Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

I don't wanna miss a thing /u/
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 5, 6, 7 ... 18, 19, 20  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
marengo
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 28 Lip 2008
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 0:22, 28 Lis 2008    Temat postu:

Ani Asgardczycy, ani Nox, ani Nebari nie przekonają mnie, że zielone ludki są szare. Czy tysiące ludzi porwanych przez UFO może się mylić? xD
A tak w ogóle to istnienie szarych ludków nie wyklucza istnienia zielonych xD.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 7:33, 28 Lis 2008    Temat postu:

marengo napisał:
Do Wilsona pasuje zwierzaczek śliczny, uroczy i pełen wdzięku, a mianowicie kotek. Żaden skunks . A może Wilson adoptuje jakieś dziecko? *bredzi*

Dzieciowe sprawy to tylko u Richie
Ale zauważ, skunksik też ma futerko! A czy to jego wina, że czasem wydaje dość nieprzyjemne zapachy..? Na pewno jest mu przykro z tego powodu... A Wilson needs needy...
marengo napisał:
To może rozpalmy ognisko i odtańczmy taniec przyzywający Wilsona, tak jak to Indianie robili z deszczem xD, a na pewno przybędzie! Się podzielimy...

Ale musimy to zrobić u Ciebie, bo u mnie od 2 dni pada deszcz
Jak coś, to ja biorę go od pasa... ... w górę
marengo napisał:
Jeszcze trochę, a wezmę przykład z Ani z Zielonego Wzgórza i pogrążę się w otchłani rozpaczy! xD

Jak nie HP to Ania z Zielonego Wzgórza
Milczenie o niczym nie świadczy, więc możesz zmienić tę otchłań na zwyczajny dołek.
marengo napisał:
*siup pod biurko*

Hej, zielony ludku, ona jest taaaaaaam!
marengo napisał:
Myślę, że zielone ludki nazywają się zielone dlatego, że są zielone... xD

O, dokładnie! Co z tego, że Mulder twierdził inaczej, L.M. powiedziała, że on daltonistą był!
Istnieją tylko zielone*tupie nogą*



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 12:41, 28 Lis 2008    Temat postu:

any napisał:
Richie... jak my się zajedwabiście dogadujemy... Niczym House i Wilson.

Pozostaje mi w takim układzie zapytać, która z nas jest Housem, a która Wilsonem

any napisał:
let's do it together!

as you wish

any napisał:
Ech, Ty i Twoje połowy...

taaa, mam ich tyle, że to przeczy wszystkim prawom matematycznym

any napisał:
"Nie miał pojęcia, że Wilson użył tego chemicznego feromonu, by dać przyjacielowi do zrozumienia, iż chce cofnąć swoją decyzję sprzed kilku dni i dać im szansę..."

ponoć takie rzeczy to tylko w erze, a Ty ery nie pisujesz

any napisał:
Czyżbyś wiedziała o czymś, czego nie wiem ja... ani sam Wilson?

no pewnie - ja wiem wszystko znam nawet numer telefonu macicy Wilsona

any napisał:
Tak, w tym momencie wzniosłam oczy ku niebu.

nie rozumiem, czemu?

any napisał:
Może po prostu w ogóle się w nim nie zakocha, co..?

w zasadzie... PO CO ma się w nim ZAKOCHIWAĆ, skoro KOCHA go od zawsze??

any napisał:
Albo, co gorsza, moim sumieniem..?

tak, z pewnością Szkoda tylko, że moja skuteczność w tej roli jest równa skuteczności Wilsona jako sumienie House'a

any napisał:
Te, które odwiedzają mnie, są zielone!

ale w "House MD" były szare

any napisał:
Ale nie licz na to, że go wykorzystam

jak mogłabym liczyć, że popełnisz plagiat?



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
marengo
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 28 Lip 2008
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 17:00, 28 Lis 2008    Temat postu:

any napisał:
A Wilson needs needy...
Właśnie, he needs needy, nie stinking xD. A poza tym - Wilson ze swoją ślicznie ułożoną fryzurką i... smrodek? W życiu xD.

any napisał:
Ale musimy to zrobić u Ciebie, bo u mnie od 2 dni pada deszcz
Żaden problem, u mnie nie pada, u mnie jest tylko zimno. Pozbędę się trawy z trawnika i możemy zaczynać.

any napisał:
Milczenie o niczym nie świadczy, więc możesz zmienić tę otchłań na zwyczajny dołek.
Ja chcę górkę i słoneczko. Potrzebne mi słoneczko po oglądaniu Trzynastki faszerowanej czym popadnie w 5x09 xD.

any napisał:
Hej, zielony ludku, ona jest taaaaaaam!
*wyciąga pojemnik z gazem pieprzowym, bo wie doskonale, że gaz to najlepsza metoda na zielone ludki*

Richie napisał:
ale w "House MD" były szare
Czy ja coś przegapiłam?

Richie napisał:
jak mogłabym liczyć, że popełnisz plagiat?
To by się nazywało inspiracja, nie plagiat .



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:30, 28 Lis 2008    Temat postu:

marengo napisał:
Richie napisał:
ale w "House MD" były szare
Czy ja coś przegapiłam?

3x02???
wprawdzie to tylko halucynacja była, ale zawsze


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:15, 28 Lis 2008    Temat postu:

No właśnie! *tup* Zielone ludziki szarę są, oczywiście, że są! A zielony kolor to tak dla zmyłki, żeby FBI ich nie znalazło. O. XD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lady Makbeth
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 29 Paź 2008
Posty: 2464
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płaszczyk Bena ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:37, 28 Lis 2008    Temat postu:

Ale Mulder wiedział, że są szare, a i tak mu nikt nie wierzył

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:03, 28 Lis 2008    Temat postu:

I dlatego nigdy ich nie złapał, a reszta uganiała się za zielonymi. XD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 17:11, 29 Lis 2008    Temat postu:

Czy ja kiedykolwiek twierdziłam, że przysłowie "nieszczęścia chodzą parami" to mit? Jeśli tak, to to cofam. Doszłam do wniosku, że jak się coś zaczyna walić, to zaraz za tym posypią się inne rzeczy.
Pada mi komputer.
Pozwala na uruchomienie internetu tylko wtedy, gdy ma dobry nastrój. Dlatego nie mogę zagwarantować regularnego pojawiania się kolejnych części...
Oczywiście, w miarę możliwości postaram się podorywać do kompa mamy (tego w pracy), przyjaciółki itp itd... Ale to jednak nie to, co mój własny kompek. Ostatnim ratunkiem wydaje się być przeinstalowanie systemu, bo na nowy sprzęcik raczej sobie nie mogę pozwolić.
No dobra, to by było na tyle marudzenia.


VI

Przez całe popołudnie zastanawiał się, czy wpaść do przyjaciela. W ciągu trzech ostatnich dni tyle się miedzy nimi zmieniło… I jeszcze ten dzisiejszy przypływ szczerości na korytarzu, którego Wilson w życiu by się nie spodziewał. Gregory House rozmawiający z pacjentem jak z równym sobie? Niebywałe.

Do tej pory czuł się niepewnie. W słowach diagnosty wypowiedzianych tego popołudnia słychać było ogromne zaangażowanie. Dopiero teraz Wilson zrozumiał, ile znaczy dla tego, z pozoru stworzonego do życia w samotności, człowieka. I to tylko pogłębiło jego frustrację. House zasługiwał na odwzajemnione uczucie! Czuł się podle, nie mogąc mu go ofiarować.
Bił się z myślami, rozważając kwestię spędzenia wieczoru.

Niech się dzieje, co chce. Jest moim przyjacielem – zadecydował w końcu. Prosto ze szpitala (gdzie zatrzymała go rozmowa z Cuddy dotycząca jego ostatniego pacjenta) pojechał do baru z chińskim jedzeniem i zamówił dwie porcje sajgonek z ryżem i bukietem surówek na wynos.

Słyszał dochodzącą zza drzwi muzykę, dlatego nie zdziwił się brakiem odzewu na pukanie. Wyjął z kieszeni klucze od mieszkania przyjaciela i po chwili był już wewnątrz. W zamyśleniu spojrzał na plecy House’a pochylonego nad klawiszami. Muzyka płynąca spod jego palców była piękna – Wilson był pewny, że gdyby ten człowiek prawie trzydzieści lat temu nie zdecydował się wstąpić na Akademię Medyczną, teraz byłby już znanym w Ameryce pianistą. Nie chciał przerywać tego nieświadomego koncertu, ale nie mógł przecież stać tu w nieskończoność.
Tak jak się spodziewał, House przestał grać, gdy tylko go zobaczył. Po minucie siedzieli już na swoich stałych miejscach na kanapie, sącząc w milczeniu piwo i objadając się sajgonkami. Cieszę przerwał diagnosta:
- Jak tam ten cały Walt, czy coś w tym rodzaju?
- W porządku, wybudził się z narkozy, cały czas siedziała przy nim matka. A jak było w klinice?
Posłał mu zirytowane spojrzenie.
- Od kiedy ty zadajesz takie pytania? Ja zapytałem o tego chłopaka tylko dlatego, że to mój pacjent. Jeśli chcesz koniecznie podtrzymać konwersację, to nie w taki sposób.
Wilson spuścił głowę. Kompletnie nie wiedział, jak teraz rozmawiać z przyjacielem.
- Tyle się ostatnio zmieniło – zaczął niepewnie. – Nie mogę jeszcze do końca odnaleźć się w tej sytuacji.
- Więc przestań próbować. Na litość boską, po prostu o tym zapomnij!
- Łatwo ci powiedzieć.
- Tak... właśnie mi jest cholernie łatwo – zdenerwował się House.
- To znaczy…
- Daj już spokój – przerwał mu zdecydowanym tonem. – Co powiesz na maraton Chucka Norrisa?
- Może być – zgodził się Wilson.

Po zakończeniu czwartego odcinka „Strażnika Teksasu” czuł, że za chwilę oszaleje, dlatego z ulgą odnotował fakt, że House nie kwapi się, by zmienić płytę w odtwarzaczu. Przetarł oczy, czuł przyjemne odprężenie. Uwielbiał takie wieczory…
- Chcesz jeszcze jedno piwo? – dotarło do jego uszu.
Zrozumiał aluzję, podniósł się z kanapy.
- Nie wiem, czy moja głowa to wytrzyma – rzekł, człapiąc do kuchni. Po chwili wrócił z dwiema puszkami.
- Cienias.
Popijali w milczeniu złocisty napój. Myśli diagnosty krążyły oczywiście wokół osoby siedzącej obok. Znajdującej się tak blisko i jednocześnie niewymownie daleko.
- House? – usłyszał po pewnym czasie.
- No?
- Muszę ci o czymś powiedzieć – głos Wilsona brzmiał niezdecydowanie, jakby przyjaciel nie był pewien, czy dobrze zrobił w ogóle otwierając usta.
- Bzyknąłeś Cuddy? -spytał, chowając pod przykrywką kpiny cień nadziei, który nagle pojawił się w jego sercu.
- Chciałbym, żebyś wiedział, że od przyszłego poniedziałku nie będę już mieszkał sam -wypalił onkolog.
Spojrzał na niego nieprzytomnie, niewiele rozumiejąc.
- Zakładasz hospicjum domowe?
- Nie. Wprowadza się do mnie dziewczyna, z którą postanowiłem stworzyć związek, a w przyszłości może się ożenić.
House’owi nagle zaschło w ustach. Bez słowa wpatrywał się w obracaną w dłoniach puszkę piwa.
- Poznałem ją na konferencji medycznej, dwa miesiące temu; jest dziennikarką. Teraz zaproponowano jej pracę w Princeton, więc po co ma szukać mieszkania, skoro może zatrzymać się u mnie? Poza tym… ja jestem samotny, ona jest samotna… - zaniepokojony brakiem reakcji ze strony przyjaciela, dodał szybko – Oczywiście, to nie będzie miało żadnego wpływu na nasze stosunki. Nadal będziemy obgadywać Cuddy, pić piwo…
- Wilson – przerwał mu House. –Wyjdź stąd.
- Co? – spytał z niedowierzaniem.
- Wyjdź – powtórzył. – Zanim powiem coś, czego będę potem żałował.
Onkolog obrzucił go uważnym spojrzeniem i zobaczył, że starszy mężczyzna nie żartuje. Zaciśnięte usta, widoczny ledwie hamowany gniew, blada twarz, wszystko to mówiło samo za siebie.
Bez słowa wstał z kanapy i zdjął z oparcia krzesła swój płaszcz.
- Dobranoc – powiedział, zamykając za sobą drzwi.

Tymczasem House po dłuższej chwili odrętwienia przestał taić wściekłość. Chwycił pustą puszkę po piwie i cisnął nią o ścianę. To samo zrobił z kolejną. Wciąż brzmiały mu w uszach słowa przyjaciela: ja jestem samotny, ona jest samotna…
- Jesteś bardzo samotny! Absolutnie nikogo nie masz, nie? – wykrzyczał w kierunku drzwi, które minutę temu zamknęły się za Wilsonem.

Jeszcze nigdy tak bardzo nie pragnął umrzeć.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Any dnia Czw 15:47, 04 Gru 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lady Makbeth
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 29 Paź 2008
Posty: 2464
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płaszczyk Bena ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:00, 29 Lis 2008    Temat postu:

No to teraz mogę zacząć się bać Chwila, przeczytam jeszcze raz, żeby nie było, że nie zrozumiałam. Jak to, chce umrzeć?! any, co ty wyprawiasz, chcesz mnie wpędzić w stany lękowe?

Cytat:
Wprowadza się do mnie dziewczyna, z którą postanowiłem stworzyć związek, a w przyszłości może się ożenić.

Ty to wszystko dokładnie sobie obmyśliłaś, co? Naprawdę chcesz mnie dobić XD

And by the way:
Cytat:
Po zakończeniu czwartego odcinka „Strażnika Teksasu” czuł, że za chwilę oszaleje

Gdyby mnie ktoś zmusił do obejrzenia czterech( ) odcinków "Strażnika Teksasu", dawno byłabym już w stanie kompletnej katatonii Ty tak za wiele od nich nie wymagaj


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eletariel
Elf łotrzyk


Dołączył: 24 Mar 2008
Posty: 1877
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:22, 29 Lis 2008    Temat postu:

Any...właśnie mnie zabiłaś. Poczułam sie przez chwilę jak kryształowa figurka, którą ktoś zbił młotkiem.
Wprawdzie zdążyłam sie już pozbierać, ale muszę poczekać na coś happy żeby się posklejać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Foxglove
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 21 Sie 2008
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: spod biurka
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:02, 29 Lis 2008    Temat postu:

Normalnie z tym że ona jest samotna i on jest samotny to walnął jak łysy grzywką o kant kuli. Brak mi słów na ślepotę i egozim tego chłopa... I ten plan małżeństwa. Gratulujemy panu, znasz ją dwa miesiące. Kretyn. Zdenerwowałam się no...
No Any, mój dołek został pogłębiony do doła wielkości Kanionu Colorado. Buhu, potrzebuję czegoś optymistycznego, bo jeszcze tydzień takiego dobijania i się powieszę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:21, 29 Lis 2008    Temat postu:

L.M napisał:
Jak to, chce umrzeć?! any, co ty wyprawiasz, chcesz mnie wpędzić w stany lękowe?

A jak myślisz? Wszystko to zostało z góry ukartowane!
L.M napisał:
Ty to wszystko dokładnie sobie obmyśliłaś, co? Naprawdę chcesz mnie dobić XD

Też pytanie! Oczywiście!
Ale ... myślę, że House'a to bardziej boli niż Ciebie
L.M napisał:
Ty tak za wiele od nich nie wymagaj

No ale Wilson jest mężczyzną... Na dodatek onkologiem... Dlatego powinien mieć odporniejszą psychikę.

elateriel...po przeczytaniu Twojego posta moje sumienie stłamszone i zgniecione zaczęło na mnie wrzeszczeć. Trochę mi głupio.
I, muszę przyznać, będziesz czekała długo.....

Fox napisał:
Normalnie z tym że ona jest samotna i on jest samotny to walnął jak łysy grzywką o kant kuli.

Ja znałam wersję z czupryną zamiast grzywki
Fox napisał:
Brak mi słów na ślepotę i egozim tego chłopa...

Momento, tu się nie zgodzę! Trudno od niego wymagać, żeby na zawołanie zakochał się w House'ie...
Fox napisał:
Gratulujemy panu, znasz ją dwa miesiące. Kretyn.

No w końcu to Wilson. Nie należy on do ludzi posiadających stałe i trwałe uczucia.
Fox napisał:
No Any, mój dołek został pogłębiony do doła wielkości Kanionu Colorado. Buhu, potrzebuję czegoś optymistycznego, bo jeszcze tydzień takiego dobijania i się powieszę.

To może leć przeczytaj sobie jakiegoś optymistycznego ficzka, co? I nie wieszaj się, proszę...

I... ja przepraszam... że tak gnębię chłopców...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Foxglove
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 21 Sie 2008
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: spod biurka
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:19, 29 Lis 2008    Temat postu:

Any, nie chodzi o zakochiwanie się. Raczej o to, że wcale taki samotny boroczek nie był, bo zawsze miał swojego przyjaciela. A tu jakimś dziwnym trafem o tym zapomniał.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
vicodin_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 4562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: I share my world with no one else.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:45, 29 Lis 2008    Temat postu:

OH!MY!GOSH! Ja wiedziałam, że ty coś szykujesz., wiedziałam, noo! Ale żeby coś takiego? Zostawić House'a w depresji, samotnegok, złego, jeszcze gotów zrobić coś, czwego naprawdę bd żałował. I kto go uratuje? Jimmy wróci?... Hey, może to wcale nie jest taki zły pomysł

Now część jak zwykle cudowna (i tu apel do komputera: napraw się, damn, bo jak odmówisz Any współpracy, to przyjdzie vic i cię pobije. Albo naśle na ciebie... Tritter'a? XD

A przechodząc do fika znów, haha, rozwalił mni fragment, kiedy Jimmy ledwo wytrzymuje, oglądając Strażnika Texasu. A ja to oglądałam ładnych parę lat temu i nie usypiałam, wstyd, Jimmy, wstyd. XD

czekam na rozwinięcie wątku potencjalnyej pani Wilson, która mam nadzieję długo nie zagrzeje u onkologa miejsca. Gratuluję, bo bardzo mi się podobało. Wena zyczę i pozdrawiam,
vic


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lady Makbeth
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 29 Paź 2008
Posty: 2464
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płaszczyk Bena ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:51, 29 Lis 2008    Temat postu:

No wiecie, gdyby 'potencjalna' pani Wilson miała zamiar na dłużej zagrzać u niego miejsce, to ja zawsze mogę wezwać posiłki.

Trzeba mieć znajomości, ya know


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Este
Bad Wolf
Bad Wolf


Dołączył: 31 Maj 2008
Posty: 426
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 0:23, 30 Lis 2008    Temat postu:

anyway fragment jak zwykle świetny. Twoje fiki czyta się bardzo przyjemnie, nawet jeśli są tak dołująco - depresyjne jak ten Widzę jednak iskierkę nadziei:
eletariel napisał:
muszę poczekać na coś happy żeby się posklejać

anyway napisał:
I, muszę przyznać, będziesz czekała długo.....

...ale pozostaje mieć nadzieję, że jednak się doczekamy

Teraz trochę komentarzy. Przede wszystkim: jak Wilson mógł się tak zachować? Myślałam, że ten facet jest wrażliwy i ma serce, ale po tym fragmencie kompletnie się załamałam...

Cytat:
- Łatwo ci powiedzieć.
- Tak... właśnie mi jest cholernie łatwo

Czy Wilson nie widzi, że to nie JEMU jest najciężej w tej sytuacji? A House to niby co - ma kamień zamiast serca?


Cytat:
- Muszę ci o czymś powiedzieć

Powoli nadciąga długo oczekiwana chwila...

Cytat:
- Bzyknąłeś Cuddy? -spytał, chowając pod przykrywką kpiny cień nadziei, który nagle pojawił się w jego sercu.

już widzę to jego spojrzenie mówiące: Wilson, proszę powiedz, że też coś poczułeś...

Cytat:
Wprowadza się do mnie dziewczyna, z którą postanowiłem stworzyć związek, a w przyszłości może się ożenić.

Jimmy, no gorzej to już chyba nie mogłeś palnąć...

Cytat:
– Oczywiście, to nie będzie miało żadnego wpływu na nasze stosunki. Nadal będziemy obgadywać Cuddy, pić piwo…

...a jednak ! Czy tem matoł nie widzi jak krzywdzi House'a?!

Cytat:
- Wyjdź – powtórzył. – Zanim powiem coś, czego będę potem żałował

nie wiem, jak on się powstrzymał, żeby mu tego czegoś nie wykrzyczeć prosto w twarz

Cytat:
- Jesteś bardzo samotny! Absolutnie nikogo nie masz, nie? – wykrzyczał w kierunku drzwi, które minutę temu zamknęły się za Wilsonem

poor House Mam tylko nadzieję, że Wilson w końcu zrozumie jaką głupotę popełnił. Rozumiem, że nie można zakochać sie w kimś na zwołanie. Ale co innego nie odwzajemnienie uczuć, a co innego mówienie, jak gdyby nigdy nic, o swojej nowej miłostce komuś, kto go kocha. I to w tai sposób, który rani najbardziej. Nie wiedziałam, że Wilson będzie aż tak okrutny
Any, czekam z niecierpliwością na więcej. Oby komputerek wzdrowiał jak najszybciej Weny życzę.

Pozdrawiam
Este


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 10:04, 30 Lis 2008    Temat postu:

Fox napisał:
Raczej o to, że wcale taki samotny boroczek nie był, bo zawsze miał swojego przyjaciela. A tu jakimś dziwnym trafem o tym zapomniał.

Aaa, jeśli o to chodzi, to w porządku. House miał prawo (a nawet i obowiązek się wściec).
Co prawda, śmiem twierdzić, że Wilsonowi nie chodziło tu o przyjaźń...bo mimo wszystko samą przyjaźnią nie da się żyć On chce założyć trwały (wreszcie ) związek.

vicodin_addict napisał:
Ja wiedziałam, że ty coś szykujesz., wiedziałam, noo!

No to czemu mnie nie powstrzymałaś?! Co?
Aaa... zapomniałam, mnie nie da się powstrzymać...
vicodin_addict napisał:
Jimmy wróci?...

Tak, wróci, zastanie House'a w kałuży własnych wymiocin, popatrzy na niego z politowaniem i wyjdzie.
vicodin_addict napisał:
i tu apel do komputera: napraw się, damn, bo jak odmówisz Any współpracy, to przyjdzie vic i cię pobije. Albo naśle na ciebie... Tritter'a?

Jak na razie spisuje się grzecznie (Odpukać!!). No ale kto go tam wie.
vicodin_addict napisał:
A ja to oglądałam ładnych parę lat temu i nie usypiałam, wstyd, Jimmy, wstyd.

Naprawdę to oglądałaś?! Ja na widok "Strażnika.." zaczynam się drapać
vicodin_addict napisał:
która mam nadzieję długo nie zagrzeje u onkologa miejsca

W końcu to już się stało tradycją, nie?
vicodin_addict napisał:
Gratuluję, bo bardzo mi się podobało. Wena zyczę i pozdrawiam

Dziękuję Ci bardzo
Miłej niedzieli

L.M.,jakież to posiłki planujesz wezwać?

Este napisał:
Twoje fiki czyta się bardzo przyjemnie, nawet jeśli są tak dołująco - depresyjne jak ten

dzięki
Este napisał:
..ale pozostaje mieć nadzieję, że jednak się doczekamy

No czekałam, aż ktoś to zauważy!!
Este napisał:
Myślałam, że ten facet jest wrażliwy i ma serce, ale po tym fragmencie kompletnie się załamałam...

Ja tak myślałam aż do pierwszego epa piątego sezonu...
Este napisał:
Czy Wilson nie widzi, że to nie JEMU jest najciężej w tej sytuacji? A House to niby co - ma kamień zamiast serca?

Taa... Wilson czuje się cholernie przytłoczony nową sytuacją... Może myśli, że House już się do niej "przyzwyczaił", a na niego ta informacja spadła jak grom z jasnego nieba, rujnując jego idealnie ułożone życie. I biedactwo tak się pogubiło, że nie zauważyło, że to House jest na przegranej pozycji.
Este napisał:
już widzę to jego spojrzenie mówiące: Wilson, proszę powiedz, że też coś poczułeś...

Hej, zaczynają mnie zjadać wyrzuty sumienia. W tym momencie mam ochotę zmienić tę część i w tym momencie zakończyć fika wieeelkim happy endem.
Este napisał:
Jimmy, no gorzej to już chyba nie mogłeś palnąć...

Butelką go, butelką!!
Este napisał:
Czy tem matoł nie widzi jak krzywdzi House'a?!

Może i widzi... Dlatego przyznaje się, że chce stworzyć związek, gorzej by było, gdyby utrzymywał tę wiadomość w tajemnicy. Tego House nigdy by mu nie wybaczył.
Este napisał:
nie wiem, jak on się powstrzymał, żeby mu tego czegoś nie wykrzyczeć prosto w twarz

W końcu to House. Perfekcyjnie panuje nad emocjami.
I tu mamy kolejny przykład tego, jak bardzo mu zależy na Wilsonie. Każe mu wyjść, żeby tylko nie skrzywdzić go ostrymi słowami. A Jimmy tego nie widzi... Widzi w przyjacielu tylko egoistę..
Este napisał:
Ale co innego nie odwzajemnienie uczuć, a co innego mówienie, jak gdyby nigdy nic, o swojej nowej miłostce komuś, kto go kocha

Ale wiesz, to też można w dwójnasób odebrać. . .
Bo może Wilson właśnie z szacunku dla House'a przyznał się do tej miłostki, nie chciał niczego przed nim ukrywać..
Ale z drugiej strony widać, że nie jest jeszcze pewny swojego uczucia do tej dziewczyny. Może więc postępuje zbyt pochopnie decydując się na związek..?
Este napisał:
Nie wiedziałam, że Wilson będzie aż tak okrutny

Dlatego ja do znudzenia powtarzam, że mimo pozorów, w przyjaźń chłopców bardziej zaangażowany jest House. Że jemu zależy na Wilsonie najbardziej na świecie.
Este napisał:
Any, czekam z niecierpliwością na więcej. Oby komputerek wzdrowiał jak najszybciej Weny życzę.

Dzięki Komputerek jak na razie żyje. Ale jak długo - tego nie wiem.

Pozdrawiam,
any.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Este
Bad Wolf
Bad Wolf


Dołączył: 31 Maj 2008
Posty: 426
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 11:02, 30 Lis 2008    Temat postu:

any napisał:
Hej, zaczynają mnie zjadać wyrzuty sumienia. W tym momencie mam ochotę zmienić tę część i w tym momencie zakończyć fika wieeelkim happy endem.

Nie nie, nic nie zmieniaj. W fiku tak jak w życiu - czasem trzeba trochę pocierpieć, żeby zdobyć miłość. Ale po cichu mam nadzieję, że w końcu ten wielki happy end i tak nadejdzie...

any napisał:
Może i widzi... Dlatego przyznaje się, że chce stworzyć związek, gorzej by było, gdyby utrzymywał tę wiadomość w tajemnicy. Tego House nigdy by mu nie wybaczył.

Nie chodziło mi o to, że Wilson się przyznał. Raczej o to, jak mu o tym powiedział:
Cytat:
Nadal będziemy obgadywać Cuddy, pić piwo…

Ta, jasne. To tak jak słynne stwierdzenie: "nie kocham cię, zostańmy przyjaciółmi" Tyle, że czasem nie da się tego po prostu przyjąć do wiadomości i udawać, że wszystko jest w porządku. Bo wtedy to już nie jest przyjaźń, ale oszukiwanie siebie nawzajem...


any napisał:
Bo może Wilson właśnie z szacunku dla House'a przyznał się do tej miłostki, nie chciał niczego przed nim ukrywać..

Chciał dobrze, a wyszło jak zwykle...

Cytat:
Dlatego ja do znudzenia powtarzam, że mimo pozorów, w przyjaźń chłopców bardziej zaangażowany jest House. Że jemu zależy na Wilsonie najbardziej na świecie.

Co z kolei widać było w drugim odcinku piątego sezonu. Za każdym razem wymiękam, jak widzę tą jego minę, gdy siedzą z Lucasem w furgonetce (0:18:53) Poor House...

Wrzuć szybko kolejną część, bo ciekawość mnie zżera Pozdrówka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
motylek
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Capri
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:08, 30 Lis 2008    Temat postu:

prosze bardzo ciekawa część i jaka wypowiedź Wilsona .Tak w prost powiedział House'owi o tym .

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
vicodin_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 4562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: I share my world with no one else.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:15, 30 Lis 2008    Temat postu:

Cytat:
No to czemu mnie nie powstrzymałaś?! Co?
Aaa... zapomniałam, mnie nie da się powstrzymać...


No właśnie. Poza tym dlaczego miałabym cię powstrzymywać, skoro podobno sama bywam okrutna w kwestiach zakończeń. Czasami. I podkreślam - podobno! XD

Cytat:
Tak, wróci, zastanie House'a w kałuży własnych wymiocin, popatrzy na niego z politowaniem i wyjdzie.


Myślałam raczej o czymś bardziej romantycznym. Ale w sumei dobre i to... Tylko jednak bez wychodzenia, proszę, raz

Cytat:
Jak na razie spisuje się grzecznie (Odpukać!!). No ale kto go tam wie.


No i mądrykomputer

Cytat:
Naprawdę to oglądałaś?! Ja na widok "Strażnika.." zaczynam się drapać


Cichooo! Ja byłam wtedy w podstawówce D:

Cytat:
Dziękuję Ci bardzo
Miłej niedzieli


Proszę bardzo. I też dziękuję


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 8:37, 01 Gru 2008    Temat postu:

Este napisał:
W fiku tak jak w życiu - czasem trzeba trochę pocierpieć, żeby zdobyć miłość. Ale po cichu mam nadzieję, że w końcu ten wielki happy end i tak nadejdzie...

A czasem nie zdobywa się jej... mimo cierpienia Ale nadzieję trzeba mieć zawsze
Este napisał:
Tyle, że czasem nie da się tego po prostu przyjąć do wiadomości i udawać, że wszystko jest w porządku. Bo wtedy to już nie jest przyjaźń, ale oszukiwanie siebie nawzajem...

Założe się nawet, że nie "czasem" a "często".
Wilson walnął to tak prosto z mostu, bo może chciał to zrobić możliwie najszybciej i najbardziej bezboleśnie... Cóż, nie wyszło mu.
Este napisał:
Chciał dobrze, a wyszło jak zwykle...

Dokładnie.
Este napisał:
Za każdym razem wymiękam, jak widzę tą jego minę, gdy siedzą z Lucasem w furgonetc

Ja wymiękam jak widzę jego minę, kiedy Lucas mówi, że Wilson wspomina o wszystkich, tylko nie o House'ie... Zupełnie, jakby House prosił: Powiedz, że to nieprawda, ja wciąż jestem w jego życiu..!
Este napisał:
Wrzuć szybko kolejną część, bo ciekawość mnie zżera

Może jutro..

vicodin_addict napisał:
I podkreślam - podobno! XD

Nie żadne podobno! To już sprawdzona, oficjalnie podana do wiadomości informacja!
vicodin_addict napisał:
Tylko jednak bez wychodzenia, proszę, raz

Historia lubi się powtarzać...
vicodin_addict napisał:
No i mądrykomputer

Głupikomputer.
Dopóki nie robię na nim nic poza pisaniem w Wordzie, i zwykłym przeszukiwaniem sieci, wszystko gra. Ale już kiedy próbuję ściągnąć jakikolwiek plik (w tym "House'a" ), wiesza się na amen, później odmawia połączenia z netem i zaczyna działać dopiero, gdy zacznę robić pełne skanowanie systemu antywirusówką. Gosh, co za grat!
vicodin_addict napisał:
Cichooo! Ja byłam wtedy w podstawówce D:

Ach. Ok. Rozumiem. Nie będę się śmiać.
...
...
...




any.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
vicodin_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 4562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: I share my world with no one else.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 9:49, 01 Gru 2008    Temat postu:

anyway napisał:
Głupikomputer.
Dopóki nie robię na nim nic poza pisaniem w Wordzie, i zwykłym przeszukiwaniem sieci, wszystko gra. Ale już kiedy próbuję ściągnąć jakikolwiek plik (w tym "House'a" ), wiesza się na amen, później odmawia połączenia z netem i zaczyna działać dopiero, gdy zacznę robić pełne skanowanie systemu antywirusówką. Gosh, co za grat!


Wysyłam Tritter'a/ Osytrzegałam, ale skoro koputer nie chce współpracować... XD

Cytat:
Ach. Ok. Rozumiem. Nie będę się śmiać.
...
...
...


To było... okrutne. D:
*uciekła*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:58, 02 Gru 2008    Temat postu:

*rozgląda się*
vic, wracaj, ja żartowałaaaaam!!


Po raz kolejny przepraszam za brak odzewu przez dość długi czas...


VII

- Chcę nowego lekarza.
- A ja nowe Ferrari. I mi też miło jest cię widzieć – odpowiedziała Lisa Cuddy, nie odrywając wzroku od monitora. – Jakiego znów lekarza?
- Do mojej drużyny – wyjaśnił.
Spojrzała na niego zdumiona.
- Ty to mówisz? Ty, który jesteś święcie przekonany, że sam dasz sobie radę z wyleczeniem całego świata? – kiedy nie otrzymała odpowiedzi, spytała już normalnym tonem – Po co ci czwarty lekarz?
- Chase praktycznie cały czas siedzi na OIOM’ie, dysponuję więc tylko Cameron i Foremanem.
- Czyli zostaje zachowana zdrowa równowaga – zauważyła. – Cameron cię kocha, Foreman za tobą nie przepada.
- Słuchaj, obetnij im pensje o dwadzieścia procent, ale pozwól mi jeszcze kogoś zatrudnić -zaczynał się niecierpliwić.
- A myślałeś o jakiejś konkretnej specjalizacji?
- Chcę onkologa.
Takiej odpowiedzi nigdy by nie przewidziała.
- House… naćpałeś się?
- Nie, dziś przecież jest czwartek, jestem czysty. Dostanę go?
- Nie mam zamiaru dla twoich głupich fanaberii zatrudniać drugiego onkologa na jednym piętrze – powiedziała z irytacją. – Jeśli pokłóciłeś się z Wilsonem, to musisz to załatwić inaczej. Kiedy już się pogodzicie, bez skrupułów zwolnisz tego kogoś, dobrze o tym wiem i nie mogę się na to zgodzić. Nie zawracaj mi głowy, tylko idź i przeproś Wilsona, nieważne, co zrobiłeś.
Uparcie patrzył jej prosto w oczy.
- Nie pokłóciłem się z nim – stwierdził. – Po prostu potrzebuję jeszcze jednego lekarza. Wilson będzie mógł zająć się tylko swoją praktyką. Bo teraz nie daje już rady pracować na dwa fronty.
- Hej… ty się o niego martwisz! – zauważyła z uznaniem.
Nie sprostował tego.
- To jak będzie?
Powoli zaczęła się łamać.
Przecież i tak chciałam zatrudnić kogoś na OIOM. A w ten sposób może zostać tam Chase.
- Ale robię to tylko ze względu na Jamesa – zastrzegła. – Przyślę ci kilka podań.
- Dzięki – wymamrotał w kierunku swoich butów i wyszedł z biura.
Cuddy pokręciła głową. Dobrze wiedziała, ile dla House’a znaczy możliwość pracy ze swoim jedynym przyjacielem. A teraz diagnosta dobrowolnie z tego zrezygnował.
Do czego to może prowadzić przyjaźń…

Tymczasem House wszedł do swojego biura, gdzie zastał dwoje nudzących się lekarzy. Foreman kręcił młynka placami, gapiąc się w sufit, a Cameron przeglądała jakąś książkę.
- Jak nasz mięsak? – zapytał.
- W porządku, stabilny. Udało się chłopakowi.
Skinął głową.
- No to z nim mamy już spokój. Teraz przyjemniejsza część dnia. Cameron, powiedz liczbę od jednego do pięciu.
- Nie wiesz, iloma Vicodinami się nafaszerować?
- Wtedy kazałbym ci wybrać numerek od czterech do czterdziestu. No, szybko!
- Dobrze, niech będzie trzy.
- Foreman?
- Pięć.
- Ja daję jeden. Średnia wynosi więc trzy. Zapamiętajcie.
- Ale po co to wszystko? – nie mogli zrozumieć.
- Za jakiś czas dostanę około pięciu podań o pracę do rozpatrzenia. Szczęśliwcem, który dostanie robotę, będzie osoba o numerze trzy – wyjaśnił.
Foreman lekko się zaniepokoił.
- Zatrudniasz kogoś?
- Jak to wywnioskowałeś?
- Na miejsce któregoś z nas? – indagował.
- Tak, uznałem, że trzymanie na swoim oddziale czarnego jest zbyt niebezpieczne. Zawsze jest ryzyko, że kolejny pacjent okaże się rasistą.
- House! – wtrąciła Cameron.
- Nikogo nie zwalniam. Przyda nam się jeszcze jedna osoba. Dajcie mi znać, jak Cuddy przyśle CV. Idę coś zjeść.

Czuł się bardzo dziwnie, po raz pierwszy od wielu lat siedząc samotnie przy stoliku w szpitalnej stołówce. Tego dnia udało mu się jeszcze nie spotkać Wilsona, z czego niezmiernie się cieszył. Postanowił za wszelką cenę ograniczyć swoje kontakty z nim. Choćby nie wiadomo jak bolało. Skoro Wilson dwa dni po tak istotnej rozmowie najzwyczajniej w świecie oznajmia mu, że planuje po raz Bóg wie który związać się z jakąś babą, to on mu to ułatwi. Nie będzie zawracał onkologowi głowy swoją upierdliwą osobą.

Wilson siedział zrezygnowany w gabinecie Cuddy.
- Mogłem się tego spodziewać.
- Powinieneś się cieszyć, on się o ciebie troszczy!
Zaśmiał się gorzko.
- Z pewnością.
Cuddy prześwidrowała go spojrzeniem.
- James… co się dzieje?
Potrząsnął głową. Gdyby to zależało od niego, powiedziałby kobiecie cała prawdę, ale tu przecież chodziło o jego przyjaciela… A ten nigdy by mu nie darował, gdyby Wilson się wygadał.
- Nic… House ma rację, dla mnie takie rozwiązanie jest bardzo wygodne. Zatrudnij kogoś dla nich.
- Nie szalejesz z radości – zauważyła.
- Daj spokój – machnął ręką. – On jednak jest egoistą. Większym niż myślałem.

- Uwaga, uwaga, osobą, która dostanie u nas pracę jest… dr Robert Gordon! Kimkolwiek by nie był…
- House, przecież to onkolog, znam go – powiedział Foreman. – Po jakie licho on ci jest potrzebny?
- Wilson ma teraz pilniejsze sprawy na głowie, jak na przykład zakładanie setnego z kolei rodzinnego gniazdka – oznajmił diagnosta znudzonym głosem. – Nie chcę, żeby się przemęczał. A tak przy okazji, czy ten Gordon jest czarny?
- Nie, a co to ma za znaczenie?
- Ponieważ jesteś w tym gabinecie, stwierdzę, że żadnego – odrzekł, mrugając komicznie. – Od poniedziałku mamy więc nowego członka załogi. Bądźcie dla niego mili. Ja będę odgrywał rolę wrednego szefa.
- A to dopiero odmiana – mruknął Foreman, gdy House wyszedł z biura.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Este
Bad Wolf
Bad Wolf


Dołączył: 31 Maj 2008
Posty: 426
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:14, 02 Gru 2008    Temat postu:

any no nareszcie Ale z dwojga złego lepiej późno, niż później...

Cytat:
A ja nowe Ferrari.

Ja też, ja też! Takie czerwoniuchne, błyszczące, ech... *rozmarzyła się*

Cytat:
Nie zawracaj mi głowy, tylko idź i przeproś Wilsona, nieważne, co zrobiłeś.

Dlaczego do jasnej... świetlówki KAŻDY i ZAWSZE myśli, że obojętnie czego dotyczy sprawa - to i tak wina leży po stronie House'a To niesprawiedliwe *tupie nóżką i chlipie cicho w kątku*

Cytat:
- Hej… ty się o niego martwisz! – zauważyła z uznaniem.

No co Ty powiesz, dziwne nie? Jakby nigdy wcześniej się o niego nie martwił, ale tego z kolei NIKT nie zauważa...

Cytat:
Nie będzie zawracał onkologowi głowy swoją upierdliwą osobą.

Ekhm, jeśli nie chce zawracać głowy Wilsonowi, to ja skromnie mogę sie zaoferować... jako osoba do zawracania głowy (a może w głowie ), oczywiście

Cytat:
- Daj spokój – machnął ręką. – On jednak jest egoistą. Większym niż myślałem.

Jimmy, ja Cię kiedyś jednak uduszę

Czekam z niecierpliwością na dalszy rozwój wydarzeń i pojawienie się doktora Gordona. Niech utrze nosa Wilsonowi, uwiedzie mu dziewczynę i przetnie opony w samochodzie, o! To ten może w końcu spokornieje, przejrzy na oczy, przewartościuje swoje życie i zrozumie co (a raczej Kto) jest dla niego najlepsze

Pozdrawiam
Este


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 5, 6, 7 ... 18, 19, 20  Następny
Strona 6 z 20

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin