daje mi fik, pokazujesz, jak Huddy i to Huddy mega może wyglądać.
Brawo


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Malinowa_Rozkosz
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 28 Sty 2011
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:06, 02 Mar 2013    Temat postu:

Ależ dziękuję Ci bardzo! Po dosyć pracowitym tygodniu, fajnie sobie usiąść wieczorem i przeczytać coś, co wywoła uśmiech na twarzy i odpręży. I takie właśnie są Twoje ficki! Bardzo mi się podobają, w tej części widać, jak "milutki" jest House, ale wykazuje się wielką cierpliwością, nie wiem, czy mnie byłoby na coś takiego stać. Z niecierpliwością czekam na kolejną część. Weny i czasu!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
OLA336
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 0:56, 18 Mar 2013    Temat postu:

Dziękuję dziewczyny za komentarze Przepraszam, że nie odpiszę każdej z osobna ale jest już późna godzina i ledwo patrzę na oczy... Dziękuję, że jesteście i komentujecie Dzisiaj może trochę mniej śmieszna część. Taka... na ludzie. No i pojawił się pewien gość Nie tylko z nazwiska Zawitał tym razem swoją osobą





Dzisiaj obędzie się bez początkowego monologu. Dzisiaj będzie krótko, zwięźle i na temat. Nie martwcie się tym, że macie czasami wszystkiego po dziurki w nosie. Wszyscy mają. Nawet ja. A może w szczególności ja? Nie ważne! Dla pocieszenia powiem wam, że kiedyś to mija.
- Ja mam dość, rozumiesz? Dość! Poddaję się! – Wparowałem do gabinetu mojej żony, robiąc od progu niezłe przedstawienie. W tym zawsze byłem dobry.
- Czego tym razem? – Odpowiedziała zupełnie niewzruszona. Czyżby już się przyzwyczaiła?
- Kyle wyszedł z zajęć matematyki obrażając przy tym nauczyciela. Powiedział cytuję: „Jest pan skończonym idiotą a ja nie zamierzam tego tolerować.”
- Dojrzała jak na niego wypowiedź. – Wiedźma weszła mi w zdanie a ja dopiero zacząłem się rozkręcać.
- Edan wdał się w kolejną bójkę. Podobne jego intencje były słuszne, ale mimo wszystko muszę przyjść do szkoły. To znaczy, ty musisz przyjść bo ja mam dość. – Dobrze, że to sprecyzowałem. – A Amaya…
- To twoja wina. Sam zapisałeś go na karate. To teraz się nie dziw, że broni wszystkich dookoła. – I znowu to zrobiła. Co za kobieta!
- Amaya terroryzuje opiekunkę! Ta kobieta już nawet nie zgadza się, żebym płacił jej podwójnie! – Wyrzuciwszy z siebie to wszystko położyłem się na kanapie. – Jedźmy gdzieś, błagam! Tylko my. Ja i ty. Zero dzieciaków. Albo oddajmy je do adopcji, błagam!
- Żartujesz, prawda? Kyle ma prawie siedemnaście lat. Edan dziewięć, a Amaya cztery. Możemy oddać Amaye. Na chłopaków poszło za dużo pieniędzy, żeby oddać ich za darmo w czyjeś ręce. – Mogę przysiąść, że siedziała za biurkiem i uśmiechała się. Rozpoznaję to po jej sposobie mówienia.
- Bawi cię to? Nie powiesz: „Jak to?! Mój biedny, mały syneczek wdał się w bójkę?”. Albo: „Kyle! Masz do końca życia karę!”?
- Bawi mnie, że ciebie to denerwuje. Jesteś tak zdenerwowany…
- Zmęczony! Rozumiesz, zmęczony! – Tym razem to ja pozwoliłem sobie jej przerwać.
- Niech ci będzie. Jesteś tym tak zmęczony, że przyszedłeś tutaj i naskarżyłeś na nie. Biedny, mały Greg naskarżył na dzieci. – Ona naprawdę się świetnie bawiła… A jak jej mówię, że jest wredna i śmieje się z czyjegoś nieszczęścia, to się obraża.
- Zróbmy sobie wolne, błagam. – Wstała zza biurka i usiadła obok mnie.
- A dzieci?
- Jest Wilson.
- Ktoś mnie szuka? – O wilku mowa. – House, dzwonił do mnie Kyle. Prosił, żebym sprawdził czy go nie sprzedałeś mamie ale widzę, że za późno zadzwonił.
- I widzisz, z czym ja muszę się codziennie zmagać?
- Co tym razem zrobił? To może być ciekawe. Weź te nogi. – Nawet poleżeć sobie nie mogłem. Heh… co za życie.
- Wyzwał nauczyciela. – Odpowiedziałem totalnie zrezygnowany.
- Serio?! Niedaleko pada jabłko od jabłoni! A pamiętasz jak ty…
- Wilson, nie pomagasz!
- Greg ma depresję. – A ta dalej nie rozumie, że jestem po prostu zmęczony. - Jest załamany karygodnym zachowaniem swoich dzieci. – O! I dzieci nagle stały się moje.
- Już teraz wiesz przynajmniej, co czuła twoja matka i ojciec. – I to jest najlepszy przyjaciel? Zdrajca!
- Wilson! – Posłałem mu mordercze spojrzenie. – Masz szczęście, że nie mam siły się odgryźć jakąś ciętą ripostą. Zresztą, to może poczekać. Zajmijmy się rzeczami ważniejszymi. Czy…
- Nie, nie zostanę z waszymi dziećmi! Mowy nie ma!
- Wiedziałam, że się nie zgodzi. Pora wrócić do rzeczywistości. – Pocałowała mnie i wróciła za biurko. Ja natomiast nie zamierzałem się poddać.
- No weź… Co ci szkodzi? One cię uwielbiają! Amaya byłaby zachwycona.
- Mam randkę. – Skłamał. Za szybka odpowiedź. Poza tym nie wiedział co dla niego szykuję.
- Tygodniową? – Aha! Tu Cię mam!
- Żartujesz, prawda?
- Żartować, to ja mogłem kiedy powiedziałem ci, że dzieciaki cię uwielbiają. – Wiem, że byłem wredny no ale… taki już mój urok.
- Ja pracuję. Wy z resztą też. Dzieciaki chodzą do szkoły, prawda? – Zapytał błagalnie Cuddy.
- W sumie… Mogłabym dać całej naszej trójce wolne. – I poległ! House 1:0 Wilson!
- Nie poradzę sobie! Ostatnio jak poszliście na kolację, to przywiązali mnie do krzesła i chcieli oskalpować!
- Nie histeryzuj! Takie tam… niewinne zabawy w Indian. – Trzeba przyznać, że moje dzieci są pomysłowe.
- Poza tym Amaya jest za mała. Będzie za wami tęsknić i będzie płakać i… Nie ma mowy!
- House, myślisz, że już kończą mu się argumenty?
- Myślę, że tak.
- A wasze matki? Lisa, a twoja siostra?! Lisa!?
- To gdzie lecimy? Miami, Europa? Może Francja? Zawsze chciałam polecieć do Francji. Co Ty na to?
- Dzieciaki nie mają paszportów. Nie przyśle ich do nas. Jestem za. – Wstałem z kanapy. Lisa po raz kolejny wstała zza biurka i stanęła obok mnie.
- Czy wy mnie w ogóle słuchacie?! Nie zgadzam się!
- To co robimy?
- Ja pójdę nas spakować i napisać instrukcje co i jak, a ty możesz zamówić bilety i hotel.
- Robi się szefowo! – Złapałem ją za rękę i wspólnie wyszliśmy z gabinetu.
- Czyli mam rozumieć, że moje zdanie się nie liczy, tak?! Już postanowiliście a ja mam się na to wszystko zgodzić, tak!? House! To niesprawiedliwe!
Jak już mówiłem na samym początku, zmęczenie ustaje. Mi przeszło po romantycznym tygodniu we Francji. A Wilsonowi… Wilson przedłużył sobie wolne o jeszcze dwa tygodnie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 12:31, 18 Mar 2013    Temat postu:

Nie wiem, czy taka mniej śmieszna, mnie rozbawiła Zawsze umiałaś fajnie przemycić Wilsona w swoich fikach i zawsze jest taki WILSONOWATY słabość do niego zostanie mi na zawsze. Huddy w najlepszym wydaniu, bardzo wiarygodne i serialowe i jest!!! jednak trafili do tej Francji I jeszcze jeden duży plus za dialogi, brawo!
Już wypatruje kolejnej części, buziaki.
lis.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
OLA336
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:09, 22 Mar 2013    Temat postu:

Lisek
Wiesz, że mnie nigdy nie bawi to co piszę Cieszę się, że Ciebie tak Może jeszcze nie raz go przemycę w jego własnej osobie a nie tylko wzmiance Kto wie Mam nadzieję, że i teraz dostanę plusa i będzie chociaż trochę zabawnie






Hej wszystkim! Dzisiaj trochę o nie wtrącaniu się, bądź też o wtrącaniu się w prywatne życie dzieciaków. Dlaczego tak? Bo ja uważam, że nie należy tego robić no a harpia niestety ma inne zdanie na ten temat. Co gorsza, zmusza mnie do robienia czegoś, czego nie chcę. A podobno żyjemy w demokratycznym kraju heh… Z kobietą nie wygrasz. Zwłaszcza taką kobietą jak moja żona. No nic. Pamiętajcie jednak, że są to moje rady i ja uważam, że nie należy tego robić. Dla własnego dobra rzecz jasna!
- Wróciłam! Greg, dzieciaki?
- Jestem w salonie. – Wolałem odpowiedzieć, zanim zadzwoniłaby na policję i zgłosiła zaginięcie.
- A gdzie reszta? – Zdejmując z szyi apaszkę usiadła obok mnie na kanapie.
- Jaka reszta? – Zapytałem, nie odrywając wzroku od monitora komputera.
- Reszta naszej rodziny! Pytasz tak, jakbyś nie wiedział! Czy ty mnie w ogóle słuchasz?!
- Yhm. Amaya ucięła sobie drzemkę, Edan jest na karate, a Kyle pojechał z Wilsonem na basen.
- On nie miał kary na treningi? I co Ty właściwie robisz? – Dopiero teraz zauważyła, że siedzę przed komputerem z popcornem. Ten jej refleks szachisty… Tak dla jasności, to nie oglądam filmu. Mam włączonego Facebooka. Zaciekawieni?
- Miał. Na koszykówkę, siatkówkę, piłkę ręczną, nożną i baseball. O pływaniu zapomnieliśmy. – Kliknąłem, żeby odświeżyć stronę.
- Boże… Trzeba to spisać i przykleić na lodówkę.
- Dobry pomysł. – Przytaknąłem i wziąłem garść popcornu.
- Dochodzimy do porozumienia. To teraz możesz się na chwilę oderwać od laptopa, przywitać się ze mną i powiedzieć, co robisz. – Widzicie ile ona ode mnie wymaga?!
- Mogę później? Zaraz stracę wątek! Poza tym, dlaczego to zawsze ja muszę się z tobą witać? Jest równouprawnienie. – Odpowiedziałem przełykając popcorn.
- House!
- No dobra, niech ci będzie… - Pocałowałem ją na powitanie. – A przyniesiesz mi za to picie? Skończyło mi się.
- Jesteś okropny! – Zdenerwowana wzięła szklankę i pomaszerowała do kuchni.
- I tak mnie kochasz! – Odpowiedziałem i kliknąłem „odśwież”.
- To co właściwie robisz? I dlaczego Wilson pojechał na basen? – Po chwili wróciła z dwoma pełnymi kubkami. Jeden dla mnie, a drugim dla siebie.
- Pamiętasz tą nową rehabilitantkę?
- Pewnie, że pamiętam. Zatrudniałam ją.
- Umawia się z nią. A ponieważ ma figurę jak Atena… Ta rehabilitantka. Nie Wilson. – Musiałem dla pewności to podkreślić. – Postanowił coś ze sobą zrobić. Wybrał na początek basen.
- Biedak. Kyle go wykończy. – Zdjęła buty i z podkulonymi nogami usiadła na kanapie.
- Amaya mu to powiedziała ale stwierdził, że zaryzykuje. Jego wybór. Pewnie jutro weźmie wolne. Popcornu? – Podsunąłem jej miskę z jedzeniem.
- Nie, dzięki. Dlaczego siedzisz na Wilsona koncie na Facebooku? I to w dodatku na profilu Kyle? Czekaj! Co tam było napisane? „Zmienił status w związku na to skomplikowane”?! House! Przesuń wyżej!
- Wiesz co? Przeraża mnie twój entuzjazm. To naprawdę fajna dziewczyna… - Załamany jej zachowaniem przesunąłem na sam początek rozmowy.
- Cicho! Czytam! – I zrozum tu kobiety! Jej nie wolno przeszkadzać. Mi owszem! – O co im poszło?
- Nie wiem. Przyszedł wkurzony i praktycznie zaraz wyszedł.
- Nie zapytałeś?! Co z ciebie za ojciec?
- Coś sugerujesz? Po prostu nie chcę się smażyć razem z tobą w piekle przez ciekawość. Poza tym, to jego sprawa.
- Jego sprawa? Żartujesz, prawda? On będzie miał swoje sprawy dopiero, kiedy wyprowadzi się na swoje.
- Przez twoją ciekawość zrobi to szybciej niż powinien… - Dostałem w ramię! – Ała! Za co to?
- Nawet tak nie żartuj! Powinieneś go wypytać!
- Nie zdążyłem! Mogę odświeżyć stronę? – Położyłem rękę na komputerze i znowu oberwałem. Tym razem w wspomnianą rękę.
- Zagadujesz mnie i nie mogę czytać!
„Fajnie się dowiedzieć z FB, że uważasz nasz związek za skomplikowany”
„Nie moja wina, że nie odbierasz ode mnie telefonów!” – 5 osób lubi to.
- Jak można było to polubić?! – W tym momencie włączyła jej się kobieca solidarność… Naprawdę staram się zrozumieć tą kobietę ale… ona chyba nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać. – Nasz syn ma wrednych kolegów!
„Gdybyś nie zachowywał się dzisiaj jak pięciolatek, to nic by się nie stało!”
- Skąd ja to znam?! – Była już autentycznie wkurzona. Dlaczego zawsze się tak nakręca? Na wszelki wypadek delikatnie przesunąłem się na kanapie. Wolałem zachować odpowiedni dystans jakby w końcu wybuchła.
„Ciesz się, że z tobą nie zerwał” – 6 osób lubi to.
- Musimy z nim porozmawiać na temat jego kolegów! Jak można było napisać coś takiego?! Kliknij! Chcę zobaczyć kto to polubił. – A tak dobrze się bawiłem zanim przyszła. – Sam Kyle to polubił?! – Zjedź niżej!
„Nikt nie pytał Cię o zdanie”
- Dokładnie… Jak mogłeś jeść przy tym popcorn?! Zrobiłeś sobie z tego rozrywkę?! Wiesz co… Nie skomentuję tego!
- Przecież to jest zabawne. – Wzruszyłem ramionami nie wiedząc do końca o co jej chodzi.
- Wyloguj się. To znaczy… Wyloguj Wilsona.
- Dlaczego?! – Zapytałem oburzony.
- Muszę się zalogować i polubić posty Izzie.
- Przecież jej nie lubisz! – Moje zdziwienie sięgnęło zenitu.
- Nie prawda! Poza tym ktoś ją musi wesprzeć! Mężczyźni… - Mam dziwne wrażenie, że będziemy mieć dzisiaj przerąbane. Mam na myśli siebie, Kyle’a no i Edan’a. Mimo, że ten ostatni nic nie zrobił. No… nie licząc tego, że urodził się facetem.
- Przez ciebie zgubię wątek! – Starałem się jeszcze protestować.
- Nadrobisz sobie później! Daj, już wiem co napisać. – Sięgnęła po komputer.
- Chcesz to komentować? Nie możesz! To ich prywatne sprawy.
- Prywatne, to one może były dopóki twój syn nie zrobił z nich widowiska na Facebooku! – Zauważyliście, że zawsze, ale to zawsze, kiedy dzieciaki zrobią coś złego są nagle moje? Też uważacie, że to dziwne? – Ja napiszę teraz, a ty i tak porozmawiasz z nim wieczorem. Musimy wiedzieć o co poszło.
- Chyba ty musisz…
- Możesz nie łapać mnie za słówka?! – Zabrała mi komputer. – I nie patrz jak wpisuje hasło!
- I tak je…
- House!
- Chyba też pojadę na basen. – Wstałem z kanapy pozbawiony rozrywki.
- Świetnie! Im szybciej z nim porozmawiasz tym lepiej!
- Na basen nie chodzi się pływać?
- House!
Wściekła się na maska. No i koniec końców dopięła swego. Musiałem porozmawiać z Kyle’em. Jakby tego było mało, to napisała komentarz w formie rozprawki pod jego statusem. Czytałem to chyba ze trzy godziny! A polubiły to wszystkie koleżanki Izzie. W sumie się nie dziwię. Cuddy nie zostawiła w tym komentarzu suchej nitki na facetach. Heh… dlaczego to zawsze my musimy być tymi złymi?!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Malinowa_Rozkosz
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 28 Sty 2011
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:15, 23 Mar 2013    Temat postu:

O rany! Strasznie mi się podoba, pozwala się tak na chwilę oderwać od naszego codziennego życia i tych okropnych dni, które powinny być wiosenne, a za oknem nadal widać masę śniegu. Rzeczywiście, najczęściej mężczyznom się obrywa, no cóż... nie ma sprawiedliwości

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 11:48, 24 Mar 2013    Temat postu:

Oluś, po pierwsze bardzo się cieszę, że tu jesteś i że Twój wen jest dokładnie taki jaki jest, bo czytanie Cię w takim wydaniu to coś co liski lubią najbardziej. Takie pełne humoru fiki to Twoja wizytówka, wychodzą Ci najlepiej. Jeśli pozwolisz dziś też trochę pocytuję
"Z kobietą nie wygrasz. Zwłaszcza taką kobietą jak moja żona." - i już mnie kupiłaś, po słowie "żona" w wydaniu House zrobiło mi się tak, jakoś... przyjemnie sentymentalnie.
"- Wróciłam! Greg, dzieciaki?
- Jestem w salonie. – Wolałem odpowiedzieć, zanim zadzwoniłaby na policję i zgłosiła zaginięcie.
- A gdzie reszta? – Zdejmując z szyi apaszkę usiadła obok mnie na kanapie.
- Jaka reszta?" - no właśnie, mi też się nic nie nasuwa Kyle pojechał z Wilsonem na basen.
- On nie miał kary na treningi? I co Ty właściwie robisz? – Dopiero teraz zauważyła, że siedzę przed komputerem z popcornem. Ten jej refleks szachisty… Tak dla jasności, to nie oglądam filmu. Mam włączonego Facebooka. Zaciekawieni?" - jeszcze pyta.
"Miał. Na koszykówkę, siatkówkę, piłkę ręczną, nożną i baseball. O pływaniu zapomnieliśmy. – Kliknąłem, żeby odświeżyć stronę.
- Boże… Trzeba to spisać i przykleić na lodówkę." - zawsze powtarzam, że proste pomysły są najlepsze.
"- To co właściwie robisz? I dlaczego Wilson pojechał na basen?" - Wilson na basenie... nie mogłam tu nie wstawić tej emotki
"- Umawia się z nią. A ponieważ ma figurę jak Atena… Ta rehabilitantka. Nie Wilson. – Musiałem dla pewności to podkreślić." - tu bym mogła podyskutować
"„Fajnie się dowiedzieć z FB, że uważasz nasz związek za skomplikowany”
„Nie moja wina, że nie odbierasz ode mnie telefonów!” – 5 osób lubi to." - sześć.
"- Przecież to jest zabawne. – Wzruszyłem ramionami nie wiedząc do końca o co jej chodzi.
- Wyloguj się. To znaczy… Wyloguj Wilsona." - umieram i chcę więcej
Buziaki


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
OLA336
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:19, 13 Kwi 2013    Temat postu:

Dziękuję dziewczyny za komentarze Mam nadzieję, że ta część również się spodoba






Cześć wszystkim! To znowu ja. Dzisiaj chciałbym wam trochę poopowiadać o kobiecej zawziętości i uporze. Zanim jednak przejdę do sedna sprawy, to z przykrością muszę was poinformować, że nie ma na to rady. Po prostu, nie ma! Jak już kobieta sobie coś ubzdura w tej swojej główce, to koniec! Przepadło! Nie ma ratunku. A zaczęło się to tak. Siedziałem z potworami u Kyle’a w pokoju i graliśmy na konsoli kiedy nagle usłyszeliśmy:
- Greg, dzieciaki! Za pięć minut wszyscy do salonu! – Przerwaliśmy grę i zaczęliśmy się sobie uważnie przyglądać.
- Ja nic nie zrobiłem, przysięgam! – Kyle podniósł lewą rękę, a prawą zrobił znak krzyża na sercu. – Tym razem jestem niewinny.
- Ja tes. Możemy glać? – Jej akurat byłem w stanie uwierzyć.
- Nie patrzcie tak na mnie! Ja byłem grzeczny. Już nie gram w gry na lekcjach. – Nawet Edan zaczął się bronić.
- Taaa… Tylko dlatego, że wychowawczyni zabrała ci przenośną konsolę. – A ten jak zwykle postanowił dogryźć bratu.
- Głupi jesteś! I co z tego? Wziąłem tą taty. Ale gram tylko na przerwach, serio! – Młody nie pozostawał mu dłużny.
- Ej! Szukałem jej! – Odezwałem się oburzony. Naprawdę jej szukałem. – Po zebraniu w salonie widzę ją z powrotem na moim biurku. Nie mam co robić w przychodni.
- Ale tatoooo… - Próbował protestować.
- Jus glamy? – A Amaya nie dawała za wygraną.
- Za chwilę, dobrze? – Starałem się ją uspokoić. Tylko ona w tym domu nie boi się wiedźmy. Mnie zresztą też nie…
- Wygląda na to, że tym razem tata coś nabroił.
- Edan, teraz już na pewno widzę u siebie moją konsole… To nie ja! Dlaczego uważacie, że to moja…
- Żadnego pozwu? – Kyle postanowił mi przerwać i upewnić się, że mówię prawdę.
- Żadnego. – Odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
- Żadnej skargi od pacjentów słownej lub pisemnej? – Wymieniał dalej.
- Zero.
- Hmmm… - Namyślił się. – Drogie badanie? Unikanie przychodni, dziwne zakłady z wujkiem lub twoim zespołem? Kupno niepotrzebnego telewizora? – Trzeba przyznać, że chłopak mnie zna.
- Ten telewizor był mi akurat potrzebny! – Zaprotestowałem. – Zrobiłem to również z myślą o was. Na takim wielkim telewizorze o wiele lepiej będzie nam się grała kiedy mnie odwiedzicie.
- Jasne… - Nie uwierzył mi.
- Cyli obelwiemy za nic? – Trafnie to podsumowała.
- Na to wygląda. – Młody westchnął z rezygnacją. – Chodźmy. Przynajmniej będziemy mieć to za sobą. – Jak jeden mąż wstaliśmy i udaliśmy się do salonu.
- No nareszcie! Ile można na was czekać?! – Wiedźma już na nas czekała.
- Ostatnie życzenia skazańców? – No co? W końcu należy nam się coś od życia, prawda?
- Zjadłbym pizze. - Cieszę się, że chociaż tym razem mój pierworodny miał normalne żądania.
- Możecie przestać się wygłupiać? Siadać. – Gestem ręki wskazała nam sofę. Usiedliśmy posłusznie. Najpierw Edna, później ja z Amayą na kolanach, a następnie Kyle. Cała nasza czwórka nie spuszczała Cuddy z oczu.
- Mamuś, my naprawdę nic! No nic tym razem nie zrobiliśmy, serio. – Edan zaczął błagać o litość. Tchórz! A gdzie nasza umowa, że jeden za wszystkich, wszyscy za jednego?! Zdrajca!
- Wiem.
- Nie denerwuj się. To nie… Jak to, wiesz? – Spojrzeliśmy po sobie.
-Nie oberwie nam się? – Wolałem się upewnić.
- Nie. – Potwierdziła.
- Cyli idziemy glać! – Mała zerwała się na równe nogi i pobiegła w kierunku schodów. Jej entuzjazm był tak zaraźliwy, że zrobiliśmy dokładnie to samo.
- Chwila moment! Nie skończyłam! Wracać!
- Ale przecież nic nie zrobiliśmy, tak? – Tym razem Kyle postanowił zabrać głos.
- Czy my już w tym domu nie możemy normalnie porozmawiać? Czy ja zawsze muszę na was tylko krzyczeć? Możecie nie robić ze mnie tyrana! – Zaczęła się rozkręcać.
- Mamo, ale przecież teraz krzyczy…
- Cisza! Siadać! – Myślę, że żadne z nas nie pamięta tego jak znalazło się z powrotem na kanapie. – Tak już lepiej. – Uśmiechnęła się, a my dalej byliśmy przerażeni. – Zebrałam was tutaj, ponieważ uważam, że pora wprowadzić do naszego życia pewne zmiany.
- Nie lubię zmian. – Odezwałem się ale zostałem zignorowany.
- Coraz mniej się ruszamy, jemy niezdrowo i niestety niektórym z nas się przytyło.
- Mama mówi za siebie? – Edan próbował się ze mną porozumieć konspiracyjnym szeptem.
- Chyba. – Odpowiedziałem najciszej jak potrafiłem.
- Dlatego zapisałam całą naszą rodzinę do klubu fitness.
- Ja już mam kaloryfer. – Kyle z dumą położył rękę na swoim umięśnionym brzuchu.
- Ja jestem za młody na siłownię. Poza tym jestem wysportowany. – Młody na dobrą sprawę też już się prawie wymigał.
- Ja tes za mała. – Nawet Mała dała radę.
- A mnie ciekawi, ile za to zapłaciłaś. – Naprawdę byłem ciekaw. W końcu poszło na to pewnie z mojej karty.
- Czterysta. – Wymruczała pod nosem.
- Ile?! – Błagam, powiedzcie, że się przesłyszałem. – Za te pieniądze można było przerobić garaż na siłownię!
- Ale to nie tylko siłownia! – Zaczęła się bronić. – Karnety pozwalają na korzystanie z różnych zajęć!
- Wow! Gdybym miał czterysta dolarów, to ułożyłbym sobie życie na nowo… - Mojego pierworodnego nie opuszczało poczucie humoru.
- Poza tym tobie akurat to nie zaszkodzi! – W tym momencie poczułem się urażony, a dzieciaki zaczęły się śmiać.
- Mnie?! Ze mną jest wszystko ok.!
- Z wysportowanego ciała zostały ci chyba tylko ręce!
- Uuuu… - Dało się słyszeć z ust naszych dzieci. – Jeden punkt dla mamy.
- Też mam kaloryfer!
- Chyba bojler.
- Uuuu… - I znowu to samo.
- Nie prawda! – Odpowiedziałem obrażony. – To jest kaloryfer, który nie mieści się w zabudowaniu! Poza tym jeszcze nie zasłania mi…
- House! Dzieci słuchają!
- Sama zaczęłaś!
- Ja?! Ja tylko…
Trwało to i trwało, a dzieciaki miały ubaw. Koniec końców wszyscy przynajmniej raz w tygodniu lądujemy w klubie fitness. Amaya w specjalnie przygotowanym pokoju do zabaw, ale wiedziecie o co mi chodzi. Tak jak już mówiłem, na kobiecy upór nie ma rady.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez OLA336 dnia Pon 22:59, 15 Kwi 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:15, 15 Kwi 2013    Temat postu:

Oluś, cieszę się, że mój porawiacz humoru powiększa się o kolejne części

"Cześć wszystkim! To znowu ja. Dzisiaj chciałbym wam trochę poopowiadać o kobiecej zawziętości i uporze." - pierwsze zdanie i już mnie masz

"- Greg, dzieciaki! Za pięć minut wszyscy do salonu! – Przerwaliśmy grę i zaczęliśmy się sobie uważnie przyglądać.
- Ja nic nie zrobiłem, przysięgam! – Kyle podniósł lewą rękę, a prawą zrobił znak krzyża na sercu. – Tym razem jestem niewinny.
- Ja tes. Możemy glać? – Jej akurat byłem w stanie uwierzyć.
- Nie patrzcie tak na mnie! Ja byłem grzeczny. Już nie gram w gry na lekcjach. – Nawet Edan zaczął się bronić." - Piękna scena, nie mam pojęcia skąd Ty to bierzesz Tak, czy owak gratuluję Ci wyobraźni i zazdroszczę


"- Jus glamy? – A Amaya nie dawała za wygraną.
- Za chwilę, dobrze? – Starałem się ją uspokoić. Tylko ona w tym domu nie boi się wiedźmy. Mnie zresztą też nie…" - Uwielbiam tę małą -

"Dlaczego uważacie, że to moja…
- Żadnego pozwu? – Kyle postanowił mi przerwać i upewnić się, że mówię prawdę.
- Żadnego. – Odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
- Żadnej skargi od pacjentów słownej lub pisemnej? – Wymieniał dalej.
- Zero.
- Hmmm… - Namyślił się. – Drogie badanie? Unikanie przychodni, dziwne zakłady z wujkiem lub twoim zespołem? Kupno niepotrzebnego telewizora? – Trzeba przyznać, że chłopak mnie zna.
- Ten telewizor był mi akurat potrzebny! – Zaprotestowałem. – Zrobiłem to również z myślą o was." - Jesteś the best

Potem już bez przerwy szczerzyłam się w monitor

"- Też mam kaloryfer!
- Chyba bojler." - leżę i nie wstaję

Weny na więcej


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lisek dnia Pon 17:16, 15 Kwi 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
OLA336
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:49, 13 Cze 2013    Temat postu:

Lisku, cieszę się, że poprawiłam Ci humor Ostatnio dość często mi się to udaje Dziękuję za komentarz


Ta część to taka... męska rozmowa Może nie tak zabawna jak wcześniejsze części ale mam nadzieję, że również się spodoba






Cześć wszystkim! Dzisiaj chciałbym wam trochę poopowiadać o dorastaniu. Zapewne każdy z was przez to przechodził, albo będzie przechodził więc to ważny temat. Jakieś konkretne rady? Przeczekać i z całych sił nie dać się zwariować. Tak, to chyba najważniejsze rady. Mam również ogromną nadzieję, że przy naszych młodszych dzieciach nie będzie to już takie trudne. A zaczęło się to wszystko tak:
- House! Masz natychmiast wrócić do domu!
- Nie słyszę Cię. Gdzie ty jesteś? Na dyskotece?
-…
- Lisa? Lisa? – No i się rozłączyła. Może to i lepiej. W końcu i tak niczego nie słyszałem. Zanim zdążyłem odłożyć telefon dostałem wiadomość.
„Masz natychmiast wrócić do domu! Jeżeli nie będzie cię w przeciągu 20 minut, to twoje głośniki bardzo na tym ucierpią!”
W dalszym ciągu nie wiedziałem za bardzo o co jej chodzi ale… W końcu są rzeczy ważne i głośniki, prawda? Zwłaszcza, że sporo mnie kosztowały. Zostawiłem mój zespół z pacjentem i pojechałem do domu. Pamiętam, jakby to było wczoraj, że muzykę słyszałem już na początku ulicy. Przynajmniej nie wyrzuciłem pieniędzy w błoto.
- Lisa?! Lisa?!!! – Kiedy już dotarłem do domu, starałem się zlokalizować miejsce pobytu mojej żony . Niestety, nie dałem rady przekrzyczeć muzyki. Musiałem ruszyć na poszukiwania. Znalazłem ją w kuchni. Stała oparta o blat, na którym znajdowały się kartka i długopis. Kiedy mnie zauważyła, zaczęła pisać.
„Amaya jest u Wilsona. Muzyka gra już dobre 40 minut. W kółko ta sama piosenka! Mam dość. Zrób coś z tym! Twój syn chyba zaczyna dorastać.”
Znowu to samo… Mój syn. Jak są jakieś problemy, to zawsze, ale to zawsze, są to tyko moje dzieci. Wziąłem głęboki oddech i odpisałem jej.
„Dorasta? Lepiej późno niż wcale. Powinnaś się cieszyć.”
Moja odpowiedź wkurzyła ją jeszcze bardziej. Zabrała mi długopis i zaczęła pisać. Po minie zorientowałem się, że trochę jej to zajmie. Rozprawki zawsze były jej mocną stroną. A kiedy była zdenerwowana, szło jej jeszcze lepiej. Próbowałem wsłuchać się w tekst do tej pory ignorowanej muzyki . Kiedy wokalista doszedł do refrenu, zrozumiałem w czym tkwi problem. Szybkim krokiem, zakrywając przy tym uszu, ruszyłem do pokoju syna. Zlokalizowałem źródło dźwięku i wyłączyłem je.
- Dzięki Bogu! – Usłyszałem z dołu zadowolony głos Cuddy.
- To nie Bóg tylko twój mąż! – Wszystkie zasługi w tym domu są zawsze przypisywane niewłaściwym osobą.
- Nie pogarszaj swojej i tak już złej sytuacji!
- Wkurzyłeś mamę?
- Zwariowałeś do reszty?! Dlaczego przeniosłeś głośniki z mojego gabinetu do swojego pokoju? – Postanowiłem przejść do sedna sprawy. Tak jest o wiele prościej.
- Yyyy… Bo mogłem, bo jestem silny?
- Przez ciebie musiałem zwolnić się z pracy, co ty wyprawiasz?
- Słucham muzyki?
- Z całą okolicą? – Zwaliłem jego nogi z łóżka i usiadłem obok. – Wiesz ile dałem za te głośniki? Jeszcze trochę i twoja matka rozwaliłaby je patelnią!
- Sam mówiłeś, że chciałeś je sprawdzić. Zrobiłem to za ciebie.
- Przez 40 minut? Jedną piosenką?
- Trochę mnie poniosło.
- Trochę? Co jest? Hormony buzują?
- Chciałbym mieć tatuaż. – A myślałem, że gorzej być nie może. – I psa.
- A ja myślałem, że swoją dziewczynę obok w łóżku.
- Tato!
- Widzę jak się czerwienisz. To nic złego…
- Przestań, dobra? Miałem przystosowanie do życia w rodzinie.
- Ja mam przestać? Sam zacząłeś puszczając na cały regulator S.E.X zespołu Nickelback. Ja tylko kontynuuję rozpoczęty wątek. Po prostu usłyszałem krzyk młodzieńczego buntu. Zresztą, trudno było go nie…
- Bawi cię to? – Nie dość, że zbuntowany, to jeszcze nie wychowany. Muszę mu kiedyś przypomnieć, że starszym się nie przerywa.
- Odrobinę. – Przyznałem zgodnie z prawdą.
- Teraz jest tam zdecydowanie za cicho! Greg?! Nie zabiłeś go z powodu tych głośników, prawda?
- Dzięki mamo!
- Jeszcze żyje! – Dobrze, że mi przypomniała.
- To mogę? – Kyle wrócił do zaczętego tematu.
- Wiesz, to miłe, że pytasz swojego ojca o zdanie ale na ten temat powinieneś porozmawiać ze swoją…
- Mogę mieć psa i tatuaż? – Znowu mi przerwał.
- Pies odpada. Tatuaż… - Musiałem się namyślić. – Zgodzę się pod warunkiem, że będzie to napis na czole „Mój ojciec jest najlepszy na świecie.” – Młody przewrócił oczami.
- Pytam poważnie.
- Dobra. Ewentualnie zgodzę się na napis „Moja matka jest najlepsza na świecie.” Ale miejsce zostaje to samo.
- Z tobą się nawet nie da poważnie porozmawiać! – Jego bunt wkroczył na wyższy poziom. – Mam nadzieję, że jestem adoptowany. Na dwudzieste pierwsze urodziny, z okazji uzyskania przeze mnie pełnoletniości, chcę poznać prawdę. Na bank jestem adoptowany.
- Sam się wykręcasz od poważnej rozmowy. I to mogę powiedzieć ci już teraz. Nie jesteś adoptowany. Żadne z was nie jest.
- Ja się wykręcam? – Zauważyliście, że uparty, to on jest po matce?
- Też miałem kiedyś siedemnaście lat. Wiem co…
- Serio? Kiedy to było? – Tylko mi nie mówcie, że wredny jest po mnie! Wredny jest po mojej teściowej a jego babci.
- Nie tak dawno jak ci się wydaje. Na twoim miejscu jeszcze bym się wstrzymał. Nie ma się co śpieszyć.
- Tato! – Próbował protestować.
- Izzie to dobra dziewczyna ale nie czuję się jeszcze dziadkiem. – Postanowiłem, że będę go ignorował. – Tak wiem, że miałeś przystosowanie do czegoś tam ale…
- Zaraz wyjdę. – Zaczął się coraz bardziej czerwienić. – Serio musimy o tym gadać? Przecież ja nie chce…
- Chciałbyś ale ona nie chce. – Postanowiłem, że też mu będę przerywać.
- Skąd…
- Mówiłem ci, że też miałem kiedyś siedemnaście lat. – Puściłem do niego oko. – Nie naciskaj, bo możesz ją stracić a to naprawdę fajna dziewczyna. Jesteście młodzi…
- Głupi…
- Chciałem powiedzieć piękni ale masz racje. To zdecydowanie lepiej pasuje. – Uśmiechnąłem się. Kyle zrobił dokładnie to samo. Wiedziałem, że w końcu humor mu się poprawi. – Pomogłem?
- Trochę. – Spojrzał na głośniki. – Pewnie nawet masz rację.
- Punkt pierwszy: „Gregory House ma zawsze racje.” Punkt drugi: „Nawet jeżeli nie ma, to patrz punkt pierwszy.” – Przewrócił oczami i uśmiechnął się.
- Gregory House zaraz dostanie swoje głośniki z powrotem na miejsce.
- Dobrze. Nie muszę mamie szukać stoperów do uszu. – Zacząłem zbierać się do wyjścia. Kiedy byłem już za drzwiami usłyszałem:
- Tato, dziękuję.
- Nie ma sprawy.
- To może jednak mogę sobie zrobić tatuaż, co?
- „Mój ojciec jest najlepszy na świecie” jest dalej aktualne. – Odpowiedziałem i wyszedłem. Od tamtej pory czekam aż wróci z napisem na czole.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez OLA336 dnia Pią 9:59, 14 Cze 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:54, 19 Cze 2013    Temat postu:

Hej
Zawsze Ci się to udaje
Miałam ochotę napisać "no nareszcie się doczekałam kolejnej części" ale biorąc pod uwagę moje osobiste poślizgi przemilczę
Jak wiesz fik od początku mi się bardzo podoba Fajny pomysł z tym pisaniem z perspektywy House'a, jest jeszcze coś co lubię u Ciebie, twoje fiki często są oderwane od serialu, ale piszę to w pozytywnym znaczeniu, a największego plusa masz za to, że mimo iż nie serialowe czyta się je świetnie, brawo!
Co do części może pobawię się w Ciebie, choć nigdy nie wychodzi mi to tak dobrze, ale cóż...

"Dzisiaj chciałbym wam trochę poopowiadać o dorastaniu." - czy tylko ja mam obawy

"„Dorasta? Lepiej późno niż wcale. Powinnaś się cieszyć.”
Moja odpowiedź wkurzyła ją jeszcze bardziej. Zabrała mi długopis i zaczęła pisać. Po minie zorientowałem się, że trochę jej to zajmie. Rozprawki zawsze były jej mocną stroną. A kiedy była zdenerwowana, szło jej jeszcze lepiej." - przydałoby mi się jej natchnienie z kolejną częścią moich wypocin utknęłam na wstępie

"- Teraz jest tam zdecydowanie za cicho! Greg?! Nie zabiłeś go z powodu tych głośników, prawda?" - wiara w męża to podstawa!

"- Pies odpada. Tatuaż… - Musiałem się namyślić. – Zgodzę się pod warunkiem, że będzie to napis na czole „Mój ojciec jest najlepszy na świecie.” – Młody przewrócił oczami.
- Pytam poważnie.
- Dobra. Ewentualnie zgodzę się na napis „Moja matka jest najlepsza na świecie.” Ale miejsce zostaje to samo." - grunt to umieć rozmawiać ze swoimi dziećmi

"- To może jednak mogę sobie zrobić tatuaż, co?
- „Mój ojciec jest najlepszy na świecie” jest dalej aktualne. – Odpowiedziałem i wyszedłem. Od tamtej pory czekam aż wróci z napisem na czole." - teraz to ja wzorem młodego lub Cuddy mam ochotę krzyknąć "House!"

No to czekam na ciąg dalszy
Ściskam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
OLA336
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 14:39, 04 Lip 2013    Temat postu:

Lisku Zawsze? No nie wiem, nie wiem Dzisiaj będzie takie... tyci nawiązanie do serialu ale mikroskopijne wręcz Nie znasz się Bawienie się we mnie świetnie Ci wychodzi. Możesz się bawić częściej No to się doczekałaś





Mówią, że zakazany owoc smakuje najlepiej. Czy to prawda? Podobno dowodem na to jest zerwanie przez Ewę jabłka i… na pewno znacie tą opowieść. Ja mam jednak wrażenie, że Ewa bardzo szybko pożałowała swojej decyzji. Dzisiejsza historia będzie o rzeczach zakazanych. Zakazanych PRZEZE MNIE! I wiecie co? W ty przypadku będą dwie osoby, które naprawdę tego pożałują. Jednak zanim przejdę do sedna sprawy, to musicie wiedzieć, że jedną z tych osób jestem ja. Tak, żałuję, że nauczyłem mojego najstarszego syna jeździć na motocyklu. Żałuję również tego, że nie zabezpieczyłem lepiej przed nim swojej pięknej, szybkiej Hondy. Tak, tego żałuję najbardziej. A wszystko wyszło na jaw dzięki Wilsonowi. To był naprawdę udany dzień. Trochę nudny (do pewnego momentu), ale naprawdę bardzo udany dzień. Nie miałem przychodni, pacjent został wyleczony a nowego przypadku nie było. Postanowiłem więc złożyć przyjacielską wizytę Wilsonowi. Po przebyciu korytarza, wtargnąłem do jego gabinetu i… W sumie, tego też żałuję.
- House! – Wilson podskoczył na swoim fotelu jak rażony prądem i z prędkością bliską światłu zamknął swojego laptopa. – Mógłbyś nauczyć się pukać?! – Szczerze? Nie spodziewałem się, że z radości na mój widok rzuci mi się w objęcia ale takiej reakcji również się nie spodziewałem.
- Jeżeli oglądasz pornosy, to nie ma się czego wstydzić, naprawdę. W końcu jesteś już dużym chłopcem. No, co tam przede mną ukrywasz?
- Kyle’owi też tak mówisz? – Odłączył komputer od ładowarki i schował go do biurka.
- Nie. Z nim wymieniam się DVD i ciekawszymi plakatami z Playboy’a. – Wilson przewrócił oczami. – Pięknie zmieniłeś temat, ale po tej akcji z biurkiem już teraz na pewno muszę wiedzieć co tam ukrywasz. – Zbliżałem się do jego biurka.
- House, musisz mi uwierzyć na słowo, że nie chcesz tego oglądać.
- Pokażesz mi po dobroci, czy mam użyć sprytu, kłamstwa i przemocy?
- W porządku. – Wiedziałem, że w końcu się podda. – Ale oglądasz to na własną odpowiedzialność. – Powoli zaczął wyciągać komputer. – I musisz mi obiecać, że go nie zabijesz, zgoda?
- Ja? Zabić? No wiesz co? Ranisz moje uczucia. I kogo miałbym… - Nie dokończyłem swojego aktorskiego przedstawienia, bo Wilson włączył filmik, który oglądał zanim do niego przyszedłem. Film nie był zbyt długi. Trwał ponad 5 minut. A wiecie co na nim było? Mój syn i jego koledzy. Mało wam? Chcecie więcej szczegółów? W porządku, niech wam będzie. Mój syn chciał pokazać kolegom sztuczkę na MOIM motocyklu. Nie wiem kiedy zdążył się jej nauczyć ale wiecie co? Cuddy miała racje próbując mnie przekonać, że jego też powinniśmy zostawiać w domu pod opieką opiekunki. W każdym bądź razie, sztuczka miała polegać na tym, że mój syn, staje swoimi brudnymi buciorami na MOIM motocyklu kiedy ten jest rozpędzony i nie trzymając w żaden sposób kierownicy, przejeżdża tak spory kawałek. Niestety asfalt był mokry i sztuczka się nie udała. Stracił panowanie i przewrócił się.
- Zabiję go! Widziałeś to?! Moje maleństwo!
- Wiesz, on już nie jest taki mały.
- Zdurniałeś?! Mówię o motocyklu! Ma zarysowany cały bok! Cud, że lusterko nie odpadło. Jak on znalazł zapasowe kluczyki? Niech ja go dorwę!
- Kyle wygląda na równie „zarysowanego”. – Wilson uważnie mi się przyglądał.
- Taaa… - Westchnąłem. – Powiedział, że był na rolkach i się przewrócił.
- Dobrze, że sobie nic nie zrobił.
- Za to ja mu coś teraz zrobię za uszkodzenie…
- Oj przestań. I tak wiem, że zjedziesz go z góry na dół za nieodpowiedzialne zachowanie, a nie za zniszczony motocykl. Widzę, że się martwisz.
- Idź do okulisty po okulary. – Odpowiedziałem autentycznie wściekły ale… trochę miał racji. Cieszyłem się, że nic poważniejszego mu się nie stało i tak, miałam zamiar go zjechać za nieodpowiedzialne zachowanie.
- Powiesz Cuddy?
- Żartujesz?! Wtedy to ona zabiłaby mnie! Ja chcę żyć!
- Nie wie, że nauczyłeś go jeździć na motocyklu i że ma na to prawo jazdy?
- A czy twoje wszystkie byłe żony wiedziały o wszystkim? – Odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
- No… nie.
- To po co się głupio pytasz? Wie, że będę go uczył jeździć samochodem i tyle jej do szczęścia wystarczy, zrozumiałeś?
- To co zamierzasz?
- Jak to co? Wrócić do domu i zrobić mu z życia piekło. To zawsze działa. Przynajmniej na jakiś czas.
- Chcesz to zrobić teraz? – Zapytał lekko zdziwiony.
- Tak. Plan jest taki. Ja wychodzę, a ty mnie kryjesz przed wiedźmą.
- Czy ja zawszę muszę… - Już mnie nie było w jego gabinecie.
Tą część historii znam z relacji naocznych świadków i nie mam zamiaru zdradzać swoich informatorów zwłaszcza, że kosztowali mnie bardzo dużo. Muszę wam jednak powiedzieć, że dzięki tej współpracy dowiedziałem się o dwóch innych, nazwijmy to „przewinieniach” mojego syna, ale o tym innym razem.
-Kyle! Dostałeś sms’a!
- Nie widzisz, że jestem zajęty? Gram w piłkę! – Odkrzyknął młodszemu bratu.
- Ja na razie, to wszyscy inni grają, a ty się obściskujesz z Izzie pod bramką…
- Co tam mamroczesz pod nosem?! Ała! Za co to? – Urażony spojrzał na swoją dziewczynę.
- Powinieneś być milszy. Idź, może to coś ważnego.
- Zaraz wracam. Nigdzie się nie ruszaj. – Pocałował ją i pobiegł po telefon. Tu zamiast pocałował usłyszałem: „wymienił z nią płyny ustrojowe.” – To od taty.
- To on potrafi pisać sms’y? – To nie było wcale zabawne… A te dwa szkodniki przybiły sobie przy tym piątkę!
- „Natychmiast wracaj do domu.” – Przeczytał na głos wiadomość. Musicie przyznać, że treść robi wrażenie, prawda?
- Uuuu… Może wie o tatuażu? – Edan spojrzał na wytatuowany bok brata. Do tego jeszcze wrócićmy, obiecuję. – Albo o schowanym wezwaniu ze szkoły? Albo o motocyklu?
- Jak wie o tatuażu to tylko od ciebie więc zginiesz! Wezwanie… nie ma szans. Nie znalazłby. Poza tym za tydzień koniec roku. Pewnie nawet do niego nie zadzwoniła. Motocykl… Izzie! Wracamy do domu!
- A mecz?! Miałeś grać!
- Chodź! Wytłumaczę po drodze!
- Chyba masz przerąbane. – Młody podniósł się z ławki.
- Jeżeli chodzi o tatuaż, to ty też. Ale dla odmiany ode mnie. – Wyjął z torby koszulkę i ubrał ja na siebie zakrywając tatuaż.
Czekałem na niego w domu z włączonym komputerem i ustawionym filmikiem. To tak dla pokręcenia dramaturgii. Oczywiście wcześniej musiałem zobaczyć co z moją Hondom i wiecie co? Stała tam, w garażu, przykryta specjalnym pokrowcem jakby nigdy nic! To co zobaczyłem przeszło moje najśmielsze oczekiwania i nie chcę o tym mówić…
- Co się stało? – Wszedł do domu z Edan’em i Izzie jakby nigdy nic!
- Dzień dobry panie House. – Dla kogo dobry, dla tego dobry.
- Cześć tato.
- Cześć wszystkim. – Starałem się trzymać nerwy na wodzy. – Co się stało? Pomyślałem, że fajnie będzie jeżeli wrócisz do domu i obejrzysz ze swoim staruszkiem film.
- Film? – A on dalej udawał zaskoczonego.
- Wie o motocyklu. Jak już cię zabije, to mogę zająć twój pokój? – Edan szepnął do brata.
- Zamknij się, może to nie…
- Słyszę was! I tak, wiem o motocyklu! – Włączyłem przygotowany wcześniej filmik. Kiedy już się skończył Izzie postanowiła się odezwać.
- To może ja już pójdę i nie będę przeszkadzać.
- Żartujesz? Nigdzie nie idziesz! Przy tobie mnie nie zabije!
- Słuszna uwaga. Możesz zostać. – Zwróciłem się bezpośrednio do niej. – A teraz ty. – Wskazałem palcem na pierworodnego. – Co masz mi do powiedzenia?!
- Po pierwsze miałeś się o tym nie dowiedzieć. Po drugie…
- Źle zacząłeś. Zmień taktykę. Dobrze ci radzę. – Postanowiłem mu przerwać.
- Ale naprawdę miałeś się nie dowiedzieć! Miałem zawieść go do lakiernika! Wyglądałby jak nowy, przysięgam.
- To jak będzie z tym pokojem? – Edan spojrzał na brata.
- Chyba masz pokój jak w banku. Ja pójdę szukać nowego chłopaka. – Słysząc to wszystko chcąc, nie chcąc, musiałem się uśmiechnąć. Przynajmniej w duchu! Na zewnątrz moja twarz przedstawiała czystą wściekłość.
- Żartujesz, prawda?
- Nie. Miałem odłożone trochę kasy ale… Jordan wypuścił nowe buty na rynek no i pokazała się nowa gra na konsolę i tak jakoś… - W tym momencie ręce opadły mi do samych sznurówek.
- Nie chodzi o motocykl. To znaczy… chodzi ale to sprawa drugorzędna. Nie dostaniesz jakiś czas kieszonkowego i będziemy kwita ale… - Mały postanowił mi przerwać.
- Czyli, nie zabijesz go?
- Pogrzeb wyniósł by mnie drożej niż naprawa motocykla. Przepraszam, że cię rozczarowałem.
- No nic… Może innym razem. – Ta braterska miłość. W takich chwilach jak ta, cieszę się, że byłem jedynakiem.
- Głupek!
- Sam jesteś głupek!
- Cisza! – Musiałem przywołać wszystkich do porządku. – Skąd miałeś zapasowy kluczyk? – To pytanie nie dawało mi spokoju.
- Widziałem raz gdzie go chowasz. – Przynajmniej zaczął gadać do rzeczy.
- Wiesz, że mogłeś zrobić sobie coś poważniejszego niż tylko się pokiereszować? Czy do twojego mózgu czasami coś dociera?
- On nie ma mózgu. – Gdyby jego spojrzenie mogło zabijać, to jego dziewczyna leżałabym martwa u nas w salonie. – No co? Taka prawda. Mówiłam, żebyś tego nie robił, bo może coś ci się stać ale ty nigdy się nie słuchasz.
- Jak to dobrze mieć sojusznika. – Mrugnąłem do niej porozumiewawczo.
- Dobra, możemy to kończyć? Zjedź mnie z góry na dół i miejmy to już za sobą. Wiem, że zrobiłem źle i mogło mi się coś stać. Nadszarpnąłem też twoje zaufanie, przepraszam. Więcej tego nie zrobię.
- Wiesz co? Nie nawrzeszczę na ciebie.
- Nie?! –Dało się słyszeć trzyosobowy chórek.
- Nie. Usłyszałem to co chciałem usłyszeć i wierzę, że wyciągniesz z tego wnioski. No, to kto się napije ze mną piwa?
- Piwa? – Kyle patrzył na mnie jakby zobaczył ducha. Zresztą, cała trójka miała podobną minę.
- Wolę żebyś się napił ze mną w domu niż później oglądać filmik z imprezy. To jak będzie?
- Bardzo śmieszne…
- Ja też mogę? – Edan spojrzał na mnie błagalnie.
- Nie. Ty jesteś jeszcze za młody.
- Nie to nie! – Był obrażony. – Też nagram o czymś filmik i…
- Nawet nie próbuj! I ani słowa mamie!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez OLA336 dnia Czw 14:42, 04 Lip 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 13:24, 07 Lip 2013    Temat postu:

Nie wiem, co mam Ci napisać, w zasadzie mam wrażenie, że wieesz już wszystko, głupio mi pisać ciągle to samo, że cudnie, że z humorem, że uwielbiam tego fika i całą ta Twoją rodzinkę, ale naprawdę nic bardziej konstruktywnego nie przychodzi mi głowy. A wiesz, że mi bardziej niż sądzisz część wydała się bardziej serialowa, nie tylko przez Hondę, ale ogólnie, całość wyszła Ci tak, że można by ją włożyć pomiędzy jakiś odcinek serialu, może nikt by się zorientował, że House'owi przybyło trochę potomstwa Serio, House, Wilson, jakby wycięci ze szklanego ekranu, cała akcja - Super się czytało. Oby te Twoje pomysły nigdy się nie kończyły.

Tym razem buziaki
lis.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Endymion
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 04 Lip 2013
Posty: 191
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdzieś z Księżyca..
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:00, 07 Lip 2013    Temat postu:

Bardzooo bardzo.. resztę to sobie sama dokończ.:}

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
OLA336
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 0:25, 08 Lip 2013    Temat postu:

Lisku Mówiłam, że możesz się bawić we mnie I wiesz co? Może mnie tak nie komplementuj, bo jeszcze popadnę w samozachwyt Dziękuję Na pewno nikt by się nie skapnął Co tam... trójka dzieci w tą czy w tamtą I nic o Hondzie Boże jak ja bym poszalała na motocyklu... ale nie, zróbmy prawko od 24 roku... dzięki... wtedy będę stara i nie będzie mi się chciało szaleć Ignoruj mnie Jest późno i... sama rozumiesz



Endymion Dziękuję Ale za bardzo nie będę dokańczać bo serio popadnę w samozachwyt



No więc... wen się rozszalał i nic na to nie poradzę Mało było zawsze Wilsona więc czas to troszkę zmienić




Cześć wszystkim! Mogę się z wami założyć o każde pieniądze, że spory przedstawione w dzisiejszej historii zdarzają się w każdej normalnej rodzinie. Mało tego! Są pewnie na porządku dziennym i wiecie co? W sumie mnie to w jakimś małym stopniu pociesza. To dowodzi tego, że nie jest z nami tak źle jak się wszystkim wydaje. Zwłaszcza matce Cuddy… Ta kobieta mnie po prostu nie znosi. Ciekawe dlaczego, prawda? Mniejsza z tym. Dzisiaj chciałbym wam opowiedzieć o sporach związanych z kontrolą nad pilotem od telewizora. Mówi się, że kto ma pilota ten ma władze i wiecie co? To prawda. Niestety, żeby w tym domu przejąć władzę, trzeba pokonać 3 dzieci i czarownicę. Nie zawsze się to udaje więc wniosek nasuwa się jeden. Trzeba kupić kolejny telewizor. Tak też zrobiłem. Ale zanim do tego doszło, to musiałem spędzić wieczór odpowiadając na niekoniecznie proste pytania. A zaczęło się to tak:
- Co wy tu… Nie, nic z tego! Mówiłem ci, że ten wieczór należy do mnie i do Wilsona. Chcemy usiąść na kanapie z piwem w ręku i jak za starych, dobrych czasów pooglądać coś w telewizji.
- Amaya chciała obejrzeć bajkę. – Wzruszyła ramionami. – Nic na to nie poradzę. Nie możecie tego przełożyć?
- O tatuś! Zlobiłeś popcorn, supel!
- To nie dla ciebie. Poza tym…
- Nie dla mnie? – Przerwała mi. – Jus mnie nie kochas? – Ta Mała ma zagrania poniżej pasa.
- Dobra, możesz sobie troszkę wziąć ale zostaw coś mi i wujkowi, zgoda?
- Zgoda! – Odpowiedziała bardzo z siebie zadowolona. Nic dziwnego. W końcu pałaszowała mój popcorn.
- A co się tyczy ciebie, to…
- Wujek selio przyjdzie? – Znowu mi przerwała.
- Tak, przyjdzie. A co się tyczy ciebie. – Spojrzałem na wiedźmę. – Jak to nic na to poradzisz? Terroryzuje cię czterolatka?
- Tak jakby ciebie nie terroryzowała codziennie. – Odgryzła się. Muszę przyznać, że nawet celnie.
- Bardzo…
- Ej! Zaraz będzie mecz! – Edan z Kylem zbiegli z góry.
- Czy możecie przestać mi przerywać? Mecz możecie obejrzeć sobie w Internecie.
- To nie to samo. – Kyle zaczął protestować. – Jakbyś ojcze nie wiedział, to ekran monitora nie ma takiej rozdzielczości jak ten wielki telewizor. – Na dodatek, zaczął się ze mnie nabijać.
- Nie, nie! To jest mój i Wilsona wieczór!
- Ktoś coś o mnie mówił?
- W samą…
- Wujek! – A ta Mała znowu mi przerwała. Heh… I czy ja nie jestem biedny w tej rodzinie?
- Wow! Dobrze, że ktoś mnie tutaj jeszcze kocha. – Wyhamował i wziął na ręce biegnącą w jego kierunku Amaye.
- Mas dla mnie kindela?
- Przykro mi James, ale w tym domu nie ma bezwarunkowej miłości. – Cuddy zaczęła się śmiać.
- Kinder niespodzianka? Znowu? Dobrze, że to ja nie muszę sprzątać tego siedliska kurzu na tych małych figurkach. – Lisa posłała mi mordercze spojrzenie.
- To jak będzie z meczem?
- Bajka!
- A nasz program? House, zaraz się zacznie.
- Widzisz, mam tu mały problem… - Przejechałem ręką po karku. – Bunt na pokładzie.
- Wiesz, chyba sam jesteś sobie winien. – Wilson się uśmiechnął.
- I ty przeciwko mnie? – Zrobiłem obrażoną minę.
- A pamiętasz co mówiłeś jak Lisa była z Kylem w ciąży?
- Och! Zamknij się, zgoda? – Nie mogłem pozwolić, żeby budowany przez mnie tyle lat autorytet legł w gruzach.
- Wujku, mów! To ciekawe. – Kyle rozsiadł się obok wiedźmy na kanapie i wyglądało na to, że nie da za wygraną.
- W porządku. – Wilson z Małą na rękach zajął miejsce na fotelu. - To było…
- Nie przeszkadzaj sobie. Idę po piwo. Na trzeźwo mogę tego nie przeżyć. – Zrezygnowany wyszedłem do kuchni po trunek z procentami. Tylko to mogło mnie dzisiaj uratować.
- To było zaraz po tym jak się przyznał, że zostanie ojcem. Poszliśmy do baru i po paru kolejkach powiedział mi coś, co brzmiało mniej więcej tak: „Moje dziecko bedzie wolne i… robiło co chciło i… niczego mu nie braknie.” – Nawet w kuchni słyszałem jak wszyscy się śmieją.
- Bardzo zabawne. – Wręczyłem mu piwo i usiadłem na drugim fotelu. – Byłem pijany. Nie wiedziałem co mówię. – Próbowałem się jakoś wytłumaczyć ale na nikim nie robiło to większego wrażenia.
- Nie znałam tej opowieści. – Lisa uśmiechając się podkradała mój popcorn. – Macie jeszcze jakieś ciekawe w zanadrzu?
- Właśnie! Opowiedzcie coś! – Edan na mógł usiedzieć na miejscu. – Tato, jak poznałeś wujka?
- Zapłaciłem za niego kaucje jak siedział w więzieniu.
- To przez…
- Wujku! Siedziałeś w więzieniu, naprawdę?! – Mały był w autentycznym szoku. Oczy z niedowierzania i podniecenia świeciły mu się jak lampki choinkowe na Boże Narodzenie.
- No cóż. – Wziął duży łyk alkoholu. – Nawet najlepszym się zdarza.
- Jasne, akurat. – Parsknąłem śmiechem.
- Mamo, a dlaczego między mną a Kylem jest taka duża różnica wieku? – Chłopak na dobre rozkręcił się z pytaniami.
- O to musisz akurat zapytać tatę a nie mnie. – Jak zwykle wszystko w tym domu spada na mnie.
- Tato, dlaczego, dlaczego, dlaczego?!
- Musiałem odpocząć.
- Ty? Przecież to mama była w ciąży a nie… - Postanowiłem, że mu przerwę.
- Tak, ale później dawałeś w kość wszystkim nie tylko mamie. Musiałem odpocząć.
- Osiem lat? Serio?
- Pamiętaj, że i tak cię kochamy. – Cuddy stanęła po mojej stronie. Miła odmiana, podenerwować ich, a nie oni nas.
- Dzięki mamo…
- Wujku, co zlobiłeś najbardziej salonego z tatą? – Amaya oderwała się na chwilę od przyniesionych przez Wilsona łakoci.
- Co zrobiłem najbardziej szalonego? – Namyślił się chwilę. – Myślę, że najbardziej szaloną rzeczą jest sam fakt, że się z nim przyjaźnię. – I znowu wszyscy wybuchli śmiechem.
- Jesteście wredni, wiecie o tym? – Udawałem obrażonego.
- Uczymy się od najlepszego. – Wiedźma z chłopakami przybili sobie po piątce.
- Jak już dokuczamy tacie, to dlaczego w ogóle mamo za niego wyszłaś?
- Młody, nie zapominasz się? Dawno szlabanu nie miałeś. – Puściłem do niego porozumiewawczo oko i wziąłem łyk piwa.
- Łaził za mną i nie dawał mi spokoju, to się w końcu zgodziłam.
- Uuuuu… - Dało się słyszeć w całym domu.
- Ja za tobą łaziłem, ja? To ty nie dawałaś mi spokoju. Poza tym wzięłaś sobie najlepszego z House’ów.
- Innego nie było…
- Czepiasz się. – Uśmiechnęliśmy się do siebie. Prawda jest taka, że rzeczywiście za nią ganiałem. Na swój dziwaczny i pokręcony sposób, ale ganiałem.
- Byłeś skrzydłowym taty? – Edan nie przestawał zaskakiwać.
- Kim?
- No, skrzydłowym.
- Wujek nie oglonda „jak poznałem wasom matke”, plawda?
- No, czy pomagałeś tacie znaleźć dziewczyny. – Dobrze, że sprecyzował swoje pytanie, bo inaczej nie wiem jak długo czekali byśmy na odpowiedź. – Albo tata tobie. – Wzruszył ramionami.
- Nie odpowiadam za żadną byłą żonę wujka! – Już nie wiem, który raz tego wieczoru, ale znowu wszyscy zaczęli się śmiać.
- Bardzo zabawne, wiesz? – Wilson się obraził. A jak ze mnie się śmieją, to jest dobrze, tak? – Ale wiece co wam powiem? To dzięki mnie wasi rodzice są ze sobą.
- Widziałaś go? Przypisał sobie całe zasługi.
- Pomyślał by kto, że bez jego psychologicznych gadek i analiz nie poradzilibyśmy sobie. – Wiecie co? Cuddy, Wilson, dzieciaki i ja tego wieczoru naprawdę dobrze się bawiliśmy i to bez telewizora. No, może do tego momentu.
- Mamo, największa wada taty. – Jak Kyle czasami o coś zapyta, to nie wiem czy mam się śmiać, czy raczej płakać…
- To proste. Jest strasznym leniem. – Słyszeliście to? Odpowiedziała bez chwili namysłu! Nawet się nie zająknęła!
- Ja jestem leniwy?!
- Tato, masz szansę na rewanż. Największa wada mamy.
- Jest wredna.
- A ja jestem wredna? No wiesz co! Przecież, to…
Trochę nam zajęło wypominanie sobie wszystkich możliwych wad ale wiecie co? Ten wieczór i tak można zaliczyć do udanych. A wnioski? Albo kupcie drugi telewizor, albo zainwestujcie w najlepszego przyjaciela, który mieszka na tej samej dzielnicy co i wy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Endymion
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 04 Lip 2013
Posty: 191
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdzieś z Księżyca..
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 10:28, 08 Lip 2013    Temat postu:

- Wujek selio przyjdzie? – Znowu mi przerwała.
- Tak, przyjdzie. A co się tyczy ciebie. – Spojrzałem na wiedźmę. – Jak to nic na to poradzisz? Terroryzuje cię czterolatka?
- Tak jakby ciebie nie terroryzowała codziennie. – Odgryzła się. Muszę przyznać, że nawet celnie. - Mnie tak terroryzuje mój brat.Muszę przyznać,że zawsze wygrywa.-


Nie odpowiadam za żadną byłą żonę wujka! – Już nie wiem, który raz tego wieczoru, ale znowu wszyscy zaczęli się śmiać.
- Bardzo zabawne, wiesz? – Wilson się obraził. A jak ze mnie się śmieją, to jest dobrze, tak? – Ale wiece co wam powiem? To dzięki mnie wasi rodzice są ze sobą.
- Widziałaś go? Przypisał sobie całe zasługi.
- Pomyślał by kto, że bez jego psychologicznych gadek i analiz nie poradzilibyśmy sobie. – Wiecie co? Cuddy, Wilson, dzieciaki i ja tego wieczoru naprawdę dobrze się bawiliśmy i to bez telewizora. No, może do tego momentu. - Ja tam lubie te jego psychologiczne gatki.Wilon mogłby zostać psychologiem. Nadaje się do tego -

-Mamo, największa wada taty. – Jak Kyle czasami o coś zapyta, to nie wiem czy mam się śmiać, czy raczej płakać…
- To proste. Jest strasznym leniem. – Słyszeliście to? Odpowiedziała bez chwili namysłu! Nawet się nie zająknęła! Jakbym widziała siebie i moją mamuśkę. Zawsze mi to mówi.Ja nie jestem leniem poprostu lubie spędzać czas na nic nie robieniu a ona się mnie tak czepia. *)

A tak wogule no to tak, żeby Cię nie chwalićbo wppadniesz w samozachwyt to całkiem całkiem.<lol>


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
OLA336
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:28, 13 Lip 2013    Temat postu:

Endymion
Masz rację Wilson nadaję się na psychologa Każdy ma w sobie trochę lenia To nieuniknione Dziękuję





Ta część będzie się składać z dwóch części Piękne zdanie A tak poważnie, to musiałam to podzielić Mam nadzieję, że się spodoba






Dzisiaj bez specjalnego wstępu. Ta historia mówi sama za siebie. Jeżeli jednak ktoś będzie miał problem żeby wyciągnąć z niej odpowiednie wnioski, to obiecuję, że takowe znajdą się na samym końcu. A zaczęło się to wszystko tak:
- Daj na głośnik. Mam nadzieję, że to Chase dzwoni z laboratorium. – Taub posłusznie wykonał moje polecenie. Przynajmniej ich udało mi się wychować. – Lepiej żebyś miał coś…
- House! Natychmiast do mojego gabinetu!
- To raczej nie brzmi jak Chase. – Trzynastka rozsiadła się wygodniej na krześle.
- Ten pozew to nie moja wina. Facet sam się…
- Natychmiast! – Krzyknęła i rozłączyła się. Nie miałem zielonego pojęcia o co tym razem się tak wściekła.
- Co z tym zamierzasz zrobisz? – Taub może i wykonywał posłusznie polecenia ale wciąż za dużo gadał.
- Pójdę do niej. – Wstałem z krzesła i ruszyłem w kierunku szklanych drzwi.
- Tak po prostu? – Z całej tej gromady, z którą przyszło mi pracować Foreman był najbardziej zaskoczony.
- Seksu nigdy nie jest za wiele. – Uśmiechnąłem się łobuzersko i już prawie byłem na korytarzu kiedy usłyszałem:
- A mówiliście, że jak się ożeni i urodzą mu się dzieci, to zrobi się z niego pantoflarz. – Taub naprawdę za dużo gadał. Tym razem jednak ze szkodą dla reszty zespołu.
- Serio? Jak mogliście przestać we mnie wierzyć? Jest mi przykro. – Wytarłem nieistniejącą łzę. – Jak wrócę, to się z wami policzę. Kara będzie długa i bolesna. A, zapomniałbym. Możecie zadzwonić do Chase ‘a i powiedzieć mu, że już nie musi się śpieszyć. Wiem co jest pacjentowi. Na razie!
- Nie powiesz nam? – Oni chyba naprawdę mnie nie znają.
- Daję wam szansę. Możecie się zrehabilitować za tego pantoflarza. – Odpowiedziałem i wyszedłem. W tym samym czasie, kiedy ja przekraczałem próg gabinetu własnej żony, próg mojego gabinetu przekraczał Kyle.
- Cześć. Widzieliście może mojego staruszka? Oooo! Nowy przypadek, ekstra! Rozwiązany?
- Dlaczego masz na sobie tylko spodenki, buty i torbę przewieszoną przez ramię? – Ten mały człowiek nie potrafi żyć bez odpowiedzi na nurtujące go pytania.
- Jest lato, gorąco. – Wzruszył ramionami. – Wracam z basenu. Poza tym pielęgniarki się za mną oglądają. – Uśmiechnął się łobuzersko.
- Ładny tatuaż. – Trzynasta za to skupiła się na konkretach. – Nie dziwię się, że się oglądają. – Do historii z tatuażem jeszcze wrócimy, bo to istotne wydarzenie w naszym życiu rodzinnym.
- Dzięki. Myślałem, że to zasługa wysportowanej sylwetki, umięśnionego brzucha ale to rzeczywiście może być przez tatuażu. – Puścił do niej oko.
- Czy wy ze sobą właśnie flirtujecie? I czy ty nie masz przypadkiem dziewczyny? – W Foreman’ie odezwała się zazdrość.
- Czego oczy nie widzą tego sercu nie żal. A tan poważnie, to przecież nie robię nic złego. To w końcu one się za mną oglądają, a nie ja za nimi, prawda?
- Jak House to przyjął? No wiesz, tatuaż.
- Nie najlepiej. Ale wciąż żyję więc…
- Zrobiłeś go przed, czy po akcji z motocyklem? – Taub nie dawał za wygraną.
- Nie zapomnicie mi tego, prawda?
- Filmik robi karierę w szpitalu. – Trzynastka uśmiechnęła się.
- Uduszę wujka! Heh… Więc co z tym przypadkiem? – Próbował zmienić temat.
- Twój ojciec go rozwiązał. – Forman nie był z tego faktu jakoś szczególnie zadowolony.
- Więc co mu jest?
- Nie wiemy. Nie powiedział.
- Serio? Dalej tak robi? Mógłby wymyśleć coś nowego. To już nudne. Niech zgadnę, jeszcze dostał swojego „olśnienia” i wyszedł?
- Jakbyś tu z nami był.
- No dobra, przy czym go olśniło? Ktoś coś musiał powiedzieć. – Kyle zaczął się nakręcać.
- Powiedziałem, że myśleliśmy, że jak się ożeni, to zostanie pantoflarzem. – Na te słowa mój syn buchnął śmiechem. – A on wtedy wrócił i… chyba wtedy rozwiązał przypadek.
- Serio go tak nazwaliście? – Młody nie mógł się opanować. – Super! To facet?
- Kto? – Dobrze wiedzieć, że nie tylko ja się gubię kiedy mój syn zmienia tematy z prędkością światła.
- Pacjent. Czy to facet? – Teraz on przeszedł do zadawania pytań.
- Tak.
- Ma żonę? – Kolejne pytanie. – Jak tak, to albo ona go zdradza, albo on ją. Zaraził się jakąś chorobą weneryczną. To na pewno to, skoro tatę olśniło przy słowie pantoflarz. Właśnie, gdzie on jest?
- Twoja mama go wezwała. – Tylko Trzynastka zdołała mu odpowiedzieć. Inni byli w zbyt dużym szoku.
- Dzięki, na razie! – Założył słuchawki na uszy i wyszedł z gabinetu.
- Czy on właśnie rozwiązał przypadek? – Taub próbował otrząsnąć się z szoku.
- Na to wygląda. Nie dość, że przystojny to jeszcze inteligentny. – Musicie przyznać, że chyba trochę poniosła ją fantazja.
- Zazdroszczę mu. Chciałbym być na jego miejscu.
- Zazdrościsz mu wyglądu, intelektu, czy takiego ojca?
- Żartujecie, prawda? To po prostu przypadek, zbieg okoliczności. Pewnie House sam do niego zadzwonił, żeby się na nas zemścić. – Foreman miał trochę racji. Byłbym do tego zdolny. To nawet fajna zemsta ale tym razem nic nie zrobiłem. Mój syn sam na to wpadł. Może nie kierował się dokumentacją medyczną i objawami ale i tak jestem z niego dumny. Tylko mu tego nie mówcie, bo chłopak popadnie w samo zachwyt.
- Bardzo zabawne. Lecisz na niego? – Taub całkowicie zignorował swojego kolegę. Nie dziwię mu się. Sam tak często robię.
- Mam wyniki! To może być…
- Choroba weneryczna. – Chris przerwał Australijczykowi. – Jesteśmy lepsi. Nie potrzebujemy badań.
- Kyle rozwiązał przypadek. – Chociaż ona nie miała w zwyczaju przypisywać sobie cudzych zasług.
- Dajcie spokój! To niemożliwe. – A przez Bambo przemawiała zazdrość.
- Kyle tu był?
- Posiedział chwilę i poszedł. Nie był długo a zdążył zawstydzić Taub’a i rozwiązać za nas przypadek.
- Wcale mnie nie zawstydził. Ty za to na niego lecisz.
- Ktoś mi to wytłumaczy?
W tym samym czasie…
- Wiesz, że ta banda idiotów myślała, że zostanę pantoflarzem? – Jak zwykle w wielkim stylu wszedłem do gabinetu mojej żony.
- Masz wolne. Jedziesz do domu.
- Wow! A jakieś wyjaśnienia? No i gdzie się podziało: „Cześć kochanie tęskniłam” i namiętny pocałunek?
- Przestaniesz się wygłupiać? Sprawa jest naprawdę poważna.
- Ja się wygłupiam? Obydwoje wiemy, że to biurko było świadkiem…
- Czy ty właśnie próbujesz sobie udowodnić, że nie jesteś pantoflarzem? – Przerwała mi. I co to za pytanie?! Oczywiście, że nim nie jestem! – Amaya jest chora. – Widząc, że się rozkręciłem przeszła do sedna sprawy. – Dzwoniła opiekunka. Podejrzewa różyczkę.
- Różyczkę? Jeżeli to rzeczywiście różyczka, to ja nigdzie nie idę. Nie przechodziłem przez różyczkę a w tym wieku może powodować różne powikłania. Zapalenie mózgu i opon mózgowych, jąder. Nie chce zapalenia jąder.
- Widzę, że wybrałeś najistotniejsze powikłanie…
- Mój zespół myślał, że zostanę pantoflarzem. Nie mogę stać się impotentem! – Byłem autentycznie przerażony. – Nic jej nie będzie. W końcu jest z opiekunką, prawda?
- House, ona potrzebuje lekarza. Pojechałabym sama ale nie mogę. Mam spotkanie.
- A ja skarb w spodniach. Nie narażę moich klejnotów na…
- Przypomnij mi, jakim cudem nie zaraziłeś się wcześniej od chłopaków?
- Już nie pamiętasz? Wyprowadziłem się do Wilsona i udało mi się tego nie załapać. Teraz też mam taką nadzieję! A przychodni unikam jak ognia więc…
- Nic z tego. Musisz pojechać do domu! – Zaczynała się denerwować.
- A czy ona nie może przyjechać z nią tutaj? To w końcu szpital pełen lekarzy. Na pewno poradzą sobie z różyczką.
- Powiedziałam, że przyjedziesz do domu.
- To zadzwoń i powiedz, że zmieniłaś zdanie, albo wyślij Wilsona.
- Jest na konferencji, zapomniałeś? – Czy ona zawsze musi obalać moje najlepsze argumenty? – Mogę to odwołać, jasne. Powiem twojej małej księżniczce, że jej tatuś nie przyjedzie.
- Ej! To jest cios poniżej pasa. To niesprawiedliwe.
- Co jest niesprawiedliwe? – Do gabinetu wiedźmy wszedł Kyle. – Tato, chyba Trzynastka na mnie leci. – Zrzucił przewieszoną przez ramię torbę i rozsiadł się wygodnie na kanapie.
- Dlaczego chodzisz bez koszulki po moim szpitalu?! – Teraz wkurzyła się autentycznie.
- Chciałem żeby pielęgniarki miały coś od życia. – Wzruszył ramionami.
- A ma Trzynastka. – Przewróciłem oczami.
- Zwolnię ją zaraz przed tym, nim zarząd zdąży zwolnić mnie! Czyś ty zdurniał?! Już i tak wystarczy, że mam kłopoty przez twojego ojca!
- Ja tu jestem! – Obrażony postanowiłem jej przerwać.
- Jeszcze ten tatuaż… Ja wiem, że twój ojciec ma popsutą reputację ale mi nie musisz jej psuć. Ubieraj koszulkę!
- Ja tu jestem! – W dalszym ciągu nie zwracała na mnie uwagi.
- Mamo! Żyjemy w dwudziestym pierwszym wieku! Tatuaże już nie oznaczają, że ktoś siedział w kryminale! – Zaczął wyjmować z torby koszulkę. – Może za twoich czasów tak było ale teraz…
- Nie jestem stara!
- Dobrze, w porządku, przepraszam. Co jest niesprawiedliwe? – Ubrał na siebie białą koszulkę na ramiączkach.
- Twoja siostra jest chora, a twój ojciec nie chce do niej pojechać. – Wyjaśniła już nieco bardziej spokojna.
- Co jej jest?
- Najprawdopodobniej różyczka.
- Tato, ty nie przechodziłeś różyczki, prawda?
- Widzisz! Nawet on mnie rozumie!
- Masz tam natychmiast jechać! Oboje macie tam jechać!
- Ale…
Ta dyskusja trwała jeszcze jakiś czas aż w końcu skapitulowałem. Co było dalej? Oczywiście zaraziłem się od Małej i… ale o tym może następnym razem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Endymion
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 04 Lip 2013
Posty: 191
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdzieś z Księżyca..
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 11:02, 14 Lip 2013    Temat postu:

Myślałam, że się już nie doczekam, ale jesteś!

- A mówiliście, że jak się ożeni i urodzą mu się dzieci, to zrobi się z niego pantoflarz. – Taub naprawdę za dużo gadał. Tym razem jednak ze szkodą dla reszty zespołu.
- Serio? Jak mogliście przestać we mnie wierzyć? Jest mi przykro. – Wytarłem nieistniejącą łzę. – Jak wrócę, to się z wami policzę. Kara będzie długa i bolesna. A, zapomniałbym. Możecie zadzwonić do Chase ‘a i powiedzieć mu, że już nie musi się śpieszyć. Wiem co jest pacjentowi. Na razie!
- Nie powiesz nam? – Oni chyba naprawdę mnie nie znają.
- Daję wam szansę. Możecie się zrehabilitować za tego pantoflarza. – Odpowiedziałem i wyszedłem. Rycze ze śmiechu NO ale po tylu latach już powinni wiedzieć, że im nie powie. Nic się nie nauczyli. Złe kaczuszki!

A Kyle jest nie za młody dla 13 ?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 12:07, 14 Lip 2013    Temat postu:

Oluś, oficjalnie stwierdzam, że z części na cześć uwielbiam Cię i te Twoją historię coraz bardziej, o ile to w ogóle możliwe Dialogi, humor, pomysły... im dalej tym cudniej! Stworzyłaś piękną część, obrazy przesuwały się przed moimi oczami niczym film. Gdybym miała coś zacytować, skopiowałabym wszystko. Super się czyta. Genialna odskocznia. Przechodzisz sama siebie, boski wen Cię dopadł, gdy pisałaś tę część. A co do końcówki... błagam, w takim momencie?!

Uwielbiam ich i Ciebie

Czekam cierpliwie na ciąg dalszy.

No dobra, niecierpliwie

Ściskam, Twój oddany czytelnik.
lis.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lisek dnia Nie 12:21, 14 Lip 2013, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
OLA336
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:14, 19 Lip 2013    Temat postu:

Endymion
Jestem, jestem Cieszę się, że udało mi się Cię rozbawić O to mi chodziło Jest Ale póki co i tak ma dziewczynę


Lisku
Serio? W takim razie dziękuję Mam nadzieję, że ta część też się spodoba Uczę się od mistrzyni kończenia w takich momentach Też ściskam Mocnoooo





Jak już wspomniałem, zaraziłem się od Małej różyczką. Tak, zgadza się. Nasza opiekunka postawiła trafną diagnozę. Wiedźma nie odpuściła więc razem z Kyle’m musiałem jechać do domu i… Tym oto sposobem wylądowałem chory w łóżku na zwolnieniu. Ja i Amaya. Z tym, że ona nie potrzebowała L4. Zgadnijcie, kto się musiał nami opiekować?
- Lisa, poduszka jest za nisko. Możesz przynieść mi jeszcze jedną?
- Masz już trzy… - Odpowiedziała przez zaciśnięte zęby. – Już nie wspomnę o tym, że musiałam pościelić w salonie zamiast…
- Zawsze mogłaś przenieść telewizor do naszej sypialni. – Przerwałem jej i wzruszyłem ramionami.
- Mamuś, zasłanias! – Tak, obok mnie leżała Amaya. – A my glamy!
- Właśnie mamuś, zasłaniasz. – Starałem się naśladować córkę.
- Dobrze się bawisz? – Była coraz bardziej wściekła.
- Pomijając gorączkę i wysypkę, to całkiem dobrze. – Uśmiechnąłem się. – Wieczorem przydałoby się sprawdzić, czy nie mam zapalenia… - Chciałem dokończyć swoją myśl, ale wiedźma machaniem głowy wskazywała Małą więc... – jajek?
- Tatuś ma spalone jajka? – Amaya podłapała temat.
- Nie Skarpie. – Lisa podeszła i pocałowała ją w czoło. – Tylko mózg. – Posłała mi wrogie spojrzenie.
- To ulecalne? – Dopytywała.
- W tym przypadku nie. Ale nie martw się. Będziemy wspierać tatę i kochać go mimo jego upośledzenia, zgoda?
- Zgoda. – Powiedziała to z taką poważną miną, że nie mogłem się nie uśmiechnąć. – Kocham cię tatuś. – Puściła pada od konsoli i przytuliła się do mnie. – Mimo spalonego mózgu.
- To miło z twojej strony. – Pogłaskałem ją po głowie. – Lisa, co z tą poduszką? I za ile będzie obiad?
- Uh! Jak ja cię nienawidzę! – Wysyczała przez zęby i poszła po poduszkę. Wróciła po krótkiej chwili rzucając mi ją najmocniej jak tylko potrafiła.
- Mamuś, nie bij taty. Tseba go wspielać. – Mała stanęła w mojej obronie.
- Wiecie co? Pójdę robić ten obiad. – Odwróciła się i ruszyła do kuchni.
- Zła mama.
- Zła mama. – Powtórzyła za mną i przybiliśmy sobie piątki. – Ale da obiad. – Co prawda, to prawda. Postanowiliśmy, że czekanie umilimy sobie graniem w grę, jednak nasza sielanka, a przynajmniej moja, nie trwała zbyt długo.
- Ojcze. – Do salonu zawitał Kyle. – Jak się czujesz? Uuuu…. Nie wyglądasz za dobrze. Długo nie pociągniesz. Spisałeś testament? Dziedziczę wszystko?
- A to podobno ja mam zapalenie mózgu. – Wziąłem głęboki wdech starając się nie denerwować. – Czego chcesz?
- Z tymi czerwonymi krostkami zdecydowanie nie jest ci do twarzy, wiesz?
- Wiesz, że zaraz możesz dostać szlaban za nabijanie się z chorego ojca? Możesz przez chwilę zastanowić się nad odpowiedzią. – Wróciłem do gry.
- Tato, daj spokój. W końcu są wakacje. I mógłbyś przestać marudzić. Mama już chyba zrozumiała swój błąd.
- Może i zrozumiała, ale jeszcze nie odpokutowała. – Musiałem powiedzieć to szeptem, bo gdyby to usłyszała, byłoby pomnie.
- Na twoim miejscu nie denerwowałbym jej zbytnio.
- Dowiem się w końcu po co przyszedłeś? – Postanowiłem zbagatelizować jego uwagę. Jak się później okaże, to był błąd.
- Widzisz, postanowiłem wykorzystać twoje chwilowe niedysponowanie i zakomunikować ci, że chciałbym zrobić jeszcze kilka tatuaży. – Widząc moją wkurzoną minę dodał zanim zdążyłem się odezwać. – Ale spokojnie. Będą one zrobione w takich miejscach, że nie będzie ich widać spod lekarskiego fartucha. To mogę obiecać.
- Chcesz iść na medycynę, naprawdę? Chwila moment! Próbujesz się podlizać i uśpić moją czujność wiadomością, która z pewnością mnie ucieszy! Ty cwaniaku!
- Uczę się od mistrza.
- Za dużo tej wazeliny. Musisz to jednak jeszcze poćwiczyć. – A naprawdę dobrze mu szło. Wracając jednak do rozmowy… - Po moim trupie! Nie zgadzam się na więcej tatuaży!
- O tym właśnie mówiłem. Kiepsko wyglądasz. Poza tym na ten pierwszy też się nie…
- Chyba jednak dostaniesz szlaban!
- Widzis co zlobiłeś? Taty się nie nerwuje! Ma spalony mózg. – Mój mały bodyguard w spódnicy.
- Spalony mózg? Coś mnie ominęło? – Dopytywał.
- Lepiej idź sobie na dwolek.
- Na twoim miejscu i dla twojego dobra tym razem posłuchałbym siostry. – Ruchem ręki wygoniłem go z salonu.
- Wrócimy jeszcze do tej rozmowy. Cześć wredoto z czerwonymi pryszczami! – Zwrócił się do siostry.
- Sam jesteś bzydki i wledny! – Nie pozostawała mu dłużna.
- On nie powiedział, że jesteś brzydka.
- Nie? – Zapytała zdziwiona.
- Nie. – Odpowiedziałem zgodnie z prawdą. – Ale i tak mu się należało.
- Piontka?
- Piątka. – To była już nasza druga tego dnia. Świetnie się dogadywaliśmy.
- Psejdziesz mi bosa w gielce?
- Pewnie. A jak mi się nie uda, to zawołamy brzydala.
- Wasz obiad. – Wiedźma wróciła z jedzeniem, które nawet wyglądało zachęcająco. Podała nam talerze na specjalnych podstawkach. – Smacznego. – Mała zabrała się do jedzenia a ja przyglądałem się uważnie raz leżącemu przede mną jedzeniu, a raz Cuddy. – Nie jesz? – Zapytała.
- Wiesz, to wygląda bardzo smacznie, serio.
- Naprawdę? – Czy ona kiedyś nauczy się wykrywać podstęp?
- Naprawdę. Aż za dobrze. Chcesz mnie otruć? – W tym momencie wkurzyła się jeszcze bardziej. Nie sądziłem, że jest to możliwe.
- House!!! – Możecie wierzyć lub nie, ale usłyszało ją pół dzielnicy. – Ja mam dość. Wiesz co? Rozwiodę się z tobą.
- Świetnie, porzuć mnie w chorobie. Rozwód na pewno będzie z orzeczeniem twojej winy. – Wiedziałem, że żartuje. Nikt by nie zostawił takiego przystojniaka jakim jestem. No… jak nie mam różyczki.
- Masz rację. Poczekam aż wyzdrowiejesz. A teraz przepraszam, ale muszę uprasować żakiet.
- Żakiet? Idziesz do pracy? A my?! Nie zostawisz nas, prawda? Jesteśmy kochani i bezbronni i chorzy! – Chwytałem się najlepszych z możliwych argumentów.
- Oczywiście, że nie zostawię was samych. Będziemy mieli gościa.
- Gościa? – Amaya oderwała się na chwilę od jedzenia. Po kim ona miała taki apetyty? Chwilę po jej pytaniu usłyszałem dzwonek do drzwi.
- O wilku mowa. – Lisa uśmiechnęła się triumfalnie co nie wróżyło niczego dobrego. – Ubranie może poczekać. Pójdę otworzyć.
- Co za gość? – Mała nie dawała za wygraną.
- Nie mam pojęcia. – Wzruszyłem ramionami.
- Moze wujek? – Kolejne pytanie.
- Nie, wujek jeszcze nie… Mama?!
- Babcia! – Chyba nie muszę mówić, że nasze spontaniczne okrzyki były przepełnione zupełnie różnymi emocjami?
- Przyleciałam najszybciej jak tylko się dało. Lisa do mnie zadzwoniła, że jesteście chorzy. – Moja mama puściła walizkę i rzuciła się nam na szyję. Najpierw mi, a później Małej.
- Skoro ja robię wszystko źle, to pomyślałam sobie, że najlepiej zaopiekuje się tobą twoja mama. – Wiedźma była z siebie bardzo, ale to bardzo zadowolona.
- Babciu, długo bedziesz? – Amaya zadała pytanie, którego sam bałem się zadać.
- Tyle, ile będzie potrzeba. Tak się cieszę, że was widzę! – Próbowałem się szczypać w rękę, ale to niestety nie był sen. Moja żona naprawdę zadzwoniła po moją matkę!
- Widziałem pod naszym domem taksówkę i… Babcia! – Kyle też się cieszył z przyjazdu naszego gościa. – Wiesz, że mam tatuaż? Zobacz. – Zaczął podciągać koszulkę.
- Jest naprawdę świetny! Bolało?
- Mamo! – Mimo trwającej między nami potyczki, w tym jednym i tak byliśmy zgodni.
- Nareszcie poznasz moją dziewczynę. Jak ci minęła podróż? – Młody zasypywał babcię pytaniami. – Koniecznie muszę ci coś pokazać. Pójdziesz ze mną na górę?
- Pewnie Skarbie. – I tym oto sposobem zostaliśmy znowu we trójkę.
- Fajnie. Lubie babcie. – Dlaczego wszyscy byli zachwyceni tylko nie ja?
- Teraz chyba już mogę iść poprasować. – Uśmiechnęła się najpiękniej jak potrafiła i ruszyła w sobie znanym kierunku.
- Bitwę wygrałaś ale wojny nie wygrasz! – Krzyknąłem jeszcze za nią.
- Zaraz wracam! – Usłyszałem krzyk syna i głośne tupanie. Pewnie zbiegał właśnie ze schodów.
- Gdzie idziesz?! Babcia przyszła! – Starałem się przemówić mu do rozumu. Musicie wiedzieć, że to nie proste zadanie.
- Idę po gierkę i po Izzie.
- Po gierkę? Skąd masz pieniądze? – Zapytałem autentycznie zdziwiony.
- Babcia mi dała za świetne oceny na świadectwie.
- Mamo!!!!!
Tej wojny niestety nie udało mi się wygrać. Ale nie załamuje się tym zbytnio. To w końcu nie pierwsza i nie ostatnia wojna, prawda? Wnioski? Czasami można przedobrzyć. Tortury trzeba zadawać powoli i stopniowo, a nie wszystkie na raz. Ja tym razem przedobrzyłem. Chociaż, czy można pokonać torturami kobietę, która urodziła trójkę dzieci, naszych dzieci i za męża ma mnie? Na to pytanie musicie odpowiedzieć sobie sami.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez OLA336 dnia Sob 10:13, 20 Lip 2013, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sarape
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 18 Maj 2013
Posty: 229
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:10, 19 Lip 2013    Temat postu:

Nie wiem co mnie podkusiło i przeczytałam ten rozdział, mimo, że wcześniejszych nie miałam jakoś okazji(i teraz żałuję!) Dla mnie ten kawałek jest świetny, mój ulubiony moment jak weszła matka House'a chociaż z początku myślałam że to będzie matka Cuddy Normalnie to wolę takie ficki, w których całodobowe szczęście to konto premium, którego nikt z głównych bohaterów nie ma, ale ten kawałek przyciągną moją uwagę i.. idę zabieram się za poprzednie rozdziały
sarape


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Endymion
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 04 Lip 2013
Posty: 191
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdzieś z Księżyca..
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 9:41, 20 Lip 2013    Temat postu:

A ja się już doczekać nie mogłam, ale jest !! Nowa część . I to bardzo zabawna .
Amaya najlepiej dogaduje się z tatusiem
Też myślałam, że to będzie matka Cuddy, ale lepiej, że Housa
Wszyscy się cieszą tylko on nie
Wiedźma nieźle to wykombinowała
Czekam na więcej I niech Wen współpracuje


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
Strona 4 z 8

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin